Читать книгу Księga M - Peng Shepherd - Страница 15

MAHNAZ AHMADI

Оглавление

Tamtego dnia, gdy wieczorem Zapomnienie dotarło do Bostonu, Naz spędziła popołudnie z trenerem na torze łuczniczym, lecz strzelała beznadziejnie. Partaczyła strzał za strzałem przez tyle godzin, że w końcu trener jej przerwał, kazał wrócić do domu i wcześniej pójść spać. Naz uświadomiła sobie, że dzieje się z nią coś niedobrego, gdy ten jeden raz nie zaczęła się z nim spierać o to, że potraktował ją zbyt łagodnie. Była nieobecna. Jakby przeczuwała, że za chwilę coś się wydarzy. „Masz to zapisane w genach”, powiedziałaby matka. „Podobno DNA też ma pamięć”. Podobno pewne rzeczy, które nam się przytrafiają, przekazujemy dalej. Naz powiedziałaby jej, że to bzdura. Gdyby nie to, że tak dawno wyparły się siebie nawzajem.

Kiedy po zmroku zaatakowało Zapomnienie, Naz zdziwiła się, że to właśnie ku matce pobiegły jej pierwsze myśli. A potem pomyślała: Nie mogę. Dotrzymała słowa i nie rozmawiała z matką od czasu swojej ostatniej wizyty w Teheranie. Matka nie pozostała jej dłużna. Z ulicy dobiegały krzyki ludzi.

Naz wzięła telefon. Niedawno zaczęła się z kimś spotykać. Być może to coś poważnego. Jeszcze nie wiedziała. Odszukała jego numer, lecz jej palec zawisł nad wyświetlaczem. Cóż znaczy dwa i pół miesiąca? Czternaście randek, pięć wspólnych nocy, osiemnaście lampek wina i jedna przejażdżka na lotnisko na weekendowy wypad. Nie odezwał się do Naz. Na niebieskim ekranie nie mrugała żadna pilna wiadomość. Ale to nic. Naz rozumiała. Dla obojga bardziej liczyły się inne osoby.

Za pierwszym razem się nie dodzwoniła. Zapewne wszyscy, którzy jeszcze nie stracili cieni, właśnie dzwonili do tych, którzy je stracili. Natychmiast wybrała numer po raz kolejny. Przygotowała się na nagranie wiadomości. Chciałam ci tylko przekazać, że nic mi nie jest. Coś w tym rodzaju. Zdziwiła się więc, kiedy matka odebrała.

– Jesteś bezpieczna? – Matka szlochała. Naz poczuła się nieswojo, uświadamiając sobie, jak nagle ulatuje to, co jeszcze przed chwilą miało tak ogromne znaczenie. Co takiego wypełniło pustkę i mogło usprawiedliwić cały ten stracony czas? Naz w pośpiechu włożyła buty i wzięła portfel. Czy z jej karty kredytowej da się w ogóle ściągnąć piętnaście tysięcy dolarów? Nie pamiętała, którą autostradą jedzie się na lotnisko.

Ale nie miało to znaczenia. Matka mówiła, że lotnisko w Bostonie zostało zamknięte. Widziała w wiadomościach. Naz nie mogła wrócić do domu.

– Jesteś bezpieczna? Powiedz, że jesteś bezpieczna – mówiła mama błagalnym tonem.

Naz powiedziała, że nic jej nie jest. Nagle zaczęła odczuwać narastającą pustkę. Jeszcze chwilę temu, gdy musiała wykazać się odwagą przed kimś, jakoś jej się udało. Lecz wobec samej siebie było już trudniej. Odeszła od okna i osunęła się na dywan. Na ulicach połyskiwały niebieskie i czerwone światła, rzucające upiorne smugi na sufit. Muszę się wydostać z miasta, pomyślała Naz w tej samej chwili, gdy matka poinformowała ją, że na miasto nałożono kwarantannę i że wojsko strzela do ludzi, którzy próbują przejść przez blokadę.

– Włącz ten cholerny telewizor, Mahnaz! – krzyknęła.

Naz zobaczyła na ekranie twarz prezydenta oraz różne dzielnice Bostonu pokazane z lotu ptaka. Nawet swoją.

– Co mam robić? – spytała matkę. – Iść na górę czy do piwnicy?

– Nie! – zawołała matka. – Musisz wyjść z domu. Natychmiast. Każdy może cię tam znaleźć, bo właśnie tam powinnaś być.

Boston był miastem, w którym paranoiczne rady matki już dawno przestały przerażać Naz. Było to miasto, gdzie nikt nie nadkładał drogi, żeby zgubić ogon. Gdzie nikt nie zapamiętywał numerów rejestracyjnych. Gdzie nikt nie miał skrytki w szafie w przedpokoju. Było to miejsce, w którym Naz otrzymała odpowiedzi na wszystkie swoje pytania, za to jej matka z zakłopotaniem i rozdziawionymi ustami oburzałaby się, słysząc słowa wykrzykiwane beztrosko przez nastolatków, widząc bluzki niezasłaniające pępków czy automaty z grami przy Newbury Street wykorzystujące rzeczywistość wirtualną. Lecz Boston właśnie przestał być miastem, które znała Naz, a jej matka już kiedyś żyła podobnym życiem. Matka poznała świat, w którym trzeba wiedzieć, co robić, gdy zabijani są ludzie i gdy ktoś może na człowieka czyhać. Naz żywiołowo kiwała głową, słuchając jej rad.

– A mogłabyś pójść gdzieś, gdzie nikt nie będzie cię szukał? W miejsce niewarte sprawdzenia?

Księga M

Подняться наверх