Читать книгу Trzeba się bić. Opowieść biograficzna - Marta Stremecka - Страница 20
Ambicja, żeby być najlepszym?
ОглавлениеPo prostu było mi głupio. Zbiłem sobie stojak do skoków wzwyż, zacząłem biegać codziennie po lekcjach, z kolegą ćwiczyłem trójskok z miejsca i w ciągu roku znalazłem się w czołówce szkoły. W siódmej klasie byłem najlepszy w szkole w biegach na 60 m, a w liceum zacząłem trenować pięciobój lekkoatletyczny, czyli bieg na 100 metrów, skok w dal, skok wzwyż, pchnięcie kulą, rzut dyskiem. I tu miałem rekord szkoły w dwóch różnych konkurencjach: w rzucie dyskiem oraz w skoku w dal. W rzucie dyskiem wygrałem z nauczycielem wf., a jednocześnie trenerem kadry narodowej ciężarowców, panem Bardzińskim, potężnie zbudowanym mężczyzną.
Byłem zafascynowany sukcesami polskich lekkoatletów, to czasy słynnego Wunderteamu – końcówka lat 50. Nie wciągnęła mnie piłka nożna, jak wielu moich kolegów, natomiast lekkoatletyka tak. W pewnym momencie postanowiłem specjalizować się w biegach średnich. To spowodowało, że w liceum zacząłem uprawiać biegi bardziej profesjonalnie, w klubie sportowym Pomorzanin w Toruniu. Moi rodzice przyjęli to z ulgą, bo mieli obawę, że przedwcześnie się ożenię i zrujnuję sobie karierę, że zrobię dziecko – takie typowe obawy rodziców dorastającego chłopca.
Wygrywam bieg na stadionie w Toruniu, druga połowa lat 60.