Читать книгу Polscy pisarze wobec faszyzmu - Paweł Maurycy Sobczak - Страница 11
Rozdział II
Raz na moście, raz pod mostem.
Stanisław Piasecki i środowisko „Prosto z mostu”
Wszystko jest polityką?
ОглавлениеKilka zdań warto poświęcić uwikłaniom politycznym tygodnika redaktora Piaseckiego. „Prosto z mostu” było pismem, które od samego początku określało się jako wprawdzie „narodowe”, lecz nie związane z żadną partią polityczną. Z czasem jednak jego zależności wobec rewolucyjnego ruchu młodonarodowego stały się coraz widoczniejsze. „Prosto z mostu” stawało się wyrazicielem poglądów Obozu Narodowo-Radykalnego ABC328, mimo iż Piasecki formalnie pozostawał bezpartyjny, zaś na łamy dopuszczano także zwolenników innych partii i organizacji narodowych (np. Wojciech Wasiutyński był czołowym działaczem ONR-Falanga, zaś Adam Doboszyński przedstawicielem radykalnego skrzydła Stronnictwa Narodowego). W ten sposób ukształtowało się środowisko stojące w opozycji nie tylko do lewicy i centrum, ale także względem starszej generacji endeków, którzy pamiętali jeszcze czasy Sejmu Krajowego Galicji i deklarowali (choćby umiarkowane) przywiązanie do idei parlamentaryzmu. Jerzy Speina ocenił, że pismo redaktora Piaseckiego „było trybuną młodego pokolenia nacjonalistów stawiającego sobie za cel odrodzenie życia politycznego i ekonomiczno-społecznego w Polsce przy pomocy metod odbiegających w swym radykalizmie od zasad liberalno-narodowych”329. „Prosto z mostu” nie stanowiło zatem z całą pewnością „pisma Narodowej Demokracji” (wbrew temu, co twierdzi Jerzy Ossowski330), skoro towarzyszące endekom przekonanie o wartości demokracji parlamentarnej nie było przez to środowisko podzielane. Nierzadko natomiast, zazwyczaj piórem Karola Zbyszewskiego, „prostozmostowi” zwolennicy „antysemityzmu rozumowego”331 wyrażali rozczarowanie polityką sanacyjnego Obozu Zjednoczenia Narodowego, mając mu za złe niedostateczną faszyzację kraju332.
Ozon trąbił o swym antysemityzmie, Ozon jest u władzy. I co zrobiono u nas dla zmniejszenia żydowskiego robactwa? Czy wysłano chociaż do diabła jeden transport? Jeżeli wyjechał z Polski ostatnio jakiś Żyd, to tylko w charakterze korespondenta ozonowej „Gazety Polskiej”333.
albo
W Polsce, gdzie Ozon duka o unarodowieniu życia […] – w Polsce zetatyzowanej nie wydano ANI JEDNEGO ukazu przeciw Żydom. Nic! Wolno im jeździć tramwajem, i pracować w PAT-cie, być dyrektorami departamentów i nie nosić żółtej łaty i brać subsydia, i posiadać wszystkie kamienice, i zakładać tajne związki, i kupować majątki, i robić geszefty, i reprezentować Polskę… i wszystko, co im do głowy przyjdzie334.
Charakterystyczną (i mającą istotne konsekwencje polityczne) cechą światopoglądu środowiska „Prosto z mostu” było przekonanie, iż cywilizacja europejska znalazła się w głębokim kryzysie, u którego źródeł leży dziedzictwo Oświecenia – demokratyzacja, liberalizm, progresywizm, sekularyzacja, materializm, determinizm, empiryzm, prawa człowieka. Głębokiej krytyce poddano także „zmurszałą budowlę” ustroju kapitalistycznego, alienującego człowieka od wytworów jego pracy i pozbawiającego jego zawodową działalność niezbędnego wymiaru duchowego.
Twórczość duchowa nie może istnieć bez równoczesnego wyprodukowania tzw. dobra materialnego, jak na odwrót, produkowanie dóbr materialnych, wyzute z wszelkiej twórczości duchowej, sprowadza człowieka-producenta do roli robota. […] Tej rozkoszy tworzenia, stanowiącej istotę człowieczeństwa, nie wolno odbierać nikomu. Odebrał ją masom proletariackim ustrój kapitalistyczny, który nie tylko zachował dawny feudalny podział na bogatych i biednych, ale dodał jeszcze do niego, w imię produkcjonizmu, podział na twórców i wytwórców335.
Europejska kultura obwiniona została o duchowe zubożenie człowieka, które w sposób konieczny doprowadziło do podważenia fundamentów zachodniej cywilizacji. Szczególną niechęć wzbudzał racjonalizm i intelektualizm, odrywający współczesnego człowieka od sfery ducha. Publicyści „Prosto z mostu” postulowali odrzucenie minimalistycznego, biernego stosunku względem rzeczywistości, postawie kontemplacyjnej przeciwstawić chcieli woluntaryzm, pragmatyzm zaś zastąpić idealizmem. Widoczna jest w ich postawie inspiracja neoidealistyczną filozofią włoskiego faszyzmu, dostrzegalne paralele z myślą Giovanniego Gentile, odrzucającego filozofię „abstrakcyjną i intelektualistyczną”, a propagującego praktyczną, łączącą myśl z czynem (zgodnie z założeniem, iż myśl nie wyrażona w czynie staje się bezwartościowa)336. Myślenie młodonarodowców charakteryzował ponadto imperializm, określany jednak mianem „imperializmu idei”. Właśnie idea – pojęcie nadrzędne, uniwersalne, warunkujące dalszą aktywność narodu – była tym, czego współczesnej Polsce brakowało najbardziej. Według Stanisława Piaseckiego dynamicznie rozwijające się państwa Europy zorganizowane są według naczelnej idei, która „tworzy wielkość narodu i daje mu postawę moralną wobec innych” (w Niemczech jest to „głos krwi nordyckiego człowieka”, we Włoszech „nawiązywanie do rzymskich tradycji”, zaś w Rosji sowieckiej „gigantyczny program przebudowy społecznej”). Tymczasem Polacy zadowalają się programem minimalistycznym, nie rozumieją, iż
trzeba mieć ambicję wyjścia na świat z wielką ideą, godną wielkiego narodu. Trzeba mieć ambicję obliczoną nie w setkach kilometrów kwadratowych – ale mierzącą się powierzchnią kuli ziemskiej. Trzeba mieć ambicję stania się ośrodkiem przebudowy, stworzenia takiego wkładu w strukturę cywilizacyjną ludzkości, któryby pozostał i wtedy, po długich wiekach, kiedy Polski może nie będzie, ale zostanie cywilizacja polska337.
Z czasem tygodnik – wbrew swemu podtytułowi338 – coraz więcej miejsca poświęcał polityce, uważnie i z aprobatą obserwując wydarzenia za granicą. Szczególnym zainteresowaniem pisma cieszyły się nazistowskie Niemcy. Począwszy od 1937 roku „Prosto z mostu” regularnie zamieszczało korespondencje z Trzeciej Rzeszy, pragnąc dostarczyć odbiorcom możliwie wyczerpujących informacji na temat dokonań państwa faszystowskiego. Autorami takich publikacji byli między innymi Aleksander Sendlikowski oraz Józef Kisielewski, niektóre z ich artykułów cechował wysoki poziom intelektualny. Sendlikowski trafnie charakteryzował doktrynę narodowosocjalistyczną:
[Narodowy socjalizm – dopisek P. S.] [w]alce klas przeciwstawił wspólnotę narodową, demokracji liberalnej – ideę stanowej budowy społeczeństwa, materializmowi – naturalizm. Ważne są – w tym ujęciu – jedynie losy i cele narodu, i tej sprawie wszystko musi być podporządkowane – członkowie narodu winni służyć mu, aż do wyrzeczenia się swego szczęścia osobistego. Miarą wartości człowieka-obywatela jest jego zdolność do poświęcenia dla narodu, odwaga osobista, honor i praca339,
opisywał zdobywanie wpływów przez NDSAP w środowiskach robotniczych, tradycyjnie sympatyzujących z lewicą:
Cios hitleryzmu uderzył w ruch klasowy nadspodziewanie silnie i skutecznie. Wprawdzie komórki robotnicze partii narodowo-socjalistycznej nie grupowały, w czasie dojścia do władzy Hitlera, więcej niż 10% zrzeszonych robotników, ale promieniowały silnie. Symboliczne przemianowanie pierwszomajowego „święta pracy” na święto narodowe w r. 1933 już po politycznym sukcesie, było hasłem do likwidacji klasowego ruchu zawodowego w Niemczech,
oraz zwracał uwagę na korekty ideowe i taktyczne, których dokonał ruch nazistowski po zdobyciu władzy:
Istnieje ogromna różnica między tym, co głosił hitleryzm w okresie walki o władzę, a tym, co dziś realizuje. Kapitulacja przed trudnościami i sojusz z najbardziej reakcyjnymi klasami posiadaczy, nastąpiły nad wyraz szybko – i to raczej pod wpływem załamania woli i sił rewolucyjnych ruchu, niż wobec rzeczywistych przeszkód.
W tekście Józefa Kisielewskiego340 czytelnik mógł natomiast znaleźć krytyczną analizę „mitu jednolitej wszechogarniającej pangermańskości”, a zatem najważniejszego z mitów, którymi posługuje się Hitler, aby „poruszać serca mas w określonym kierunku”. Autor korespondencji dostrzega w dążeniach Führera – usiłującego zatrzeć resztki politycznej odrębności poszczególnych prowincji – odwołanie się do odległych, przedhistorycznych czasów, w których Niemcy nie były jeszcze podzielone na „małe kawałeczki, księstwa i municypia […] zażarcie broniące swojej odrębności”. Hitler ewokuje pragermańską, mityczną jedność, której naród niemiecki przez całą swą historię był pozbawiony (nawet średniowieczne Święte Cesarstwo miało charakter uniwersalistyczny, a ponadto – jak zauważa Kisielewski – było „co chwila zagrożone w swej całości”). Nazistowski mit „jedności narodowej” czerpie zatem źródła z okresu „przed pojawieniem się pierwszych hord teutońskich na granicach rzymskich”, z czasów, o których historycy – pozbawieni źródeł pisanych – nie potrafią powiedzieć nic pewnego. Łatwo zatem niemieckim ideologom stworzyć – niemal nieweryfikowalne naukowo – przekonanie o istnieniu „wielkiej, zwartej i jednolitej grupy etnicznej, która na wiele setek przed narodzeniem Chrystusa wykazywała się wysoką i wspaniałą a szlachetną […] cywilizacją i kulturą”. A stąd już tylko krok do wielkich cywilizacyjnych przewartościowań:
Dowiadujemy się, że ten tak zwany świat cywilizowany bardzo długo, bo aż do chwili obecnej karmił się pewnym fałszem, który wytworzyło zbyt niewolnicze zawierzanie księgom greckich i rzymskich autorów. Bezustannie i do znudzenia wszystko odnosiliśmy do tego, co szło od strony Morza Śródziemnego, tak jakby nie było na świecie innych cywilizacji, a te inne cywilizacje jakby nie miały swoich ideałów. Rola tego wielkiego imperium rasy germańskiej była dla życia Europy wieków późniejszych rozstrzygającą, choć niedocenioną. Pod wpływem naporu barbarzyńskich dziczy z zachodu, wschodu i południa dzierżawy ludów germańskich w czasach późniejszych skurczyły się, ale na wydartych terenach została – myśl germańska. Jest rzeczą dowiedzioną, że organizatorami państw, powstałych na kresach ziem niemieckich, byli niemieccy rycerze. Masy rekrutowały się z innych ludów, z barbarzyńskiej tłuszczy, ale góra, ale rycerstwo było germańskie. Gdyby nie ono, hałastra pozostałaby nadal tłuszczą barbarzyńską, swarliwą, dziką i okrutną341.
Autor cytowanego artykułu wykazał się nie tylko politologiczną kompetencją, ale również dużą dozą krytycyzmu wobec ideologii faszystowskiej i jej „kreatywnej nauki”. Takie teksty były raczej na łamach „Prosto z mostu” wyjątkami, w pamięci czytelników pozostawały głównie krzykliwe felietony Karola Zbyszewskiego. Podczas swej motocyklowej podróży przez Czechosłowację, Austrię, aż do Włoch, odwiedził Zbyszewski niewielkie austriackie miasteczko Wiener Neustadt. Obserwował tam, z dużą satysfakcją, scenę porannego wywozu miejscowych Żydów do obozu koncentracyjnego w Dachau. Oto jak felietonista opisywał towarzyszące mu wówczas uczucia:
W Polsce trzeba czekać na taki widok może jeszcze stulecie, warto więc tu poświęcić dwie godziny. Pośrodku rynku stoją dwa ciężarowe samochody, oddział wojska wyprowadza 60 Żydów. Zwarty tłum wokół rynku, rude Żydówki dopadają żołnierzy z wrzaskiem:
− Oddajcie nam naszych mężów! zaraz wyjedziemy tylko ich oddajcie!
Za późno o 500 lat. Żołnierze popychają Żydów, już stłoczyli ich w autach. Wszyscy są. Zatrąbiły auta, wywiozły za jednym zamachem wszystkich Żydów z Neustadtu. Będą nareszcie porządnie pracować w tym koncentracyjniaku w Dachau342.
W przywołanej scenie zwraca uwagę tyleż zupełny brak empatii, zastąpionej cielęcym zachwytem и (wyobrażam sobie, że Zbyszewski mógł mieć taki wyraz twarzy, jak gromadzący książki przeznaczone do spalenia na placu Opery Berlińskiej w 1933 roku – szeroki, bezmyślny uśmiech343), co niezmierna naiwność. Nie przypisuję bowiem autorowi cynizmu, sądzę, iż naprawdę nie zdawał on sobie sprawy z losu, jaki czeka pojmanych Żydów w Dachau. Inna sprawa, że możliwość masowej eksterminacji przekraczała wówczas wyobraźnię większości ludzi, także rodzimych nacjonalistów.
Korespondencja Zbyszewskiego, choć w spisie treści rocznika „Prosto z mostu” zakwalifikowana jako „satyra” (szczególne miał redaktor Piasecki poczucie humoru), jest jednak symptomatyczna. Publicyści „Prosto z mostu” coraz częściej zwracali się bowiem – jak napisała Małgorzata Domagalska – „w stronę swastyki”344, gdy poszukiwali metody dla zrealizowania własnych koncepcji Polski jednolitej etnicznie. Jeszcze w 1936 roku Stanisław Piasecki krytykował narodowosocjalistyczną interpretację rasizmu, „deifikację czynnika materialnego rasy”, trafnie przewidując, że koncepcja ta „ma służyć celom niemieckiej populacji i ekspansji”345. Wojciech Wasiutyński i Stanisław Żejmis w licznych artykułach sprzeciwiali się natomiast wywodzonemu z prac Josepha Artura Gobineau poglądowi o nierówności ras346, a także materialistycznemu i deterministycznemu charakterowi rasizmu niemieckiego347. Polski rasizm miał być w tym ujęciu „rasizmem psychicznym”, a o odrębności Żydów nie decydowały bynajmniej cechy fizyczne, lecz duchowe (w tej koncepcji również wstręt odczuwany w stosunku do przedstawicieli narodu żydowskiego nie miał podłoża fizycznego)348. Rodzimi antysemici nie zaakceptowali pseudodarwinowskiego, materialistycznego oraz deterministycznego rasizmu biologicznego, wierzyli raczej w istnienie metafizycznego pierwiastka „żydowskości” przejawiającego się w sferze kultury, ekonomii czy handlu349. Ponadto częste w tej publicystyce proponowanie definicji narodu jako wspólnoty przede wszystkim psychicznej pozostawiało z konieczności na uboczu zagadnienia typowo antropologiczne, „żydowskość” i „polskość” pojmowane były raczej jako niezmienny zespół cech charakteru i psychiki. Konieczne wydawało się zatem odrzucenie biologicznego rasizmu z całym jego socjaldarwinowskim zapleczem intelektualnym oraz uzgodnienie idei nacjonalistycznych ze światopoglądem katolickim (koncepcja „totalizmu katolickiego”)350. Z czasem jednak chętnie podkreślana odmienność i niezależność polskiego nacjonalizmu okazywała się mniej istotna, ważna zaś stała się wspólnota celów przyświecających oenerowcom i nazistom. Narastało także przekonanie o niewystarczalności dotychczas stosowanych w walce z Żydami metod, przede wszystkim stosowania bojkotu gospodarczego. Odczucie nieefektywności własnej polityki „czystości” narodowej wzmagało atrakcyjność ideologii wprawdzie prymitywniejszej, ale znacznie bardziej skutecznej. Szczególnie Karol Zbyszewski, który żywił głębokie przekonanie, że Żydom „nigdzie na świecie nie jest tak dobrze”351 jak w Polsce, marzył o przeniesieniu sprawdzonych, niemieckich rozwiązań na rodzimy grunt.
Hitler zastosował właściwy system, Żydzi czują, że w Niemczech nie ma żartów, wiedzą, że żaden pisk, skowyt, wrzask tam nie pomoże – uciekają więc, gdzie oczy poniosą. […] Tłuczenie zaasekurowanych szyb sklepowych nie wystraszyło ani jednego Żyda z Warszawy, roztropne, stanowcze i przemyślne zarządzenie hitlerowców w Wiedniu uwolniło miasto w ciągu miesiąca od kilkudziesięciu tysięcy pasożytów352.
Być może znajomość takich właśnie wypowiedzi sprawiła, iż Anna Iwaszkiewiczowa przekonana była, że „endecy zazdroszczą Niemcom Hitlera”, a „młodzież prawicowa to samo robiłaby u nas, co bojówki hitlerowskie, gdyby dorwała się do władzy”353. Oczywiście, Karol Zbyszewski mógł w swych specyficznych354 (i ponoć satyrycznych) tekstach pozwolić sobie na więcej niż inni publicyści „Prosto z mostu”, lecz nie tylko on afirmował hitlerowskie działania. Alfred Łaszowski bagatelizował dokonywane w Trzeciej Rzeszy akty przemocy i terroru, dowodząc „płaczliwym humanitarystom”, iż „akty okrucieństwa idą w parze z aktami historii”, a „obraz rzeźni” nie może przesłonić „głębszego sensu istnienia ustrojów totalnych”355. Dowodził ponadto, iż poglądy redakcji „Wiadomości Literackich” na sytuację w Niemczech (a szczególnie sądy formułowane w „grafomańskich intelektualnie” Kronikach tygodniowych) nie mogą uchodzić za obiektywne, gdyż ich autorzy – jako Żydzi – są klęską faszyzmu bezpośrednio, żywotnie, zainteresowani. A przecież „trudno przypuszczać, żeby ludzie dojrzali mogli myśleć kategoriami Grydzewskich i Słonimskich”. Cytowany artykuł jest szczególnie intrygujący, ponieważ tekst napisany przez Łaszowskiego uzupełniony został glosami autorstwa Karola Irzykowskiego, broniącego instytucji zorganizowanego protestu, jako „ważnego instrumentu politycznego, który inscenizuje głos ludu”. Wtrącenia autora Beniaminka dekonstruują artykuł, gdyż Irzykowski z dużą dawką ironii podważa sensowność wywodów Łaszowskiego, a także kwalifikacje ich autora. Komentarze, takie jak: „tych kilka zdań wraz z następującym zaraz aforyzmem […] mogłyby być szkicem do diatryby filozoficznej O banalności”, „autor znowu tworzy sztuczne błędne koło” albo „tu Łaszowski kłania się Słonimskiemu”, świadczą o intelektualnej niezależności, jaką Irzykowski zachował podczas współpracy z „Prosto z mostu”.
Równolegle z akceptacją dla nazizmu (jej kres przyniesie dopiero koniec roku 1938 wraz ze wzrastającym poczuciem zagrożenia niemiecką agresją) narastał na łamach „Prosto z mostu” antysemityzm. Wyrazem tej tendencji było opublikowanie obszernych fragmentów antyżydowskiego pamfletu Louis-Ferdinanda Céline’a Pogromowe drobiazgi (Bagatelles pour un massacre), a także wznowienie przez Adolfa Nowaczyńskiego rubryki Ofensywa, zamieszczanej wcześniej przez wiele lat w „Myśli Narodowej”356. Antysemityzm stanowił – jak zauważa Piotr Stasiński – stałą i najsilniejszą motywację retoryki felietonów Nowaczyńskiego357. Nadająca piętno „patologicznego żydożercy”358 (którego jednak nie aprobował choćby Julian Tuwim359) obsesja antysemicka dawała o sobie znać, kiedy publicysta informował swych czytelników o narastających wpływach żydowskich w Europie, Brazylii, „psychicznie i moralnie zżydziałych do szpiku kości”360 Stanach Zjednoczonych, a nawet Indiach, których przywódca Mahatma Gandhi „od dwudziestu lat był w rękach żydostwa”361. Naturalną konsekwencją takiej sytuacji staje się rozbudzenie nastrojów antysemickich, które – zdaniem Nowaczyńskiego – bardzo wyraźne są już choćby w Holandii362, a wkrótce ogarną także kontynent amerykański i skutkować będą pogromami Żydów, wobec których „zblednie i zmaleje to wszystko, co z nimi niezgrabne Szwaby wyprawiają”363. Niemcy i Włochy stają się jednak dla autora Skotopasek sowizdrzalskich wzorem skutecznej i konsekwentnej polityki antyżydowskiej, nazywanej zwykle dosadnie „wyczesaniem pasożydów”364, „wyczyszczeniem z robactwa”365 lub przepędzeniem „żywiołów obcych, międzynarodowych, komunistycznych i homoseksualistycznych”366, czasem zaś eufemistycznie „uporządkowaniem i oczyszczeniem”367. W efekcie tych działań, kłamliwie prezentowanych przez Żydów światowej opinii publicznej, zapanowała w Trzeciej Rzeszy „atmosfera moralna życia wewnętrznego, indywidualnego, grupowego i publicznego […] skrajnie purytańskiego, tak całkiem antypodycznie różniącego się od ohydy, deprawacji i korupcji amerykańskiej”368, atmosfera, która rzekomo zachwyciła bohaterskiego lotnika Charlesa Lindbergha369. W schyłkowym okresie publicystyki Nowaczyńskiego (goszczącej właśnie na łamach „Prosto z mostu”) moralna ocena zarówno ludzi, jak i całych narodów zależna jest od ich zaangażowania w zwalczanie „mocarstwa anonimowego” (a przynajmniej szerzenie wiedzy na jego temat), dążącego „do judeokomunizacji i do dechrystianizacji ludzkości”370 oraz nieustannie „pod-jud-zającego” do nowej wojny. Zrozumiałe więc, że polityka narodowych socjalistów budzi uznanie publicysty371, obficie wykorzystującego w swoich tekstach retorykę oczyszczenia i przywrócenia pożądanego (także moralnego) ładu.
Tekst Nowaczyńskiego pod tytułem Sempre avanti, poświęcony pochwale antysemickiego ustawodawstwa wprowadzonego przez Mussoliniego i piętnujący żydowskie „łgarstwa i potwarze”, które szkalują Italię w oczach Europy (szczególnie oburzyło publicystę rozpowszechniane przez Żydów przekonanie, głoszące jakoby polityka Duce była „naśladownictwem z ostatnich dwóch lat dla przypodobania się Berlinowi […], przedrzeźnianiem i małpowaniem Niemców”), dobrze mieścił się w ramach widocznej na łamach „Prosto z mostu” strategii apologetyzowania faszystowskiego reżimu we Włoszech. Polityka Mussoliniego zyskiwała aprobatę publicystów tygodnika, bowiem odpowiadała im pod względem ideologicznym, natomiast włoski ekspansjonizm i imperializm – w przeciwieństwie do niemieckiego – nie stanowił bezpośredniego zagrożenia dla suwerenności Polski. Sądzę również, że usilnie przekonując czytelników o niezależności poczynań Duce i jego odporności wobec nacisków Hitlera, środowiska narodowe pośrednio broniły swojej własnej ideowej autonomii (Antoni Słonimski nazywał antysemityzm młodonarodowy „pożałowania godnym plagiatem” wzorców niemieckich)372. Warto jeszcze zaznaczyć, że Nowaczyński wniósł w wianie na łamy tygodnika charakterystyczny, ekspresywny styl oraz nacechowane słownictwo („żydy”, „żydłaki”, „żydowski cancer”, „pasożydy”, „semicka inwazja”)373. Przyznać jednak trzeba, że niektórzy z dotychczasowych współpracowników „Prosto z mostu” wcale nowemu nabytkowi nie ustępowali. Szczególną kreatywnością leksykalną połączoną z zamiłowaniem do – charakterystycznej dla języka propagandy Trzeciej Rzeszy – leksyki biologicznej wykazywał się Karol Zbyszewski, w jego Ryżowej szczotce Żydzi jawią się jako „parszywcy”, „pasożyty”, „robactwo”, „pluskwy” („Jeśli się nie chce być żywcem zjedzonym przez pluskwy, trzeba je rozgniatać!”374). Felietonista nie gardził również „prozaicznymi” określeniami typu „żydłaczysko”, „żydłak”, a także „żydolub”, „żydoliz”375 (dwa ostatnie określały pisarzy wspomagających finansowo emigrantów z Niemiec)376.
Kolejne lata istnienia pisma przynosiły radykalizację poglądów w nim wyrażanych, aczkolwiek już w roku 1935 nie brakowało tekstów zapowiadających ewolucję pisma. Znamienny jest choćby artykuł Stanisława Piaseckiego Myśli o prawie377, przynoszący pochwałę „nienowoczesności” krwawej rozprawy Hitlera z opozycją wewnętrzną, czyli „nocy długich noży”. Redaktor „Prosto z mostu” podkreśla wprawdzie, iż zbrodnia ta „nie mieści się w naszym klimacie duchowym”, chwali jednak Führera za „otwartość i jawność” zamordowania przywódców SA. Hitler „najcięższą odpowiedzialność […]: odpowiedzialność za cudzą śmierć” wziął na siebie, nie szukał paragrafów, które można zastosować, aby pozbyć się przeciwników politycznych. Piasecki najwyraźniej obraca występek w cnotę, podkreśla heroizm czynu wodza Trzeciej Rzeszy: „Trzeba być do głębi duszy przekonanym o słuszności swego postępowania, o konieczności czynu dla idei, w którą się wierzy, aby tyle odpowiedzialności wziąć na siebie”. Po przeczytaniu tych wynurzeń można zadumać się nad prostoduszną łatwowiernością Antoniego Słonimskiego, który rok wcześniej przekonany był, iż narodowcy nie będą już więcej „bajdurzyć o tej wielkiej jedności, tężyźnie i czystości aryjskiej szlachetnych Germanów”378. Dla redaktora Piaseckiego wydarzenia „nocy długich noży” stały się okazją do wysławiania „wodzostwa” Adolfa Hitlera379. Tego typu enuncjacje nie stanowiły wyjątku (warto przywołać pseudoawangardowy wiersz Konstantego Dobrzyńskiego o niedwuznacznym przesłaniu: „jeden cios w zęby!” oraz „Dosyć słów!/ dzisiaj/ są/ pięści!!”380), jednak nie dominowały jeszcze wówczas w „Prosto z mostu”. Z czasem tę dominację uzyskiwały, bowiem z łamów tygodnika stopniowo znikały nazwiska autorów dystansujących się wobec agresywnej retoryki nacjonalistycznej. Współpracę z „Prosto z mostu” zerwali Jerzy Andrzejewski, Karol Irzykowski, Zofia Kossak-Szczucka oraz Bolesław Miciński. Autor Podróży do piekieł381 słał z Francji pełne oburzenia listy, skierowane przeciwko tym, którzy uzasadniali antyżydowskie rozruchy, powołując się na naukę świętego Tomasza z Akwinu382. Z kolei Kazimiera Iłłakowiczówna, do niedawna publikująca swe wiersze w „Prosto z mostu”, na łamach „Głosu Porannego” ciepło wspominała „swoich przyjaciół Żydów”383.
Wizerunek faszyzmu prezentowany na łamach tygodnika był złożony. Już w pierwszych kilkunastu miesiącach jego istnienia teksty wyrażające dystans i nieufność względem ideologii i praktyki politycznej Hitlera i Mussoliniego (pisane zazwyczaj – choć nie zawsze – przez współpracowników pisma: Józefa Kisielewskiego, Wojciecha Wasiutyńskiego czy Aleksandra Świętochowskiego) sąsiadowały z utrzymanymi w odmiennym tonie artykułami Alfreda Łaszowskiego, Karola Zbyszewskiego czy Stanisława Piaseckiego (Myśli o prawie z 1935 roku). Wydaje się, że ten rozdźwięk związany mógł być z nieusuwalną, wewnętrzną antynomią integralnego nacjonalizmu, którą wskazywał niegdyś – w kontekście polityki endeckiej – Jan Emil Skiwski („Nacjonalizm konsekwentny ideowo musi popierać wrogów swego narodu, a konsekwentny praktycznie musi ich zwalczać”384). Nie sposób mówić o pełnej akceptacji faszyzmu na łamach „Prosto z mostu”, aprobaty publicystów tygodnika nigdy nie zyskało antychrześcijańskie absolutyzowanie narodu oraz sprzeczny z nauką katolicką biologiczny rasizm385 (sprzeciw wobec rasowej doktryny nazizmu najpełniej wyrażały kilkuczęściowe studia Wasiutyńskiego i Stanisława Żejmisa), zrozumiałe obawy budziły także despotyczne, ekspansjonistyczne i imperialistyczne zamiary Trzeciej Rzeszy. Z drugiej jednak strony – na całkowite odrzucenie ideologii faszystowskiej środowisko to się nie zdobyło. Niekiedy jednak dystansowało się wobec niej, pragnąc podkreślić przewagę polskiej ideologii narodowej, która w duchu katolicyzmu godzi przebudowę państwa z wolnością jednostki.
[Faszyzm włoski] nie umiał pogodzić konieczności wprowadzenia ładu z zachowaniem wolności jednostki, będącej podstawą jej twórczości. Faszyzm, będący zwolennikiem wszechmocy państwa, nie jest w stanie zapewnić człowiekowi tyle swobody, ile mu potrzeba do tego, by tworzył. […] Po tej samej drodze, co faszyzm, poszedł socjalizm narodowy w Niemczech, popełniając te same błędy, polegające na niezrozumieniu tej wielkiej prawdy, że bez swobody jednostki nie ma twórczości, i że najlepiej wyćwiczone stado baranów nowego życia nie stworzy […]. My pierwsi w dalekiej jeszcze przeszłości potrafiliśmy wytworzyć wolną jednostkę w narodowym państwie386.
Gdybym miał pokusić się o przedstawienie zwięzłej formuły wyrażającej stosunek środowiska „Pzm” do faszyzmu, byłoby to chyba „niewolne od nieufności życzliwe zainteresowanie”, przejawiające się bardzo często w tekstach podejmujących problematykę żydowską. Ideologia faszystowska, a ściślej jej wyselekcjonowane i zreinterpretowane elementy, mogły być uznane za cenną zdobycz, umożliwiającą przybliżenie się do upragnionego „renesansu narodowego”. Ambitnym ideałem było udoskonalenie faszyzmu, stworzenie wersji ulepszonej, rodzimej, zakorzenionej w katolicyzmie i promieniującej na całą Europę Środkową (dlatego też środowiska młodonarodowe określić wypada mianem „faszyzujących”, nie zaś „faszystowskich”). Wyrażana w niektórych tekstach sympatia do polityki Hitlera nie zmieniała bowiem – zgodnego z tradycją myśli politycznej Narodowej Demokracji – zasadniczego przekonania o wrogości Niemiec i Polski. Stanowisko to było konsekwencją ostatecznego uznania polityki nazistów za
przejaw tego samego imperializmu niemieckiego, który kazał margrafowi Geronowi najeżdżać w X wieku zachodnich Słowian połabskich i ziemie Mieszka I, który wiódł cesarza Henryka V w XII w. pod Głogów, a zawiódł go na Psie Pole, który Krzyżakom kazał urządzać rzeź ludności Gdańska, a doprowadził ich do Grunwaldu, który królom pruskim kazał rozdzierać Polskę w XVIII wieku, a Wilhelma II skazał na wygnanie, który ma na sumieniu katownię dzieci wrzesińskich (właśc. wrześnieńskich – dop. P. S.) i „wóz Drzymały”, a przegrał sromotnie z powstańcami śląskimi i wielkopolskimi w XX wieku387.
W przededniu wybuchu nowego wielkiego konfliktu zbrojnego „Prosto z mostu” piórem Witolda Nowosada wyjaśniało swym czytelnikom, iż „wojna z Hitlerem, jeśli przyjdzie, to będzie przede wszystkim wojna z Niemcami”388, a więc z krajem, który „swój zwyrodniały nacjonalizm ubrał w szatę nieznośnej megalomanii i gwałtu”. Nie był to jednak jedyny przeciwnik, deklarowano bowiem, znów zgodnie z tradycją endecką:
Jeśli ta przyszła wojna rozpęta się nad Europą i światem, to nasze, polskie cele będą w niej następujące:
1) zniszczenie potęgi niemieckiej
2) zniszczenie potęgi Żydów i światowej masonerii
3) zniszczenie komunizmu (nie Rosji!!) […]
Kiedy Niemcy, Żydzi i komunizm zostaną zwyciężeni, wybije dziejowa godzina Wielkiej Polski!389
W połowie lipca 1939 roku snuto więc plany, które wypada uznać za polityczny testament środowiska „Prosto z mostu” i jego redaktora390.
Europa środkowa na polską modłę urządzona będzie czymś innym, niż germańska „Mitteleuropa” pod pruskim butem. Ludna, rozbrzmiewająca wesołością, słowiańska, na rzymskiej cywilizacji wyrosła, przez polską literaturę i polską myśl polityczną uformowana, katolicka, pielęgnująca swe odrębności językowe i kulturalne […]. A jej ośrodek: z Gdańskiem i polskim Śląskiem, z zadowolonym, zdrowym i zamożnym włościaństwem, z bogatym mieszczaństwem rodowitym, z przemysłem rozwiniętym, z kulturą o wiele bogatszą, nie „paradisus Iudeorum”, ale „paradisus Polonorum” – Katolickie Państwo Polskiego Narodu, w którego nadejście wszyscy wierzymy391.
Marzenia te wkrótce miał rozwiać widok opisywanej przez Pietrkiewicza „swastyki płonącej na dachu”.
328
Organizacja ta powstała prawdopodobnie we wrześniu 1934 w wyniku rozłamu w łonie zdelegalizowanego przez sanację Obozu Narodowo-Radykalnego. Grupa młodych narodowców związana z Bolesławem Piaseckim założyła wówczas własne ugrupowanie pod nazwą Falanga. Natomiast większość byłych działaczy-założycieli ONR powołała do życia Obóz Narodowo-Radykalny ABC, zwany tak od tytułu czasopisma, które było jego oficjalnym organem prasowym. Na czele ruchu stanął Henryk Rossman, stąd też aktywistów ONR-ABC nazywano często „rossmanowcami”. Obóz Narodowo-Radykalny ABC był – wbrew temu co sugerowałaby jego nazwa – organizacją mniej ekstremistyczną niż ONR przed zdelegalizowaniem. Linię dawnego ONR kontynuował natomiast Ruch Narodowo-Radykalny Falanga, zwany potocznie ONR-Falangą. Konkurujące ze sobą grupy łączył antysemityzm, wpływy faszyzmu, walka z przejawami demokracji i liberalizmu, dążenia totalitarne, a także sprzeciw wobec polityki Stronnictwa Narodowego. Obie grupy wyznawały więc podobną ideologię, różniły się (oprócz kwestii personalnych) przede wszystkim rozłożeniem akcentów w swoim programie. Szczegółowo o obu ugrupowaniach pisze Szymon Rudnicki, Obóz Narodowo-Radykalny. Geneza i działalność, Warszawa 1985 (zwłaszcza s. 254–278).
329
J. Speina, op. cit., s. 343. Innym ukazującym się ówcześnie literackim pismem młodonarodowym był związany z ONR-Falangą „Ruch Literacki”. Czasopismo to cieszyło się znacznie mniejszą popularnością niż „Prosto z mostu”, przyczyn tego stanu rzeczy doszukiwać się można w bezkompromisowym radykalizmie formułowanych tam sądów na temat sztuki. Jak pisze Szymon Rudnicki, „obok ataków na liberalnych pisarzy i wpływy żydowskie w literaturze cechowała tę publicystykę oenerowska ksenofobia, niechęć do wszystkiego, co uznano za «nierodzime». Atakowano rzekomy kosmopolityzm, degenerację, formalizm literatury, ze szczególną namiętnością, nie szczędząc epitetów, wyżywając się na Słonimskim, Tuwimie i Boyu. Wierność pisarza «idei narodowej» stawiano ponad artystyczne i poznawcze wartości literatury i sztuki. Rzecznicy takiego stanowiska jako metodę walki o kulturę narodową proponowali wprowadzenie nad nią kontroli; dzieła nie odpowiadające właściwym kryteriom należy traktować podobnie jak hitlerowcy, tzn. palić” (S. Rudnicki, op. cit., s. 274–275).
330
J. Ossowski, Szarlatanów nikt nie kocha. Studia i szkice o Gałczyńskim, Kraków 2006, s. 301.
331
„Antysemityzm rozumowy” polega na planowym, ustawowym zwalczaniu Żydów i jako taki przeciwstawiany bywa w literaturze przedmiotu „antysemityzmowi uczuciowemu”, uzewnętrzniającemu się w wybuchających co jakiś czas – gwałtownych, lecz krótkotrwałych – rozruchach i pogromach.
332
Tego typu zarzuty pod adresem obozu władzy – niejednokrotnie przez środowiska narodowo-radykalne podnoszone – wydają się potwierdzać tezę sformułowaną przez Edwarda Wynota, iż Polska drugiej połowy lat trzydziestych „stanowi doskonały przykład, jak grupa rządząca szukała wykorzystania zewnętrznych cech faszyzmu, odrzucając prawdziwą istotę i skrajne metody, które nadawały temu kierunkowi dynamiczny charakter” (cyt.: J. Majchrowski, Silni – zwarci − gotowi. Myśl polityczna Obozu Zjednoczenia Narodowego, Warszawa 1985, s. 198).
333
K. Zbyszewski, Ryżową szczotką. Witajcie rodacy z Niemiec, „Pzm” 1938, nr 53, s. 8.
334
Idem, Ryżową szczotką. Blok zdrowego sensu, „Pzm” 1938, nr 39, s. 8. Podobnie, komentując interpelację w sprawie żydowskiej zgłoszoną w Sejmie przez generała Stanisława Skwarczyńskiego, publicysta „Prosto z mostu” stwierdzał: „Wrażenie zatem można by mieć z tych faktów, że Ozon wkracza zdecydowanie na drogę antysemityzmu. Może i tak się stanie – ale na razie te wszystkie fakty są tylko słowami. Bo równocześnie jak słychać, pos. Stoch (zbliżony do grupy ABC) który opracował projekt ustawy, pozbawiającej Żydów w Polsce uprawnień politycznych, nie może znaleźć w Sejmie koniecznych do wniesienia ustawy liczby podpisów […]. Ozon rozporządza większością w Sejmie – może przeprowadzić ustawy jakie chce i kiedy chce. Bez ustaw zaś sprawy żydowskiej poważniej ruszyć się w Polsce nie da. I tylko gdy wkroczy się na tę drogę zrozumiemy, że antysemityzm ozonowy nie jest tylko – gestem” (W kraju i na świecie, „Pzm” 1939, nr 2, s. 1).
335
S. Piasecki, Podróż międzyplanetarna, „Pzm” 1935, nr 52, s. 1.
336
Por. Doktryny polityczne XIX i XX wieku, red. K. Chojnicka i W. Kozub-Ciembroniewicz, Kraków 2000, s. 346.
337
S. Piasecki, Imperializm idei, „Pzm” 1935, nr 16, s. 1. Publicyści „Prosto z mostu” poszukiwali „idei” także w dziedzinie twórczości artystycznej, za jeden z największych grzechów współczesnej literatury uznawali bowiem jej „bezideowość”.
338
Podtytuł ten uległ zmianie w ostatnim roku istnienia pisma, które odtąd prezentowało się na winiecie tytułowej jako „Tygodnik literacko-społeczny”. Zmodernizowane określenie wydaje się bardziej adekwatnie opisywać profil „Prosto z mostu”.
339
A. Sendlikowski, Front „honoru społecznego”, „Pzm” 1936, nr 13, s. 5. Podobnie dwa kolejne cytaty.
340
J. Kisielewski, Z podróży po Niemczech współczesnych. Mity, „Pzm” 1938, nr 29, s. 2.
341
Ibidem.
342
K. Zbyszewski, Ryżową szczotką. Motocyklem przez Alpy, „Pzm” 1938, nr 33, s. 8.
343
Uśmiech spowodowany zapewne również poczuciem uczestnictwa w historii. Powołuję się tutaj na zdjęcia znajdujące się w katalogu berlińskiej wystawy z roku 1983 zatytułowanym „Das war ein Vorspiel nur…” Bücherverbrennung Deutschland 1933: Voraussetzungen und Folgen, s. 30, 184. Reprodukcja: A. Sobański, Cywil w Berlinie, oprac. T. Szarota, Warszawa 2006, s. 245, 247.
344
M. Domagalska, op. cit., s. 121.
345
S. Piasecki, Czytając list pasterski, „Pzm” 1936, nr 15–16, s. 1.
346
Kontynuatorem – choć już nie tak wpływowym – myśli Gobineau, który w sposób bardziej usystematyzowany przedstawił teorię rasistowską, był Georges Vacher de Lapouge. Według francuskiego antropologa istnieje ściśle określona hierarchia ras – od aryjskiej, poprzez alpejską, do śródziemnomorskiej. Mieszanie się ras zagrażało rozwojowi kultury i cywilizacji.
347
Por. W. Wasiutyński, Z duchem czasu. Idealizm dziejowy, „Prosto z mostu” 1936, nr 1, s. 8; idem, Rasizm, materializm, antropologia, „Pzm” 1936, nr 7, s. 7; S. Żejmis, Doktryna rasizmu. Krótkogłowa gramatyka, „Pzm” 1937, nr 27, s. 3; idem, Doktryna rasizmu. Determinizm biologiczny, „Pzm” 1937, nr 42, s. 5; idem, Doktryna rasizmu. Perspektywy, „Pzm” 1937, nr 43, s. 3.
348
Podobne ujęcia tej problematyki znajdowały miejsce także na łamach pism związanych ideowo z Obozem Zjednoczenia Narodowego. Jan Emil Skiwski pisał w „Kurierze Porannym”: „Nacjonalizm polski w odróżnieniu od niemieckiego – poza nielicznymi wyjątkami – nie stara się uzasadnić swoich poglądów teoriami rasowymi. W tradycji i charakterze naszym tkwi wiara w imponderabilia” (J. E. Skiwski, Straszak totalitaryzmu, „Kurier Poranny” 1937, nr 63. Cyt.: M. Urbanowski, Człowiek z głębszego podziemia. Życie i twórczość Jana Emila Skiwskiego, Kraków 2003, s. 292).
349
Wydaje się, że taki sposób myślenia wykazuje zbieżności z pewnymi elementami niemieckiego volkizmu, który stał się wpływową ideologią w Niemczech w końcowych latach Cesarstwa (choć idee volkistowskie żywe były także w latach trzydziestych, ich gorącym zwolennikiem miał być wówczas Martin Heidegger). To właśnie volkiści głosili tezę o trwałym ukształtowaniu charakteru narodu przez pierwotne środowisko i warunki, w jakich przyszło mu egzystować. Publicyści „Prosto z mostu” piszący o nomadycznej i zdezintegrowanej psychice Żydów-pisarzy przetwarzają tezę o naturalnym wykorzenieniu charakteryzującym koczowniczy naród żydowski (przeciwstawiany Niemcom – ludowi osiadłemu, mistycznie związanemu z ziemią).
350
Por. M. Urbanowski, „Prosto z mostu”, s. 86–88.
351
K. Zbyszewski, Ryżową szczotką. Witajcie rodacy z Niemiec.
352
Idem, Ryżową szczotką. A Żydów coraz więcej, „Pzm” 1938, nr 23, s. 8.
353
A. Iwaszkiewicz, Dzienniki i wspomnienia, oprac. P. Kądziela, Warszawa 2000, s. 300–301.
354
O specyfice felietonów Zbyszewskiego, obok radykalizmu poglądów, decydował szczególny język oraz regularne wplatanie do tekstu elementów dialogu. Obecność tych ostatnich nie świadczy jednak o polifoniczności Ryżowej szczotki, opinie adwersarzy podlegały ośmieszeniu, zaś poglądy autora okazywały się zwykle tymi jedynie słusznymi.
355
A. Łaszowski, Analiza łez krokodylich, „Pzm” 1937, nr 45, s. 1–2. W tym samym numerze „Prosto z mostu” opublikowany został artykuł Stanisława Piaseckiego Łom żelazny i mózg, piętnujący bandycki atak na współpracującego z pismem
Wojciecha Wasiutyńskiego. Koegzystencja obu tekstów wywołała polemiczną reakcję Antoniego Słonimskiego: „Na pierwszej stronie pismo potępia akty gwałtu, a na drugiej usprawiedliwia, a co za tym idzie, propaguje metody bolszewickie i hitlerowskie. […] Cóż warte są słowa potępienia, gdy padają z ust ludzi umyślnie zamykających jedno oko” (A. Słonimski, Kroniki tygodniowe 1936–1939, s. 206–207).
356
Zestawiając felietony autora Wielkiego Fryderyka publikowane w „Myśli Narodowej” oraz w „Prosto z mostu”, Małgorzata Domagalska dostrzegła znaczącą radykalizację poglądów oraz przemianę języka: „W Ofensywie zamieszczanej na łamach „Prosto z mostu” niewiele pozostało z tak charakterystycznego dla publicysty dowcipu czy słownego eksperymentu. Obsesyjnie przywoływane niebezpieczeństwo żydowskie werbalizował wprost i pod tym względem niewiele się różnił od innych publicystów tego tygodnika, a ton jego dywagacji był o wiele poważniejszy” (M. Domagalska, op. cit., s. 278–279). Sądzę, że nie należy interpretować tych słów badaczki jako sugestii zaniku swoistości felietonów Nowaczyńskiego – emocjonalny, pamfletowy styl czy upodobanie do kalamburów językowych nie pozwoliłyby na przypisanie autorstwa jego tekstów komuś innemu.
357
P. Stasiński, Międzywojenne felietony Adolfa Nowaczyńskiego. „Myśl Narodowa” (1921–1934) i „Prosto z mostu” (1935–39), [w:] idem, Poetyka i pragmatyka felietonu, Wrocław 1982, s. 54.
358
Określenia tego użył, wspominając Adolfa Nowaczyńskiego, Witold Gombrowicz (Wspomnienia polskie, s. 137). Maria Dąbrowska zapisała w Dziennikach, że na obradach jury przyznającego doroczną nagrodę „Wiadomości Literackich” pojawia się tylko, „gdy mnie Grydzewski zapewni, że nie przybędzie Nowaczyński. Z tym bowiem człowiekiem nie mogę siadać do wspólnego stołu” (M. Dąbrowska, Dzienniki, t. 3 (1936–1945), oprac. T. Drewnowski, Warszawa 2000, s. 254). Niechęć do autora Skotopasek sowizdrzalskich nie była jednak w kręgach liberalnych powszechna, po latach Mieczysław Grydzewski wygłosił nawet paradoksalny sąd: „Nowaczyński nie był oczywiście żadnym antysemitą, był – wprost przeciwnie – najbardziej filosemickim z pisarzy polskich, a jego antysemickie «argumenty» albo kryły w sobie pochlebstwa dla Żydów, albo stanowiły ozdoby stylistyczne, w których się lubował” (Silva rerum [wł. M. Grydzewski], Nowaczyński z lewej i prawej strony, „Wiadomości” 1969, nr 34–35, s. 10). Trudno byłoby zgodzić się z opinią redaktora – zwłaszcza w kontekście realiów społeczno-politycznych drugiej połowy lat trzydziestych – choć przywołał on kilka argumentów na potwierdzenie swojej dość karkołomnej tezy.
359
W wywiadzie udzielonym w styczniu 1935 roku „Naszemu Przeglądowi” Julian Tuwim wyraźnie zdystansował się od nadanej Adolfowi Nowaczyńskiemu etykietki „żydożercy”. Poeta twierdzi nawet, że autor Skotopasek sowizdrzalskich jest „przyjacielem Żydów”, lecz „obawia się ich przerostu na polu kulturalnym i gospodarczym”. Tuwim zapewnia także: „Nowaczyńskiego cenię bardzo jako pisarza. Poza tym łączy nas przyjazny stosunek towarzyski” (D. Silberg, Godzina z Julianem Tuwimem. Rozmowa o Żydach i zagadnieniach literackich, „Nasz Przegląd” 1935, wydanie z 15 stycznia. Cyt.: P. Matywiecki, Twarz Tuwima, Warszawa 2007, s. 314). Serdeczne relacje Tuwima z Nowaczyńskim kontrastują z krytycznym stosunkiem poety wobec Karola Huberta Rostworowskiego, z którym autor Rzeczy czarnoleskiej nie zamierzał spotykać się na gruncie prywatnym (por. list Tuwima do Ludwika Hieronima Morstina z 1928 roku dotyczący planowanego zjazdu poetów w Pławowicach, zamieszczony w: J. Tuwim, Listy do przyjaciół-pisarzy, oprac. T. Januszewski, Warszawa 1979, s. 139). Niewykluczone, że u źródeł tej sympatii oraz bagatelizowania antysemickich przekonań Nowaczyńskiego przez czułego na tym punkcie Tuwima leży uznanie (a nawet entuzjazm) dla skamandrytów, jakie autor Małpiego zwierciadła wyrażał na początku lat dwudziestych (por. A. Nowaczyński, Skamander połyska wiślaną świetlący się falą, [w:] idem, Góry z piasku. Szkice, Warszawa 1922).
360
A. Nowaczyński, Dollarica z lotu ptaka, „Pzm” 1939, nr 33, s. 8.
361
Idem, Tajemnica Mahatmy, „Pzm” 1939, nr 12, s. 6. Referujący artykuł opublikowany w „Naszym Przeglądzie” Nowaczyński sugerował, iż „reprezentant ultraaryjskich Hindusów, mędrzec, prorok, bohater”, czyli Mahatma Gandhi jest „od wielu lat dyrygowany przez ciemną bandę żydowskich macherów i kombinatorów” poznanych przezeń podczas pobytu w Afryce Południowej. Wydarzenia te potwierdzałyby perfidię polityki prowadzonej przez Żydów, którzy „podlizując się W. Brytanii […], równocześnie za kulisami judzili i podżegali Hindusów” przeciwko Imperium.
362
Idem, Wizyta w Dominium Oranie, „Pzm” 1939, nr 35, s. 8. W artykule tym Nowaczyński informuje, że w Królestwie Niderlandów „za antysemickim programem i antysemickimi kandydatami do parlamentu głosowało 244 596 obywateli”.
363
Idem, Lindbergh i Lindberg, „Pzm” 1939, nr 2, s. 8.
364
Idem, Sempre avanti, „Pzm” 1939, nr 10, s. 8.
365
Idem, Plama na słońcu, „Pzm” 1939, nr 8, s. 5.
366
Idem, Hauptmann i Führer, „Pzm” 1938, nr 52, s. 8.
367
Idem, Varia, „Pzm” 1939, nr 28, s. 8.
368
Idem, Lindbergh i Lindberg.
369
Entuzjastyczne przyjęcie przez europejską opinię wyczynu Charlesa Lindbergha, który w maju 1927 roku samotnie i bez międzylądowania przeleciał przez Atlantyk, opisuje Modris Eksteins, Święto wiosny: wielka wojna i narodziny nowego wieku, tł. K. Rabińska, Warszawa 1996, s. 272–283. W 1938 roku Lindbergh przyjął z rąk marszałka Göringa wysokie odznaczenie państwowe, ze swoich pobytów w Niemczech pisał jednak raporty dla rządu Stanów Zjednoczonych.
370
A. Nowaczyński, Instytut Judognostyczny, „Pzm” 1939, nr 26, s. 8.
371
Ciekawe, że w roku 1937 Nowaczyński opublikował dramat Cezar i człowiek, interpretowany jako zaskakujące ostrzeżenie przed faszyzmem. Sztuka ta była jednak odosobnionym gestem w artystycznej działalności pisarza drugiej połowy lat trzydziestych. Ponadto pamiętając, iż utwór ten odczytywany był przez współczesnych jako – cytując Jerzego Kwiatkowskiego – „ukazanie zagrożenia wielkich wartości duchowych przez tyranię, zbrodniczą zaborczość polityczną, brutalną
sołdateskę” (J. Kwiatkowski, Dwudziestolecie międzywojenne, Warszawa 2003, s. 429), można chyba wysunąć wątpliwość, czy sam Nowaczyński opisałby w ten sposób faszyzm. Wszak autor Wielkiego Fryderyka w publikowanych na łamach „Prosto z mostu” tekstach zachwycał się bujnym rozwojem sztuki w faszystowskich Włoszech, czy też upowszechnieniem i demokratyzacją kultury w Trzeciej Rzeszy.
372
Warto w tym miejscu przywołać felieton Karola Zbyszewskiego, sławiący „genialność” wodza włoskich faszystów, objawiającą się właśnie w jego konsekwentnym antysemityzmie: „Mussolini jako genialny człowiek nigdy nie lubił starozakonnych, po cichu tępił ich od dawna […]. Teraz Włosi postawili sprawę jasno, po męsku: nie chcą Żydów u siebie i basta!” (K. Zbyszewski, Ryżową szczotką. Blok zdrowego sensu, „Pzm” 1938, nr 39, s. 8).
373
Językową analizę obrazu Żydów namalowanego przez Nowaczyńskiego w publikowanych na łamach „Prosto z mostu” Ofensywach przeprowadza Małgorzata Domagalska, op. cit., szczególnie s. 269–271.
374
K. Zbyszewski, Ryżową szczotką. Witajcie rodacy z Niemiec, „Pzm” 1938, nr 53, s. 8
375
Por. K. Zbyszewski, Ryżową szczotką. A Żydów coraz więcej, „Pzm” 1938, nr 23, s. 8; idem, Ryżową szczotką. Blok zdrowego sensu, „Pzm” 1938, nr 39, s. 8; idem, Ryżową szczotką. Witajcie rodacy z Niemiec, „Prosto z mostu” 1938, nr 53, s. 8; idem, Ryżową szczotką. Po 300 złotych na propagandę rozbrojenia, „Pzm” 1939, nr 16, s. 8. Zob. także M. Domagalska, op. cit., s. 272−273.
376
Wśród wymienionych z nazwiska twórców, których humanitarna postawa została tak barwnie skrytykowana przez Zbyszewskiego („krew zalewa, gdy się czyta na pierwszym miejscu listy ofiar na uchodźców-Żydów w «Naszym Przeglądzie» taki bukiet nazwisk ofiarodawców”), znaleźli się m.in. Józef Czapski, Józef Czechowicz, Karol Irzykowski, Maria Kuncewiczowa, Zofia Nałkowska, Stanisław Piętak i Adolf Rudnicki (K. Zbyszewski, Ryżową szczotką. Witajcie rodacy z Niemiec). Nie była to jednak z pewnością lista pełna, w gronie tym zabrakło choćby Stanisława Ignacego Witkiewicza, który ofiarował na potrzeby funduszu pomocy kilka swoich obrazów (informację tę przytacza Włodzimierz Bolecki, Czy Witkacy był antysemitą? (Pożegnanie jesieni, 1926), [w:] idem, Modalności modernizmu, Warszawa 2012, s. 404).
377
S. Piasecki, Myśli o prawie, „Pzm” 1935, nr 30, s. 3.
378
A. Słonimski, Kroniki tygodniowe 1932–1935, s. 235.
379
Niewykluczone, iż brutalna otwartość postępowania Hitlera imponowała Piaseckiemu ze względu na jej odmienność od powszechnego w stalinowskiej Rosji cynizmu i obłudy. Jan Baszkiewicz podkreślał, iż sowiecka „schizofrenia polityczna – rozdwojenie rzeczywistości realnej i rzeczywistości urojonej – nie występowała w faszyzmie i w hitleryzmie, które nie udawały, że są liberalne i demokratyczne” (J. Baszkiewicz, Władza, Wrocław 1999, s. 158). Szczerość faszyzmu podkreśla także Emilio Gentile: „Faszyści nigdy nie deklarowali, że chcą w świecie upowszechnienia wolności i racjonalności […]. Faszyzm nigdy nie obiecywał wyzwolenia człowieka. Przed i po zdobyciu władzy eksponował swoją awersję wobec mitu samostanowienia mas i zawsze otwarcie deklarował, że traktuje masy jak materiał do formowania, służący realizacji celów jego polityki – czyli dominacji i władzy” (E. Gentile, Początki ideologii faszystowskiej (1918–1925), tł. T. Wituch, Warszawa 2011, s. 12).
380
K. Dobrzyński, Pięści!, „Pzm” 1935, nr 54, s. 1.
381
Jak zauważył Czesław Miłosz, „Podróże do piekieł ukazały się w 1937 roku nakładem «Prosto z mostu», co było bezsensowne, skoro Bolek podczas miesięcy, kiedy wykładał filozofię w warszawskich liceach, rozpaczał nad nacjonalizmem młodzieży” (C. Miłosz, Rok myśliwego, Kraków 1991, s. 103).
382
Miciński pisał wówczas do Jarosława Iwaszkiewicza: „Wolę tych co biją, od tych, którzy tworzą teorię bicia i usprawiedliwiają bydlactwo przy pomocy świętego Tomasza” (B. Miciński, Pisma. Eseje, artykuły, listy, oprac. A. Micińska, Kraków 1970, s. 419).
383
K. Iłłakowiczówna, O moich przyjaciołach Żydach, „Głos Poranny” 1938, nr 208, s. 6.
384
J. E. Skiwski, Miód i piwo, „Pion” 1933, nr 12, s. 2.
385
Konieczność uzgodnienia ideologii nacjonalistycznej ze wskazaniami Kościoła katolickiego była przyczyną kpin ze strony „Wiadomości Literackich”: „Biedni mali antysemici, których skrzywdzono, nie pochwalając bicia Żydów, są rozgoryczeni. Uważają widać, że w liście pasterskim powinna być pochwała bicia Żydów, widać liczyli na to, jeśli teraz są rozgoryczeni” (A. Słonimski, Kroniki tygodniowe 1936–1939, s. 31).
386
J. Korolec, Czy słowo zaklęcia będzie wypowiedziane po polsku, „Pzm” 1935, nr 3, s. 4.
387
W. Nowosad, Śmierć na barłogu czy Wielka Polska?, „Pzm” 1939, nr 29, s. 1–2.
388
Ibidem, s. 1.
389
Ibidem, s. 1–2.
390
Już w 1936 roku Stanisław Piasecki pisał w podobnym duchu: „[…] jednym z najpilniejszych zadań nowego pokolenia polskiego jest wyjście już dzisiaj poza opłotki granic z polską ideą zorganizowania naszej części Europy, zorganizowania jej na podstawach narodowych i katolickich, według starego hasła «wolni z wolnymi, równi z równymi», zorganizowania jej w wielki blok, któryby mógł się przeciwstawić pogańskim despotiom sowieckiej i hitlerowskiej” (S. Piasecki, Zadanie, które nas czeka, „Pzm” 1936, nr 46, s. 1).
391
Ibidem, s. 2. Takie geopolityczne projekty nie wyróżniały bynajmniej środowiska „Prosto z mostu”, przeciwnie – wydają się stałym motywem myśli publicystów proweniencji narodowej. Jednym z najciekawszych tekstów podejmujących tę problematykę było Cesarstwo polskie Karola Ludwika Konińskiego, „Zet” 1936, nr 1 i 2. Przedruk w: idem, Pisma polityczne, s. 426−437.