Читать книгу Cień - Melanie Raabe - Страница 7

1

Оглавление

Norah kochała pożegnania. Momenty przejścia. Minuty na progu między nocą i dniem, między zimą i wiosną. Narodziny, wesela, noce sylwestrowe. Nowe życie, drugą szansę. Rodzenie się na nowo. Wymazywanie tego, co stare, sięganie po nową, czystą kartkę.

To czemu płaczesz?

Nieprzenikniona czerń lasów. Niebo posiniaczone przez noc w zielenie i fiolety. Bezkres drogi przed nią. Norah wpatrywała się w ciemność szeroko rozwartymi oczami. Jej stare życie znikało we wstecznym lusterku. Coraz mniejsze i mniejsze. Nierzeczywiście szybko. Jej praca. Mąż. Jej dom. Pies.

Katastrofa.

Norah otarła łzy. Kiedyś sobie z tym poradzi, z tym, co wydarzyło się w Berlinie. Życie nie jest fair, tego zdążyła się już nauczyć. Przeżyje to. Wściekłość i gorycz nigdy nie znikną, ale nie będą już tak dotkliwe, staną się czymś takim, jak wykłuty dawno temu tatuaż.

Ciężar, który ją przygniatał w ostatnich tygodniach i miesiącach, stawał się lżejszy z każdym kilometrem dzielącym ją od berlińskiego domu, który teraz nie był już jej domem. Podjęła właściwą decyzję, odchodząc.

Przed nią było jeszcze co najmniej sześć godzin jazdy. Norah zwolniła, wprowadziła samochód w zakręt, przymuszając się, żeby go nie ściąć. Włączyła radio, z niewielkich głośników rozległa się elektroniczna muzyka.

Minął już pewien czas, od kiedy wyminął ją jakiś samochód jadący z naprzeciwka. Podobało jej się to. Szum asfaltu pod kołami, cicha muzyka, drzewa, spokój, nowy początek. Znikały ostatnie promienie dnia. Iglasty las, przez który wiodła kręta droga, zdawał się zagęszczać. Weszła w kolejny długi zakręt, docisnęła pedał gazu, oderwała wzrok od asfaltu – i nagle je zobaczyła. Gwiazdy. Kilka, tuzin, tysiące, bez liku, nieskończenie wiele.

Rzut oka na nawigację mówił jej, że miała przed sobą prawie pięćset kilometrów. Nieważne. Zwolniła, zjechała na pobocze, zatrzymała się. Gapiła się przez przednią szybę w niebo i w końcu wyłączyła radio, silnik i światła.

Norah otworzyła drzwi auta, wysiadła, wyszła na środek drogi i zadarła głowę. Tam! Gwiazdozbiory wymalowane cieniusieńkim pędzelkiem na sklepieniu nieba. Uśmiechnęła się. Stała tak przez chwilę. Zimno poczuła najpierw na policzkach, potem w koniuszkach palców, przez cienką materię czarnych skórzanych rękawiczek, wreszcie w palcach u nóg, ciągle stojąc i wpatrując się w niebo. Kiedyś wiedziała, dlaczego gwiazdy mrugają, ale zapomniała. Usłyszała nagły trzask, odwróciła się, wbiła wzrok w ciemność. Odgłosy lasu. Uśmiechnęła się, czując gwałtowne bicie swojego serca.

Las. Jej własny oddech. Przed nią droga prosto jak strzelił, nad nią niebo. Nic, czego należałoby się bać. Bez pośpiechu wsiadła z powrotem do samochodu, włączyła silnik, zapaliła reflektory. Na fotelu obok leżała jej torebka, na tylne siedzenie rzuciła kilka osobistych rzeczy, nic poza tym. Spakowane w pośpiechu kartony czekały już na nią w Wiedniu. Wszystko zaczyna się od nowa, jest wolna. Norah włączyła radio. Zmieniła kanał. A potem była już tylko ona, droga i muzyka.

Cień

Подняться наверх