Читать книгу Obca - Lina Bengtsdotter - Страница 15
6
ОглавлениеJohan rozejrzał się po pokoju. Charlie widziała, jak patrzy na książki ułożone w stosy na podłodze i parapetach.
Pomyślała, że to jest właśnie powód, dla którego woli iść do domu partnera, niż przyprowadzać go do siebie. Nie lubiła być pod lupą, gdy ktoś oglądał jej dom i na tej podstawie ją oceniał.
– Dlaczego nie masz półek na książki? – zapytał Johan.
– Bo to betonowe ściany – odpowiedziała. – Wszystko, co się na nich powiesi, spada.
– Może powinnaś użyć kołków rozporowych?
– Może, ale nie mam siły się tym zajmować.
– Ma się wrażenie, że dopiero co się wprowadziłaś.
– Mylne. Po prostu nie interesuje mnie kupowanie rzeczy i urządzanie mieszkania. – Charlie weszła do kuchni. – Chodź.
Johan wskazał na miseczki, które zostały po Lillith.
– Masz kota? – zapytał.
– Miałam – odparła. – Latem wzięłam z Lyckebo dziką kotkę.
– Co się stało?
– Zdechła.
– Samochód?
– Nie, nie wypuszczałam jej, bałam się, że nie poradzi sobie w miejskim środowisku. Zachorowała.
Pomyślała o kotce, która początkowo zdawała się czuć bardzo dobrze. Odrobaczyła ją, jej sierść zrobiła się gładka, a kontury żeber się wygładziły. I wtedy nagle przestała jeść.
Charlie odstawiła suchą karmę i zaczęła kupować jedynie drogie paczuszki luksusowego kociego pokarmu. Kiedy to nie zadziałało, wzięła kotkę do weterynarza, który po chwili stwierdził, że stan jest poważny, kot umiera. Wyrwała zwierzę z jego naturalnego środowiska. Wszystko to była jej wina. Weterynarz powiedział, że to nie dlatego, absolutnie nie, ale jeśli rzeczywiście chce zrobić coś dobrego dla tego kota, to powinna pozwolić mu zasnąć.
Charlie błagała, żeby spróbował ją ratować. Cena nie grała roli, ani nikłe prawdopodobieństwo wygranej. „Proszę ją ratować – błagała, nie dbając o to, że w jej głosie brzmiała desperacja. – Proszę zrobić wszystko, co się da”. Ale weterynarz odparł, że będzie to jedynie przedłużanie cierpienia, więc w końcu Charlie się poddała i pozwoliła mu zrobić Lillith zastrzyk. Siedziała z drobnym ciepłym ciałkiem na kolanach. Tuż przed tym, jak kotka miała na zawsze zamknąć oczy, spojrzała jeszcze na Charlie smutnym wzrokiem, który zdawał się mówić: „Dziękuję. Dziękuję, że próbowałaś”.
Popatrzyła na Johana.
– Czego się napijesz?
– Może herbaty.
– Czarnej, białej, czerwonej czy z ziół, które sama ususzyłam?
– Żartujesz, prawda?
– Tak.
– Ja też żartowałem. Kiedy powiedziałem, że chcę herbaty. Co masz? Whisky?
– Skończyła się. Ale mam piwo.
Johan się roześmiał, kiedy otworzyła lodówkę.
– Przepraszam – powiedział, gdy spojrzała na niego pytająco. – Po prostu nie tego człowiek się spodziewa po lodówce kobiety. Zapomniałem już, że jesteś dość… nieprzewidywalna.
Charlie uśmiechnęła się na wspomnienie ich żartu z zeszłego lata. Podała Johanowi butelkę i sama wzięła drugą. Usiedli w pokoju.
– Francesca Mild – powiedziała Charlie. – Jak wpadłeś na pomysł, żeby o niej napisać?
– To było po powrocie z Gullspång – wyjaśnił. – Sądziłem, że odzyskam spokój ducha, jeśli odwiedzę miejsce, w którym zaginął mój ojciec, zobaczę Lyckebo, porozmawiam z tobą o nim, ale chciałem wiedzieć więcej i więcej. Nie odzyskałem spokoju.
– Witam w moim świecie.
– A ty? Dlaczego cię to ciekawi?
– Miejsce – odparła. – I…
– Co?
– Może sprawa Annabelle: że inna dziewczyna w tym samym wieku także zaginęła w Gullspång.
– Ale to wydarzyło się trzydzieści lat temu.
– Mimo wszystko.
Charlie upiła duży łyk piwa i pomyślała, że było coś więcej, co nie pozwalało jej zapomnieć o Francesce Mild. Nie potrafiła ani sformułować tego w myślach, ani ubrać w słowa.
– Tak czy siak, natknąłem się na sprawę Franceski i zacząłem w tym grzebać – mówił dalej Johan. – Nie było łatwo, bo prawie nic nie znalazłem o tym w sieci. To wzbudziło moją ciekawość. A im trudniej było wyciągnąć z ludzi informacje, tym wydawało mi się to ważniejsze. Kiedy skontaktowałem się ze szkołą z internatem, do której chodziła, żeby zdobyć namiary na jej kolegów z klasy, ludzie nie byli zbyt chętni do współpracy. Może chodzi o reputację szkoły, ale i tak jest to dość znaczące.
Charlie skinęła głową. Ten prosty ruch spowodował zawrót głowy. Próbowała skupić wzrok na grzbietach książek w stosie, ale wszystko jej się zamazywało. Nie widziała wyraźnie.
– A kiedy złapałem kilkoro z tych, którzy chodzili w tamtym czasie do szkoły, nikt nie chciał gadać.
– Dziwisz się? – spytała Charlie. – Nie czytałeś o kulturze milczenia obowiązującej w takich miejscach?