Читать книгу Winny jest zawsze mąż - Michele Campbell - Страница 4
Część pierwsza
1
OBECNIE NOC JEJ CZTERDZIESTYCH URODZIN
ОглавлениеPotykała się, idąc przez ciemny las, a krople deszczu skapywały z drzew na jej włosy i wyjściową sukienkę. Buty miała ubłocone i drżała z zimna.
– Hej! – zawołała. – To szaleństwo. Buty mi przemokły.
– Jeszcze tylko kawałek.
Brakowało jej tchu i okropnie bolały ją stopy. Gdyby potknęła się i upadła, mogłoby to zaszkodzić dziecku. Minęli zakręt. W końcu zorientowała się, gdzie są. Kiedy zobaczyła w oddali upiorny kształt, zamarła w bezruchu.
– D l a c z e g o?
– Wiesz dlaczego.
Po kilku minutach dotarli do mostu. Zimny wiatr wiał jej w twarz, niosąc zapach gnijących liści i lodowatej wody. Na moście były teraz barierki i mnóstwo tabliczek z ostrzeżeniami. Niebezpieczeństwo. Teren prywatny. Wstęp wzbroniony. Ustawiono je tu ze względów formalnych, ale podejrzewała, że miejscowe dzieciaki i tak wciąż uwielbiały skakać stąd do rzeki. Im więcej ludzi tu ginęło, tym większe wyzwanie stanowił skok. Smarkacze nie znali strachu, byli młodzi i niedoświadczeni. A przecież mogła ich przestrzec. Kiedy ktoś umiera, życie tych, którzy zostają, zmienia się na zawsze.
– Nie wiem, co próbujesz udowodnić, ściągając mnie tutaj – powiedziała głosem drżącym od łez. Ale nie zawróciła.
Zbliżyli się jeszcze kilka kroków, przeszli nad przewróconym starym metalowym ogrodzeniem i dotarli do miejsca, gdzie kiedyś był środek mostu. I oto znaleźli się nad przepaścią, w którą on runął tamtego wieczora, znikając na zawsze. Spojrzała w dół i zobaczyła wodę rozbryzgującą się o skały. Władze miasta nie postarały się za bardzo, bo wyrwa była przykryta tylko deskami. „Naprawiano” ją wiele razy, poskąpiono jednak środków na jedyne sensowne rozwiązanie: zburzenie tego diabelstwa raz na zawsze. Woda kłębiła się i pieniła. Z góry kobieta słyszała huk rzeki, dobiegający przez dudnienie jej własnego serca.
– Nie – powiedziała, cofając się znad krawędzi.
– No, dalej.
– No… d a l e j?
– No, dalej, skacz. Przecież tego chcesz.