Читать книгу Polscy pisarze wobec faszyzmu - Paweł Maurycy Sobczak - Страница 7
Rozdział I
Liberał w Berlinie, „faszysta” w Warszawie
Antoni Sobański i Ferdynand Goetel 52
Schabowy w brunatnym sosie
ОглавлениеPrzeświadczenie Ferdynanda Goetla, głoszącego, iż ustrój faszystowski ustanowiony został we Włoszech i Niemczech „bez morza krwi, bez okrucieństw i egzekucji […] bez rzędów szubienic, na których wisieli obywatele, bez sparaliżowania całej maszyny gospodarczej i społecznej” [Pzf, s. 118], miało zostać uwiarygodnione przez szalejący w tym czasie w sowieckiej Rosji terror „wielkiej czystki”. Pisarz nie bez racji dowodził, że „patentowani wyznawcy humanitaryzmu” [Pzf, s. 121] (zarówno w Europie, jak i w Polsce) skompromitowali się, kiedy nie tylko nie potępili jednoznacznie rosyjskich „band politycznych gangsterów” [Pzf, s. 120], ale nawet nie stanęli w obronie zamordowanych w Związku Sowieckim polskich komunistów. Bo przecież „taka rzecz mogła się odbić na walce z faszyzmem!” [Pzf, s. 121]. Ujawnione w ten sposób podwójne standardy moralne „obrońców wolności” nie dają im prawa do krytykowania Mussoliniego i Hitlera. Goetel, demaskując obłudę i ślepotę liberałów usprawiedliwiających bezmiar zbrodni komunistycznych, pragnie wytrącić im oręż z ręki i udaremnić możliwość występowania przeciw faszyzmowi. Zestawienie przemocy stosowanej przez oba systemy totalitarne służy Goetlowi do rehabilitacji faszyzmu, który – zgodnie z tą optyką – stanowi jedyną realną opozycję wobec komunizmu188. Warto wysunąć w tym miejscu wątpliwość: czy antykomunizm rzeczywiście przywiódł pisarza do faszyzmu, czy też deklarowana wrogość względem Sowietów posłużyła jedynie racjonalizacji uprzednio dokonanego wyboru politycznego? Sądzę, że wcześniejsze teksty Goetla aż tak negatywnie nie wartościują ustroju panującego w ZSRR. Znamiennym przykładem wydaje się tu nadesłana przez autora Z dnia na dzień odpowiedź na ankietę „Wiadomości Literackich” z 1933 roku zatytułowaną Pisarze polscy a Rosja sowiecka. Tygodnik Mieczysława Grydzewskiego patronował wówczas – w okresie politycznej odwilży i ocieplenia stosunków między oboma państwami189 – próbom (niezbyt zresztą udanym) porozumienia między polskimi i rosyjskimi twórcami. Znamiennym przykładem tej tendencji był przede wszystkim bardzo obszerny (aż 26 stron) numer specjalny190 poświęcony „kulturze rodzącego się socjalizmu”191, czyli sztuce sowieckiej Rosji. Redakcja „Wiadomości” z dumą podkreślała wówczas, iż „39 znakomitych pisarzy i działaczy sowieckich po raz pierwszy z łamów pisma polskiego przemawia do czytelnika polskiego, ukazując mu obraz kultury Z.S.R.R.”, zaś w oddawanym do rąk czytelników wydaniu pisma upatrywała „manifestacji przyjaźni polsko-rosyjskiej”. Zanim jednak ten historyczny moment nastąpił, rozpisano ankietę, której celem było, jak się wydaje, rozpoznanie nastrojów panujących wśród czołowych polskich pisarzy.
Odpowiedzi udzielone przez dziewiętnaścioro polskich intelektualistów (zabrakło w tym gronie kilku ważnych twórców, choćby Słonimskiego, Cata-Mackiewicza, Kuryluka czy Witkacego) można – jak zauważyła Agnieszka Korniejenko – podzielić na trzy grupy. Pierwszą tworzyłyby „takie, które szczerze popierają eksperyment sowiecki i wyrażają zachwyt tym, co dzieje się na wschodzie”, do drugiej należałoby zaliczyć wypowiedzi, „które wyrażają wątpliwości i niezdecydowanie co do komunistycznej propagandy sukcesu”; trzecią zaś konstytuowałyby wystąpienia „zdecydowanie wrogie wobec Rosji Sowieckiej i te należą do zdecydowanej mniejszości”192. Faktycznie, zdeklarowana radykalna niechęć względem Sowietów towarzyszy nielicznym spośród respondentów, bardzo niewielu – tak jak czyni to z perspektywy Wilna Marian Zdziechowski – explicite pisze o terrorze i głodzie panujących w ZSRR193. Kilku wypowiadających się – przede wszystkim Stanisław Baczyński, Paweł Hulka-Laskowski i Julian Tuwim – całkowicie rezygnuje z krytycyzmu i korzystnie ocenia ustrój komunistyczny (a także literaturę go wspierającą). Konkluzję wypowiedzi Hulki-Laskowskiego – dostrzegającego w Rosji przede wszystkim „wysokie pragnienie sprawiedliwości i bohaterstwo realizacji nowej myśli” – stanowią słowa, w których powołuje się na autorytet komunizującego (jeszcze) autora Fałszerzy.
André Gide napisał serdeczne, wzruszające słowa, iż chciałby dożyć zwycięstwa idei sowieckiej i ujrzeć owoce wyrzeczeń tych milionów, które budują nowy świat sprawiedliwości. Któżby tego nie chciał, gdy niezliczone rzesze myślących duszą się w impotentnym nihilizmie biernego intelektualizmu?194
Dla Tuwima sowiecka Rosja gwarantuje (już w 1933 roku!) pokój i nienaruszalność polskich granic, zapewne dlatego, iż w narodzie rosyjskim istnieje „duch miłości, duch miłosierdzia, duch pokory wobec spraw wyższych, nadludzkich, ostatecznych”. Poeta stawia znak równości między kulturą sowiecką i rosyjską. Nie tylko zatem zupełnie pomija kwestię innych narodów zamieszkujących olbrzymie terytorium ZSRR195, ale przede wszystkim z niebywałą dezynwolturą traktuje kwestie ustrojowe, wtórne jego zdaniem wobec „ducha narodowego”.
Zbliżenie polsko-rosyjskie, militarne i ekonomiczne, jest, sądzę, nakazem dnia dzisiejszego. Jeśli mam być całkiem szczery: zbliżenie z każdą Rosją jako przeciwwaga każdym Niemcom; nawet z Rosją monarchiczną przeciw najliberalniejszym, najdemokratyczniejszym, ociekającym od socjalizmu i komunizmu Niemcom […]. Jestem starym, zawziętym, nieubłaganym germanofobem, któremu kilka kolosów sztuki, poezji i nauki niemieckiej nie przesłoniło istotnego oblicza tego pół-dzikiego narodu196.
Opinia późniejszego autora Kwiatów polskich sytuuje się na antypodach w stosunku do przekonań Zdziechowskiego, zdaniem którego Rosja już nie istnieje, jej miejsce zajął twór zwany ZSRR, wszelkie zaś zbliżenie z tym państwem byłoby „wielką hańbą i wielkim nieszczęściem”. Obie omawiane wypowiedzi stanowią krańcowe, biegunowe punkty, pomiędzy którymi sytuują się twierdzenia pozostałych respondentów. Najliczniejsze wydaje się stronnictwo „niezdecydowanych”; omawiając tę część odpowiedzi zamieszczonych w „Wiadomościach Literackich”, Korniejenko przytacza sformułowania charakteryzujące postawę Józefa Wittlina, Leona Chwistka, Michała Choromańskiego oraz Aurelego Drogoszewskiego. Autorka nie odwołuje się w tym miejscu do tekstu autorstwa Ferdynanda Goetla, jestem jednak przekonany, że pominięta wypowiedź stanowi trafną egzemplifikację „dystansu i powściągliwości”197 (czy też ostrożności) zachowywanej przez polskiego pisarza wobec wydarzeń rosyjskich. Z jednej strony Goetel zaznacza towarzyszący mu stale „głęboki uraz do komunizmu rosyjskiego za okrucieństwo, z jakim został przeprowadzony przewrót rewolucyjny”198, nie zaniedbuje także zwrócenia uwagi na występujące współcześnie w Związku Sowieckim „przerażające zjawiska”. Deklaruje wreszcie nieprzezwyciężoną niechęć do „materialistycznego poglądu na świat”. Z drugiej jednak – docenia najwyraźniej „niezaprzeczoną ofiarność i samozaparcie się przywódców rewolucji” oraz efekty tej postawy.
Zresztą zaś jestem pełen szczerego podziwu dla wysiłków i rezultatów osiągniętych przez komunizm w dziedzinie życia społecznego i twórczości technicznej. Ich znamienną cechą jest wielki rozmach, wybiegający daleko poza potrzeby codziennego życia […]. Najprostsza myśl, która się nasuwa, byłaby dość zasmucająca: człowiek uciemiężony, który walczył o chleb i jego sprawiedliwy podział i w walce tej zwyciężył, jest nadal głodny, a pobici przezeń giną z głodu. Można też jednak pomyśleć, że człowiek ten, uzyskawszy poczucie wolności, zapomniał o chlebie, nim się nim nasycił. Druga myśl jest mi bliższa i zdaje się również bliższa rzeczywistości. I to jest chyba najpiękniejsza cecha dzisiejszego ustroju Rosji.
Wiele w tych słowach naiwności i powszechnego wówczas braku wiedzy o sowieckich realiach199, zastępowanej przez Goetla dość karkołomnymi interpretacjami psychologiczno-socjologicznymi. Nie widać natomiast konsekwentnego antykomunizmu, który w przyszłości stanie się dominantą publicystycznej aktywności autora Wyspy na chmurnej Północy. Oczywiście warto pamiętać, że niejeden intelektualista przychylnie obserwujący sytuację w Rosji sowieckiej skorygował publicznie przekonania dopiero po rozpoczęciu „wielkiej czystki” oraz procesie moskiewskim Zinowiewa i Kamieniewa z roku 1936200. Przypadek Goetla jest jednak znamienny – jego ambiwalencja względem komunizmu zmienia się w zdecydowaną wrogość właśnie wtedy, gdy pisarz zaczyna formułować swe faszystowskie credo. Wtedy także zauważalne staje się rozczarowanie polityką sanacji, od której mógł pisarz oczekiwać umocnienia państwa i uodpornienia jego struktur na zagrożenia płynące zza wschodniej granicy201. W końcu lat 30. komunizm stał się dla Ferdynanda Goetla ustrojem nieludzkim202, autor Z dnia na dzień zdawał się natomiast wierzyć w możliwość pogodzenia faszystowskiego „totalizmu” z humanitaryzmem, z którego nie zamierzał bynajmniej całkowicie rezygnować („kto myśli o gwałcie bez wewnętrznego wstydu, zatracił na pewno poczucie człowieczeństwa” [Pzf, s. 120]). Sądził niewątpliwie, że w centrum ideologii faszyzmu znajduje się człowiek i jego potrzeby. Nie widział, iż „miarą dla faszyzmu jest nie człowiek, ale wartość wyabsolutniona – państwo, naród, rasa, praca, życie”, zaś „odsunięcie jednostki ludzkiej jako ostatecznego celu historii i zastąpienie jej przez wartość wyabsolutnioną musi dać też w efekcie przekreślenie wszelkiego humanitaryzmu”203. Być może właśnie dlatego Goetel tak ochoczo proponował rodakom nowy system polityczny, w którym dostrzegał panaceum na dylematy współczesności. Pisarz przekonany był o bankructwie demokracji liberalnej („cały system parlamentarny okazał się niezdolny do życia”), niedorzeczności prób „łatania prującego się płaszcza demokratycznych wygód i swobód” oraz o głębokim kryzysie zachodnioeuropejskiego socjalizmu, który obciążał także odpowiedzialnością (co najmniej moralną) za rozwój sytuacji w Rosji sowieckiej204.
Tekstem, który wyraźnie zaświadcza początek ideowej reorientacji pisarza, są Szklane domy w gruzach, czyli artykuł opublikowany po zamieszkach, które w lutym 1934 roku dotknęły Wiedeń. Antyrządowe wystąpienia robotnicze zostały wówczas ostro stłumione przez rząd kanclerza Engelberta Dolfussa (który notabene sam kilka miesięcy później zostanie zamordowany w wyniku puczu austriackich nazistów przez Ottona Planettę). Symptomatyczny jawi się Goetlowi fakt, że areną tych krwawych wydarzeń była właśnie stolica Austrii, miejsce zdawałoby się najmniej podatne na społeczne niepokoje.
Czas był łaskawy dla Austrii. Cóż z tego, że z racji politycznych i gospodarczych samo istnienie małego państewka z olbrzymią stolicą było absurdem? […] [Austria] żyła jednak, a stolica jej zadziwiała świetnością, nie mniejszą niż za dawnych czasów. Miała znakomitą operę, najwspanialsze koncerty, ekstraklasę futbolistów, szumne kawiarnie i liczne teatry, widowiska, festiwale – słynne lecznice i ciągle żywą tradycję Straussa, ciągle dobrą kuchnię, pyszne pieczywo, niezawodny humor i nawet lepsze niż dawniej wino205.
Co jednak ważniejsze, Wiedeń lat dwudziestych to miasto ziszczonego snu o godnych warunkach życia proletariatu206 oraz pokojowego współistnienia najróżniejszych grup społecznych.
W dziwnym tym mieście, zagrożonym pono stałym kryzysem i widmem bankructwa, wszyscy mieli pracę, pieniądze i czas na rozrywki – wszyscy też musieli jakoś żyć obok siebie. Rządy socjalistów nie przeszkadzały dożywać w spokoju resztek swych dni zwolennikom monarchii, pałace arystokratyczne nie kłuły w oczy proletariatu, przy antysemickim drobnomieszczaństwie rozkwitał żywioł żydowski nie ustępujący mu w sentymentalnej miłości do Wiednia207.
Wraz z ostrzelanymi przez wojsko murami robotniczych osiedli runęła – zdaniem Goetla – utopijna nadzieja na rozwiązanie społecznych problemów, któremu dotychczas patronowała myśl socjalistyczna.
Nie odżyją już szklane domy naszej wyobraźni, które runęły całkowicie w wojnie domowej Wiednia. Wraz z nimi złamana została wiara i nadzieja nasza, że sprawy społecznego ładu mogą być rozstrzygnięte w sposób podyktowany nam przez idealistyczną myśl pokolenia przedwojennego, myśl, którą, jeśli już nazwać rzeczy po imieniu, wcieliła najrealniej w życie i działalność swoją partia socjalistyczna208.
Konstatacja taka musiała być bolesna dla człowieka, którego młodość upłynęła pod znakiem wiary w ideały socjalistyczne i niepodległościowe209. Młody Goetel obracał się w kręgu politycznym PPS, podziwiał Daszyńskiego i Piłsudskiego210, czytał Żeromskiego i Feldmana, należał do Związku Socjalistycznej Młodzieży Szkół Średnich Galicji Wschodniej, zakładał wreszcie w roku 1917 lokalną komórkę PPS w Taszkiencie. Dwadzieścia lat później zauważył, że część idei socjalistycznych wprowadzają w życie faszyści, w dodatku czynią to lepiej i skuteczniej niż socjaldemokracja (przykładem praktyka polityczna Trzeciej Rzeszy pozwalająca skutecznie łagodzić sprzeczności interesów poszczególnych warstw społecznych i niwelować różnice klasowe). Józef Łobodowski w następujący sposób komentował przeformułowanie poglądów autora Z dnia na dzień, podkreślając dodatkowo wpływ, jaki wywarł na Goetla pobyt w Uzbekistanie.
Autor książek tak bardzo humanistycznych, jak Kar-Chat, czy Z dnia na dzień, w młodości świadek naoczny okropności rewolucji bolszewickiej i wojny domowej, rozczarował się do wszystkich koncepcji lewicowych i uwierzył, że naprawę mogą przynieść tylko rządy autorytatywne. Stąd jego apoteoza silnej władzy w dramacie Samuel Zborowski i przelotna fascynacja faszyzmem211.
Autor Pod znakiem faszyzmu stał się zatem rozczarowanym socjalistą. Podobnie jak innych dawnych lewicowców, którzy odczuli nieskuteczność i niewystarczalność propozycji europejskiej socjaldemokracji lat dwudziestych i trzydziestych, pociągać mógł pisarza rewolucyjny potencjał ideologii faszystowskiej. Tkwiące w niej możliwości nakierowane były jednak nie na zmiany ekonomiczne (wszak wielki kapitał niemiecki popierał i finansował Hitlera), lecz przeobrażenia świadomości społecznej. Jak przekonuje izraelski historyk Zeev Sternhell,
Mussolini jako pierwszy, a po nim Hitler sądzili, że można dokonać prawdziwej rewolucji, nie zmieniając struktur gospodarczych i społecznych. Wierzyli, że wystarczy zająć się sferą polityki – stwarzając równość wszystkich wobec wodza, i sferą kultury – budząc w ludziach poczucie wspólnej pracy na rzecz narodu, żeby stworzyć wrażenie równości. Tę ideę Mussolini i Hitler zapożyczyli od Henriego de Mana, który przez pewien czas był przewodniczącym belgijskiej partii socjalistycznej i w latach 20. napisał słynną książkę Au-delà du marxisme. De Man twierdził, że wbrew temu, co głoszą marksiści, wyzysk nie jest zjawiskiem ekonomicznym, lecz psychologicznym: jest się wyzyskiwanym wówczas, gdy ma się poczucie bycia wyzyskiwanym212.
Wydaje się, że w miejsce socjalistycznej utopii podstawił Goetel inną utopię modernistyczną, tę spod znaku swastyki. Realizowała ona część postulatów doktryny socjalistycznej, takich jak zniesienie różnic społecznych, egalitaryzm, równouprawnienie polityczne mas, zastąpienie konkurencji kooperacją213. W ten sposób mógł być przekonany o częściowej kontynuacji własnej drogi ideowej (choć w Słowie wstępnym do swego opus magnum nie ukrywał, że dopuszcza się swoistej „zdrady” własnej „przeszłości demokratyczno-humanitarnej” [Pzf, s. 47]), tym bardziej że także postawę nacjonalistyczną definiował Goetel w sposób swoisty. Nie tylko krytykował ponadto postawę polityczną endeków, którzy zepchnięci na margines życia politycznego nie wyciągnęli żadnych wniosków z własnych błędów (antyendeckość jawi się jako trwały element zapatrywań Goetla, zachowawczość Narodowej Demokracji drażniła młodego pepeesowca jeszcze przed wojną). Najciekawsze wydaje się, iż pisarz określający siebie mianem nacjonalisty podkreślał niezwykle pozytywną wagę wpływów obcych w polskiej historii i kulturze (Renesans, epoka jagiellońska, niemiecki rodowód romantyzmu itp.). Według Goetla umiejętne przyswajanie i reinterpretowanie idei zachodnich przynosi kulturze polskiej największe korzyści, odgradzanie się od Zachodu skutkuje jedynie „ciemnością i upadkiem ducha”. Można zaryzykować stwierdzenie, że autor Samuela Zborowskiego polemizuje w ten sposób z wąską definicją nacjonalizmu utrwaloną w polskim modelu myślenia. Taki sposób użycia analizowanego terminu charakteryzował w jednej ze swych anglojęzycznych prac Andrzej Walicki.
Zachodnioeuropejski, szczególnie zaś anglosaski, sposób posługiwania się terminem „nacjonalizm” obejmuje z reguły wszelkie przejawy zainteresowania zdobyciem narodowej niepodległości, przebudzenia świadomości narodowej lub zachowania narodowej tożsamości […]. Jednakże w Polsce […] termin „nacjonalizm” używany jest w innym, znacznie węższym znaczeniu: to termin pejoratywny, oznaczający w przybliżeniu to samo, co szowinizm, ciasny egoizm narodowy, ekspansjonizm państwowy, nietolerancyjne nastawienie w stosunku do mniejszości narodowych i tak dalej. Już w XIX wieku słowo „nacjonalizm” używane było w Polsce jako synonim narodowego egoizmu i zdecydowanie odróżniane od „patriotyzmu” rozumianego jako słuszne i humanitarne przejawy miłości do własnego narodu214.
Być może Goetel, wykładając czytelnikom własną interpretację postawy nacjonalistycznej i określając swoje miejsce pośród intelektualistów inspirujących się myślą narodową, usiłował odczarować negatywne stereotypy. Postępowałby zatem podobnie jak w swych egipskich i indyjskich reportażach, których ważnym elementem zawsze była rewizja szablonowych wyobrażeń dotyczących egzotycznych krajów215. W podobnej perspektywie postrzegać można było także wczesne powieści Goetla, które spotykały się z uznaniem krytyków, podkreślających, iż autor „nie zaślepił się w polskim cierpiętnictwie, uwolnił swoje teksty z narodowych więzów, wyprowadzając je na wody szerokiego humanitaryzmu zrozumiałego pod każdą szerokością geograficzną”216. Sądzę jednak, że w Pod znakiem faszyzmu pisarz przede wszystkim chciał odeprzeć zarzuty o propagowanie obcego (więc siłą rzeczy nieprzydatnego) Polakom systemu politycznego. W jego ujęciu faszyzm – niczym romantyzm – przychodzi do Polski z zewnątrz, ale tak jak inne wielkie idee i prądy umysłowe o zasięgu ponadnarodowym może (a wręcz powinien) dodatnio oddziaływać na narodową kulturę. Dodatkowo podkreślał Goetel, że ten „obcy wzór” zawsze można przystosować do polskiej specyfiki217, rezygnując choćby z jego charakterystycznych, krzykliwych, form zewnętrznych.
188
Na lęk przed rewolucją bolszewicką jako istotny element Goetlowskiej „drogi do faszyzmu” zwracał uwagę Aleksander Wójtowicz w artykule Tam, gdzie zawiodła demokracja. Ferdynanda Goetla droga do faszyzmu, „Akcent” 2002, nr 4.
189
Pakt o nieagresji między Polską a ZSRR podpisany został w Moskwie 25 lipca 1932 roku. Umowa, sygnowana ze strony polskiej przez prezydenta Ignacego Mościckiego, obowiązywać miała przez trzy lata.
190
„Wiadomości Literackie” 1933, nr 47. W numerze zamieszczono artykuły autorstwa m.in. Michaiła Słonimskiego, Andrieja Biełego, Aleksieja Tołstoja, Borysa Pilniaka, Siergieja Tretiakowa, Wsiewołoda Meyerholda, Anatolija Łunaczarskiego czy Wsiewołoda Pudowkina.
191
Kultura rodzącego się socjalizmu to tytuł tekstu Karola Radka, otwierającego wspomniany numer „Wiadomości Literackich”. Z artykułem wstępnym Radka polemizował w numerze 49 „WL” Antoni Słonimski, który dość surowo ocenił wiarygodność wypowiedzi pisarzy sowieckich (a tym samym chyba też podważył sensowność idei „numeru specjalnego”): „Czytelnik polski musi zrozumieć, że przemawia do niego chór burżujów sowieckich. Pisarzy uprzywilejowanych i popieranych przez państwo. Innych nie ma. Albo zginęli, albo nie wolno im mówić” (A. Słonimski, Kroniki tygodniowe 1932–1935, s. 158).
192
A. Korniejenko, Ukraiński modernizm: próba periodyzacji procesu historycznoliterackiego, Kraków 1998, s. 172.
193
Wypowiedź profesora Zdziechowskiego, poświęcającego – jak sam deklaruje – „krótki czas, który pozostał mu do życia, walce z niebezpieczeństwem najgroźniejszym jakie świat widział”, czyli bolszewizmem, uwikłana jest jednak w nieusuwalną opozycję faszyzm−komunizm. Marzeniem autora jest bowiem sojusz z hitlerowskimi już Niemcami (oraz Węgrami Miklósa Horthyego) skierowany przeciw Rosji sowieckiej: „Jakżeby piękna i zgodna z tradycją naszą przypadła nam rola, gdybyśmy w przymierzu z Niemcami poszli przeciw Sowietom! Było to moją idée fixe od początku Polski niepodległej. Polska, Węgry i Niemcy są z natury rzeczy przednim posterunkiem kultury przeciw barbarzyństwu, i to posłannictwo spełnić powinny” („Wiadomości Literackie” 1933, nr 39, s. 2).
194
„Wiadomości Literackie” 1933, nr 44, s. 3.
195
Na tę kwestię zwraca uwagę Agnieszka Korniejenko, kiedy pisze, iż w ankiecie „Wiadomości Literackich” „może dwóch respondentów wspomniało o tym, że literatura sowiecka to także mniejszości narodowe – nie tylko Rosja”. Badaczka gorzko konstatuje: „Sprawiało to wrażenie, jakby propaganda ujednolicania kultury i wynaradawiania prowadzona w latach 20. i 30. w ZSRR zyskała idealnych słuchaczy… w Rzeczpospolitej” (A. Korniejenko, op. cit., s. 171). Na tym tle korzystnie wyróżniało się środowisko lwowskich „Sygnałów”, które jednak w ankiecie „Wiadomości” (ograniczającej się przede wszystkim do literackich środowisk stolicy) nie miało swoich reprezentantów.
196
„Wiadomości Literackie” 1933, nr 44, s. 3. Znamienne, że w cytowanym fragmencie Tuwim utożsamia liberalizm i demokratyczność z „ociekaniem od komunizmu”.
197
Stanowisko takie było jednym z trzech, które – zdaniem autorki – „zajmowali polscy intelektualiści wobec zmian za wschodnią granicą”. Dwie pozostałe określa Korniejenko jako „postawę akceptacji i zachwytu” oraz „otwartą wrogość, często podszytą strachem” (A. Korniejenko, op. cit., s. 176).
198
„Wiadomości Literackie” 1933, nr 44, s. 3. Podobnie kolejne cytaty z wypowiedzi Goetla.
199
Większość pisarzy uczestniczących w ankiecie mogłaby zapewne powtórzyć słowa Marii Kuncewiczowej: „nie widziałam tych spraw na miejscu i zbyt mało orientuję się w ekonomice społecznej” („Wiadomości Literackie” 1933, nr 44, s. 3). Można zaryzykować opinię, że wypowiadających się w ankiecie „WL” bardzo wiele dzieli w porządku biograficznym (inne są życiowe i intelektualne doświadczenia Wittlina, inne Chwistka, a jeszcze inne Choromańskiego), łączy jednak niewiedza dotycząca rzeczywistości sowieckiej. Ich sądy często budowane są w oparciu o wmówienia, złudzenia i życzenia, charakteryzujące wielu intelektualistów nie tylko w Polsce.
200
Wiedza o tych wydarzeniach nie zawsze prowadziła jednak do rewizji przychylnych sądów dotyczących komunistycznej Rosji. Aleksander Wat wspominał o „stanowisku typowym dla progresywnej inteligencji”, które także on w połowie lat trzydziestych podzielał: „Nie chciałem nic robić przeciwko ZSRR, bo uważałem, że Stalin jest straszny, że robi okropne rzeczy, ale to przecież jedyne państwo proletariackie! Stalin minie, a ojczyzna proletariatu zostanie” (A. Wat, Mój wiek. Pamiętnik mówiony, cz. 1, Warszawa 1990, s. 219).
201
Warto przypomnieć, że motywy antykomunistyczne silnie pobrzmiewały w ideologii Obozu Zjednoczenia Narodowego (z którego działalnością Goetel wiązał wielkie nadzieje), obrona przed zagrożeniem ideologią komunistyczną rozumiana była jako jedno z najistotniejszych zadań sanacji. Generał Andrzej Galica zapowiadał „bezwzględną i niewątpliwą walkę” z komunizmem, prowadzoną wszechstronnie i „z nieubłaganą konsekwencją” (cyt.: J. Majchrowski, Silni – zwarci − gotowi. Myśl polityczna Obozu Zjednoczenia Narodowego, Warszawa 1985, s. 161). Szczególnie ważkie wydawało się zwalczanie „zarazków komunizmu” na Kresach, zwłaszcza na Wileńszczyźnie (ibidem); praktycznym wyrazem tych dążeń był w 1937 roku proces wytoczony „grupie Dembińskiego”, oskarżonej o wydawanie czasopism komunistycznych (wśród oskarżonych znaleźli się m.in. Henryk Dembiński, Stefan Jędrychowski i Jerzy Putrament). Akt oskarżenia podkreślał, że cała działalność obwinionych „była planowana, konsekwentna w swych wywrotowych zamierzeniach, całkowicie podporządkowana wskazaniom i zaleceniom spisku komunistycznego” (cyt.: E. Pasierski, Miłosz i Putrament. Żywoty równoległe, Warszawa 2011, s. 139).
202
Summą poglądów Goetla na temat komunizmu wydaje się Okrucieństwo („Nurt” 1943, nr 6. Przedruk w: F. Goetel, Pisma polityczne, s. 389–398) – artykuł napisany w czasie wojny i opublikowany anonimowo w redagowanym przez pisarza konspiracyjnym „Nurcie”. Przyjmując perspektywę historiozoficzną, Goetel postrzega rewolucję bolszewicką jako wydarzenie, od czasu którego okrucieństwo znów – już nie w wymiarze jednostkowym, lecz kolektywnym – stało się silnie obecne w nowożytnym świecie Zachodu. Ponadto właśnie bolszewicy wprowadzili zasadę odpowiedzialności zbiorowej oraz uzależnienia wymiaru kary za przestępstwo od środowiska, z którego obwiniony się wywodzi. Zdaniem autora Z dnia na dzień „te dwie kardynalne zasady stanowiły podwalinę pod wszystko, co się miało dalej rozwinąć”, zaś Niemcy rozwinęli je jedynie i udoskonalili „z zastosowaniem całej nowoczesnej aparatury intelektualnej i technicznej” (ibidem, s. 394–395). Sądzę, że polski pisarz wpisuje się w powszechne dzisiaj przekonanie, iż to rewolucja bolszewicka spowodowała „eksplozję totalitaryzmów” w XX wieku; wyraził je choćby Richard Pipes, pisząc: „Gdyby nie rewolucja rosyjska, zapewne najważniejsze wydarzenie XX wieku, najprawdopodobniej nie byłoby narodowego socjalizmu, drugiej wojny światowej i dekolonizacji, a na pewno nie byłoby zimnej wojny, w której cieniu żyliśmy przez długie lata” (R. Pipes, Rewolucja rosyjska. Trzy pytania, tł. W. Jeżewski, Warszawa 2007, s. 15).
203
T. Kroński, Faszyzm a tradycja europejska, [w:] idem, Rozważania wokół Hegla, Warszawa 1960, s. 326–327.
204
Stanowisko Goetla, sugerującego, iż za zbrodnie komunistyczne ponosi moralną odpowiedzialność ideologia socjalistyczna, stało w wyraźnej opozycji do przekonania, któremu patronował Herbert George Wells, w Polsce zaś propagował je Antoni Słonimski. Optymistyczny ten pogląd głosił, że „socjalizm kroczy do zwycięstwa, mimo wszystko co się dziś dzieje na świecie”, zaś „niepowodzenie socjalizmu w Rosji nie może zniechęcić do socjalizmu” w ogóle (A. Słonimski, Kroniki tygodniowe 1932–1935, Warszawa 2001, s. 233).
205
F. Goetel, Szklane domy w gruzach, „Gazeta Polska” 1934, nr 52, s. 5. Przedruk w: idem, Pisma polityczne, s. 194.
206
Por. J. Kozeński, Austria 1918–1968. Dzieje społeczne i polityczne, Poznań 1970, s. 69–71 i in. Kilkunastoletnie rządy socjaldemokratów w wiedeńskiej Radzie Miejskiej i wprowadzony przez nich progresywny podatek mieszkaniowy przyniosły
gwałtowny rozwój budownictwa socjalnego oraz rozrost systemu opieki społecznej. Schludne i znakomicie wyposażone osiedla robotnicze budziły podziw także w Polsce, zachwycała się nimi zwiedzająca stolicę Austrii w 1931 roku Zofia Nałkowska (por. R. Szwed, Zofii Nałkowskiej fascynacje Wiedniem międzywojennym, [w:] Czytanie Dwudziestolecia, s. 285–288).
207
F. Goetel, Szklane domy w gruzach, s. 195.
208
Ibidem, s. 196.
209
Znaczenie młodzieńczych doświadczeń Goetla, także tych związanych z działalnością w młodzieżowym ruchu socjalistycznym i samokształceniowym, podkreśla Ida Sadowska w artykule Ferdynand – zdobywca, „Kresy” 1996, nr 3, s. 203–209. Autorka sprzeciwia się „pozbawianiu Goetla młodości” i niedocenianiu w jego biografii roli lat poprzedzających okres pierwszej wojny światowej (ibidem, s. 203).
210
Swoje pierwsze spotkanie z Józefem Piłsudskim w Krakowie wspominał Goetel w książce Patrząc wstecz (F. Goetel, Patrząc wstecz, s. 76–77). Do ówczesnych doświadczeń powracał pisarz niejednokrotnie, stały się one także impulsem do napisania powieści Nie warto być małym (1959).
211
J. Łobodowski, Chleb i sól, „Wiadomości” 1974, nr 29, s. 6.
212
Faszyzm był intelektualną rewolucją. Z Zeevem Sternhellem, izraelskim historykiem, rozmawia Maciej Nowicki, wywiad dostępny na stronie internetowej „Newsweeka”, http://www.newsweek.pl/Europa/faszyzm-byl-intelektualna-rewolucja,61767,1,1.html) („Newsweek” [online], data dostępu 9.10.2013).
213
Por. Doktryny polityczne XIX i XX wieku, red. K. Chojnicka i W. Kozub-Ciembroniewicz, Kraków 2000, s. 205.
214
A. Walicki, Philosophy and Romantic Nationalism. The Case of Poland, Notre Dame 1994. Cyt.: E. Prokop-Janiec, Literatura i nacjonalizm. Twórczość krytyczna Zygmunta Wasilewskiego, Kraków 2004, s. 20–21. W ujęciu Walickiego anglosaskie rozumienie pojęcia „nacjonalizm” posiada znacznie szerszy zakres niż w przypadku definicji powszechnie stosowanej w Europie Środkowej. Jest ponadto neutralne i nie wartościuje nazywanego zjawiska. Tak rozumiany termin „nacjonalizm” mógłby obejmować zarówno zjawiska kojarzone z nowoczesnym nacjonalizmem „zachodnim”, jak i antynowoczesnym „wschodnim”, choć ten akurat podział jest silnie kwestionowany (również przez samego Walickiego). Warto tu przywołać zdanie Clifforda Geertza, formułowane w związku z krytyką tak radykalnego i generalizującego rozróżnienia. „Z pewnego bardzo ogólnego poziomu, z perspektywy unoszącego się balonu, wygląda to całkiem wiarygodnie: rodzaj nacjonalizmu kojarzonego z Hitlerem czy Karadziciem wydaje się pozostawać w zupełnej opozycji do rodzaju kojarzonego z Lincolnem czy Gandhim. A jednak, gdy zniżymy lot tak, aby dostrzec poszczególne przypadki […], sprawy od razu staną się mniej oczywiste” (C. Geertz, Świat w kawałkach – kultura i polityka u schyłku wieku, tł. D. Kołodziejczyk, [w:] idem, Lokalna lektura, red. D. Wolska i M. Brocki, Kraków 2003, s. 27).
215
Por. I. Sadowska, Po świecie między wojnami – o reportażach podróżniczych Ferdynanda Goetla, [w:] Reportaż w dwudziestoleciu międzywojennym, s. 125–136. Warto przypomnieć, że już wczesne opowiadanie Goetla Wycieczka, jak się o niej nie pisze („Taternik” 1912, nr 3) przynosiło „demitologizację wypraw taterniczych i uświęcających je opowieści” (I. Sadowska, Ferdynand – zdobywca, s. 205). Związany z ruchem taterniczym młody Goetel nie wahał się poddać krytyce pewnych elementów „ideologii taterniczej”, po latach nacjonalistyczne sympatie nie przeszkadzały pisarzowi w występowaniu przeciwko dostrzeganym ograniczeniom myślenia narodowego.
216
I. Sadowska, Wstęp, [w:] F. Goetel, Patrząc wstecz, s. 7.
217
Jednym z elementów takiego przystosowania mogła być także rezygnacja z wodza. Goetel świadomy był, iż trudno oczekiwać pojawienia się kolejnego (po Piłsudskim) genialnego przywódcy, sądził jednak, że wprowadzenie ustroju faszystowskiego w Polsce nie wymaga pojawienia się takiej jednostki.