Читать книгу Cień - Melanie Raabe - Страница 12
O TEJ KOBIECIE
ОглавлениеMoje najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa to ani wycieczka pod namiot w lecie, ani Gwiazdka, lecz walka bokserska. Ojciec zabrał mnie wtedy ze sobą, co wówczas nie było czymś oczywistym. Siedzieliśmy w pierwszym rzędzie, zaraz przy ringu. Gdy mięso trafiało w mięso, słyszałem wyraźnie odgłos, jaki przy tym powstawał. Pachniało krwią i adrenaliną i za każdym razem, gdy rękawica bokserska uderzała w kość czaszki, widziałem wyraźnie tańczące w powietrzu drobniutkie kropelki potu i śliny – jak drobinki kurzu pod światło. To nie była walka o mistrzostwo czy coś w tym stylu, nie potrafiłbym też powiedzieć, do jakiej klasy wagowej należeli ci bokserzy, ale dla mnie obaj byli gigantami i nie oszczędzali się ani odrobinę.
Żadnemu z nich nie udało się znokautować przeciwnika, chociaż strasznie tego pragnąłem – chciałem po prostu zobaczyć, jak taki olbrzym wali się na ziemię niczym ścięte drzewo. Walka trwała cały regulaminowy czas i zakończyła się remisem, co mnie rozczarowało, choć aż do tego momentu nie miałem pojęcia, któremu z uczestników walki należałoby przyznać palmę pierwszeństwa. Prawdopodobnie frustrowało mnie po prostu to, że coś tak dramatycznego jak walka mogło się skończyć czymś tak banalnym jak remis. Gdy kilka dni później ojciec powiedział mi, że jeden z bokserów po tej walce zmarł, byłem jak zaczarowany. Myślę, że w pewnym sensie wieczór ten stał się moim pierwszym kontaktem ze śmiercią.
Z niezrozumiałych powodów przypomniał mi się tamten wieczór, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Nie sposób dociec dlaczego. Nigdy nie zrozumiem, jak mój mózg wpada na te wszystkie ciągi skojarzeń, którymi bombarduje mnie w każdej minucie. Biorę wszystko takim, jakie jest.
Niedawno była w barze, nie śledziłem jej, ale przez jakiś czas ją obserwowałem. Siedziała tam, sama, piła jakiś przejrzysty trunek ze szklanki o grubym dnie, zapaliła papierosa, przewróciła oczami, gdy kelner zwrócił jej uwagę, że obowiązuje zakaz palenia, zgasiła papierosa w kawałku srebrzystego papieru wydartym z opakowania. Chwilę potem do jej stolika podszedł mężczyzna, wysoki, krótkie ciemne włosy, dżinsy, biała koszula – widziałem go tylko z profilu. Oczywiście nie słyszałem, co do niej mówił ani co ona mu odpowiedziała, cały ten dialog trwał zaledwie kilka sekund. Ale podchodząc do jej stolika, mężczyzna był uśmiechnięty,a gdy się od niego oddalał, już się nie uśmiechał. Być może powinienem być pełen podziwu dla arogancji, z którą kobiety idą przez życie. Ale jakoś nie potrafię.
Z doświadczenia wiem, że do jednych kobiet można dotrzeć, przypochlebiając się im, do innych – obrażając je. Jestem pewny, że ona w obu przypadkach roześmiałaby mi się w twarz.
Długo się zastanawiałem, co mnie w niej tak intryguje. Wygląda na kruchą, ale zachowuje się, jakby należał do niej cały świat. Jednego dnia pali papierosa za papierosem, następnego widzę ją podczas joggingu. Jest w niej coś delikatnego, niemal dziewczęcego, a jednocześnie od razu się wyczuwa, że lepiej z nią nie zaczynać. Jest w przedziwny sposób piękna, ale to, że tak rzadko się uśmiecha, nigdy nie schyla głowy, ciągle przerywa, jest cyniczna i agresywna, to wszystko mnie odpycha.
Jest w niej niewątpliwie coś mrocznego. I coś delikatnego, podatnego na zranienie. Właśnie tam chciałbym dotrzeć.