Читать книгу Polscy pisarze wobec faszyzmu - Paweł Maurycy Sobczak - Страница 3
Rozdział I
Liberał w Berlinie, „faszysta” w Warszawie
Antoni Sobański i Ferdynand Goetel 52
Hrabia Tonio na brunatnym lądzie
ОглавлениеZdobycie i umocnienie władzy w Niemczech przez narodowych socjalistów przyczyniło się do znaczącego wzrostu – dotychczas i tak niebagatelnego – zainteresowania wydarzeniami rozgrywającymi się za zachodnią granicą Drugiej Rzeczypospolitej. Poruszenie, niepewność, obawa, nadzieja, lekceważenie – oto paleta postaw i emocji, które towarzyszyły polskim intelektualistom w pierwszej połowie lat trzydziestych. Przede wszystkim jednak znamionowało ich pragnienie dowiedzenia się czegoś więcej, poznania nowych szczegółów dotyczących życia społeczno-politycznego w Trzeciej Rzeszy. Trudno zatem dziwić się, że najpoczytniejsze dzienniki oraz czasopisma społeczno-kulturalne (od „Wiadomości Literackich”55, przez „Gazetę Polską” i „Kurier Poranny”, po „Warszawski Dziennik Narodowy” i „Prosto z mostu”) regularnie zamieszczały obszerne artykuły poświęcone sytuacji w Niemczech. Teksty Pawła Hulki-Laskowskiego, Tadeusza Katelbacha, Kazimierza Smogorzewskiego56, Aleksandra Sendlikowskiego, Jana Hoppego czy Jerzego Drobnika z pewnością poszerzały powszechną wiedzę na temat hitleryzmu, choć wymienieni autorzy nie ukrywali raczej przed czytelnikami osobistych zapatrywań politycznych. Jednak ich artykuły nie zdobyły takiego rozgłosu, jakim cieszyły się dwie książki poświęcone nazizmowi, opublikowane w latach trzydziestych – Cywil w Berlinie oraz Pod znakiem faszyzmu. Były to pozycje bardzo odmienne, zarówno pod względem formy, ujęcia tematu, jak i postawy narratora. Bardzo różni byli także autorzy – jeden to ceniony literat o bogatym dorobku twórczym, należący do grona luminarzy polskiej literatury i szczycący się narodowymi przekonaniami; drugi – dziennikarz, przyjaciel skamandrytów, liberał z krwi i kości. Słowem – Ferdynand Goetel i Antoni Sobański.
Kim był człowiek, który we wspomnieniach przyjaciół najczęściej pojawia się jako „hrabia Tonio”? Niewątpliwie arystokratą (tytuł hrabiowski nadany został przez papieża Leona XIII dziadkowi naszego bohatera57), lecz fakt ten dla niego samego nie miał raczej większego znaczenia. Antoni Sobański z rzadka bowiem przebywał w swym majątku w Guzowie (pod Sochaczewem)58, naturalnym dlań środowiskiem stały się kawiarnie, kluby, salony oraz inne miejsca, w których gromadziła się intelektualna elita Warszawy59. Miał pełne prawo zaliczać siebie do tego grona – znał sześć języków obcych (pod tym względem przewyższał Lechonia i Słonimskiego razem wziętych), współpracował z zagraniczną prasą (między innymi z „Timesem”), żywo interesował się współczesną literaturą i sztuką. Oto jaki wizerunek Sobańskiego utrwalili w pamięci jego znajomi i przyjaciele – Witold Gombrowicz wspominał:
Dziwny człowiek ten Tonio Sobański! Jeden z charakterystyczniejszych chyba dla ówczesnej Warszawy i powolnego przewrotu, jaki dokonywał się w Polsce. Hrabia, właściciel wspaniałego Guzowa, był cyganem, wsi nie lubił, z tradycjami zerwał, wsiąkł we wszystkie fermenty intelektualne i artystyczne, był właściwie wydziedziczony, wykolejony nawet, a ciotki swoje rozliczne do szału doprowadzał bluźnierstwami […]. Talentu nie miał, czy może nie umiał go w sobie uruchomić wskutek nadmiaru krytycyzmu […]. Był jednym z najbardziej oświeconych arystokratów polskich, a i to coś znaczy60.
Gombrowicz zapamiętał Antoniego Sobańskiego jako człowieka „czarującego”, Aleksander Janta-Połczyński jako „wytwornego”61, Jarosław Iwaszkiewicz podkreślał zaś, iż Tonio był „zachwycający”, „bardzo elegancki […], bardzo dowcipny, kulturalny, zainteresowany we wszystkim, zarówno w polityce, jak i w dziedzinie kultury, wyrobiony towarzysko”62. Nie dziwne zatem, że zdobył sobie przyjaźń tak znaczących w życiu literackim postaci, jak Tadeusz Boy-Żeleński, Irena Krzywicka, Mieczysław Grydzewski, Antoni Słonimski czy wspomniany Iwaszkiewicz63. Bywał częstym gościem na Stawisku, jego nazwisko odnajdziemy także w Księdze gości prowadzonej przez Jana Lechonia64. Potrafił także nawiązać nić porozumienia z twórcami młodszego pokolenia (Jerzy Paczkowski, Zbigniew Uniłowski, Tadeusz Breza, Światopełk Karpiński, wreszcie Gombrowicz). Nie udało mu się jedynie wkupić w łaski Anny Iwaszkiewiczowej („mówiła, że ją brzydził”65 – wspomina mąż), być może źródłem tej niechęci stał się specyficzny sposób bycia Sobańskiego, uchwycony w lakonicznej charakterystyce dokonanej przez Krzywicką („trochę gnący się pederastycznie”66). „Hrabia Tonio” należał do osób znanych i cenionych (o popularności tej postaci przekonuje choćby rysunek Pan Hrabia autorstwa Feliksa Topolskiego67), jego pozycja w środowisku literackim była wysoka, mimo iż nie pisywał uznawanych za wybitne wierszy lub opowiadań. Okazało się jednak, że – dzięki pracy korespondenta „Wiadomości Literackich” – udało mu się zdobyć miejsce w historii polskiej literatury68. Dziennikarstwo było bowiem jego właściwą profesją69, choć etykietowanie Sobańskiego wyłącznie jako żurnalisty zubożyłoby znacznie jego barwny życiorys. Podobny zabieg oburzył Jarosława Iwaszkiewicza, który w roku 1966 zanotował w Dzienniku wrażenia doznane podczas kolacji u Wandy Telakowskiej.
[Telakowska] zaprosiła jakichś okropnych urzędasów, panie ministrze (?),
panie profesorze, panie dyrektorze. Rozmowa się nie kleiła, nie miałem z nimi nic wspólnego. Wanda, żeby zabawić, pokazała nam sztambuch. Jest tam uroczy, obszerny wpis Tonia Sobańskiego. Jeden z urzędasów spytał: kto to był Sobański? I Wanda powiedziała: to taki dziennikarz. I kropka. Boże drogi! Powiedzieć o Toniu – taki dziennikarz – i kto to? Wanda. […] Tonio był niezwykłym człowiekiem. Inteligencja, dowcip, charme, dobroć. Takich dziś nie ma. Powiedzenie ze strony Wandy «to taki dziennikarz» to było straszne70.
Antoni Sobański jawił się swym przyjaciołom jako bywalec i światowiec. Regularnie wyjeżdżał za granicę – do Anglii (miał mieszkanie w Londynie), Francji, Niemiec, Austrii, Szwajcarii, później także do Stanów Zjednoczonych (kupił dom w Santa Fe, w stanie Nowy Meksyk)71. Jako człowiek towarzyski, a zarazem poliglota, wszędzie miał znajomych i kontakty72. Nic zatem dziwnego, że „Wiadomości Literackie” jego właśnie uczyniły wiosną i latem 1933 roku swoim berlińskim korespondentem73. Reportaże Sobańskiego ze stolicy hitlerowskich Niemiec ukazywały się na łamach tygodnika redaktora Grydzewskiego od czerwca do sierpnia 1933, w następnym roku zaś znalazły się w książce Cywil w Berlinie, opublikowanej nakładem – prężnie wówczas działającego – wydawnictwa „Rój”. Wydawca w następujących słowach zachwalał oferowane dzieło:
Książka Antoniego Sobańskiego zasługuje na szczególną uwagę: jest to pierwsza książka dająca istotny, prawdziwy i całkowicie bezstronny obraz dzisiejszej rzeczywistości niemieckiej […]. Jest przy tym rzeczą niepośledniego znaczenia, iż pisał ją człowiek całkowicie pozbawiony pasji politycznej, która tak często podaje w wątpliwość wiarygodność relacji dziennikarzy, czy polityków. Dzięki temu praca Sobańskiego jest nieocenionym źródłem poznania istotnej, niesfałszowanej żadnym uprzedzeniem prawdy o tym, co się dzieje w Niemczech74.
Czy tak jest faktycznie? Zanim spróbuję odpowiedzieć na pytanie o obiektywizm relacji, postaram się pokazać, kim jest Sobański-narrator Cywila w Berlinie. Innymi słowy – jakie są składniki budujące tożsamość reportera wyruszającego w maju 1933 roku do stolicy Trzeciej Rzeszy. Antoni Sobański jedzie do nazistowskich Niemiec jako tytułowy „cywil”, „staroświecki liberał”75, zaprzysięgły okcydentalista76 („Nigdy nie zakosztowałem tak często opiewanego uroku Wschodu, przeciwnie, całe życie czułem instynktowny Drang nach Westen” [CwB, s. 135]), filosemita77, a także – homoseksualista. Tego ostatniego elementu własnej tożsamości nie formułuje wprawdzie expressis verbis, lecz problematyka związana z sytuacją przedstawicieli mniejszości seksualnych w Berlinie wyraźnie znajduje się w orbicie jego zainteresowań. Ponadto Sobański jest niewątpliwym miłośnikiem kultury niemieckiej, który pragnie zachować sentyment do Niemców oraz pogodzić go z innymi elementami deklarowanego – ale i rzeczywistego – światopoglądu („Tak bardzo chcę zachować swoje sympatie dla tej dziwnej zbiorowości” – deklaruje na wstępie [CwB, s. 27]). Dlatego wyrusza do Berlina z duszą na ramieniu.
Zanim jeszcze dotarł na miejsce, reporter zapoznał się z wieloma opiniami na temat nazistowskiego przewrotu. Wszystkie te przekonania – czerpane z prasy opozycyjnej (przezornie wyrzuconej przez okno pociągu), a także osobistych kontaktów z ludźmi znającymi nazistowskie Niemcy („Anglik zamieszkały stale w Berlinie opowiadał rzeczy naprawdę dość straszne” [CwB, s. 27]) – współtworzyły „przedsądy”, poprzedzające właściwe poznanie. Sobański wie, dokąd jedzie, spodziewa się, czego może doświadczyć i co zobaczyć. Zna i lubi Niemców, ale rozumie, że rządy narodowych socjalistów mogły bardzo wiele zmienić. Obawia się zatem chwili, w której przekroczy granicę, lęka się pierwszej konfrontacji wspomnień z nową rzeczywistością.
Czy wierzyć tym wszystkim dochodzącym nas wiadomościom? Czy w Zbąszyniu przestraszę się na widok zielonego munduru niemieckiego urzędnika celnego? Od dzieciństwa był to dla mnie symbol zagranicy, wyjazdu, czaru podróży […]. Czyż to wszystko się zmieniło? Czy wrogość spotka mnie już na samym progu Trzeciej Rzeszy? 78 [CwB, s. 27]
Opisywana sytuacja przypomina rozterki Antoniego Słonimskiego, który rok wcześniej zastanawiał się w drodze do sowieckiej Rosji79:
Czy ta doba podróży przeniesie nas do kraju najbardziej różnego od reszty obcego nam świata, do ziemi obiecanej, do ojczyzny wszystkich ludzi pracy, twórczości i sprawiedliwości? […] Jakie będą twarze ludzi po drugiej stronie granicy, jakie będą ich oczy? Czy będą to twarze zdrowo uśmiechniętych robotników […] czy zmęczone i wylęknione oczy ludzi stojących w ogonkach po chleb, sól i naftę?80
Ta niepewność oraz dualizm obaw i nadziei popchnęły pisarza do rozbicia swojej tekstowej osobowości. Słonimski wykreował postaci Sceptyka i Entuzjasty – nie tylko podwojone porte-parole autora, ale także istoty walczące w swoistej psychomachii o jego duszę. Sobański nie stosuje podobnych, atrakcyjnych chwytów konstrukcyjnych, jego „ja” pozostaje niepodzielne. Unika także charakterystycznej dla pisarstwa Słonimskiego ironii81. Łączy go natomiast z autorem Mojej podróży do Rosji inny element – Antoni Słonimski pragnął zobaczyć w Sowietach „naukową organizację życia”, realizację bliskiej swemu sercu socjalistycznej utopii. Także jego proniemiecki przyjaciel chciałby „odnaleźć wszystkie dodatnie pierwiastki tego […] obcego przewrotu”, składa nawet deklarację: „Będę szczęśliwy, jeśli mnie choć trochę na swoją wiarę nawrócą” [CwB, s. 27]. W imię podtrzymania duchowego porozumienia z bliskim mu narodem, Sobański byłby zatem gotów trochę w faszyzm uwierzyć, odrobinę się nim zafascynować. Obaj podróżnicy nie zrealizują celu, należą do „śmiesznego, liberalnego, ginącego świata” [CwB, s. 28], więc nie będą mogli uczynić totalitarnego państwa swym domem.
Pierwsze wrażenia z pobytu w Niemczech nie uzasadniają odczuwanego wcześniej lęku: „Na granicy ta sama dobroduszna uprzejmość; na dworcach te same co dawniej, pogodnie uśmiechnięte twarze” [CwB, s. 29]. Na pozór niewiele się zmieniło, faszyzm przejawia się jedynie w zewnętrznych szczegółach, takich jak ozdobiona swastyką szpilka w krawacie kontrolera. Wkrótce też Sobański dostrzega coś, co naprawdę mu się podoba: wszechobecną flagę ze swastyką. Nie kojarzy się ona złowieszczo, budzi wyłącznie pozytywne asocjacje („To może najbardziej udana flaga, jaką znam. Jest dekoracyjna w duchu chińsko-japońskim” [CwB, s. 32]). Autor Cywila opisuje, w tak niepokojąco estetyzującej manierze, Hakenkreuzfahne – prostokątny kawałek czerwonej tkaniny przystrojony pośrodku białym kołem, w które wpisana została swastyka. W roku 1933 nie była ona jeszcze bynajmniej oficjalną flagą Trzeciej Rzeszy (stała się nią dopiero dwa lata później), lecz jedynie towarzyszyła – jako symbol partii narodowosocjalistycznej – fladze dawnego Cesarstwa Niemieckiego82. Jednak to właśnie Hakenkreuzfahne przykuwała uwagę, a nawet budziła uznanie („kolorystycznie wygląda świetnie” [ibidem]). Dostrzegana zaś przez Sobańskiego ozdobność „chińsko-japońska” wiąże się przede wszystkim z wykorzystaniem swastyki83 – symbolu wywodzącego się najprawdopodobniej z Indii, lecz identyfikowanego także (a może przede wszystkim) z Dalekim Wschodem. Swastyka używana była jako symbol buddyjski bądź taoistyczny w Chinach, Japonii, Korei, Nepalu czy Tybecie (tradycyjnie rysowano ją tam w formie krzyża prostego)84.
Jeśli jednak Antoni Sobański spodziewał się, iż faszyzm oddziałuje jedynie na powierzchnię życia Niemców, musiał rozczarować się, kiedy opuścił hotel, aby pospacerować po Berlinie. Zalało go wówczas niezwykłe „morze mundurów” [CwB, s. 39].
Odmian mundurów jest bez końca. Wymagałyby one właściwie obszernej, kilkutomowej publikacji z kilkudziesięciu kolorowymi planszami. Dzieło wypadłoby drogo, no i trochę smutno [CwB, s. 41].
W obliczu tej obserwacji reporter przeistacza się w etnologa, wnikliwie i skrupulatnie badającego ubiory oraz obyczaje krajowców. Obserwuje i klasyfikuje napotykane fenomeny – brązowe koszule członków SA („Ten specyficzny kolor jest chyba najbrzydszym z rodziny brązowych odcieni” [CwB, s. 42]), „szykowne czarne mundury” esesmanów, wojskowy styl Stahlhelmowców, zielono-czarne stroje Bismarck Bundu, zauważa wreszcie „starsze, przeważnie tłuste, przeważnie brzydkie” [CwB, s. 43] kobiety ubrane w suknie koloru chabru – aktywistki Die Kölubu Damen. Wniosek ze sporządzonego naprędce „opisu obyczajów za panowania Adolfa I” jest klarowny – Trzecia Rzesza jawi się tu jako kraj ogarnięty „fantazją mundurów”85, niemal każdy obywatel jest gdzieś zrzeszony, przynależy do jakiejś organizacji paramilitarnej. Przyczyną czasem bywa strach, czasem konformizm, nierzadko jednak głęboka, wewnętrzna potrzeba.
Przecież każdy Niemiec jest wychowany w tradycji szacunku i konieczności pracy. Jest przeważnie zdrowy i czynny. Brak zajęcia był dla niego i upokorzeniem, i po prostu torturą fizyczną. Świadomość, że partia, choćby od czasu do czasu, będzie go potrzebowała, że powierzy mu jakąś funkcję, choćby maszerowanie w szeregu, musi grać tu rolę rozstrzygającą [CwB, s. 52].
Naziści kierują swoją ofertę do różnych grup społecznych, stosują zatem rozmaite metody perswazji: znękanym niedostatkiem zapewniają „jedzenie, płacę, mundur prawie darmowy”, zapisanym w czasach Republiki Weimarskiej do licznych związków i organizacji grożą zwolnieniem z pracy, zaś bezczynnym oraz bezrobotnym proponują poczucie przynależności, świadomość bycia potrzebnym. Może jednak najistotniejsze, że oferują władzę, „więc cóż dziwnego, że nerwowo i fizycznie wynędzniały bezrobotny, który jeszcze niedawno może nawet żebrał, a dzisiaj nagle ma sposobność rozkazywania i każdy cywil musi go się bać – nie umie oprzeć się tej pokusie” [CwB, s. 54]. Podobnie popularność narodowego socjalizmu wśród warstw drobnomieszczańskich tłumaczyć będzie Erich Fromm: „Setkom tysięcy drobnomieszczan, w normalnych warunkach mających małe szanse zdobycia pieniędzy czy władzy, teraz, jako członkom hitlerowskiego aparatu, dostał się niemały kęs bogactw i prestiżu, którymi wyższe klasy zmuszone były z nimi się podzielić”86.
Różne są zatem motywacje, podobne natomiast konsekwencje. Sytuacja „narodu w mundurze” rodzi skutki zabawne („Nieopisanie pocieszny widok przedstawia dwóch krępych starszych panów z tekami pod pachą, którzy krzyżując się na ulicy, z kompletnie obojętnym wyrazem wyrzucają nagle naprzód i w górę rękę zakończoną krótkimi, artretycznymi palcami” [CwB, s. 46]), ale także groźne87. Staje się bowiem źródłem sztywnej hierarchizacji („kwestia kilku miesięcy w różnicy wieku stanowi o tym kto przed kim staje na baczność” [CwB, s. 125]) i uniformizacji, widocznej nawet w sferze prywatnej („przy kolacji, dość gęsto zakrapianej, znowu zauważyłem kompletne zmechanizowanie ruchu ramion i łokci przy podnoszeniu do ust kieliszka czy kufla” [ibidem]), wreszcie – militaryzmu. Tak spreparowani Niemcy stają się bowiem „narodem przeznaczonym do wojny”88 [CwB, s. 118], nacją, która pragnie wyzwolić się z powersalskiej niewoli oraz zdobyć „ogromny szmat ziemi […] ciągnący się od skolonizowanej Syberii po Nancy i Gandawę i od nordyckiego kręgu polarnego po Sycylię Barbarossy” [CwB, s. 144]. Jednocześnie towarzyszy im – intensywnie wpajane przez oficjalną propagandę – niezłomne przekonanie o agresywności innych państw, kontrastywnie zestawianej z pokojową polityką Trzeciej Rzeszy89.
55
Jako ciekawostkę odnotować wypada, że postać Adolfa Hitlera i temat jego politycznej kariery (wówczas jeszcze na lokalnej scenie politycznej Bawarii) pojawia się już w pierwszym numerze „Wiadomości Literackich” („Kto to jest Hitler? Przed paroma laty nikt nic o nim nie wiedział. […] Potem został nagle pretendentem na «mocną osobistość», za którą tęsknią szczepy niemieckie. Hasło «Żydzi wszystkiemu winni!» od razu zyskało mu popularność”). W zamieszczonej tam monachijskiej korespondencji Stanisława Schayera znalazły się także informacje dotyczące specyfiki niemieckiego antysemityzmu: „wszędzie «gdzie indziej» najpierw bije się po prostu Żyda, a później dopiero szuka uczonej, antropologicznej, metafizycznej i mistycznej, motywacji. A w Niemczech na odwrót” (S. Schayer, Wśród szowinistów i mistyków. Impresje niemieckie, „Wiadomości Literackie” 1924, nr 1, s. 2).
56
Niemieckie korespondencje Katelbacha i Smogorzewskiego omawia Michał Musielak, Nazizm w interpretacjach polskiej myśli politycznej okresu międzywojennego, Poznań 1997, s. 145–151.
57
Liczne informacje biograficzne dotyczące rodu Sobańskich zawiera książka Anny Augustyniak Hrabia, literat, dandys. Rzecz o Antonim Sobańskim, Warszawa 2009. Autorka podaje, iż 7 września 1880 roku Feliks Sobański w dowód uznania „za zaangażowanie na rzecz budowy, wyposażenia i konserwacji kościołów, wspieranie stypendiami studiów zagranicznych wychowanków warszawskiego seminarium duchownego, a także za głęboką religijność” otrzymał papieski tytuł hrabiowski (comes romanus) (ibidem, s. 184).
58
Aby nie być zobowiązanym do zajmowania się sprawami związanymi z guzowskim majątkiem (w tym należącą do rodziny cukrownią), Antoni Sobański upoważnił do zarządzania i administrowania rodowymi włościami starszego brata Feliksa (ibidem, s. 53).
59
Sobański sam był założycielem Klubu Stu, którego członkowie posiadali stosowne legitymacje, uprawniające między innymi do uczestnictwa w wieczorach kabaretowych organizowanych przez Światopełka Karpińskiego i Janusza Minkiewicza (ibidem, s. 86). Natomiast jeden z najbardziej znanych salonów literackich stolicy prowadziła ciotka Antoniego, Maria (we wspomnieniach skamandrytów nazywana zwykle „panią Marylką Sobańską”).
60
W. Gombrowicz, Wspomnienia polskie, Kraków 2002, s. 167–169.
61
A. Janta-Połczyński, Duch niespokojny, Poznań 1998, s. 189.
62
J. Iwaszkiewicz, Aleja Przyjaciół, s. 7. Także Gombrowicz podkreśla, iż Sobański jawił się współczesnym jako „przedstawiciel elegancji, smaku, dystynkcji i innych tym podobnych cnót, które u nas uchodziły albo za «powierzchowne» albo wręcz za niemęskie” (op. cit., s. 169).
63
„Poznał się z Grydzewskim, nie rozstawał się ze Słonimskim, był jednym z satelitów Franca Fiszera” – stwierdza Iwaszkiewicz (op. cit., s. 8). Postać Antoniego Sobańskiego została także utrwalona w jednym z wariantów tekstu Kwiatów polskich – we fragmencie, który nie znalazł się w wersji „kanonicznej” poematu, autor wylicza uczestników konwentyklu w „Ziemiańskiej”: „Wszystkie panowie już w cukierni:/ Hrabia Sobańszczak, pan profesor,/ Pan Leszek, pan Grydzewski… Czego?!/ […] Pan Tuwin z panem pułkownikiem/ Do Wróbla poszli na jednego…” (J. Tuwim, Kwiaty polskie, Warszawa 1967, s. 340).
64
Por. B. Dorosz, Księga gości Jana Lechonia, Warszawa 1999.
65
J. Iwaszkiewicz, op. cit., s. 14.
66
I. Krzywicka, Wyznania gorszycielki, Warszawa 1992, s. 332.
67
F. Topolski, Pan Hrabia (portret Antoniego Sobańskiego), „Wiadomości Literackie” 1934, nr 18, s. 5.
68
Choć nie wszyscy badacze tej historii mają taką świadomość – próżno bowiem szukać biogramu Antoniego Sobańskiego choćby w Słowniku pisarzy polskich (red. A. Latusek, Kraków 2003), na potrzeby którego hasła dotyczące międzywojnia przygotował Maciej Urbanowski. Cennym źródłem jest natomiast Polski Słownik Biograficzny (t. 39, Warszawa−Kraków 1999–2000, s. 421–422. Biogram Antoniego Sobańskiego opracowali Andrzej Biernacki i Anna Augustyniak).
69
Oprócz wspomnianej współpracy z „Timesem” Sobański udzielał się głównie na łamach „Wiadomości Literackich” – publikował reportaże oraz korespondencje z Niemiec, Anglii i Stanów Zjednoczonych, pisał artykuły (cykl Notatki outsidera), pojawił się także w gronie jurorów podczas organizowanego przez tygodnik nietypowego konkursu dla czytelników (konkurs na „najładniejsze wspomnienie związane ze staroświeckim sklepem E. Wedla w Warszawie przy ul. Szpitalnej 8”, w skład jury weszli Maria Kuncewiczowa, Antoni Sobański i Julian Tuwim. Por. „Wiadomości Literackie” 1937, nr 36, s. 3). Po wybuchu wojny współpracował (aż do śmierci w 1941 roku) z emigracyjnymi „Wiadomościami Polskimi”.
70
Cyt.: K. Tomasik, Barwna postać międzywojnia. O Antonim Sobańskim, [w:] idem, Homobiografie. Pisarki i pisarze polscy XIX i XX wieku, Warszawa 2008, s. 66.
71
Część z tych wyjazdów związana była z gruźlicą płuc, na którą cierpiał Sobański. W drugiej połowie lat trzydziestych kilkakrotnie spędzał zimowe miesiące w sanatoriach położonych we francuskich lub szwajcarskich Alpach).
72
Anna Augustyniak (Hrabia, literat, dandys, s. 75) przytacza fragment listu, który w lutym 1941 roku przebywający w Londynie Sobański otrzymał z Kalkuty: „Zastanawiam się, czy kiedykolwiek znajdę się w takim punkcie na Ziemi, gdzie nikt Ciebie nie zna?”.
73
W latach trzydziestych relacje zagraniczne o charakterze głównie politycznym często gościły na łamach „Wiadomości Literackich”. Wśród najważniejszych tego rodzaju tekstów zamieszczonych w tygodniku redaktora Grydzewskiego wymienić wypada Moją podróż do Moskwy Antoniego Słonimskiego, Wzdłuż i wszerz ZSRR Aleksandra Janty-Połczyńskiego, Listy z Niemiec i Listy z Nowego Wschodu Stefanii Zahorskiej, wreszcie W czerwonej Hiszpanii Ksawerego Pruszyńskiego. Ważnym gestem była także publikacja w 1937 roku głośnego Powrotu z ZSRR uzupełnionego André Gide’a w przekładzie Haliny Sztompkowej.
74
Cyt.: T. Szarota, Wstęp, [w:] A. Sobański, Cywil w Berlinie, Warszawa 2006, s. 17–18.
75
A. Sobański, Cywil w Berlinie, Warszawa 2006, s. 28. Dalsze cytaty z tej książki opatrzone będą skrótem CwB.
76
Postawa Sobańskiego wpisuje się w skamandrycki okcydentalizm przełomu lat 20. i 30. Jego przejawami były między innymi: założenie czasopisma „Pologne Litteraire” (przeznaczonego dla czytelnika zachodniego i przekonującego go o więzi kultury polskiej z Zachodem), działalność w polskim oddziale PEN-Clubu (zatem udział w kreowaniu wizji Polski jako granicy Zachodu), sympatia dla idei paneuropejskich oraz intelektualne mody na romanizm i germanizm. Ogólnym celem tych zabiegów była „próba wpisania polskiej literatury w świadomość odbiorcy europejskiego” (E. Kuźma, Mit Orientu i kultury Zachodu w literaturze XIX i XX wieku, Szczecin 1980, s. 255).
77
Por. obszerną wypowiedź Antoniego Sobańskiego w dyskusji Pisarze polscy o kwestii żydowskiej, odbywającej się na łamach „Wiadomości Literackich” (A. Sobański, Kwestii żydowskiej – nie ma, „Wiadomości Literackie” 1937, nr 36, s. 3). Głos w tej dyskusji zabrali między innymi Aleksander Świętochowski, Manfred Kridl, Karol Wiktor Zawodziński, Paweł Hulka-Laskowski, Ksawery Pruszyński, Emil Zegadłowicz, Józef Łobodowski, Henryk Dembiński i Andrzej Stawar. Składającą się łącznie z trzynastu wypowiedzi debatę omawia Małgorzata Szpakowska, „Wiadomości Literackie” prawie dla wszystkich, Warszawa 2012, s. 241–253.
78
Sobański posługuje się zazwyczaj terminem „Niemcy hitlerowskie”. Nazwy „Rzesza” używa raczej w kontekście administracyjnym, aby odróżnić zjednoczone państwo i jego urzędy od tracących autonomię regionów. Nie akceptuje natomiast popularnego ówcześnie pojęcia „Hitleria”, gdyż – jak wyjaśnia – „daje ono zgoła fałszywe mniemanie, jakoby sam Hitler rządził krajem” (Niemcy hitlerowskie po roku. Od specjalnego wysłannika „Wiadomości Literackich”, [w:] idem, Cywil w Berlinie, Warszawa 2006, s. 147. Dalsze cytaty z tego tekstu opatrzone będą skrótem (Nh).
79
Przywoływana jako kontekst interpretacyjny utworu Sobańskiego Moja podróż do Rosji Antoniego Słonimskiego stanowi chyba najbardziej znaczący literacko zapis reporterskiej podróży do ZSRR, choć w połowie lat trzydziestych podobnych tematycznie pozycji pojawiło się na polskim rynku wydawniczym wiele. Warto przywołać w tym miejscu teksty: Wandy Kragen, Dymy nad Azją, Warszawa 1934; Jana Bersona, Nowa Rosja. Na przełomie dwóch piatiletek, Warszawa 1933 oraz Kreml na biało, Warszawa 1936; Stanisława Łakomskiego, Z przeżyć i doświadczeń robotnika polskiego w ZSRR, Kraków 1937. Książki te przypomina Ewa Pogonowska, Stalin albo „nagi król” (w oczach Dwudziestolecia), [w:] Literatura i jej obrzeża. Prace ofiarowane Pani Profesor Marii Woźniakowskiej-Dziadosz, red. A. Chomiuk i M. Ryszkiewicz, Lublin 2012, a także monografia Czytanie Nowej Rosji. Polskie spotkania ze Związkiem Sowieckim lat trzydziestych XX wieku, Lublin 2012.
80
A. Słonimski, Moja podróż do Rosji, Warszawa 1997, s. 5.
81
Małgorzata Szpakowska, zestawiając oba reportaże publikowane na łamach „Wiadomości Literackich”, zauważa, iż „najistotniejsza różnica wiąże się z odmiennością tonacji. W Słonimskim co i raz odzywa się ironista, podczas gdy Sobański
pozostaje nieporównanie bardziej serio […]. Mniej jest wyczulony na konkret, na tkankę życia, mniej zdolny do zdziwienia” (M. Szpakowska, „Wiadomości Literackie” prawie dla wszystkich, s. 211).
82
Flaga Cesarstwa Niemieckiego (Drugiej Rzeszy Niemieckiej) składała się z trzech poprzecznych pasów w kolorach (od góry): czarnym, białym i czerwonym. Restytuując (choć na krótko) tę flagę, naziści nie tylko nawiązywali do tradycji potężnego, zjednoczonego Cesarstwa, ale także – a może przede wszystkim – symbolicznie „wymazywali” z historii kraju okres Republiki Weimarskiej. Flagą tej ostatniej była Schwarz-Rot-Gold, używana obecnie w Niemczech. Por. informacje o fladze NSDAP zamieszczone w: A. Znamierowski, Flagi świata. Ilustrowany przewodnik, Warszawa 2002, s. 119.
83
Warto przypomnieć, że dla Eliasa Canettiego (Masa i władza, tł. E. Borg i M. Przybyłowska, Warszawa 1996, s. 206) w symbol swastyki immanentnie wpisane było okrucieństwo (swastyka jako dwie szubienice, graficzne wyobrażenie ruchu skręcania, wykręcania). Od takich asocjacji wolny jest tekst Sobańskiego.
84
Symbol ten znany był również na zachodzie Europy (Bretania, Irlandia, Kraj Basków), wśród plemion germańskich i scytyjskich oraz ludów zamieszkujących prekolumbijską Amerykę. Popularność swastyki badacze tłumaczą jej sugestywnością, wynikającą z połączenia w jednym znaku dwóch odrębnych symboli – krzyża równoramiennego (tzw. krzyża greckiego) oraz czterech osi zachowujących ten sam kierunek rotacji. Por. J. E. Cirlot, Słownik symboli, tł. I. Kania, Kraków 2006, s. 390–392. Podstawowe informacje o historii symbolu swastyki, zasięgu jego występowania oraz wykorzystaniu przez ruch nazistowski podaje Aleksandra Kmak-Pamirska, Religia w czasach Trzeciej Rzeszy, Toruń 2010, s. 151–154.
85
Termin zaczerpnięty z eseju Susan Sontag, Fascynujący faszyzm, tł. A. Myszala, A. Antoszek, T. Kitliński, „Magazyn Sztuki” 1996, nr 4. Badaczka wyjaśnia, na czym polega atrakcyjność mundurów: „wskazują one na wspólnotę, porządek, tożsamość […], kompetencje, władzę prawną i prawne użycie przemocy” (ibidem, s. 132). Mundur konstruuje społeczną tożsamość jednostki, określa jej miejsce w społeczeństwie.
86
E. Fromm, Ucieczka od wolności, tł. O. i A. Ziemilscy, Warszawa 2005, s. 209.
87
W opisie tym zabrakło charakterystycznego pozdrowienia, które towarzyszyć będzie Antoniemu Sobańskiemu dopiero podczas kolejnego pobytu w Berlinie w roku 1934: „Niemiecki celnik budzi mnie w nocy nagłym okrzykiem Heil Hitler! Tak dalece jestem na to nieprzygotowany, że oglądam się mimo woli, gdyż mignęło mi przez zaspaną myśl, że Hitler znajduje się może w przedziale, tylko go dotąd nie zauważyłem. Jest w tym pozdrowieniu, które rok temu jeszcze nie istniało, coś tak nieskierowanego do witanej osoby, że trudno się do tej formy towarzyskiej, raczej narodowej, przyzwyczaić” (A. Sobański, Nh, s. 150). Dekret ministra spraw wewnętrznych Wilhelma Fricka nakazujący powszechne stosowanie Hitlergruss oraz regulujący zasady jego stosowania ukazał się 13 lipca 1933 roku.
88
Zdaniem niemieckiego filozofa Petera Sloterdijka opisywana przez Sobańskiego przemiana „narodu cywilnego” w „naród przeznaczony do wojny” (czyli jednolitą, walczącą wspólnotę) stanowiła konsekwencję powojennych zmian w relacjach podmiot − przedmiot: „Wojna wypluła z siebie nowy podmiot epoki: front, czyli naród uzbrojony; stał się on megapodmiotem myślenia naznaczonego przez wojnę” (P. Sloterdijk, Krytyka cynicznego rozumu, tł. P. Dehnel, Wrocław 2008, s. 460). Jak podkreśla Sloterdijk, „pojedynczy przedmiot stał się teraz […] podmiotem w źródłowym sensie tego słowa, to znaczy kimś podporządkowanym” (ibidem).
89
Wydaje się, że mechanizmy takiego sposobu myślenia trafnie opisał Elias Canetti (op. cit., s. 85): „Zawsze wróg jest tym, który zaczyna. Jeśli nawet nie on pierwszy to wypowiedział, to z pewnością planował, a jeśli nie planował, na pewno pomyślał, gdyby zaś nie zdążył pomyśleć, na pewno pomyślałby”.