Читать книгу Kompas zen - Mistrz zen Seung Sahn - Страница 7

BUDDYZM
STRUKTURA BUDDYZMU

Оглавление

Klejnot, którym jest Budda → przedmiot wiary → emocje



Klejnot, którym jest Dharma → filozofia → intelekt


Przechodzenie od niewiedzy ku oświeceniu → pradżnia → prawda → rozumienie


Klejnot, którym jest Sangha → etyka → umysłowość


Położenie kresu złu i praktykowanie dobra → sila → dobro → praktyka

Mówiąc ogólnie, ludzka świadomość składa się z trzech części: emocji, intelektu i woli. Każdy rodzaj bólu albo przyjemności pochodzi z naszej emocjonalnej natury; rozumienie pochodzi z naszej intelektualnej natury, a działania pochodzą z naszej woli. Jednak, w jaki sposób sprawić, aby te trzy funkcje harmonijnie współdziałały, pomagając temu światu? To jest bardzo ważne. Dlatego buddyzm stworzył trzy lekarstwa dla ludzkiej świadomości. Lekarstwa te pomagają ludzkim istotom uwolnić się od choroby wywołującego cierpienie myślenia, abyśmy mogli powrócić do naszej pierwotnej natury. Lekarstwa te nazywamy Buddą, Dharmą i Sanghą. Mówimy również o nich Trzy Klejnoty.

Czas, przestrzeń oraz przyczyna i skutek stwarzają ten świat. Są one najsilniejszymi siłami w życiu prawie każdej ludzkiej istoty, jednak żadna z tych rzeczy tak naprawdę nie istnieje: są one całkowicie stwarzane przez myślenie, jak to później zobaczymy. Dlaczego w takim razie wywierają na nas tak przemożny wpływ? Umysły ludzkich istot składają się z emocji, intelektu i woli. Nazywamy je trzema chmurami, ponieważ jeśli nie potrafisz kontrolować swoich emocji, intelektu i woli, albo nie funkcjonują one ze sobą w harmonijny sposób, przesłaniają twoją prawdziwą jaźń. Brak równowagi między emocjami, intelektem i wolą wywołuje złudną wiarę w istnienie czasu i przestrzeni; jesteś również kontrolowany przez przyczynę i skutek, a wtedy tracisz z oczu swoją drogę na tym świecie. Wywołuje to więcej cierpienia dla ciebie i dla innych. Z powodu tych trzech chmur, buddyzm posiada Trzy Klejnoty Buddy, Dharmy i Sanghi.


Klejnot Buddy


Czym w takim razie jest budda? Budda pochodzi od sanskryckiego rdzenia czasownikowego, który oznacza „przebudzić się”. Innymi słowy, oznacza to „osiągnij swoją prawdziwą jaźń”. Kiedy osiągniesz swoją prawdziwą jaźń, staniesz się buddą. Jednak budda nie jest niczym specjalnym, ani niczym, co znajdowałoby się na zewnątrz ciebie. Budda oznacza, że jeśli osiągniesz swoją prawdziwą jaźń, osiągniesz swój własny umysł. Pewien wielki nauczyciel powiedział kiedyś: „Umysł jest buddą, budda jest umysłem”. W jaki więc sposób możesz osiągnąć swoją prawdziwą jaźń? Funkcją pierwszego z Trzech Klejnotów jest połączenie naszego emocjonalnego doświadczenia z praktyką duchową i poszukiwaniem oświecenia.

Kiedy dopiero zaczynasz praktykować, wierzysz tylko w Buddę Śiakjamuniego i jego nauczanie. „Kocham Buddę. Pragnę stać się takim, jak Budda.” To twoje emocje nawiązują kontakt z buddyzmem poprzez Klejnot Buddy. Kiedy kontynuujesz swoją praktykę, twoje myślenie uspokaja się i upraszcza. Pozwala ci to postrzec, że możesz naprawdę równoważyć swoje myślenie i emocje, gdy twój umysł staje się jaśniejszy. Kiedy w ten sposób równoważysz swoje myślenie i emocje, możesz uwolnić się od cierpienia i osiągnąć szczęście. W wyniku tego zrównoważenia twój umysł nie porusza się razem z nieustannie zmieniającymi się zewnętrznymi warunkami. Możesz jasno widzieć, jasno słyszeć, jasno wąchać, jasno smakować, jasno odczuwać dotyk – wszystko jest pięknem, właśnie takie, jakie jest. Wtedy już możesz uwierzyć, że niebo jest niebieskie, drzewo jest zielone, pies szczeka „hau, hau!”. Możesz uwierzyć we wszystko. Pewnego dnia, kiedy mistrz zen Un Mun (Wu-men) właśnie opuszczał wychodek, mnich zapytał go: „Czym jest budda?”. W tej właśnie chwili mistrz spojrzał na suszący się na słońcu długi drewniany kij, którego używano do czyszczenia wychodka. Dlatego zapytany przez mnicha, Un Mun odparł: „Suche gówno na patyku”. To wszystko. Postrzeżenie tej prawdy to ten sam punkt. To jest życie z-chwili-na-chwilę. Nazywamy to Klejnotem Buddy.

W Klejnocie Buddy piękno oznacza, że kiedy twój umysł się nie porusza, wszystko jest piękne, ponieważ wszystko jest prawdą. Tego rodzaju piękno nie pochodzi z zewnętrznego wyglądu ani z atrakcyjności rzeczy. Kiedy kilka lat temu nauczałem w Paryżu, ktoś z ośrodka zen zaprosił mnie na wystawę malarstwa w pewnym bardzo słynnym muzeum. Znajdowało się tam wiele interesujących dzieł sztuki, jednak jeden ważny obraz wisiał samotnie na dużej ścianie. Stojąc po drugiej stronie sali, nie można było stwierdzić, co też on przedstawia. Kiedy podszedłem do niego bliżej, wkrótce wszystko stało się jasne – były na nim dwie stare i dziurawe skarpety, wiszące w potężnej złoconej ramie! Skarpety były bardzo brudne, ale ten obraz uważano za najlepszy na całej wystawie. Wszyscy w muzeum mówili: „Och, ten obraz jest bezkonkurencyjny, prawda?”. Ktoś powiedział nam, że muzeum zapłaciło bardzo dużo pieniędzy za ten obraz.

Jednak kto mógłby w ogóle pragnąć, żeby te stare dziurawe skarpety wisiały w drogocennej ramie na ścianie słynnego muzeum? Co oznaczają te skarpety? Jakie jest ich wewnętrzne znaczenie?

Wewnętrzne znaczenie tego obrazu polega na tym, że jakaś istota ludzka wiele w tych skarpetach przeszła. Osoba ta włożyła w nie wiele energii i wysiłku. Z biegiem czasu skarpety zniszczyły się i pojawiły się w nich dziury – ukazują w ten sposób wiele cierpienia. Dlatego ten obraz dziurawych skarpetek wskazuje na coś bardzo ważnego: ten obraz uczy nas czegoś na temat ludzkiego życia. Skarpety są po prostu takie, jakie są. Są kawałkami zwykłego, codziennego życia, które większość ludzi ignoruje. Chociaż bardzo brudne, znaczenie, jakie przekazują, jest piękne. „Czym jest budda?” „Suche gówno na patyku!” Mistrz zen Un Mun nauczał tego samego punktu, który przekazują te skarpety. Jednak, skoro to nie sam ich wygląd uważany jest za piękny, skąd pochodzi to piękno?

Prawdziwe piękno pochodzi z naszego nie poruszającego się umysłu. W sanskrycie nazywamy to samadhi. Oznacza to głęboką, nieporuszoną medytację. Samadhi jest po prostu naszą czystą, pierwotną naturą. Jeśli twój umysł się nie porusza, wszystko jest piękne, właśnie takie, jakie jest. Jednak jeśli twój umysł się porusza, wtedy nawet jeśli najpiękniejsze obrazy, piękne widoki albo inne piękne rzeczy pojawią się przed tobą, ten punkt widzenia szybko ulega zmianie i to wszystko nie wydaje już się takie piękne. Każdy przynajmniej raz czegoś takiego doświadczył. Na przykład, kiedy jesteś bardzo zagniewany, smutny albo przygnębiony, wtedy nawet melodyjne ćwierkanie ptaków za oknem wydaje ci się irytującym hałasem. Ponieważ przywiązujesz się do uczuć albo zewnętrznych warunków, kiedy te uczucia albo warunki ulegają zmianie, wtedy również nieustannie zmienia się i zmienia twój umysł. Tracisz swoje centrum. Mając tego rodzaju umysł, nawet piękny pejzaż wyda ci się smutny i brzydki. Nie interesuje cię pyszne jedzenie. „Nie smakuje mi to!” Dlatego najważniejszą rzeczą jest utrzymywać nieporuszony umysł, z chwili na chwilę. Tak naprawdę to właśnie jest prawdziwym znaczeniem samadhi. Oznacza posiadanie umysłu, który się nie porusza, kiedy siedzisz, stoisz, leżysz, prowadzisz samochód, rozmawiasz… Kiedy w każdym działaniu utrzymujesz silny nieporuszony umysł, możesz postrzec prawdziwe piękno tego zwykłego świata, ponieważ potrafisz postrzec rzeczy dokładnie takim, jakie one są. Potrafisz strawić swoje rozumienie tak, aby stało się mądrością.

Nieporuszony umysł rodzi wiarę. Kiedy twój umysł się nie porusza, możesz w spontaniczny sposób uwierzyć w piękno tego świata. Wierzysz w to, że ten cały świat już jest prawdą. Nazywamy to wiarą. Dlatego, inaczej niż to jest w innych religiach, wiara w Buddę jako przedmiot wiary tak naprawdę oznacza wiarę w twoją prawdziwą jaźń. Wiara oznacza po prostu uwierzenie w twoją prawdziwą jaźń, twoją pierwotną naturę: już jesteś buddą! Wtedy możesz uwierzyć swoim oczom, swoim uszom, swojemu nosowi, swojemu językowi, swojemu ciału i swojemu umysłowi. Wierzysz w drzewa, niebo, Buddę, Boga – we wszystko! Ktoś mnie kiedyś zapytał: „Soen Sa Nim, czy wierzysz w Boga?”.

Powiedziałem: „Oczywiście!”.

Osoba ta była w szoku. „Jesteś przecież nauczycielem zen. Jak możesz wierzyć w Boga?!”

„Wierzę moim oczom, uszom, nosowi, językowi, ciału i umysłowi – dlaczego miałbym nie wierzyć we wszystko inne? Wierzę temu zielonemu drzewu, niebieskiemu niebu, szczekającemu psu, zapachowi kadzidła – dlaczego miałbym nie wierzyć w Buddę albo Boga?”.

Możesz więc wierzyć we wszystko. Wiara we wszystko oznacza zrozumienie, że ty i wszystko inne nigdy nie jesteście rozdzieleni. [Uderza w stół.] Ten punkt. Ty i wszechświat nie jesteście dwoma różnymi rzeczami, i nigdy nie jesteście rozdzieleni. Powiedzmy, że mąż i żona oboje wierzą w swoją prawdziwą jaźń. Wtedy, mimo że ciała męża i żony są od siebie rozdzielone, ten umysł zawsze staje się jednym, dlatego w rzeczywistości nigdy nie są rozdzieleni. Jeśli wierzysz w swoją prawdziwą jaźń, wtedy możesz uwierzyć we wszystko: ty i wszystko inne już staliście się jednym. Nazywamy to wiarą. Wiele religii naucza, że Bóg i „ja” to dwie oddzielne rzeczy. Ja jestem tutaj, a Bóg gdzieś tam wysoko. W tego rodzaju sytuacji wiara oznacza, że musisz wierzyć w coś od ciebie oddzielonego, czego w dodatku nie możesz zobaczyć. Na tym polega wiara większości ludzi. Nazywamy to religią przedmiotu, ponieważ stwarza ona jakiś przedmiot i wierzy, że ten przedmiot istnieje dzięki wierze. To nie jest kompletne nauczanie.

Jak już wspominaliśmy, buddyzm jest religią podmiotu: nie ma w niej żadnego podmiotu ani żadnego przedmiotu. Tak naprawdę, to nie jest nawet religią. Dlatego pewien wielki nauczyciel powiedział: „Umysł jest buddą, budda jest umysłem”. To wszystko. Wiara w Buddę jest tylko sposobem na ukazanie ci, w jaki sposób uwierzyć w twoją własną, prawdziwą pierwotną naturę. Ty jesteś buddą, a budda jest tobą! Kiedy widzisz, kiedy słyszysz, kiedy wąchasz, kiedy smakujesz, kiedy dotykasz – wszystko jest prawdą, wszystko jest pięknem, wszystko jest buddą, właśnie takie, jakie jest. Z nieporuszonym umysłem, nawet gówno jest piękne! Czemu nie? Kiedy to doświadczenie stanie się dla ciebie jasne, twoja prawdziwa droga jasno pojawi się tuż przed tobą. Dlatego Klejnot Buddy oznacza utrzymywanie z chwili na chwilę nieporuszonego umysłu w każdych warunkach i w każdej sytuacji.


Klejnot Dharmy


Budda nauczał, że całe cierpienie pochodzi z naszych umysłów, z naszego myślenia. My, istoty ludzkie, za dużo rozumiemy. Jeśli mamy zbyt wiele rozumienia, mamy zbyt wiele problemów. Jeśli mamy tylko trochę rozumienia, wtedy mamy niewiele problemów. Jednak, jeśli całkowicie utrzymujemy umysł nie-wiem, wtedy nic nie jest problemem. Mocne utrzymywanie umysłu nie-wiem oznacza powrót do pierwotnego punktu, do naszego umysłu sprzed myślenia. Myślenie stwarza rozumienie, a całe rozumienie jest jedynie czyimiś poglądami. Jeśli całkowicie nie strawisz tych poglądów, wtedy przez całe swoje życie podążasz tylko czyjąś drogą. Na przykład, ktoś mówi: „Niebo jest niebieskie”. Inna osoba mówi: „Drzewo jest zielone”. Jednak niebo nigdy nie powiedziało o sobie: „Jestem niebieskie”. Drzewo nigdy nie powiedziało: „Jestem zielone”. To ludzkie istoty mówią: „Niebo jest niebieskie; drzewo jest zielone”. Kiedyś, dawno temu, ktoś ci powiedział: „Niebo jest niebieskie”, i od tamtej pory nosisz ze sobą ten pogląd. Pies nigdy nie mówi: „Niebo jest niebieskie”. Kot nigdy nie mówi: „Drzewo jest zielone”. Pies nigdy nie mówi również: „Jestem psem”. Koty wcale nie wierzą w to, że są kotami. Ludzkie istoty stwarzają to wszystko, a następnie walczą o to. Ich pogląd jest błędnym poglądem. Stwarzają kolor, wielkość, kształt, czas, przestrzeń, nazwy i formy. Ludzkie istoty stwarzają przyczynę i skutek, życie i śmierć, przychodzenie i odchodzenie. Pierwotnie wszystkie te rzeczy nie istnieją. Wszystko to pochodzi z myślenia; nasze myślenie wszystko stwarza. To tylko czyjaś idea. Amerykanie mają amerykańską ideę i mówią „dog”. Jednak Koreańczycy mają koreańską ideę i nie nazywają psa „dog”, tylko gye. Które z nich jest właściwe? Jeśli chcesz być absolutnie pewien, podejdź do psa i zapytaj go: „Czy jesteś psem?”. On da ci interesującą odpowiedź. Jeśli chcemy strawić całe nasze rozumienie, aby pojawiła się mądrość, musimy najpierw powrócić do naszego umysłu przed myśleniem. Ten punkt nie ma nazwy ani formy. Niektórzy ludzie nazywają go umysłem, naturą, substancją, Bogiem, jaźnią, Buddą, duszą, duchem, albo świadomością. Jednak pierwotnie w tym punkcie nie ma żadnej nazwy ani formy, ponieważ on już jest przed myśleniem, dlatego otwieranie ust, żeby coś powiedzieć, już jest wielkim błędem.

Dla ludzi ich strona intelektualna jest bardzo ważna. Kartezjusz powiedział: „Myślę, więc jestem”. Taka jest istota ludzka. Pierwotnie, myślenie nie jest ani dobre, ani złe, jednak wszyscy przywiązują się do swojego myślenia, i mają wtedy problem. Każdy myśli, że to właśnie jego sposób myślenia jest właściwy, i że myślenie innych ludzi jest niewłaściwe. Jest to jeden z głównych powodów cierpienia na tym świecie. W jaki sposób możemy sprawić, aby nasze myślenie i nasz umysł właściwie funkcjonowały, pomagając innym? To jest bardzo ważne.

Musimy nauczyć się, w jaki sposób właściwie używać naszego myślenia, jeśli chcemy zrozumieć ten świat. Dlatego nasz intelekt jest bardzo, bardzo ważny w naszej praktyce, jeśli potrafimy jasno go używać. Na każdym ciąży jakieś głęboko zakorzenione przywiązanie, każdy czegoś pragnie. „Chcę tego.” „Chcę tamtego.” „Może, jeśli wypalę tego papierosa, poczuję się lepiej.” „Jeszcze tylko ten jeden drink, potem już z tym kończę.” Czasami nie zdajemy sobie z nich sprawy, nawet po kilku latach praktyki, jednak zwykle posiadamy jakieś silne umysłowe nawyki, które nieprzerwanie przesłaniają nam drogę. Często nie pojawiają się przez dłuższy czas. Kiedy praktykujemy, i nagle to zakorzenione przywiązanie pojawia się, jeśli nasz intelekt nie funkcjonuje właściwie, możemy podążyć za tym umysłem pożądania, który wydaje się nam rodzajem na pozór niegroźnego uczucia albo impulsu. Jednak jeśli nasz intelekt właściwie działa, a nasze poznanie jest jasne, możemy wtedy postrzec przyczynę i skutek, który będzie wynikiem ślepego podążania za tym uczuciem. „Och, to tylko moje uczucie. To uczucie jest puste, prawda? Jeśli podążę za tym uczuciem, sprowadzi ona na mnie tylko cierpienie. Nie pomoże mojemu umysłowi, nie pomoże mojej praktyce, nie pomoże mojemu życiu.” Wciąż, mimo że jesteśmy pod wpływem jakiegoś silnego pożądania albo uczucia, możemy postrzegać prawdę tego świata. Uczucie nie kontroluje nas, ponieważ nasze jasne poznanie postrzega przyczynę i skutek, który nastąpi, jeśli podążymy za tym uczuciem. Dlatego intelekt jest bardzo ważny. Niektórzy nazywają to „właściwym poglądem”.

Budda nauczał, że niewiedza powoduje cierpienie. Ale czym jest niewiedza? Niewiedza po prostu oznacza nie postrzeganie faktu, że ten świat jest nietrwały. Jednak, jeśli rozumiesz to tylko w sposób pojęciowy, jest to tylko intelektualnym poglądem i nie pomoże twojemu życiu. Jeśli nie osiągnąłeś swojej prawdziwej jaźni, nie rozumiesz, czym naprawdę jest życie i śmierć. Dlatego, jeśli chcesz osiągnąć oświecenie, bardzo ważnym jest, aby uwolnić się od niewiedzy. W jaki sposób to uczynić? Najpierw musisz strawić swoje rozumienie. Kiedy faktycznie strawisz swoje rozumienie, wtedy „niebo jest niebieskie” staje się twoim. „Drzewo jest zielone” staje się twoim. Z biegiem czasu twoje rozumienie stanie się prawdziwą mądrością. Podczas gdy twój umysł się otwiera, twoja niewiedza ulega zmianie. Kiedy już całkowicie strawisz swoje rozumienie, mówimy, że osiągasz oświecenie. Kiedy kontynuujesz praktykę, mądrość pojawia się w naturalny sposób, trawiąc twoje rozumienie. Tak oto buddyjskie nauczanie łączy się z naszą intelektualną stroną. Taka jest funkcja Dharmy – Klejnot Dharmy.


Klejnot Sanghi


Sangha jest etyczną stroną praktyki, co oznacza kultywowanie właściwego życia. Niektórzy ludzie nazywają to moralnością. Właściwe życie jest pochodną naszej woli, naszego centrum. Oznacza to uwolnienie się od złych nawyków i podążanie dobrą drogą, która tylko pomaga wszystkim istotom. Jeśli twoje centrum się nie porusza, wtedy możliwe jest jasne i właściwe życie dla dobra innych. Czasami nazywamy to właściwym kierunkiem. Takie jest podstawowe nauczanie Buddy – z chwili na chwilę utrzymuj właściwy kierunek w swoim życiu, kierunek, który tylko pomaga innym istotom. „Dlaczego to robię?” „Dlaczego chcę to zrobić?” „Czy to działanie jest tylko dla mnie, czy też dla wszystkich istot?” Sangha pomaga nam utrzymać ten kierunek ku osiągnięciu oświecenia i pomaganiu innym istotom.

Aby utrzymać właściwy kierunek, potrzebujemy w naszym życiu jakiś podstawowych wytycznych. Wytyczne te, inaczej wskazania, sprawiają, że zawsze utrzymujemy nasz kierunek wyzwolenia wszystkich istot od cierpienia. W sanskrycie tego rodzaju praktykę nazywamy sila. Wskazania oznaczają życie we właściwy sposób, czyli Dharmę, ponieważ właściwym znaczeniem słowa Dharma jest „prawdziwa droga”. Tak więc właściwa droga jest właściwym życiem, które z chwili na chwilę pomaga wszystkim istotom. To jest bardzo proste! Kiedy ludzie formalnie angażują się w buddyjską praktykę, „przyjmują schronienie” w Trzech Klejnotach Buddy, Dharmy i Sanghi. Odbywa się ceremonia, podczas której przyjmują Pięć Wskazań, które ustanowił sam Budda. Te wskazania namawiają nas do powstrzymywania się od pozbawiania życia, kłamania, kradzieży, niewłaściwego seksualnego zachowania i przyjmowania środków odurzających. Te Pięć Wskazań występują we wszystkich buddyjskich tradycjach. One po prostu wskazują nam drogę ku utrzymywaniu jasnego umysłu i właściwego życia. Tylko nieliczni potrafią sami żyć właściwym życiem, dlatego potrzebujemy tych wskazań, aby pokazywały nam drogę. Kiedy Budda umierał, jego uczniowie zgromadzili się wokół niego. Naturalnie mnisi martwili się, kto ich poprowadzi po jego przejściu w nirwanę. Jeden z mnichów zapytał go: „Kto będzie nas nauczał, kiedy ty odejdziesz?”. Budda odparł: „Niech wskazania będą waszym przewodnikiem”.

Wskazania nie są niczym szczególnym; są one po prostu naturalnymi zasadami, które wspierają naszą praktykę – dlatego nazywamy je Dharmą. Na przykład, wiosną pojawia się na drzewach wiele kwiatów, abyśmy jesienią mogli zebrać dużo owoców. Jeśli wiosną kwiaty nie pojawią się na drzewach, żadnych owoców nie będzie. Takie jest prawo natury. Przychodzi wiosna, następnie lato, jesień i zima. Cztery pory roku zawsze cyklicznie powracają. Taki jest świat Dharmy. Zimą spada wiele śniegu. To również jest Dharma. Jeśli kiedyś śnieg spadnie w lecie, będziemy mieli spory problem! Być może śnieg pada w Ameryce Południowej, kiedy w Stanach Zjednoczonych mamy lato. Jeśli jednak w Ameryce Północnej w lecie pojawia się śnieg, nie jest to właściwe. Dlatego ta zasada albo prawo natury po prostu sprawia, że świat natury zawsze właściwie funkcjonuje. Kiedy pewnej wiosny nie pojawią się kwiaty, wszyscy zdadzą sobie sprawę, że coś jest nie tak! Przez całą zimę nie spadnie nawet jeden płatek śniegu, tylko palące słońce – to również nie jest właściwe! „Co za dziwna pogoda: tej zimy w ogóle nie spadł śnieg!” Ha ha ha ha! Takie jest prawo. Zima – śnieg; wiosna – kwiaty; lato – gorące słońce; jesień – pojawiają się owoce. Natura posiada swoje własne wskazania, i te naturalne wskazania są zawsze takie same. Nikt ich nie kwestionuje.

Jednak ludzkie istoty nie potrafią stosować się do zasad. Jedno ze wskazań mówi, że jeśli chcemy, aby nasza praktyka medytacyjna przyniosła owoce, nie powinniśmy przyjmować żadnych środków odurzających. Wiele osób mówi: „Dlaczego nie? Lubię się napić. Lubię papierosy. Jestem wolny!” Wtedy ktoś może nawet im powie: „Ale przecież to jest złe – to nie pomoże twojemu ciału, nie pomoże twojemu umysłowi, niczemu nie pomoże!”. „Nic mnie to nie obchodzi! Nie obchodzi mnie moje ciało! Jestem wolny!” Ha ha ha ha! Później dziwią się, dlaczego ich praktyka medytacyjna nie jest mocna. Zastanawiają się, dlaczego mają problemy ze zdrowiem i ich umysł nie jest jasny. Dlatego tego rodzaju „wolność” stwarza pewien problem: ludzie nie stosują się do pewnych naturalnych praw, dlatego stwarzają wiele cierpienia sobie i innym, ponieważ nie potrafią utrzymywać jasnego umysłu. Drzewa nie stwarzają cierpienia. Woda nie stwarza cierpienia. Wszystko na tym świecie nie stwarza dla siebie samego cierpienia. Nawet pies czy kot nie stwarza wiele cierpienia i sprawdzania. Wszystkie zwierzęta tylko podążają za swoją sytuacją, co oznacza, że podążają za swoimi naturalnymi wskazaniami. Jeśli nie utrzymują tych wskazań, nie będą w stanie przetrwać. Jeśli nie zdobędą pożywienia, nie będą jadły. Jeśli nie zapadną w zimowy sen, nie przetrwają zimy. Jeśli nie będą działać zgodnie ze swoją naturą, umrą. Dlatego podążają tylko za swoją sytuacją.

Jednak ludzkie istoty są bardzo interesujące. Ludzie są najinteligentniejszymi zwierzętami, ale mimo to stwarzają najwięcej cierpienia sobie i całemu światu. Dzieje się tak po prostu dlatego, że większość ludzkich istot nie potrafi podążać za swoją sytuacją. Jesteśmy przywiązani do jakiejś idei wolności, dlatego nie potrafimy podążać nawet za tymi zasadami, które są nam pomocne. Znajdujemy się w zaburzonej sytuacji. Ludzkie istoty myślą tylko o „moim” uczuciu, „moich” warunkach i „mojej” sytuacji. To uczucie często nie jest w harmonii ze sposobem funkcjonowania wszechświata, dlatego jest to sytuacją zaburzoną. Sytuacja zaburzona jest wynikiem nie utrzymywania naturalnych zasad, czyli wskazań. Istoty ludzkie pragną tylko dobrego samopoczucia, dobrej zabawy, dobrej sytuacji. To jest tylko pożądanie. Ale skąd ono pochodzi? Musisz się na coś zdecydować, a później tylko to robić, z chwili na chwilę. Jeśli potrafisz w ten sposób praktykować, używając wskazań jako swojego przewodnika, twoja energia umysłu stanie się jaśniejsza i mocniejsza. Kiedy twój umysł się wzmacnia, wtedy w dobrej sytuacji pozostajesz nieporuszony, a zła sytuacja również nie wyprowadza cię z równowagi. Potrafisz strawić swoje doświadczenie i sprawić, aby stało się właściwym, z chwili na chwilę. Jednak, jeśli nie potrafisz strawić swojego doświadczenia, wtedy, kiedy pojawia się zła sytuacja – „Aha!” – cierpisz i nie jesteś w stanie właściwie funkcjonować dla innych. Kiedy dobra sytuacja się pojawia – „Oooch!” – odczuwasz szczęście, być może tracisz swój kierunek i już tyle nie praktykujesz, aby następnie cierpieć, kiedy twoja dobra sytuacja ulegnie zmianie.

Najważniejszą rzeczą jest utrzymywać swój właściwy kierunek dla wszystkich istot, obojętnie czy jesteś w dobrej, czy też w złej sytuacji. Nie przywiązuj się do dobrej sytuacji; nie przywiązuj się do złej sytuacji. Jednak musisz zawsze postrzegać, w jaki sposób sprawić, aby zarówno dobra, jak i zła sytuacja stała się właściwą sytuacją, tak abyś mógł użyć każdej z nich, tylko pomagając innym istotom. Wtedy pojawia się prawdziwa dobra sytuacja: prawdziwe dobre samopoczucie, prawdziwe dobre warunki i prawdziwe szczęście. To już jest Wielka Miłość, Wielkie Współczucie i Wielka Droga Bodhisattwy.

Należy nieustannie podkreślać, że buddyjskie wskazania nie są przeznaczone dla nas, aby nasze życie było spokojne. Szczególnie w mahajanie i w zen wskazań używamy tylko dlatego, aby pomagać innym istotom. Istnieje bardzo słynna historia o mnichu, który został Narodowym Nauczycielem cesarza Chin z powodu wielkiego współczucia, jakie okazał, utrzymując wskazania. Dawno temu w Chinach żył mnich, zwany Hae Chung. Był bardzo biednym i prostym mnichem, który porzucił nawet świątynne życie, aby prowadzić wędrowne życie w górach. Hae Chung zawsze pomagał innym ludziom. Znany był ze swojego dobrego i współczującego ducha, oraz z ogromnej miłości dla nawet najmniejszych istot.

Pewnego dnia Hae Chung odbywał swoją zwyczajową żebraczą rundę. Była późna jesień, a ponieważ mieszkał on wysoko w górach, Hae Chung zbierał zapasy, aby przetrwać zimę w swoim prymitywnym schronieniu w jaskini. Kiedy spadły zimowe śniegi, nie mógł już zejść stromą szczeliną po dodatkowe jedzenie albo ubranie, dlatego ciężko pracował, aby jak najszybciej uzyskać potrzebne mu rzeczy. Jego stopy były już całe spuchnięte od tych wielkich odległości, które musiał przejść. Z żebraczą miską w dłoni, cały obładowany jedzeniem, lekarstwami, zapasami i nowym kocem na zimę, Hae Chung w końcu dotarł do swoich gór i rozpoczął długą wspinaczkę szerokimi, wietrznymi dolinami.

Mniej więcej w połowie drogi do swojej jaskini, Hae Chung został otoczony przez bandę groźnych złodziei. Pięciu bandytów podeszło do niego, wymachując maczugami i nożami. „Patrzcie, co my tu mamy – powiedzieli. – Hej, stary mnichu! Co ty tam niesiesz?”

„Och, tylko trochę rzeczy na zimę…”

„Jesteś żebrakiem – powiedzieli. – Cóż, my też jesteśmy żebrakami, dlatego może od razu dasz nam cały ten towar, co? Ha ha ha ha!” Głośno się zaśmiewając, zacieśniali krąg wokół Hae Chunga. Dwóch z nich chwyciło go za ramiona.

Jednak Hae Chung wcale się nie przestraszył. Jego oczy były tylko pełne smutku dla tych mężczyzn, uwięzionych przez swoją karmę. „Nie ma problemu – powiedział Hae Chung. – Weźcie sobie wszystko.” Złodzieje zabrali mu wyżebrane pieniądze, jego jedyne jedzenie na całą zimę, zabrali nawet lekarstwa i jego jedyny koc. Ale to nie wszystko. Widząc, że nie stawia żadnego oporu, zdjęli z niego również całe ubranie. Po kilku minutach stał tam zupełnie nagi. Z obawy, że zbiegnie do wioski i opowie policji, co się stało, zanim oni zdążą daleko uciec, postanowili temu zapobiec. Widząc, że jest mnichem, nie mogli go zabić… Złodzieje zdali sobie sprawę, że Hae Chung jest bardzo spokojnym mnichem, zmusili go więc, aby położył się na zimnej ziemi, twarzą do góry. Następnie przywiązali jego nadgarstki i kostki do końcówek długiej górskiej trawy.

„Ha ha ha ha! Ten głupi stary mnich nie potrafi niczego skrzywdzić – powiedzieli. – Nawet po to, aby ratować swoje życie! Co za dureń! Ha ha ha ha ha!” Stali nad nim, naśmiewając się przez cały czas, a następnie uciekli z powrotem ku nizinom, niosąc na plecach cały dobytek Hae Chunga.

Te trawy nie były bardzo mocne, i Hae Chung mógłby z łatwością wyrwać je z korzeniami i oswobodzić się. Jednak on mocno podążał za wskazaniami. „Budda nauczał, że nie powinniśmy zabijać – pomyślał. – Dlatego nie zabiję tych traw.” Leżał tam tylko, twarzą ku niebu. Było mu bardzo, bardzo zimno!


Następnego dnia obudził go głuchy tętent końskich kopyt dochodzący od strony gór. Wydawało mu się, że nadciąga cała armia! „Co się dzieje?” – pomyślał. Był to nikt inny, tylko bawiący na polowaniu cesarz, otoczony gromadą ministrów wraz z najwyższym rangą generałem. Kiedy cesarz zobaczył starego mnicha leżącego na plecach na trawie, straszliwie się rozgniewał. Na Wschodzie taki pokaz nagości jest wielkim afrontem nawet wśród zwykłych ludzi, ale ukazanie swoich intymnych narządów cesarzowi było po prostu niewyobrażalne.

Cesarz wpadł we wściekłość: „Generale!”.

„Tak, panie!”

„Czy widzisz to samo, co ja?”

„Tak, panie!”

„Natychmiast zabij tego człowieka! Rozumiesz?”

„Tak, panie!” Generał galopem podjechał do Hae Chunga, a jego potężny koń prawie stratował go na śmierć, podczas gdy on sam zsiadł i wyciągnął swój wielki rapier. „Obraziłeś cesarza, a karą jest śmierć!” Kiedy podniósł do góry swój miecz, postrzegł, że Hae Chung nie okazywał żadnego strachu. Jego oczy były spokojne, jasne i pełne współczucia.

„Generale, proszę zaczekaj! Oczywiście możesz mnie zabić, to nie jest problem – powiedział Hae Chung. – Jednak najpierw odwiąż te trawy. Umierając, mogę wpaść w drgawki, a nie chcę wyrwać i zabić tych niewinnych traw.” Generał wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Oczy starego mnicha wypełnione były pełną współczucia troską. „Generale, proszę – powiedział Hae Chung – odwiąż trawy.” Ten generał zabił w bitwach bez wahania setki mężczyzn, a jego umysł przy tym nigdy nawet nie drgnął. Jednak spokojna twarz Hae Chunga i jego pełna współczucia mowa przeszyła jak strzała jego umysł. Zamarł bez ruchu, tylko jego miecz wolno opadł. Nie potrafił zabić tego starego mnicha.

Generał uklęknął na jedno kolano i zapytał mnicha: „Dlaczego tak bardzo ci zależy na tej bezwartościowej trawie?”.

„Budda nauczał, że nie powinniśmy pozbawiać życia żadnego istnienia – powiedział Hae Chung. – Dlatego nie zabiję nawet tej trawy. Takie jest po prostu nauczanie Buddy.”

Kiedy cesarz zobaczył, że między nimi wywiązała się rozmowa, posiniał ze wściekłości! „Generale! To nie jest właściwe zachowanie! Dlaczego rozmawiacie! Zabij go, albo ja zabiję ciebie!” Jednak generał również się nie przeląkł. Podszedł powoli do cesarza i zdał mu relację z rozmowy ze starym mnichem. Słysząc nauczanie mnicha, cesarz zaniemówił z niedowierzania. „Co? Naprawdę tak powiedział?” Ta mowa bardzo mocno uderzyła umysł cesarza również z tego powodu, że ostatnie kilka dni spędził w górach wraz ze swoim dworem na polowaniu. Wiózł ze sobą wiele martwych zwierząt, które miały zostać oprawione w pałacu. „Zabiłem dla zabawy tyle zwierząt, a ten biedny mnich nie skrzywdzi nawet źdźbła trawy, aby uratować swe życie!”

Cesarz zbliżył się do Hae Chunga. Zobaczył, że twarz starego mnicha była spokojna i nawet radosna, pomimo tego całego zamieszania wokół jego osoby. Zapytał Hae Chunga, co mu się przytrafiło. Kiedy Hae Chung opisał napad, w którym był ofiarą, wzruszyło to cesarza jeszcze bardziej. „Ten stary mnich przez całą noc leżał na zimnie tylko dlatego, że nie chciał wyrwać z korzeniami tej trawy i zabić jej. Co za współczucie…” – pomyślał cesarz.

„Martwię się, Wasza Wysokość – powiedział Hae Chung. – Proszę, rozwiąż trawy, inaczej one umrą.”

„Ach, tak, oczywiście…” Nie zważając na swoją pozycję, cesarz sam pochylił się i powoli rozwiązał trawę. Co więcej, dał Hae Chungowi swój płaszcz i polecił członkowi dworu oddać mu swoje spodnie! „Bardzo mi przykro, wielebny Sunim – powiedział cesarz. – Ja tutaj przez trzy dni poluję, zabijam wiele zwierząt dla sportu i trofeów, a ty nie skrzywdzisz nawet źdźbła trawy, aby uratować swoje własne życie! Proszę, poucz mnie! Powróć wraz z nami na dwór.” Hae Chung towarzyszył cesarzowi w drodze powrotnej do pałacu i został Narodowym Nauczycielem całych Chin.

Wskazania nie są więc jedynie zasadami ograniczającymi nasze działania. Wiele osób, szczególnie na Zachodzie, myśli o nich jako o ograniczeniach. Tak naprawdę, to wskazania oznaczają właściwy kierunek. Jeśli podążasz za tymi wskazaniami, osiągasz dobro. Właściwe działanie pojawi się samo z siebie: nie potrzebujesz sprawdzać wewnątrz ani zewnątrz. Z chwili na chwilę możliwe staje się tylko „robienie tego”, ponieważ wskazania już wskazały drogę ku naszej właściwej pracy pomagania wszystkim istotom. Wtedy możesz na sto procent uwierzyć w swoją prawdziwą jaźń. Nazywamy to wolnością; inną tego nazwą jest świętość. Nazywa się to również „staniem się buddą”. Potrafisz żyć bez przeszkód: twój umysł jest pusty, dlatego twoje działania również są puste. Tylko rób to, bez żadnych przeszkód. Oto Klejnot Sanghi.


Jak widzimy, buddyzm posiada bardzo jasną strukturę nauczania: Budda, Dharma i Sangha. Oznaczające to chińskie znaki czytamy sam bo, „Trzy Klejnoty”. Trzy Klejnoty posiadają trzy wymiary: są one pierwotnymi Trzema Klejnotami, formą Trzech Klejnotów i prawdziwymi Trzema Klejnotami. Przyjrzyjmy im się uważniej. Pierwotne Trzy Klejnoty to historyczna osoba Buddy Śiakjamuniego; rzeczywiste nauki Dharmy, które sam wygłosił dwa i pół tysiąca lat temu w różnych częściach Indii, zanim pojawiły się jakiekolwiek sutry; oraz pierwsze zgromadzenia mnichów, mniszek i osób świeckich, którzy słuchali jego nauk i według nich postępowali, w czasach, kiedy jeszcze żył – to pierwotna Sangha. Te trzy są pierwotnym Buddą, pierwotnymi mowami Dharmy Buddy, oraz pierwotną Sanghą złożoną z ludzi, którzy osobiście słuchali jego nauk i według nich postępowali. Chińskie znaki to oznaczające to jin che sam bo, „pierwotne Trzy Klejnoty”.

Jednak od czasów pojawienia się na świecie pierwotnych Trzech Klejnotów minęło dwa i pół tysiąca lat. Teraz mamy sun jun sam bo, czyli „formę Trzech Klejnotów”. Skoro pierwotny Budda, pierwotna Dharma i pierwotna Sangha zniknęła, jaką formę w dzisiejszych czasach przyjęły Budda, Dharma i Sangha? Każda świątynia posiada posąg Buddy. W świątyniach chińskich i koreańskich, posąg Buddy jest złoty. W wielu cejlońskich i tajskich świątyniach Budda jest biały. W japońskich świątyniach posągi Buddy nie są malowane w wyszukany sposób. Ten złoty, biały albo niemalowany Budda jest formą Buddy – przedstawia pierwotnego Buddę w jakiejś materialnej formie. Dzisiaj mamy aż osiemdziesiąt cztery tysiące sutr. Są to zapisane mowy Buddy, jego całe nauczanie. Istnieje również wiele książek z naukami i zdarzeniami z życia wielu wielkich nauczycieli. To wszystko jest formą Dharmy, którą on pierwotnie wygłosił. Pierwotnie, Sangha oznaczała tylko ludzi, którzy żyli w czasach Buddy, słyszeli jego nauczanie i wprowadzali je w czyn, jednak dzisiaj mamy wiele, wiele buddyjskich wspólnot na całym świecie. Mamy sanghi kambodżańskie, sanghi wietnamskie, sanghi cejlońskie, sanghi chińskie, sanghi koreańskie, sanghi japońskie, sanghi tybetańskie. W dzisiejszych czasach również na Zachodzie pojawia się wiele sangh: sangha amerykańska, sangha kanadyjska, sangha polska, sangha niemiecka, sangha francuska, sangha rosyjska, sangha hiszpańska, sangha litewska, sangha czeska. To jest buddyjska Sangha, obecna forma pierwotnej Sanghi. Razem wzięte, nazywamy je sun jun sam bo, „formą Trzech Klejnotów”.

Jednak pierwotny Budda, Dharma i Sangha już nie istnieje, a formy pierwotnego Buddy, Dharmy i Sanghi, które mamy dzisiaj, bardzo się różnią zależnie od miejsca, kraju, świątyni. W takim razie, czym jest prawdziwy Budda? Czym jest prawdziwa Dharma? Czym jest prawdziwa Sangha? Koreańskie i chińskie znaki to oznaczające wymawiamy il che sam bo, czyli „stań się jednym z Trzema Klejnotami”. Twój czysty umysł jest Buddą. Kiedy światło twojego umysłu jasno świeci z chwili na chwilę, to jest Dharmą, a kiedy twój umysł funkcjonuje bez przeszkód w każdej sytuacji, wtedy to jest Sanghą. Tak więc Budda jest twoim czystym umysłem, Dharma jest twoim jasnym umysłem, a Sangha jest twoim umysłem wolnym-od-przeszkód, funkcjonującym spontanicznie z chwili na chwilę dla dobra wszystkich czujących istot.

To jest naprawdę wspaniała mowa, bardzo piękne słowa. Jednak czym naprawdę jest czysty umysł? Czym jest jasny umysł? Czym jest umysł wolny-od-przeszkód? Dawno temu ktoś zapytał mistrza zen Joju: „Czym jest budda?”. Joju odparł: „Idź, napij się herbaty!”. Innego razu ktoś zapytał go: „Czym jest Dharma?” „Idź, napij się herbaty!” „Czym jest Sangha?” „Idź, napij się herbaty!” Chińskimi znakami określamy to shil yong sam bo, co oznacza „faktyczne Trzy Klejnoty”. Jeśli z czystym umysłem pijesz herbatę, wtedy w tej chwili stajesz się faktycznym Buddą, faktyczną Dharmą i faktyczną Sanghą. To jest bardzo prosty, codzienny umysł. Joju na wiele różnych pytań odpowiadał: „Idź, napij się herbaty!”. Jeśli tego nie rozumiesz, musisz pójść i napić się herbaty, właśnie teraz. Jeśli nie lubisz herbaty, napij się Coca-coli albo koktajlu mlecznego. Ha ha ha ha ha! W ten czy inny sposób osiągniesz prawdziwe nauczanie mistrza zen Joju. Osiągniesz najwyższe nauczanie Buddy i wszystkich wielkich nauczycieli. Wtedy osiągniesz faktycznego Buddę, Dharmę i Sanghę. To jest bardzo jasne.

W końcu, w naszym tekście źródłowym mówi się, że Klejnot Buddy oznacza piękno, Klejnot Dharmy – prawdę, a Klejnot Sanghi – moralność, albo dobroć. Sino-koreańskie znaki to jin song mi. Jednak w jaki sposób piękno, prawda i dobroć łączą się z Buddą, Dharmą i Sanghą? O jakiego rodzaju pięknie tu mówimy? Jaka jest relacja pomiędzy pięknem, prawdą i dobrocią? Każdy widział w telewizji konkursy piękności. Wiele kobiet pojawia się i zostaje ocenianych, a wybierana jest ta „najlepsza”. Każdy z członków jury ocenia w punktach piękno, czyli mi, każdej z kobiet. Jednak oni patrzą tylko na twarz i ciało kobiety. Jeśli jej twarz i ciało są piękne, a jej ruchy pełne gracji i odpowiednie, wtedy kobieta ta wygrywa konkurs. Jednak prawdziwe piękno i prawdziwa prawda nie polega na tym, jak wygląda nasze ciało i twarz: prawdziwe piękno i prawda znajdują się w naszym umyśle. Jak wygląda nasz umysł? Jakiego rodzaju myśli się w nim rodzą? Jakiego rodzaju działania wypływają z naszego umysłu? Zwykle nasze umysły wypełnione są różnymi myślami pełnymi niewiedzy, upodobaniami i niechęcią, a to sprawia, że nasz umysł wydaje się brzydki. Jednak, jeśli mocno praktykujesz i stopniowo pozbywasz się niewiedzy, osiągniesz oświecenie. Wtedy pojawia się mądrość: to jest prawdziwe piękno i prawda.

Każdy już posiada dobroć, czyli song, w swoim umyśle. Ona już jest obecna i nie potrzebuje żadnej specjalnej pielęgnacji. Można to w bardzo łatwy sposób postrzec, wybierając się do kina. W większości filmów chodzi o konflikt między pozytywnym bohaterem, a czarnym charakterem. W pewnym momencie historii pozytywny bohater dostaje nieźle w kość – być może znajduje się na krawędzi śmierci. Wydaje się, że mimo wszystko czarny charakter zatryumfuje. To niedobrze! Dlatego, kiedy pozytywny bohater obrywa, wszyscy w kinie myślą: „To nie tak! To nie tak powinno być! Wstawaj! Dołóż temu złemu!”. Jeśli nasz bohater i inni niewinni ludzie w filmie cierpią z powodu tego negatywnego bohatera, wtedy każdy oglądający film denerwuje się. Każdy w kinie ma ten sam umysł, umysł, który współczuje bohaterowi i niewinnie cierpiącym ludziom. Nikt nie chce, aby pozytywny bohater przegrał albo zginął. Następnie, kiedy film się kończy i oczywiście prawie zawsze dobro zwycięża, wszyscy idą do domu w dobrym humorze. Dlaczego tak zawsze jest?

Niepokój, który zawsze odczuwamy przy tego rodzaju scenach, pojawia się z powodu dobroci, która już jest w nas obecna, przez cały czas. Każda ludzka istota jest taka sama. „Wstawaj! Wstawaj! Dołóż temu łobuzowi! Uderz go!” Pojawia się tego rodzaju umysł. Wspólna, identyczna reakcja wszystkich ludzi jest dowodem na wrodzoną dobroć ludzkich istot. Chcemy, aby dobro zwyciężyło. Chcemy widzieć sprawiedliwość. Ta dobroć niekoniecznie jest czymś nadzwyczajnym, co powstało dzięki latom wytężonej duchowej praktyki – jest to naszą prawdziwą naturą, zawsze świetlistą i jasną. Nasza prawdziwa jaźń nie jest niczym innym jak tą spontaniczną dobrocią, tą głęboko współczującą naturą, która zawsze chce pomagać wszystkim istotom. Przez cały czas, zawsze i wszędzie nosimy ją ze sobą. Moja jaźń i wszystkie istoty nie różnimy się od siebie i nigdy nie jesteśmy rozdzieleni. Wszyscy mamy tą samą substancję: skoro ja sam z pewnością nie lubię cierpieć, również nie chcę, aby cierpieli inni. Jeśli całkowicie to urzeczywistnisz, postrzeżesz, dlaczego dobroć urzeczywistnia się w Sandze: to głównie dzięki działaniu z innymi urzeczywistniamy tę dobroć, która już w nas jest, przez cały czas. Inni ludzie stają się lustrem dla moich działań. Niektóre religie mówią o „pierworodnym grzechu”. To prawda, że wszyscy rodzimy się z pewnymi skłonnościami do zadawania cierpienia. Jednak to jest tylko karma, a karmę można kontrolować albo nawet uwolnić się od niej. Jeśli osiągniemy naszą karmę i postrzeżemy, że jest ona zasadniczo pusta, wtedy będziemy potrafili użyć naszej własnej karmy, aby pomóc innym ludziom. Z tego właśnie powodu buddyzm nie głosi istnienia żadnego „pierworodnego grzechu”. Buddyjskie nauczanie wskazuje raczej na wrodzoną dobroć, która jest naszą wrodzoną prawdziwą naturą i prawdziwą naturą wszystkich istot. To jest bardzo ważny punkt. Tak więc prawdziwa dobroć oznacza właściwy kierunek – drogą prowadzącą do jego doświadczenia są wskazania.

Niektórzy być może wciąż nie rozumieją, czym jest ta dobroć. Jeden z moich uczniów powiedział mi kiedyś: „Mistrzu zen, zawsze mówisz o prawdzie i dobroci. Jednak w dzisiejszym opartym na rywalizacji społeczeństwie, jeśli jesteś z natury dobry, wiele osób będzie cię wykorzystywać, i będziesz wiele cierpiał”. To jest bardzo interesujące stwierdzenie. Dlatego ważne jest, aby zrozumieć, że ta dobroć, o której tutaj mówimy, nie ma żadnego „ja, mnie, moje”. Nie ma żadnego oddzielnego poczucia siebie i innych. Jeśli posiadasz prawdziwą dobroć, wtedy nawet cierpienie jest właściwe, ponieważ na tym świecie wszystkie istoty zawsze dużo cierpią – nie tylko istoty ludzkie, ale wszystkie istoty, każdego rodzaju istoty. A skoro wszystkie istoty cierpią, prawdziwy bodhisattwa jest zawsze smutny, ponieważ prawdziwy bodhisattwa odczuwa cierpienia wszystkich istot, przez cały czas, jakby były jego własnymi. One jego własnymi. Jednak, kiedy bodhisattwa jest smutny, jego cierpienie nie jest dla niego albo dla niej. To nie jest „moje” cierpienie ani „mój” problem. Ten smutek prowadzi bezpośrednio ku współczującemu działaniu, które pomaga innym, ponieważ, kiedy jesteś smutny dla innych istot, ta dobroć, którą wszyscy nosimy wewnątrz, tylko chce pomagać uwolnić innych od cierpienia, którego doświadczają.

Każdy słyszał o Bodhisattwie Ksitagarbha, czyli Ji Jang Bosal (jap. Jizo). Jest to bodhisattwa naszego nieskończonego ślubowania. Przedstawia się go zawsze trzymającego długi kostur z sześcioma pierścieniami. Ji Jang Bosal jest bodhisattwą, który ślubuje wyzwolić od cierpienia wszystkie istoty, nawet jeśli oznaczałoby to konieczność wkroczenia do jakiejś piekielnej krainy, aby je uwolnić. W większości tradycji religijnych, ludzie, którzy trafili do piekieł, są na nie skazani i zapomniani: w buddyzmie ślubujemy wyzwolić wszystkie istoty, nawet te w piekle. Takie jest nasze ślubowanie. Dlatego chińskie znaki oznaczające imię Ji Jang Bosal to Dae won bon jon Ji Jang Bosal. Dae won oznacza Wielkie Ślubowanie. Oznacza to, że kiedy wszystkie istoty zostaną już wyzwolone od cierpienia, wtedy ja stanę się buddą. Ślubuję to. Jeśli choćby jedna istota nie stała się buddą i wciąż pozostaje w krainie cierpienia, nie wkroczę do nirwany. Ślubuje powracać na ten świat życie po życiu, dopóki ostatnia z istot nie zostanie wyzwolona. Naszym Wielkim Ślubowaniem jest mieć taki właśnie kierunek. Druga część tego imienia brzmi bon jon, co oznacza pierwotną twarz. To Wielkie Ślubowanie wyzwolenia wszystkich istot od cierpienia jest naszą pierwotną twarzą – to jest nasza pierwotna natura, albo substancja. Posiadanie Wielkiego Ślubowania nie jest czymś, co robimy; jest czymś, czym jesteśmy, ponieważ to wielkie ślubowanie jest naszą pierwotną naturą. Nasze ślubowanie pomagania innym jest tylko odzwierciedleniem naszej prawdziwej natury, która jest identyczna z pierwotną naturą wszystkich istot – nie jest niczym nadzwyczajnym. Jest to po prostu inna nazwa tej dobroci, o której mówiliśmy wcześniej. Wszyscy już ją w sobie mają, przez cały czas.

Trzy Klejnoty Buddy, Dharmy i Sanghi prowadzą do „świętości, mokszy, wyzwolenia”. Kiedy spojrzysz, co stoi za nimi, zobaczysz, że Trzy Klejnoty nie są niczym wyjątkowym. Budda nie jest wyjątkowy. Dharma nie jest wyjątkowa. Sangha również nie jest wyjątkowa. Jakie jest jego albo jej zadanie? Co jest ostateczną funkcją Trzech Klejnotów? Dlaczego każdy buddysta, niezależnie od tradycji, przyjmuje w nich schronienie? Jak już powiedzieliśmy powyżej, kiedy osiągasz prawdziwe piękno, stajesz się buddą: wszystko co widzisz, słyszysz, wąchasz, smakujesz, dotykasz i myślisz jest pięknem, właśnie takie, jakie jest. Kiedy osiągniesz prawdę i właściwą Drogę, osiągniesz Dharmę. A kiedy osiągniesz swoje właściwe życie, i będziesz w stanie bez przeszkód działać, pomagając wszystkim istotom uwolnić się z tej cierpiącej krainy, osiągniesz Sanghę. Dlatego właśnie mówimy, że Trzy Klejnoty prowadzą do świętości.

Jednak ta świętość nie jest świętością. Twój umysł jest pierwotnie czysty i jasny: to jest prawdziwa świętość. To jest twoja pierwotna natura. Świętość jest tylko nazwą na coś, co nie posiada żadnej nazwy. Pierwotnie wszystko jest całkowicie puste i nie posiada nazw ani form. Osiągnięcie faktu, że wszystko jest puste, jest lepsze od jakiejś niezwykłej idei świętości. Istnieje pewien wiersz, napisany przez niemieckiego chrześcijańskiego mistyka Angelusa Silesiusa, który mówi:

Bóg, który jest czystą pustką,

Został stworzony jako forma:

Stając się substancją, światłem i ciemnością,

Spokojem i burzą.

Tak więc „Bóg, który jest czystą pustką” jest świętością. Ta świętość nie jest czymś wyjątkowym, prawda? Świętość jest tylko tymczasową nazwą, wskazującą na całkowicie czystą i jasną pustkę, która jest naszą naturą i naturą całego wszechświata. Jeśli osiągniesz tę pustkę, jesteś wolny. W pierwotnym buddyzmie nazywano to mokszą, czyli „całkowitym wyzwoleniem”. Właściwą funkcją Trzech Klejnotów Buddy, Dharmy i Sanghi jest poprowadzenie cię ku bezpośredniemu osiągnięciu pustki. Wtedy jesteś w stanie pomóc wszystkim istotom. Oto prawdziwe wyzwolenie.

Kompas zen

Подняться наверх