Читать книгу Elżbieta II. Portret królowej - Paola Calvetti - Страница 22
Ukłon
ОглавлениеJest już ciemno, kiedy Edward VIII w obecności braci Alberta, Henry’ego i George’a, siedząc przy swoim mahoniowym biurku w rezydencji Fort Belvedere, w parku windsorskim, podpisuje pierwsze dobrowolne zrzeczenie się tronu od ponad tysiąca lat trwania monarchii brytyjskiej.
Nie ma wzruszenia ani nawet złości.
Wszystko wydaje się załatwiane w pośpiechu.
Gdyby mógł poczekać kilka tygodni, wygłosiłby przemówienie bożonarodzeniowe i ogłosiłby abdykację. Lecz kiedy w piątkowy wieczór 11 grudnia 1936 roku dyrektor generalny BBC, John Reith, przerywa transmisję, aby zapowiedzieć wystąpienie „Jego Królewskiej Wysokości, księcia Edwarda” lud Wielkiej Brytanii, Irlandii i brytyjskich dominiów zamorskich gromadzi się przed odbiornikami radiowymi. W kuchniach gospodarstw wiejskich rolnicy odstawiają na stoły kufle piwa, w londyńskich restauracjach bankierzy z City przerywają posiłek, gospodynie domowe z Norfolk porzucają swoje zajęcia, dzieci milkną. Dla obywateli australijskich z Alice Springs jest wpół do ósmej, dla studentów w Toronto siedemnasta, dla mieszkańców Vancouver to pora obiadu, urzędnicy w Sydney słuchają radia w swoich biurach.
Siedem niekończących się minut.
Żadnego wahania.
Ani jednego słowa ponad to, co konieczne.
Teraz były król bierze oddech, przybiera poważniejszy ton i tłumaczy światu motywy, które doprowadziły go do tej nieodwracalnej decyzji.
„Uwierzcie mi, gdy mówię do was, że uznałem za niemożliwe dźwiganie wielkiego ciężaru odpowiedzialności bez pomocy i wsparcia kobiety, którą kocham”.
Tym zdaniem kończy swoje historyczne oświadczenie. Wallis, z zaciśniętymi ustami i wyrachowanym uśmiechem, siedzi tuż za nim.
Parlament głosuje His Majesty’s Declaration of Abdication Act, wszystkie parlamenty Commonwealth go ratyfikują. Albert, teraz już Jerzy VI, nadaje bratu tytuł Jego Królewskiej Wysokości księcia Windsoru.
Lilibet śpi spokojnie w swoim pokoju na Piccadilly, nie jest już little princess, ani nawet Elżbietą z Yorków, ale prawdopodobną następczynią tronu Anglii i największego imperium na świecie. Jedynie narodziny brata pozwoliłyby jej odzyskać upragnioną „anonimowość”.
Następnego ranka, przez okno wychodzące na zielony skrawek Green Parku, jej ulubione miejsce, gdzie świat wygląda magicznie, razem z Crawfie przyglądają się korowodom ministrów, dygnitarzy, biskupów, arcybiskupów i polityków, którzy składają wizyty ojcu. Mama leży, przeziębiona, w łóżku, i to Marion Crawford będzie musiała ogłosić wielką zmianę. Zamieszkają w pałacu Buckingham.
Zaczyna padać. Lekka bryza rozwiewa po pokoju zapach deszczu. Elżbieta czuje, jakby te krople bardzo powoli i delikatnie odbierały jej dzieciństwo.
— Jak to? — pyta Lilibet ledwie słyszalnym głosem.
— Chcesz powiedzieć, że na zawsze? — Mała Małgorzata popłakuje.
Nie jest to koniec świata, ale to koniec ich świata.
Teraz deszcz tłucze o szyby okien.
Elżbieta schodzi przywitać się z ojcem — ten ściska ją, usztywniony w admiralskim mundurze. Guwernantka tłumaczy dziewczynkom, że kiedy ojciec wróci po proklamacji, będą musiały pozdrawiać go w taki sam sposób, w jaki pozdrawiały dziadka.
— Będziemy musiały się pokłonić?
— Czy to znaczy, że potem ty też zostaniesz królową?
— Tak sądzę — odpowiada Elżbieta słabym głosikiem.
Małgorzata z perfidią właściwą dorosłym dodaje tylko lakoniczne:
— Biedaczka.
Kilka godzin później dziewczynki zostają odprowadzone do rodziców. Elżbieta i Małgorzata kłaniają się przed królem i królową. Jest coś nowego i ostatecznego w pudrowym zapachu pocałunku mamy i uścisku ojca, kiedy oświadcza córkom, żeby się przygotowały, bo zaraz pojadą do Windsoru, gdzie żaden, albo prawie żaden służący, nie będzie usługiwał przy kolacji podczas ostatniego weekendu spędzonego tylko w gronie „We Four”.
Coś zmieniło się na zawsze, ale Lilibet jest jeszcze zbyt mała, żeby zdawać sobie z tego sprawę. Specjalne dodatki do niedzielnych gazet podają wyczerpujące informacje na temat nowej rodziny królewskiej, ilustrowane zdjęciami Marcusa Adamsa i Lisy Sheridan, ale bardziej niż na królu skupiają się na niej, na „naszej księżniczce Elżbiecie”, jak ją nazywają.