Читать книгу Smak prawdy - Lindberg Hanna - Страница 9

5 Wtorek, 11 września

Оглавление

Przedpołudnie

Solveig ugryzła rogalik z żółtym serem, który kupiła w szpitalnym barku. Kanapce daleko było do świeżości, ale wyparła przynajmniej mdły posmak koreczków z jeżowcem, ostatniej rzeczy, jaką jadła u Jona Ragnarssona, nim rozległ się strzał. Podmuchała na kubek z kawą, wypiła łyk i poczekała, aż kofeina zacznie działać.

Musiała się maksymalnie skupić.

Vanja ocknęła się, bo środki nasenne przestawały działać, co chwilę wcześniej wyjaśnił jej lekarz. Prawdopodobnie nie miała urazu mózgu. Wypowiedziane przez nią słowa zapewne nic nie znaczyły. Tak twierdził lekarz.

Solveig była przekonana, że jest wręcz odwrotnie.

Wciąż jeszcze czuła uścisk Vanji na nadgarstku. Jej szefowa odezwała się tonem, który Solveig umiała rozpoznawać. Ton, którego nie dało się z niczym pomylić, którego używała tylko wtedy, gdy naprawdę miała coś ważnego na myśli i który znaczył, że Solveig powinna rzucić wszystko, czym się właśnie zajmuje.

„Znajdź eternit”.

Solveig nie miała wątpliwości. To polecenie. Ale o co chodziło?

Włączyła telefon i obserwowała, jak aparat budzi się do życia. Aplikacje pojawiły się na zdjęciu Jussiego, jej kota w szare plamki, które z jakiegoś powodu zachowała ustawione jako tapetę, choć od roku jej serce biło też mocnej do pewnego chłopaka – Jensa Eversa.

Telefon zaczął wibrować i pikać. Jedenaście nieodebranych połączeń i dziewiętnaście wiadomości na WhatsAppie od Jensa.

KOCHANIE, ODBIERZ. NAPISZ COKOLWIEK, ŻEBYM WIEDZIAŁ, ŻE WSZYSTKO Z TOBĄ DOBRZE???, brzmiała ostatnia. Została wysłana o piątej trzynaście.

Solveig zaczęła formułować różne wyjaśnienia, ale kolejno je usuwała. Nie sposób było tego wytłumaczyć. W końcu napisała tylko, że przeprasza za to, że się nie odzywała, że wszystko w porządku i że zostanie z Vanją w szpitalu jeszcze przez godzinę. Nacisnęła „wyślij”, a potem napisała jeszcze jedną wiadomość z czerwonym serduszkiem. A później jeszcze jedną z radosną kocią mordką. Chyba możesz nakarmić Jussiego.

Jens nic nie odpowiedział.

Solveig wyjrzała przez okno. Autobus przejechał przez kałuże, które utworzyły się po deszczu na nierównym asfalcie. Brudna woda chlusnęła na tych, którzy przypadkowo znajdowali się akurat na chodniku. Skupiła na chwilę wzrok na szybie i napotkała swoje odbicie. Dookoła pomalowanych oczu pojawiły się dwa coraz większe czarne sińce, które w niewytłumaczalny sposób wzmacniały jej dziewczęcy wygląd. Miała dwadzieścia osiem lat, ale można by ją wziąć za nastolatkę, która trafiła tutaj na detoks po jakiejś szalonej domówce.

Upiła jeszcze kilka łyków kawy, a później wpisała eternit w okienko wyszukiwarki na telefonie. Jako pierwsze pojawiło się hasło w Wikipedii. Artykuł opisywał groźny dla zdrowia azbestowo-cementowy materiał budowlany. Kolejne trafienia odsyłały do przeróżnych wątków na forach, gdzie dyskutowano, czy eternit w ogóle nadaje się do użytku w budynkach, i gdzie brakowało jasnej konkluzji. Niektórzy sądzili, że jego zalety przeważają – jest łatwy w konserwacji i tani – inni, że domy z azbestem powinno się zburzyć, bo istnieje ryzyko wystąpienia nowotworu u ich mieszkańców.

Czy Vanja miała na myśli jakiś konkretny budynek i chciała, żeby go znaleźć? Solveig nigdy nie słyszała, żeby mówiła o mieszkaniach, tym bardziej o materiałach budowlanych. Teoria wydawała się naciągana.

Może redaktor naczelna wrzuciła coś na stronę chwilę przed tym, jak została postrzelona, a ona nie zdążyła jeszcze tego zobaczyć? Wpisała adres internetowy darktables.se. Mała niebieska strzałka poruszała się po okręgu, ale bez efektu. Solveig sprawdziła, czy ma zasięg, i raz za razem odświeżała stronę. Portal nadal nie chciał się załadować.

Czyżby serwer był przeciążony? Wiele osób z pewnością przeczytało w dużych serwisach informacyjnych o próbie zabójstwa Vanji Stridh i chciało wejść na darktables.se w poszukiwaniu dalszych informacji. Mimo wszystko system nie powinien paść. Vanja o to zadbała. Rok wcześniej Solveig odebrała anonimową wskazówkę. Informator, który korzystał z programu do zmiany głosu, twierdził, że drogi słynnego duetu restauratorów Floriana Leblanca i Jona Ragnarssona się rozchodzą i że ich maszynkę do robienia pieniędzy – elegancką restaurację Sztokholm Grotesque – odtąd będzie prowadził już tylko Jon Ragnarsson. Według ich źródła chodziło o wieloletni konflikt, który w jakiś sposób nagle się zaostrzył. Kiedy Solveig zadzwoniła krótko po tym do wspomnianych kucharzy, obaj najpierw wszystkiemu zaprzeczyli. Kilka minut później otrzymała jednak podpisany przez nich obu mail, w który potwierdzali, że nie będą dalej współpracować, chociaż dementowali, że ma to związek z jakimikolwiek niesnaskami. Była to rzekomo ich wspólna decyzja, podjęta bez dramatyzmu. Wiadomość okazała się prawdziwą bombą i liczba czytelników darktables.se zdążyła przekroczyć wszelkie rekordy, zanim strona padła. Po tym zdarzeniu Vanja przeniosła stronę, wybrawszy rozwiązanie oparte na chmurze z taką pojemnością, że wytrzymałaby aferę klasy Watergate.

Mimo wszystko Solveig wpatrywała się teraz w puste okienko przeglądarki.

Za oknem pasażerowie czekali niecierpliwie, żeby wsiąść do autobusu. Z jakiegoś powodu kierowca nie chciał ich wpuścić, mimo że lało jak z cebra. Jedna z kobiet zapukała poirytowana w szybę pojazdu. Solveig widziała, jak mężczyzna za kierownicą rozłożył ręce. Nic nie mógł zrobić. Wyglądało na to, że przednie drzwi zacięły się na amen.

Solveig po raz setny odświeżała stronę, ale bez skutku.

Spróbowała więc zalogować się do Wordpressa. Program do publikowania tekstów był rodzajem tylnego wejścia na ich stronę i tym razem poszło lepiej. Może uda jej się coś znaleźć, jakiś szkic, nieopublikowany artykuł, coś pomagającego zrozumieć, co Vanja chciała powiedzieć.

Ku swojemu rozczarowaniu musiała stwierdzić, że wszystko wyglądało po staremu.

Otworzyła kilka artykułów. Były zaznaczone na zielono, co oznaczało, że są opublikowane. Daty się zgadzały, treść wyglądała na niezmienioną. Przeleciała przez listę z tytułami, ale wszystko było tak, jak powinno. Nic nie dodano, nic nie zmieniono ani nie usunięto.

Przeszła do szkiców, ale nie znalazła tam żadnego rozpoczętego tekstu. Następnie zajrzała do kosza na śmieci. Pusty. Kliknęła w przycisk admina, pozwalający odzyskać usunięte pliki. Minęło kilka sekund. Nic.

Za oknem rozległ się warkot i autobus odjechał.

Pasażerowie dalej stali w deszczu.

Solveig już miała się wylogować, ale przyszło jej do głowy, że nie sprawdziła jeszcze jednej rzeczy. Historii użytkowników. Weszła w zakładkę, gdzie rejestrowano wszystkie zmiany. Przeczytała to, co znajdowało się na samym szczycie listy. Raz i jeszcze raz, żeby mieć stuprocentową pewność.

Odstawiła kubek z kawą.

Dzień wcześniej, o dziewiętnastej pięćdziesiąt osiem strona darktables.se została dezaktywowana. I zrobiła to użytkowniczka Vstridh. Nikt inny jak sama redaktor naczelna.

Solveig sprawdziła jeszcze raz godzinę.

Za dwie ósma.

Dziewięć minut później Vanja leżała już postrzelona na podłodze.

Smak prawdy

Подняться наверх