Читать книгу Zerwa - Remigiusz Mróz - Страница 9

CZĘŚĆ PIERWSZA
PRZEDTEM
Calle José Martínez Ruiz Azorín, Torrevieja
7

Оглавление

Zdjęcie Olgi Szrebskiej na witrynie było jak błogosławieństwo. Krótkie i złudne, w rzeczywistości będące jedynie ulotnym przebłyskiem szczęścia w całym korowodzie goryczy. Głos krakowskiego prokuratora szybko to Forstowi uświadomił.

Wiktor obrócił się do Gerca, starając się naprędce poukładać wszystko w głowie. Nie potrafił jednak sformułować choćby jednej zbornej myśli.

– Twoje metody śledcze pozostawiają wiele do życzenia, ale efekty… – rzucił Aleks i zawiesił wzrok na fotografii. – Cóż.

Forst sądził, że prokurator doda coś jeszcze, ale ten zamilkł. Wsunął dłonie do kieszeni i spojrzał wyczekująco w oczy człowieka, którego niegdyś nie tylko oskarżył i wsadził do więzienia, ale także naraził na najgorsze, co mogło go tam spotkać.

– Opanuj gonitwę myśli, Forst – odezwał się Gerc. – Czy jak nazywasz te bzdury krążące ci w głowie.

Wiktor zbliżył się o krok.

– Co ty tu robisz?

– A jak sądzisz?

– Sądzę, że tylko winni ludzie odpowiadają pytaniem na pytanie.

– Winni czego?

– Ty mi powiedz – odparł stanowczo Forst, podchodząc jeszcze bardziej.

Gerc nie poruszył się ani o centymetr i uniósł lekko podbródek, jakby chciał zamanifestować swoją przewagę. Niewątpliwie w tej chwili ją miał. Był ostatnią osobą, którą Wiktor spodziewał się tutaj spotkać.

– Śledzisz mnie, Gerc?

Prokurator parsknął cicho, a potem spojrzał na zdjęcie w oknie.

– Jak być może pamiętasz, prowadziłem sprawę zabójstwa Szrebskiej.

– Pamiętam o wszystkim.

– Świetnie. Może to pozwoli ci w przyszłości nie spartaczyć tylu spraw, co…

– Zapytam jeszcze raz – uciął Wiktor, napinając mięśnie. – Co tu robisz?

Wbili w siebie wzrok i sprawiali wrażenie, jakby przeciągali między sobą linę. Forst nie miał pojęcia, jak daleko Gerc był gotów się posunąć ani do czego doprowadzi ta rozmowa. Kluczowe były kolejne sekundy, to one zapewne przesądzą sprawę.

A konkretnie to, co w ich trakcie postanowi Aleksander.

Gerc wyprężył klatkę piersiową, zapewne w nieuświadomionym odruchu, a potem wycofał się nieznacznie.

– Ta sprawa nigdy nie była dla mnie zakończona – oznajmił i wskazał na fotografię. – I najwyraźniej instynkt mnie nie mylił.

– Gówno prawda.

– Myśl, co chcesz, Forst, ale…

– Myślę, że dawno upchnąłeś tę sprawę w archiwum i nie zamierzałeś nigdy do niej wracać. I że od kiedy wróciłem do Polski, miałeś mnie na oku.

Gerc nie potwierdził ani nie zaprzeczył. Na dobrą sprawę nie musiał, bo Wiktor poznał charakter tego człowieka na tyle dobrze, by wiedzieć, że kiedy otwiera usta, robi to tylko po to, by skłamać.

Owszem, od czasu do czasu przyświecały mu słuszne intencje. Może nawet chciał usunąć z polskich ulic trochę brudu, które nimi spływało. Ostatecznie jednak posuwał się za daleko, nie bacząc na to, że może się pomylić i wziąć na celownik niewinną osobę.

Forst nie miał nic przeciwko łamaniu zasad. Stał jednak na stanowisku, że aby to robić, najpierw trzeba je mieć.

– Namierzyłeś mnie po całej tej sprawie z Robertem Kriegerem, to oczywiste – ciągnął Wiktor. – A potem nie spuszczałeś mnie z oczu. I ostatecznie przywlokłeś się tu za mną jak najgorszy smród.

– Jedyny, który za tobą idzie, to fetor moralnej zgnilizny, sukinsynu.

Najwyraźniej mieli o sobie podobne mniemanie, uznał w duchu Forst.

– Czego ode mnie chcesz? – spytał.

– Teraz? Niczego – odparł Gerc i znów skierował wzrok na zdjęcie.

Wiktor miał ochotę się odwrócić i zrobić to samo. Prokurator nie dał mu okazji, by choćby przez moment przyjrzał się Oldze. Właściwie zdążył tylko zobaczyć, że zmieniła fryzurę i kolor włosów, a jej fotografia znajdowała się w otoczeniu całego mrowia innych.

Żaden z nich nie musiał jednak dłużej analizować zdjęcia, by wiedzieć, że trafili na dobry trop. Aleks z pewnością znalazł się tu tylko dlatego, że liczył na jakieś potknięcie Forsta, ale teraz sytuacja z jego perspektywy musiała zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni. Mógł rozwiązać niewyjaśnioną sprawę, zyskać splendor w środowisku, być może nawet awans.

Wiktor nie miał jednak zamiaru pozwolić ani na to, ani na mieszanie się do poszukiwań Szrebskiej. Nie teraz, kiedy zaistniała szansa, że naprawdę mogą one czymś zaowocować.

– Co chciałeś osiągnąć, Gerc? Liczyłeś na to, że zrobię tu coś, za co w końcu będziesz mógł mnie zamknąć?

Prokurator nie odpowiadał.

– Że przyłapiesz mnie na jakichś układach z Rosjanami? Czy może liczyłeś na coś zupełnie innego?

– Nieważne, na co liczyłem.

– Ważne o tyle, że chcę wiedzieć, za co zaraz ci przypierdolę.

Nie miał zamiaru stosować taryfy ulgowej ani przebierać w słowach. Nie w rozmowie z człowiekiem, który rozumiał jedynie najprostszy przekaz.

Gerc uśmiechnął się szeroko, najwyraźniej traktując to jako żart.

– To byłby poważny błąd.

– A mnie się wydaje, że to najlepsze, co mogę zrobić.

Aleks wymierzył palcem w witrynę.

– Nic nie rozumiesz – oznajmił. – Pomogę ci ją znaleźć.

– Nie potrzebuję niczyjej pomocy. Szczególnie twojej.

– Nie? Zapomniałeś już, jak skuteczny potrafię być?

O tym Wiktorowi trudno byłoby zapomnieć, jako że on sam stał się ofiarą tej skuteczności.

– I jak wiele jestem gotów zrobić, żeby osiągnąć cel? – dodał Aleks i poklepał się po kieszeni spodni. – Jeden telefon wystarczy, a to wszystko trafi na oficjalną drogę. Wadryś postawi na nogi całą krakowską prokuraturę, zaangażuje hiszpańskich śledczych i wszystko ostatecznie przejdzie prosto do ich rąk. A wiesz, co ty będziesz robił, Forst?

Wiktor nie miał zamiaru odpowiadać.

– Będziesz siedział w tej swojej norze przy Piaseckiego, ze strzykawką w ręku i wzrokiem wbitym w ekran telewizora. Bo to z niego będą płynęły jedyne informacje o tym, czy Szrebską udało się namierzyć, czy nie.

Na dobrą sprawę mógł oszczędzić sobie całego tego monologu. Forst wiedział, że ma tylko dwa wyjścia: albo sprawić, że populacja sukinsynów na świecie tu i teraz uszczupli się o jednego z nich, albo działać razem z nim.

Każda inna możliwość kończyła się wprowadzeniem sprawy na oficjalne tory. Wprawdzie Hiszpanie rzeczywiście przejęliby śledztwo i Gerc straciłby szansę na spektakularny sukces, ale z pewnością nie zawahałby się ani na moment.

– Wejdźmy tam, zapytajmy, skąd to zdjęcie, i…

– Nie mam zamiaru tego robić – uciął Wiktor.

– Więc poczekasz na zewnątrz.

– Nie.

Aleksander nabrał głęboko tchu.

– W takim razie co zamierzasz? Nie ma z tej sytuacji żadnego innego wyjścia.

Forst zacisnął usta, by nie marnować czasu na dalsze słowne przepychanki. I tak stracił go wystarczająco dużo, podczas gdy odpowiedzi, których tak długo szukał, mogły znajdować się za drzwiami niewielkiego zakładu fryzjerskiego, na którego witrynie wisiało zdjęcie Olgi.

Wiktor zajrzał do środka. Dostrzegł osamotnionego klienta, któremu jeden z pracowników właśnie kończył przycinać brodę. Kawałek dalej za ladą krzątała się jakaś dziewczyna.

– Poczekasz tutaj – polecił Forst.

– Nie ma mowy – odparł Gerc, a potem natychmiast ruszył przed siebie.

Wiktor był na to przygotowany i zanim prokurator zdążył popchnąć drzwi, Forst złapał go za koszulę i szarpnął w bok. Aleks uderzył ramieniem o witrynę i zaklął, jednocześnie starając się odepchnąć przeciwnika.

Klient i dwójka pracowników natychmiast zwrócili na nich spojrzenia, jakby spodziewali się, że na niewielkiej uliczce może wydarzyć się to samo, co jakiś czas temu na ogromnej barcelońskiej Rambli.

– Zastanów się, co robisz, Forst.

– To, co dawno powinienem był zrobić.

Gerc skinął głową w stronę zakładu.

– Już utrudniłeś sobie zadanie – powiedział. – Teraz będą patrzeć na ciebie jak na agresora.

– Być może powinni.

Aleks oblizał górną wargę czubkiem języka.

– Może – przyznał. – Ale to nie ułatwi ci sprawy.

– Twoja pomoc też nie.

– Wręcz przeciwnie. Mam środki i sposoby, dzięki którym…

– Nie jesteś tu służbowo – wpadł mu w słowo Wiktor, nie puszczając koszuli. – Nic nie możesz.

Hiszpanie przyglądali im się coraz uważniej. Dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby rozważała, czy nie nadszedł dobry moment, by zadzwonić na policję.

– Mam swoje sposoby. Mogę znacznie więcej niż ty – odparł ze spokojem Aleksander. – Ale masz rację, służbowo tu nie jestem. Korzystam z zaległego urlopu.

Wiktor ścisnął materiał mocniej i przyparł Gerca do okna.

– Nikt nie wie, że tu jestem – dodał Aleks. – I nikt nie wie, że ty także. Ale to tylko kwestia czasu. Wadryś prędzej czy później zacznie cię szukać, może już nawet zaczęła. A Osica jej w tym pomoże.

– I?

– Nie pozwolą ci na tę samowolkę.

– Ale ty tak?

– Ja uznam, że nigdy cię tu nie było, Forst – odparł z satysfakcją Aleksander. – Pomogę ci ukryć twój udział, nikt się nie zorientuje, gdzie cię szukać. – Znów wskazał na zdjęcie. – Nikt ci nie przeszkodzi w odnalezieniu jej.

A potem Gerc z pewnością spróbuje przypisać sobie cały sukces. Ale czy to miało znaczenie? Właściwie Wiktora zupełnie nie obchodziło, kto zbierze laury. Liczyło się tylko to, by jak najszybciej odnaleźć Olgę.

Namyślał się jeszcze przez moment, po czym w końcu puścił Aleksandra. Ten poprawił koszulę, skinął głową z udawaną wdzięcznością i wymownie spojrzał na drzwi.

Nie musieli wymieniać ani słowa więcej.

Forst wszedł do salonu fryzjerskiego, a Gerc podążył tuż za nim. Chwilę zajęło wytłumaczenie obsłudze, że to, co widzieli, było tylko przyjacielską przepychanką. Mężczyzna przycinający brodę nie mówił po angielsku, dziewczyna posługiwała się jednak tym językiem bezbłędnie.

I od razu odgadła powód, dla którego obcokrajowcy pojawili się w zakładzie.

– Dolly uprzedzała, że ktoś się zjawi – oznajmiła. – Ale miała to być jedna osoba.

Forst obrócił się w stronę ulicy.

– Dolly? To ona poprosiła, żeby wywiesiła pani zdjęcie?

– Tak. Przyniosła mi je kiedyś, żeby pokazać przykład nowej fryzury.

Fotografia Szrebskiej rzeczywiście znalazła się w otoczeniu innych, różnie obciętych i uczesanych kobiet. Jako jedyna jednak nie wyblakła, dzięki czemu Forst dostrzegł ją, gdy tylko omiótł wzrokiem witrynę.

Nie był to najsubtelniejszy sposób skierowania go na odpowiedni trop, ale alternatywą dla Dolly było chyba jedynie to, by wydrukować zdjęcie Stramowskiego.

– Zostawiła coś dla mnie? – spytał Wiktor.

– Tutaj? Nie. Dlaczego miałaby…

– Często tu bywała?

– Raz na miesiąc. Jesteśmy dobrymi znajomymi, chodzi tylko do mnie. No, przynajmniej kiedy jest w Torrevieja. Często przebywa na jakichś delegacjach.

– Więc znacie się prywatnie?

Wzruszyła ramionami.

– Jestem tylko jej fryzjerką. Albo aż, jakby się nad tym zastanowić, bo…

– I nie przekazała niczego dla mnie?

Dziewczyna pokręciła głową, a Gerc zaczął nerwowo się kręcić, wyraźnie niepocieszony perspektywą, że mogli trafić w ślepy zaułek.

Może Dolly dopiero przygotowywała się do zostawienia mu czegoś znaczącego? Może zdążyła jedynie załatwić sprawę skrytki i zdjęcia, a potem musiała wybrać się w jeden z rejsów?

Forst zaklął w duchu. Nie był gotowy przyznać się do porażki na tak wczesnym etapie. Nie, kiedy pojawiła się nadzieja.

– Nie wiesz, dokąd Dolly się wybrała? – zapytał.

– A nie ma jej teraz w mieście?

Forst nie musiał wyciągać telefonu i sprawdzać, czy aby nie oddzwoniła.

– Nie.

– W takim razie nie pomogę.

Gerc zaklął, sięgając po najpowszechniej używany znak przestankowy w Polsce. Dziewczyna uśmiechnęła się, jakby natychmiast rozpoznała słowo.

– Jesteście z Polski?

Wiktor potwierdził cichym mruknięciem.

– Starzy znajomi Dolly, co?

– Wieloletni – potwierdził Forst.

– Więc czemu jej nie odwiedzicie? Mieszka przecież niedaleko.

Aleks nagle się ożywił, a Wiktor robił wszystko, by powściągnąć emocje.

– Nie znamy adresu – powiedział.

– Pablo Mercader Torregrosa – podała nazwę ulicy dziewczyna. – O ile dobrze pamiętam, trzeci dom od skrzyżowania z Lafuente Aguado. Byłam u niej raz czy dwa.

Forst przypuszczał, że chciała o tym wspomnieć, kiedy przerwał jej wcześniej i zaczął wypytywać o to, czy Dolly coś dla niego zostawiła. Upomniał się w duchu, by pozwolić świadkom mówić. To najlepszy sposób, żeby się czegoś dowiedzieć.

Podziękował pracowniczce zakładu, ale zanim ruszył do wyjścia, musiał ustąpić miejsca przed ladą Gercowi. Ten wyciągnął telefon, wyświetlił mapę i poprosił dziewczynę, by wskazała dokładne miejsce.

Po chwili obaj wyszli na zewnątrz. Forst zapalił papierosa, myśląc o tym, że jeden dobrze wymierzony cios sprawiłby, że dalej mógłby kontynuować poszukiwania sam. Aleksander ocknąłby się długo po tym, jak Wiktor przeszukałby dom przy Torregrosa.

– Chodźmy – rzucił obojętnie Gerc.

Prokurator ruszył przed siebie i dopiero po chwili zorientował się, że Forst został przed salonem.

– Chyba że masz inne plany?

– Jeszcze się zastanawiam.

– Nad czym?

– Nad dwiema kwestiami. Pierwsza jest związana z ewolucją.

Aleksander obrócił się do niego i rozejrzał bezradnie.

– Hipotetycznie rzecz biorąc – zaczął Forst – jeśli zabiłbym cię tu i teraz, wyrządziłbym światu wielką przysługę na krótką metę. Ale jednocześnie sprawiłbym, że pula genowa twojego gatunku dostałaby sygnał do adaptacji. I w przyszłości tacy jak ty mogliby uodpornić się na sprawiedliwość z rąk takich jak ja.

Gerc milczał, nieporuszony.

– Mówiąc o twoim gatunku, mam na myśli największe gnidy.

– Domyśliłem się – odparł ciężko Aleks. – A druga kwestia?

Forst w końcu ruszył w jego stronę.

– Zastanawiam się, czy twoja obecność tutaj naprawdę jest przypadkowa – rzucił, mijając Gerca.

Ten szybko ruszył z nim ramię w ramię.

– Rzadko cytuję Wadryś – oznajmił prokurator. – Ale tym razem to zrobię, bo chyba tego ci potrzeba.

Forst powiedziałby, że potrzeba mu znacznie więcej niż przywoływania słów Dominiki. Najchętniej działałby wespół z nią, zdawał sobie jednak sprawę, że to niemożliwe. Najprawdopodobniej nie zgodziłaby się na samozwańcze śledztwo – a jeśli nawet udałoby mu się ją przekonać, tylko by na tym straciła. Choćby udało im się odnaleźć Olgę, Wadryś-Hansen poniosłaby konsekwencje służbowe.

Gerc też był na nie narażony, choć sam najwyraźniej nie zdawał sobie z tego sprawy. Być może był przekonany, że cieszy się odpowiednim poparciem przełożonych.

– Słuchasz mnie, Forst?

– Ta.

– Więc weź sobie do serca to: teorie spiskowe powstały po to, by idioci poczuli się mądrzy.

– Nigdy nie słyszałem, żeby Wadryś-Hansen tak mówiła.

– Bo kiedy pracowaliśmy nad sprawą Sznajdermanów i Bestii, ty się ukrywałeś.

– A więc przy tej okazji o tym wspominała?

– Ta – przedrzeźnił Wiktora Gerc.

– I jak wyszliście na takim podejściu?

Obaj zamilkli, kierując się ku dzielnicy niskich domków w oddali. Były zadbane, znacznie różniły się od budynków w okolicy zakładu fryzjerskiego. Sprawiały wrażenie, jakby zostały żywcem przeniesione z Florydy lub innego stanu na południu USA. Każdy zdawał się mieć choćby niewielki basen.

Ze zlokalizowaniem domu należącego do Dolly nie mieli najmniejszego problemu. Nie potrzebowali do tego nawet mapy, na której fryzjerka wskazała konkretne miejsce.

Jedna z rezydencji była otoczona policyjnymi taśmami. Forst i Gerc nie mieli wątpliwości, że patrzą na miejsce przestępstwa.

Zerwa

Подняться наверх