Читать книгу Ludzkie działanie - Ludwig Von Mises - Страница 8
Część pierwsza
Ludzkie działanie
I. DZIAŁAJĄCY CZŁOWIEK
2. Wstępne warunki ludzkiego działania
ОглавлениеSpełnieniem lub satysfakcją nazywamy taki stan psychiczny, który nie prowadzi i nie może prowadzić do żadnego działania. Człowiek działając pragnie zastąpić mniej zadowalający stan rzeczy bardziej zadowalającym. W jego umyśle powstają wyobrażenia okoliczności, które odpowiadałyby mu bardziej, a jego działania mają na celu osiągnięcie upragnionego stanu. Motywacją skłaniającą do działania jest zawsze pewien rodzaj dyskomfortu4. Człowiek całkowicie zadowolony ze swojego położenia nie miałby motywacji do zmiany istniejącego stanu rzeczy. Nie miałby życzeń ani pragnień; byłby całkowicie szczęśliwy. Nie podejmowałby żadnego działania; po prostu żyłby bez trosk.
Jednakże do podjęcia działania nie wystarczy uczucie dyskomfortu i wyobrażenie bardziej zadowalającego stanu rzeczy. Konieczne jest spełnienie trzeciego warunku: przekonanie, że celowe zachowanie może doprowadzić do usunięcia lub przynajmniej zmniejszenia niepokoju. Bez spełnienia tego warunku żadne działanie nie jest możliwe: człowiekowi pozostaje poddać się temu, co nieuchronne, pogodzić się z wyrokami losu.
Takie są, najogólniej rzecz biorąc, warunki ludzkiego działania. Człowiek jest istotą żyjącą wśród takich uwarunkowań. Jest nie tylko homo sapiens, lecz także – w nie mniejszym stopniu – homo agens. Istoty należące do rodzaju ludzkiego, które z powodu wrodzonych lub nabytych defektów są trwale niezdolne do działania (w ścisłym znaczeniu tego słowa, a nie tylko w sensie prawnym), właściwie nie są ludźmi. Co prawda są nimi z punktu widzenia prawa i biologii, jednak brakuje im istotnej cechy człowieczeństwa. Noworodek też nie jest istotą działającą. Nie przeszedł jeszcze całej drogi zainicjowanej poczęciem do pełni dojrzałości jego ludzkich przymiotów. W miarę jednak rozwoju staje się istotą działającą.
O szczęściu
W języku potocznym człowiek „szczęśliwy” to taki, który osiągnął stawiane sobie cele. Trafniej byłoby opisać jego stan, mówiąc, że teraz jest szczęśliwszy, niż był przedtem. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie temu, by definiować ludzkie działanie jako dążenie do szczęścia.
Musimy się tu jednak ustrzec od częstych nieporozumień. Ostatecznym celem ludzkiego działania jest zawsze zaspokojenie pragnień osoby działającej. Nie istnieje kryterium większej bądź mniejszej satysfakcji poza indywidualną oceną wartości, która różni się u poszczególnych osób, a także u tej samej osoby w różnych momentach. Człowiek może stwierdzić, co wywołuje u niego poczucie większej czy mniejszej niewygody, jedynie na podstawie swoich pragnień i ocen, na podstawie własnego, subiektywnego osądu. Nikt nie ma prawa orzekać, co powinno uczynić innego człowieka szczęśliwszym.
Uznanie tej prawdy nie ma nic wspólnego z przeciwstawieniem egoizmu i altruizmu, materializmu i idealizmu, indywidualizmu i kolektywizmu lub ateizmu i religii. Jedni stawiają sobie za cel wyłącznie poprawę swoich warunków życia. Inni do tego stopnia przejmują się kłopotami bliźnich, że czują się co najmniej tak źle, jakby to były ich własne troski. Dla jednych największym pragnieniem jest zaspokoić swój popęd seksualny, najeść się, napić, mieć piękny dom lub inne dobra materialne. Są jednak tacy, którzy znacznie większą wagę przywiązują do potrzeb powszechnie nazywanych „wyższymi” lub „duchowymi”. Niektórzy z chęcią przystosowują się do wymagań związanych ze współpracą społeczną, inni z kolei buntują się przeciwko zasadom współżycia społecznego. Są wreszcie i tacy, dla których ostatecznym celem ziemskiej wędrówki jest szczęście wieczne, oraz tacy, którzy nie wyznają żadnej religii i nie kierują się w swoich działaniach pobudkami religijnymi.
Dla prakseologii ostateczne cele działania są obojętne. Jej twierdzenia dotyczą wszelkich działań, bez względu na cel, jakiemu mają służyć. Prakseologia jest nauką o środkach, a nie o celach. Terminu „szczęście” używa w znaczeniu czysto formalnym. W języku prakseologii stwierdzenie: „jedyny cel człowieka to osiągnięcie szczęścia” jest tautologią. Nie mówi ono nic o tym, w jakiej sytuacji człowiek będzie szczęśliwy.
Myśl, że motywem działania człowieka jest zawsze jakiś dyskomfort, a jego celem usunięcie dyskomfortu na tyle, na ile jest to możliwe, stanowi istotę eudajmonizmu i hedonizmu. Epikurejska ¢tarax…a [ataraksja] to stan doskonałego szczęścia i pełni zadowolenia, który jest celem wszelkiego ludzkiego działania, a którego człowiek nigdy w pełni nie osiąga. Wobec doniosłości tego stwierdzenia można ubolewać, że wielu przedstawicieli tego kierunku filozoficznego nie przyjęło czysto formalnego znaczenia takich pojęć, jak ból i przyjemność, lecz nadało im konkretne, zmysłowe znaczenie. Teologiczne, mistyczne i inne szkoły etyki heteronomicznej nie podważyły istoty epikureizmu, ponieważ mogły mu zarzucić tylko lekceważenie „wyższych”, „szlachetniejszych” przyjemności. Rzeczywiście, pisma wczesnych zwolenników eudajmonizmu, hedonizmu i utylitaryzmu zawierają stwierdzenia, które mogą prowadzić do takich nieporozumień. Jednakże język współczesnej filozofii, a tym bardziej ekonomii jest tak precyzyjny, że nie dopuszcza błędnych interpretacji.
O instynktach i odruchach
Stosowanie metod socjologii instynktów nie przybliża nas do zrozumienia podstawowych zagadnień dotyczących ludzkiego działania. Ten nurt socjologii dzieli cele ludzkiego działania na poszczególne kategorie, przypisując każdej z nich specyficzny instynkt, który ma pobudzać do realizacji określonego celu. W tym ujęciu człowiek jest istotą, którą kierują różne wrodzone instynkty i skłonności. Wydaje się, że to wyjaśnienie na dobre rozprawia się ze znienawidzoną ekonomią i etyką. Jednak już Feuerbach zauważył trafnie, że wszystkie instynkty sprowadzają się do instynktu szczęścia5. Metoda psychologii instynktów i socjologii instynktów polega na arbitralnej klasyfikacji bezpośrednich celów działania i ich hipostazie. Prakseologia twierdzi, że celem działania jest usunięcie określonego niepokoju, psychologia instynktów natomiast uważa, że jest nim zaspokojenie instynktownej potrzeby.
Zwolennicy szkoły instynktów są przekonani, że udowodnili, iż działanie nie jest kierowane przez rozum, lecz wypływa z głęboko ukrytych wrodzonych sił, impulsów, instynktów i skłonności, których nie sposób wyjaśnić racjonalnie. Są oni przekonani, że udało im się wykazać powierzchowność racjonalizmu, a ekonomię nazywają pogardliwie „zbiorem fałszywych wniosków wysnutych na podstawie psychologicznych założeń”6. Tymczasem racjonalizm, prakseologia i ekonomia nie zajmują się najgłębszymi pobudkami działania i jego ostatecznymi celami, lecz środkami, których należy użyć do osiągnięcia określonego celu. Bez względu na to, z jak głębokich pokładów wypływa odruchowa potrzeba lub instynkt, środki służące ich zaspokojeniu są wynikiem racjonalnego namysłu nad nakładami i oczekiwanymi rezultatami7.
Czynności wykonywane pod wpływem emocjonalnego impulsu to też działanie. Działanie pod wpływem emocji różni się od innych rodzajów działania oceną nakładów i rezultatów. Emocje zakłócają ocenę. Człowiekowi, który kieruje się namiętnościami, a nie chłodną rozwagą, cele wydają się bardziej pożądane, a związane z nimi nakłady mniejsze. Z pewnością nawet w stanie pobudzenia emocjonalnego uwzględnia się środki i cele, co może unaocznić, że koszty zachowań emocjonalnych są wyższe. Złagodzenie kary za przestępstwo ze względu na to, że zostało popełnione w afekcie lub pod wpływem środków odurzających, oznacza zachętę do jego popełnienia. Groźba surowej kary natomiast może niekiedy powstrzymać ludzi o na pozór niepohamowanych namiętnościach.
Kiedy tłumaczymy zachowanie zwierząt, zakładamy, że zwierzę ulega impulsowi, który w danym momencie przeważa. Mówimy, że jeśli zwierzę się pożywia, spółkuje z innymi zwierzętami, atakuje je lub zachowuje się agresywnie wobec człowieka, to przejawia instynkt zaspokajania głodu, rozrodu i agresji. Przyjmujemy, że instynkty te są wrodzone i domagają się bezwarunkowego zaspokojenia.
W wypadku człowieka jest jednak inaczej. Człowiek to istota, która może się oprzeć impulsom, i to nawet tym bardzo gwałtownie domagającym się zaspokojenia. Człowiek potrafi opanować swoje instynkty, emocje i odruchy, może zracjonalizować swoje zachowania. Rezygnuje z zaspokojenia silnej instynktownej potrzeby, żeby móc zrealizować inne pragnienia. Nie jest marionetką swoich żądz. Mężczyzna nie rzuca się na każdą kobietę, która działa na jego zmysły. Ludzie nie pożerają każdego kęsa żywności, na który poczują apetyt, nie atakują każdego, kogo mieliby ochotę zabić. Porządkują swoje życzenia i potrzeby według pewnej skali, dokonują wyborów, po prostu działają. Człowiek różni się od zwierząt właśnie tym, że potrafi świadomie kierować swoim zachowaniem. Może pohamować się i zapanować nad swoimi odruchami i pragnieniami, jest też w stanie je stłumić.
Zdarza się niekiedy, że jakieś instynktowne pragnienie pojawi się z taką siłą, iż nie liczą się żadne koszty związane z jego zaspokojeniem. W takiej sytuacji człowiek ma jeszcze wybór. Decyduje się jednak ulec pragnieniu8.
4
Zob. John Locke, Rozważania dotyczące rozumu ludzkiego, tłum. Bolesław J. Gawecki, PWN, Warszawa 1955; Gottfried W. Leibniz, Nowe rozważania dotyczące rozumu ludzkiego, tłum. Izydora Dąbska, Kęty 2001.
5
Zob. Ludwig Feuerbach, Sämmtliche Werke, red. Bolin i Jodl, Stuttgart 1907, t. 10, s. 231.
6
Zob. William McDougall, An Introduction to Social Psychology, wyd. 14, Boston 1921, s. 11.
7
Zob. Ludwig von Mises, Epistemological Problems of Economics, tłum. Georg Reisman, New York 1960, s. 52 i n.
8
W takich wypadkach istotną rolę odgrywa to, że dwa sposoby osiągnięcia satysfakcji – ten, który wiąże się z zaspokojeniem instynktownej potrzeby, oraz ten, który wiąże się z uniknięciem niepożądanych konsekwencji pójścia za instynktem – nie są realizowane w tym samym czasie. Zob. też s. 409–417.