Читать книгу Gargantua i Pantagruel - Rabelais François - Страница 56
Księga pierwsza
Żywot wielce przeraźliwy wielkiego Gargantui, ojca Pantagruelowego, niegdy skomponowany przez mistrza Alkofrybasa17, Abstraktora Piątej Esencji
Księga pełna pantagruelizmu18
Rozdział pięćdziesiąty czwarty. Napis umieszczony na wielkiej bramie Telemy
ОглавлениеWara od wrót tych, cudaki, bigoty,
Mamuty stare, hołysze nadęte,
Tumany, głąby, ciemniejsze niż Goty
I Ostrogoty, pokraki wyklęte,
Franty, świętoszki, zakutane wszarze,
Dziady plugawe, żarłoki, opoje,
Pały opuchłe, okpiświaty wraże,
Śpieszcie gdzie indziej nieść szalbierstwa swoje.
Szalbierstw waszych gnój
Łan by zniszczył mój
Cuchnącą bronią;
Zatrułby wonią
Pieśni moich zdrój
Szalbierstw waszych gnój.
Wara od drzwi tych, papierowe grzyby,
Trabanty, woźne, pijawki narodu,
Oficyjanty, faryzeje, skryby,
Sędzie poczciwe, co z swego zawodu
Jak psy kąsacie na śmierć dobrych ludzi;
Ot, szubienica to wasza zapłata,
Tam idźcie szczekać: tu niech się nie trudzi
Wasz pysk bezecny brata szczuć na brata.
Zdradziecki spór
I aktów wór
Tu nie popłaca;
Daremna praca:
Nie zna ten dwór,
Co zdradny spór.
Wara od drzwi tych, obrzydłe lichwiarze,
Kutwy mizerne, podłe dusigrosze,
Wy, liczykrupy, oszusty, wekslarze,
Gryzipaznokcie, wy żyły, twardosze;
Ludzkiego szpiku zawsze wam za mało
Idźcież gdzie indziej, niosąc wór na grzbiecie,
Gnieść biednych ludzi hultajstw mocą całą,
Aż was morowa zaraza wygniecie!
Nieludzkie pyski,
Chciwe na zyski,
Precz, precz mi stąd:
Tutaj wasz trąd
Jest mi za bliski,
Obmierzłe pyski.
Precz mi od wrót tych, wy, zatęchłe pały,
Wy zazdrośniki, nudziarze, mantyki,
Wy, co toczycie rozjuszone gały,
Awanturniki, rabiaty, kłótniki;
Wy rozpustniki, wy, przymiotne draby,
Świerzbem okryte i stoczone trądem,
Gdzie indziej bieżcie stręczyć swe powaby,
Czoła okryte hańbą i nierządem.
Mir, zdrowie, cześć,
Kto chce nam nieść,
Powitan będzie;
Społem niech siędzie,
Kto chce nam nieść
Mir, zdrowie, cześć.
Wejdźcie w te wrota i witajcie w gości
Wszyscy szlachetni i dworni rycerze;
Otoć przybytek dostatku, godności,
Szczęsny, kto sobie za dom go obierze;
Wielcy i mali, byle zacni, prawi,
Witam was, druhy, wnijdźcie w te komnaty;
Weseli, raźni, ucieszni i żwawi,
Słowem, przezacne i lube kamraty.
Lube kompany,
Przezacne pany,
Gdy macie wolę
Dzielić tę dolę,
Wnijdźcie w te ściany,
Lube kompany.
Wnijdźcie w te wrota, wy, co Pańskie Słowo
Głosicie śmiało wbrew szemraniu ludzi;
Niech za tarcz służy wam schronienie owo
Przeciw wrogowi, co próżno się trudzi
Zatruwać fałszem serca Prawdy dzieci;
Wejdźcie: tu wiary głębokiej ognisko,
Stąd niechaj postrach i grom na tych leci,
Co z rzeczy świętych chcą czynić igrzysko.
Święte orędzie
Tutaj nie będzie
Podane w wzgardę:
Niezmienne, harde,
Trwać tutaj będzie
Święte orędzie.
Wejdźcie w te wrota wy, panie dostojne,
Bezpieczne siądźcie u naszych ołtarzy;
Piękności ziemskiej kwiaty bogobojne
Z wdzięczną i słodką powagą na twarzy;
Oto jest miejsce honoru i cześci,
Pan możny, co nam otworzył te wrota,
Chciał je przybytkiem mieć i płci niewieściej
I ku jej służbom hojnie sypnął złota.
Myśl jego śmiała
Ten skarb nam dała,
By z tego złota
Luba ochota
Wiecznie tryskała,
Myśl takoż śmiała.