Читать книгу Cień - Melanie Raabe - Страница 11
5
ОглавлениеNorze śnił się zupełnie opustoszały świat, w którym oprócz niej nie było nikogo, żadnych oznak życia, tylko tu i tam wędrowne ptaki, w niedosięgłej dali.
A potem ptaki pospadały z nieba.
Obudziła się wśród wilgotnego chłodu mieszkania, leżąc na plecach, ciężko dysząc, i gdy otworzyła oczy, zauważyła, że w nocy sufit obniżył się i znajdował się teraz zaledwie pół metra od jej twarzy. Takie przynajmniej miała wrażenie. Zimny deszcz, który spadł w nocy, a teraz już ustał, zabarwił asfalt na czarno, a całe miasto przyoblekł w szarość. Wszystkie kontury zdawały się lekko rozmyte, jakby wilgoć i chłód naruszyły substancję przedmiotów, rozwodniły ją – brudna akwarela w antracytach i brązach.
Jakimś cudem udało jej się wstać z łóżka, rozebrała się, drżąc z zimna, i wzięła gorący prysznic, by odpędzić grozę koszmaru.
Na klatce schodowej przywitał ją zapach zapleśniałego dywanu. Przy skrzynkach na listy spotkała sąsiada z parteru, niskiego, chudego mężczyznę o nieufnym spojrzeniu i pomiętej twarzy, pozdrowiła go – nie otrzymała jednak odpowiedzi.
Wchodząc do bistro na rogu, żeby uzbroić się w dawkę cappuccino na dobry początek dnia, czuła się już lepiej.
Przy stoliku pod oknem siedziało przy kawie trio złożone z trzech starszych pań i paliło papierosy. Wszystkie kobiety były grubo po sześćdziesiątce, miały zdarte obcasy, wyliniałe futra, mocny wiedeński akcent. Norah popijała swoje cappuccino, oblizywała usta z mlecznej piany, patrzyła tępo na ulicę i przysłuchiwała się ciętym komentarzom trójki przy oknie, która bezwzględnie podsumowywała upadek współczesnego świata i dobrych obyczajów, zakaz palenia – choć ten zdawał się ich nie obowiązywać – oraz brak stylu w ubiorze przechodniów. Norah chciała właśnie zawołać kelnerkę i zapłacić, gdy jej uwagę przykuła przechodząca za oknem młoda kobieta. Wzrok miała wbity w ziemię, jakby wierzyła, że da się uniknąć całego zła tego świata, wystarczy tylko na nic i na nikogo nie patrzeć wprost. Jej ciemnoblond włosy związane były w koński ogon, miała na sobie ciasne dżinsy i różową kurtkę puchową, która podkreślała jej obfite kształty. Dziewczyna była dziwnie piękna i poruszająco smutna, i Norah chętnie namalowałaby jej portret olejem na płótnie, gdyby tylko dany był jej talent.
– Marie! – zawołała jedna z dam przy stoliku. – Strasznie długo jej nie widziałam!
Pozostały przytaknęły jej w milczeniu.
Parka siedząca przy stoliku za Norą też zwróciła uwagę na młodą kobietę.
– Dziwne, że jeszcze mieści się w drzwiach – powiedział mężczyzna, a jego towarzyszka zachichotała.
Norah zmierzyła ich złym spojrzeniem, ale w ogóle nie zwrócili na nią uwagi. Norze od razu przyszła na myśl jej berlińska przyjaciółka Coco. Nie dlatego, że młoda kobieta była do niej podobna, wręcz przeciwnie. Ale za Coco też się ludzie oglądali. Ta myśl pociągnęła za sobą inne: o Berlinie, o katastrofie, i dobry humor Nory ulotnił się bez śladu.
Gdy wychodziła z kawiarni, znowu zaczął padać deszcz. Domy zdawały się odchylać od pionu w oporze stawianym słocie, ulica, którą szła Norah, przybrała niemal wrogie oblicze, z pozamykanymi sklepami, opuszczonymi kratami, ubranymi w ciemne ubrania przechodniami i ich parasolami. Norah przystanęła, wyłowiła z torebki smartfon, otworzyła Instagram i zrobiła zdjęcie. Dopisała poniżej #zimawwiedniu i #melancholia, po czym kliknęła „Wyślij”. W ostatnich miesiącach zaniedbała trochę swoje kanały społecznościowe i swój blog, za bardzo absorbowało ją wszystko to, co się wydarzyło. Najwyższy czas zacząć publikować regularnie. To piękne, samotne miasto dostarczało dosyć wrażeń.
Metro pachniało smutkiem i betonem. Słychać było dobiegającą skądś melancholijną wschodnioeuropejską melodię, wilgotny kaszel bezdomnego i dudnienie obcasów sunących jak widma przechodniów. Norah złapała swój pociąg, stała teraz wbita między obcych. Słuchawki, spuszczony wzrok. Zaparowane szyby, stłumione chrząknięcia, ciała ludzi wokół niej, tak blisko siebie, choć dystans między nimi nie do pokonania. Berlin też taki był. Też chłodny, nieprzystępny, szorstki – ale inaczej niż tu. Pociąg zatrzymał się, drzwi się otworzyły, strumień ludzi ruszył w stronę wyjścia i porwał Norę ze sobą.
Starej żebraczki, której szukała, nigdzie nie było widać. W ogóle wyglądało na to, że słota i chłód wymiotły na moment żebraków z ulic. Może później będzie miała więcej szczęścia.
Musiała z nią jeszcze raz porozmawiać. Prawdopodobnie cała ta sprawa z datą to przypadek. Prawdopodobnie Norah ubzdurała sobie tylko, że cokolwiek ją łączy z nazwiskiem Arthur Grimm. Tylko że prawdopodobnie nigdy dotąd jej nie wystarczało.
W redakcji czuła się jak duch, w dużym stopniu ignorowana przez wszystkich. Chociaż oficjalnie miała zacząć dopiero za dwa tygodnie, zajęła już jedno z biurek w dwuosobowym pokoju, którego okna wychodziły na Kärntner Strasse. Berger oprowadził ją po redakcji, przedstawił wszystkim i Norah przekonała się, że jej koleżanki i koledzy są uprzejmi, ale zachowują dystans. Odpowiadało jej to, kontaktów towarzyskich szukała zawsze z dala od pracy i nie licząc starego kumpla Wernera, którego znała jeszcze z czasów hamburskich, wśród przyjaciół Nory nie było dziennikarzy. Werner nie tylko był doskonałym reporterem, lecz także przez jakiś czas brał narkotyki, więcej nawet niż Norah. Nie do wiary, że oboje byli czyści już od przeszło dziesięciu lat. Oboje dostali drugą szansę. Była zdeterminowana, żeby już nigdy nie popełnić błędu w tym względzie.
Dwuosobowe biuro w Wiedniu Norah dzieliła z Aylin, małomówną, żylastą czterdziestolatką, nad której biurkiem wisiały fotosy, przedstawiające plaże pod palmami, i jakieś motywujące sentencje i która w przerwie obiadowej wymykała się na jogę. Przeciwieństwo Wernera.
Norah potrzebowała kofeiny. Albo nikotyny. Albo jednego i drugiego. Przekonała Bergera, że warto opublikować serię reportaży o wiedeńskich bezdomnych. Jak się do tego zabierze? Postanowiła, że jak zawsze zaufa swojej intuicji – i połączy to, co ją osobiście interesuje, z tym, czego może potrzebować gazeta. Ponadto dzięki swoim dawnym berlińskim kontaktom już za kilka dni przeprowadzi wywiad ze słynnym aktorem filmowym. Jej nowy szef był zachwycony, gdy mu o tym powiedziała, nic tak nie napędzało nakładu, jak prawdziwa hollywoodzka gwiazda, i Norah bardzo cieszyła się na tę rozmowę, chociaż ów aktor miał opinię wyjątkowo trudnego. Nigdy nie wiadomo, na wszelki wypadek lepiej się dobrze przygotować. Norah była mistrzynią prowadzenia wywiadów, umiała podejść indywidualnie do każdego rozmówcy. Instynktownie wyczuwała, czego potrzebowali, by się otworzyć. Czy prowokować, schlebiać, czy agresywnie atakować. Przede wszystkim dość wcześnie pojęła, że wywiad – jak pewnie wszystko w życiu – opiera się na wzajemności. Że również ona musi coś zaoferować, by otrzymać coś w zamian. Więc także ona, oczywiście w rozsądnych dawkach, ujawniała w każdym wywiadzie coś ze swoich sekretów. Amerykańskiemu gwiazdorowi muzyki pop, który przyjmował ją w hotelu Kempinski, pokazała nieudany tatuaż na biodrze, co wywołało salwy śmiechu. Neurotycznemu francuskiemu reżyserowi opowiedziała o pewnym nawracającym koszmarze. Teraz też wiedziała doskonale, jak sprawić, by słynny aktor się z nią utożsamił i jej zaufał. Zatopiona w myślach, uśmiechając się do siebie, weszła do redakcyjnej kuchni.
Mario, przypominający jej trochę brata Sandry, i Anita, pochodząca ze Styrii platynowa, krótkowłosa blondynka o chłopięcym wyglądzie, która od samego początku bardzo polubiła Norę – odwrócili się w jej stronę. Anita żaliła się właśnie, że szef akurat jej powierzył zadanie namówienia nowego dyrektora Burgtheater, by udzielił im ekskluzywnego wywiadu – i to tylko dlatego, że jest zaprzyjaźniona z jego siostrzenicą. To i tak pewnie nic nie da, ten człowiek z zasady nie udziela wywiadów. Norah, nie chcąc przeszkadzać im w rozmowie, pozdrowiła ich tylko skinieniem głowy i walcząc z ekspresem do kawy, cały czas pogrążona była w swoich myślach. Szkoda, że nie udało jej się skontaktować z Sandrą, tak chciałaby opowiedzieć jej o planowanym wywiadzie – jej przyjaciółka widziała wszystkie filmy z tym aktorem. Logiczne, jakim detalem ze swojego życia go sobie zjedna. Jeśli tylko nadarzy się okazja, opowie mu o stalkerze, który prześladował ją przez jakiś czas i od którego udało jej się uwolnić dopiero, gdy przeprowadziła się do Berlina. Bo powszechnie wiedziano, że bohater wywiadu był przez lata ofiarą stalkerki. Dobry wspólny mianownik. Norah zacznie rozmowę całkiem niewinnie, pytając o najnowszy film – to w związku z nim jej rozmówca odbywał właśnie promocyjne tournée po Europie – a potem ostrożnie i powolutku…
– Arthur Grimm – powiedziała właśnie Anita. – Ale moim zdaniem tak dokładnie to nikt nie wie.
Norah zastygła w pół kroku. Czy naprawdę usłyszała to, co usłyszała? Powoli odwróciła się i spojrzała na Anitę, która wyłowiła właśnie z kubka torebkę z herbatą i wrzuciła ją do kosza.
Musiała się przesłyszeć, takie zbiegi okoliczności się nie zdarzają.
– Pomóc ci z ekspresem? – zapytał Mario i Norah uświadomiła sobie, że cały czas stała zamarła w instynktownym bezruchu.
Odchrząknęła i nacisnęła przycisk „start” na ekspresie, który z bulgotem i sykiem przebudził się do życia niczym prastary baśniowy stwór.
Na moment w jej mózgu rozbłysła myśli. Może ta cała historia z żebraczką to wyrafinowany kawał jej nowych kolegów i ciągną go teraz dalej tutaj, w redakcji? Nonsens, pomyślała. Nikt nie robi takich rzeczy.
– Nie – odpowiedziała bez wahania. – Dzięki. Już sobie poradzę.