Читать книгу Winny jest zawsze mąż - Michele Campbell - Страница 12

Część pierwsza
9

Оглавление

Na dużym zielonym trawniku za domem Jenny w Belle Hills zgromadziła się miejscowa elita. Gospodyni podchodziła do gości, witając ich po imieniu, ściskając dłonie lub przytulając się i uśmiechając, aż bolały ją policzki. Była tu cała społeczność przedsiębiorców, sporo lokalnych sędziów i polityków, a także najwyżsi przedstawiciele administracji Carlisle. Jenny starała się poświęcić trochę uwagi każdemu z VIP-ów. Pogoda dopisała. Dwadzieścia siedem stopni, słońce i lekki wietrzyk. Zespół grał stare przeboje. Dzieciaki piszczały, wskakując do basenu, a przystojny wynajęty ratownik wesoło dmuchał w gwizdek. Goście ustawili się w kolejkach przed otwartym barem i przy grillu, gdzie o wszystko dbała najlepsza firma cateringowa w mieście. Jenny zamówiła burgery (wołowe i wegetariańskie), hot dogi, sałatki – ziemniaczaną i z trzech rodzajów fasoli, arbuzy i lody. Piwo pochodziło z miejscowego browaru. Przyjęcie rozkręcało się wyśmienicie, a jednak Jenny pociły się dłonie i czuła dziwny ucisk w żołądku.

Coś niepokojącego czaiło się tu jak rekiny pływające pod spokojną taflą wody. Nigdzie nie było widać Kate, choć mówiła, że przyjdzie. Ich relacje nie układały się najlepiej, od kiedy dwa miesiące temu przyjaciółka wróciła do miasta. Mąż i dzieci Aubrey pojawili się bez niej, twierdząc, że źle się poczuła, ale być może przyjdzie później. Aubrey nigdy nie chorowała, więc o co mogło chodzić? Jenny miała złe przeczucia. I jeszcze ten reporter z „Belle River Register” na tarasie… Właśnie zapędził w róg Tima, męża Jenny – i to dosłownie, bo Tim aż zaparł się o balustradę. „Register” chciał znaleźć haka na Jenny i Tima w związku z ich działalnością dotyczącą nieruchomości. Tim był tego świadom. Tysiące razy ostrzegała go, by nie pozwolił się w to wciągnąć, a jednak i tak dał się osaczyć.

Kochała męża. Był miejscowym facetem, przystojnym i o dobrym sercu, a nie typem podrywacza. Dobry ojciec i porządny budowniczy, który pracował solidnie i dokładnie za uczciwą stawkę i nie uznawał chodzenia na skróty. Bez pomocy Jenny również przyzwoicie by zarabiał i prawdopodobnie byłby szczęśliwszy bez tych wszystkich spektakularnych sukcesów, lecz ona chciała więcej, dlatego wzięła sprawy w swoje ręce. Jak każdy obrotny przedsiębiorca wykorzystała swoje kontakty i wkrótce potem firma Healy Construction zaczęła otrzymywać duże zlecenia od uczelni. Pewnie nie wszystkie posunięcia żony spodobałyby się Timowi i właśnie dlatego nie informowała go o szczegółach. Ale w końcu robiła to dla jego dobra. Nie byłby w stanie znieść prawdy.

Przecisnęła się przez tłum i weszła na taras. Tim śmiał się nerwowo z czegoś, co powiedział dziennikarz. Znów założył swoją ulubioną wyświechtaną czapkę z logo Healy Construction, choć kazała mu ją zdjąć przed przyjściem gości. Aż świerzbiły ją palce, żeby strącić mu ją z głowy.

– Oto i ona – rzekł Tim.

Reporter odwrócił się twarzą do Jenny.

– Miło panią widzieć, pani burmistrz. Miałem kilka pytań…

To był stary wyga, który przychodził na wszystkie spotkania rady miejskiej i kilka razy przeprowadzał z Jenny wywiady. Obdarzyła go ciepłym uśmiechem.

– Żadnych wywiadów podczas przyjęcia, Bill. Jestem po pracy, mój mąż zresztą też – oznajmiła.

– Chciałbym jednak zapytać o przetarg na projekt nowego centrum sztuki w Riverside, zapowiedziany przez uczelnię. Czy Healy Construction zamierza złożyć ofertę? Wygląda na to, że zawsze dostajecie najbardziej intratne kontrakty.

– Zadzwoń do mojego biura, umówimy się na wywiad. Ale na razie zjedz coś, napij się piwa. Mamy taki piękny dzień…

– Trzymam za słowo. – Już, już miał się odwrócić. – Czy najpierw jednak mogłaby mi pani kogoś wskazać? Podobno jest tu dziś Kate Eastman, chciałbym przeprowadzić z nią wywiad.

Nagle w słońcu zrobiło się bardzo gorąco. Jenny poczuła, jak pot zbiera jej się na karku.

– Kate…?

– Kate Eastman, córka członka rady powierniczej. Słyszałem, że była pani przyjaciółką.

– Dlaczego chcesz rozmawiać z Kate?

– Cóż, Eastmanowie liczą się na uczelni. Pomyślałem sobie, że jej powrót to dobry materiał na artykuł. To wszystko.

Mówiąc to, dziennikarz odwracał wzrok, unikając spojrzenia Jenny, co tylko wzmogło jej podejrzliwość. Czyżby ten artykuł na temat „lokalnych spraw” miał jednak dotyczyć czegoś innego? Na przykład tego, co wydarzyło się podczas pierwszego roku ich studiów? Jenny obawiała się, że powrót Kate może wyciągnąć tę sprawę na światło dzienne. A może to była tylko jej paranoja?

– Obawiam się, że Kate nie dotarła na przyjęcie. A teraz przepraszam, ale Tim i ja musimy zająć się gośćmi.

Chwyciła męża za ramię i pociągnęła ku tłumom na trawniku.

– Chodź – powiedziała, gdy wyczuła jego opór.

Nigdzie dotychczas nie zauważyła Kate, ale to nie znaczyło, że przyjaciółki nie ma gdzieś w pobliżu. Chciała ją znaleźć i przestrzec, by trzymała się z dala od tego cholernego reportera.

– Nie. Przestań – rzucił Tim i skierował się ku przesuwnym szklanym drzwiom prowadzącym do kuchni.

Jenny ruszyła za nim. Znała go na tyle dobrze, by dostrzec jego wzburzenie. Tylko co go tak zdenerwowało? Pytania o nieruchomości czy wzmianka o Kate?

W lśniąco białej kuchni było pusto, a dzięki klimatyzacji panował tu arktyczny chłód.

– Nie pozwól, żeby ten reporter wyprowadził cię z równowagi – powiedziała. – Poradzę sobie z prasą. Poza tym mówiłam ci, żebyś zdjął tę czapkę. Wygląda paskudnie.

– Przestań mi mówić, co mam robić – powiedział Tim.

Podszedł do zlewu, odkręcił wodę, napełnił szklankę i opróżnił ją duszkiem. Stanęła przy nim i wyjrzała na taras przez okno. Reporter zniknął. Prawdopodobnie szukał w tłumie Kate. Jenny nie mogła pójść za nim, musiała najpierw uspokoić męża. Tim wyglądał na wyczerpanego. Wokół oczu miał zmarszczki, których nie było jeszcze kilka miesięcy temu. Jej obowiązki jako burmistrza odbiły się i na nim, i na ich małżeństwie. Musiał zająć się dziećmi, bo jej ciągle nie było w domu. Tymczasem przetarg na nowe centrum sztuki dla Carlisle wkroczył w decydującą fazę. Tim chciał się tym zająć, choć w przeszłości chętnie przekazywał Jenny takie sprawy. Nie mógł wybrać gorszego momentu. Do licha, był zbyt uczciwy na tę branżę i wszystko by spieprzył. A do tego jeszcze musiała się pojawić Kate Eastman, żeby dolewać oliwy do ognia.

– Wszystko jest pod kontrolą, kochanie – powiedziała krzepiąco. Wyciągnęła rękę, żeby go dotknąć, ale się cofnął.

– Kiedy mówisz takie rzeczy, wydaje mi się, że nie powinienem ci ufać – stwierdził.

– Daj spokój. Gramy w jednej drużynie.

– Naprawdę? To dlaczego trzymasz mnie w niewiedzy, Jen?

– Uzgodniliśmy, że w firmie ja zajmuję się przetargami, a ty realizacją.

– Nie tylko o to mi chodzi. Powiedz prawdę. Wiesz, co sugerował ten dziennikarz. Złożymy ofertę na centrum sztuki i wygramy, bo zawsze wygrywamy, jeżeli sprawa jest związana z uczelnią. Jak to się dzieje, Jen?

– Bo wykonujesz dobrą robotę za rozsądną cenę. Wypracowałeś sobie solidną reputację. Ufają ci.

– Chcesz mi powiedzieć, że twój kumpel Keniston Eastman nie macza w tym palców?

– Do czego zmierzasz?

– Nie chcę robić żadnych interesów z nim i jego parszywą córką.

– Kate nie ma z tym nic wspólnego.

– Nie wierzę ci.

W niebieskich oczach Tima widać było wzburzenie. Współczuła mu, naprawdę, ale powinien zacisnąć zęby i odpuścić. Za dużo mieli tu do stracenia. Za chwilę spyta ją o tamten incydent z pierwszego roku, kiedy Kate wpakowała się w kłopoty. Kiedy zmarła niewinna osoba. Nie mogła z nim o tym rozmawiać. Tej sprawy nie należało odgrzebywać.

– Kochanie… – zaczęła, ściskając go za ramię.

Do kuchni weszła Aubrey. Dzięki Bogu, w samą porę.

– Porozmawiamy o tym później, dobrze? – zaproponowała Jenny.

– Jak chcesz, Jen – odparł gorzko Tim. – To ty dyktujesz warunki.

Wychodząc, minął Aubrey w drzwiach, ale nawet się z nią nie przywitał.

– Przepraszam cię za to. Właśnie się posprzeczaliśmy, ale cieszę się, że jesteś. Muszę z tobą o czymś porozmawiać – powiedziała Jenny, myśląc o reporterze.

Jej słowa jednak chyba w ogóle nie dotarły do Aubrey. Była blada i wyglądała na chorą.

– Dobrze się czujesz? – spytała Jenny, z niepokojem patrząc na przyjaciółkę. – Ethan mówił, że jesteś chora.

– Bywało lepiej. Powiedział, że zachorowałam? Ha! – wykrzyknęła Aubrey z goryczą.

– Znów macie problemy? Ethan chyba nie…?

– Ależ tak. Nie zgadniesz, kto to jest tym razem – odparła Aubrey, opadając na krzesło przy stole kuchennym.

Jenny napełniła szklankę wodą i podała przyjaciółce.

– Kto? – spytała. No świetnie, jeszcze tylko tego melodramatu brakowało. Małżeńskie problemy Aubrey nie były niczym nowym, a Jenny miała inne sprawy, którymi musiała się zająć – na przykład gości i reportera, który właśnie szukał Kate Eastman, żeby zasypać ją pytaniami.

– Kate – odpowiedziała Aubrey wprost. Patrzyła przez szklankę z wodą, jakby w ogóle jej nie widziała.

– Kate? To znaczy…?

– Tak! Tym razem Ethan sypia z Kate.

– O rany! – jęknęła Jenny. Starała się okazać oburzenie, choć od jakiegoś czasu po cichu domyślała się tego. Między tymi dwojgiem iskrzyło, co – jeśli się wzięło pod uwagę ich powszechnie znane skłonności – mogło oznaczać tylko jedno.

– To trwa już od jakiegoś czasu – powiedziała Aubrey – ale dowiedziałam się dopiero teraz. Wiem, że Ethan jest… cóż, chyba seksoholikiem… i kłamcą. Znosiłam to ze względu na dzieci. Ale żeby uganiać się za moją najlepszą przyjaciółką… tego już za wiele.

Aubrey pokręciła głową w odrętwieniu. Oczy miała suche. Jenny nawet miała ochotę ją pocieszyć, przytulić, jednak zamiast tego cofnęła się i oparła o blat. Zapiekły ją słowa Aubrey. Przez ostatnie dwadzieścia lat Kate nie zwracała na Aubrey najmniejszej uwagi, a teraz jeszcze sypiała z jej mężem. Jenny była przy niej we wszystkich trudnych chwilach, a jednak to nie ją Aubrey uważała za najlepszą przyjaciółkę.

– Co jest ze mną nie tak, Jenny? Od lat zgrywałam idiotkę. Muszę coś z tym zrobić. Muszę ich powstrzymać – żaliła się Aubrey.

– Nie chcę powiedzieć: „A nie mówiłam?” – rzekła Jenny – ale zawsze powtarzałam, że powinnaś odejść od Ethana.

– Ale wtedy on by wygrał. Oboje by wygrali. Mogliby być razem, a ja zostałabym sama. Pewnie musiałabym sprzedać dom. Brałby udział w wychowaniu dzieci. To takie niesprawiedliwe.

– Nie wydaje mi się, żeby Ethan i Kate zamierzali razem odejść. Są na to zbyt płytcy. To pewnie tylko przelotny romans. A jeśli chodzi o całą resztę, musisz porozmawiać z prawnikiem. I to dobrym. Puść Ethana z torbami, a od razu poczujesz się lepiej.

Aubrey pokręciła głową.

– To nie będzie wystarczająca kara za takie świństwo. Jestem na nich wściekła. Jak mogłam być tak zaślepiona?

– Lubisz widzieć w ludziach to, co najlepsze.

– Chciałaś powiedzieć, że jestem głupia.

Jenny westchnęła.

– Cieszę się, że wreszcie poznałaś się na Kate. Mam na myśli nie tylko ten romans, ale… – Jenny zerknęła przez ramię, po czym podeszła do drzwi i zasunęła je. – Wiesz, o czym mówię. Jest tu reporter z „Registera”, właśnie szuka Kate. Niepokoi mnie, czego może od niej chcieć.

Aubrey skupiła wzrok na Jenny, jakby dopiero teraz ją zauważyła. Zmrużyła oczy.

– Myślisz, że chce wypytać Kate o… o nasz pierwszy rok?

– Nie mam pewności, ale tego się obawiam. Nie możemy pozwolić, żeby te brudy znów wypłynęły, nie teraz.

Aubrey wzięła szklankę i ostrożnie upiła łyk wody. Nagle jej wzrok się wyostrzył.

– Czemu nie? Może właśnie na to sobie zasłużyła.

– Co? Chyba nie mówisz poważnie.

– Zastanów się przez chwilę. Gdybyśmy powiedziały ludziom, co naprawdę się stało tamtego wieczoru, Kate miałaby poważne kłopoty. Pewnie zainteresowałaby się tym policja, a ona mogłaby nawet trafić do więzienia. – Na twarzy Aubrey pojawił się nieprzyjemny uśmiech.

– To szaleństwo. Nie możesz tego zrobić – powiedziała Jenny, drżąc.

– Dlaczego nie?

– Nie możemy teraz zmienić zeznań. Byłaś jej najzacieklejszą obrończynią, Aubrey. Zawsze powtarzałaś, że to nie była jej wina. Powtarzasz to od dwudziestu lat.

– Zmiana zeznań nie musi oznaczać, że przedtem kłamałam. Może wcześniej się myliłam. Może przypomniało mi się coś nowego.

– Nie. Jeżeli komuś powiesz albo, nie daj Boże, pójdziesz na policję, wszystko do nas wróci. Obie tam byłyśmy tamtego wieczoru. Obie składałyśmy zeznania.

– A może mam gdzieś konsekwencje?

– Ale ja nie. Jestem burmistrzem Belle River. Mam rodzinę i firmę. Nie mogę sobie pozwolić na skandal.

– Ja też mam co chronić.

– Dobrze, ale… – Jenny umilkła, zastanawiając się, ile może jej powiedzieć. Aubrey zacisnęła szczękę w gniewnym uporze. Gdyby Jenny nie zaryzykowała i nie powiedziała jej, o co tak naprawdę toczy się gra, Aubrey mogła okazać się na tyle szalona, by wszystko ujawnić. Jenny nie mogła na to pozwolić. – Posłuchaj, Aubrey, za tym wszystkim kryje się coś więcej niż tylko jakiś stary skandal z lat studenckich. Nigdy nie powiedziałam Timowi, co się stało tamtego wieczoru. Gdybyś teraz zaczęła opowiadać coś innego, mogłabyś poważnie zaszkodzić mojemu małżeństwu.

– Nie powiedziałaś Timowi prawdy?

– Nie.

– Jak mogłaś to przed nim ukrywać? Czy Lucas nie był jego kuzynem?

– Był. Właśnie dlatego mu nie powiedziałam.

Aubrey z bólem spojrzała na Jenny.

– Przykro mi, Jenny. Naprawdę. Ale mam już dość tego, że ciągle ktoś robi ze mnie idiotkę. Po prostu już tak dalej nie mogę. Muszę się postawić.

– W porządku, ale znajdź inny sposób. Nie niszcz mojego małżeństwa, żeby się zemścić.

– Nie chcę, żeby to zabrzmiało okrutnie, ale jeśli nie powiedziałaś Timowi prawdy, to twój problem.

Jenny spojrzała na Aubrey osłupiała. Co za niewdzięczność… Po tym wszystkim, co dla niej zrobiła!

– A czy romans Ethana z Kate to nie twój problem? Zdradza cię od dziesięciu lat, a ona wylądowała w łóżku z połową mężczyzn, których poznała. Aż tak cię to zaskoczyło? Wszyscy od dawna wiedzieli, że tych dwoje to tylko kłopoty.

Grymas przerażenia przebiegł po twarzy Aubrey.

– Wiedziałaś?

Jenny zrozumiała, że właśnie popełniła błąd.

– Przepraszam, źle to ujęłam. Nie wiedziałam. Nie miałam pewności.

– Pewności? Boże, Jenny! Wiedziałaś i nic nie mówiłaś?

– Nie o to mi chodziło. Miałam tylko jakieś podejrzenia. Naprawdę chcesz mi powiedzieć, że ty niczego nie podejrzewałaś?

– Dlaczego mnie nie ostrzegłaś?

– Nie chciałam cię niepokoić czymś, co było tylko przeczuciem.

– Kate mnie zdradziła, a ty wiedziałaś i nie pisnęłaś ani słówka. Byłyście moimi najlepszymi przyjaciółkami. Moimi współlokatorkami. Wydawało mi się, że mogę wam ufać.

– Możesz. Mnie możesz zaufać. A Kate, cóż…

– Nie. Ty i Kate jesteście takie same. Obie zawsze musicie być najważniejsze. Myślicie tylko o tym, jak się ustawić. Do diabła z innymi. Do diabła z głupią Aubrey.

– Zawsze byłam twoją prawdziwą przyjaciółką, Aubrey. Znacznie lepszą niż Kate, choć nigdy nie chciałaś tego widzieć.

– Lepsza niż Kate to raczej nisko zawieszona poprzeczka, nie sądzisz? Teraz już rozumiem. Zawsze uważałaś, że jestem porąbana. Przyjaźniłaś się ze mną, bo dzięki temu czułaś się lepsza. Ale już nie jestem twoim popychadłem, więc uważaj.

Aubrey wymaszerowała z kuchni, zostawiając przyjaciółkę pobladłą ze strachu. Minęło kilka sekund, zanim Jenny zdołała złapać oddech. Odkręciła kran, zmoczyła papierowy ręcznik zimną wodą i przyłożyła go ostrożnie do twarzy, żeby się uspokoić. Musiała zająć się gośćmi. A potem pozbierać się i zrobić co trzeba, by powstrzymać Kate i Aubrey przed zrujnowaniem jej starannych planów. Zupełnie jak na studiach. One dwie mogą sobie płakać, jęczeć i niszczyć swoje życie, jak tylko chcą. Jenny zamierzała zachować rozsądek i ostatecznie zatriumfować.

Winny jest zawsze mąż

Подняться наверх