Читать книгу Głosy z zaświatów - Remigiusz Mróz - Страница 12

ROZDZIAŁ 1
10

Оглавление

Po dwuipółgodzinnym śnie poranna pobudka była jak śmierć. W dodatku poprzedniego dnia Burza zjadła niewiele, a wypiła nieco za dużo. Otwarciu oczu towarzyszyło więc też ukłucie w skroniach, które stopniowo przeradzało się w tępy ból i rozchodziło po całej głowie. Kawa nie pomogła, może nawet pogorszyła sprawę, ale bez niej Kaja nie mogła rozpocząć dnia.

Na śniadanie zrobiła Dominikowi naleśniki. Kiedyś mógł jeść je garściami, zwijając w coś przypominającego kulkę – teraz wolał seven daysa, najlepiej tego z podwójnym nadzieniem. Ewentualnie jakiegokolwiek croissanta ze sklepu.

By nieco mu dogodzić, Kaja kładła kilka kawałków mlecznej czekolady do naleśnika, a potem go zawijała. Niespecjalnie zdrowo, ale lepsze to niż rogalik z sorbinianem potasu i propionianem wapnia. Nie orientowała się, na ile te konserwanty są szkodliwe, ale z pewnością ich nazwy nie brzmiały najlepiej.

Podała synowi jedzenie, upewniła się, że ma do szkoły wszystko, czego potrzebuje, a dopiero potem zabrała się do porannej toalety. Mijając szafkę w sypialni, zobaczyła, że ma kilka nieprzeczytanych esemesów.

Wszystkie od Zaorskiego.

Pierwsza w nocy, pierwsza piętnaście, druga, druga pięć, druga czterdzieści. Najwyraźniej naprawdę zależało mu na tym, żeby się z nią skontaktować.

Dostał kolejną wiadomość? Boże, jeśli tak, to oznaczało także, że zginęło następne dziecko.

Burza natychmiast przeczytała wiadomości.

„Fenol znowu się skontaktował”.

„Twierdzi, że mam wszystko, czego trzeba, żeby poskładać to do kupy”.

„Śpisz?”

„Zadzwoń do mnie, jak tylko wstaniesz”.

„Sprawdź, czy nie ma kolejnej ofiary”.

Burzyńska zamknęła oczy, starając się poradzić sobie ze świadomością, że ostatni esemes właściwie powinien być sformułowany inaczej. Ofiara była na pewno. Pytanie tylko, jaka i gdzie.

– Kaja?

Burza obróciła się w kierunku przedpokoju i bez wyrazu popatrzyła na męża. Normalnie potrafiła się zmusić, by zapozorować nieco więcej uczuć, niż naprawdę żywiła do Michała. Teraz nie było nawet sensu próbować.

– Co się stało?

– Chyba zabito kolejne dziecko.

Spodziewał się z pewnością wszystkiego, tylko nie tego.

– Jezu… – rzucił.

Zamierzał powiedzieć więcej, zapytać o szczegóły, ale Kaja uznała, że najlepiej będzie, jeśli dowie się wszystkiego z oficjalnych źródeł. Na tym etapie niewiele osób wiedziało o nagraniach, które otrzymywał Seweryn, a Burza nie chciała opisywać mężowi wszystkiego od początku. Właściwie w ogóle nie miała ochoty z nim rozmawiać.

– Muszę jechać na komisariat – oznajmiła. – Odwieziesz Dominika?

– Jasne – odparł szybko. – Pewnie, nie ma problemu.

Podszedł do niej i ujął delikatnie jej rękę.

– Poradzisz sobie? – spytał.

Skinęła lekko głową, a on pocałował ją w policzek. Od razu się odwróciła i szybko zrobiła tyle, ile było absolutnie konieczne, by mogła spojrzeć na siebie w lustrze. Chwilę później jechała już w kierunku komisariatu.

Po drodze wybrała numer Zaorskiego, ale się nie dodzwoniła. Kiedy jednak dotarła na miejsce, zobaczyła znajomą bordową hondę kombi. Seweryn siedział w środku, bębniąc nerwowo palcami o kierownicę.

Ledwo ją dostrzegł, wyskoczył na zewnątrz i podszedł do jej auta.

– Co ty tu robisz? – spytała.

Wysiadłszy z volva, rozejrzała się niepewnie. Kilku uprzejmych z pewnością doniesie Michałowi o spotkaniu przed pracą.

– Czekam na ciebie – odparł. – I to właściwie…

– Daj spokój.

– Z czym?

– Z tym, co chciałeś powiedzieć.

– Że czekam znacznie dłużej niż tylko…

– Tak – odparła, nieco zmieszana.

Parking przed komisariatem był ostatnim miejscem, gdzie chciała prowadzić taką rozmowę. Właściwie w ogóle nie zamierzała jej podejmować.

– Więc naprawdę mam nie mówić, że czekałem całe życie?

– Z całą pewnością nie – przyznała. – Poza tym powinieneś wiedzieć, że banały na mnie nie działają.

– Dużo istotnych rzeczy rodzi się z banałów.

Złagodził nieco tę deklarację, niewinnie wzruszając ramionami. Kaja wciąż do końca nie rozumiała, w jaki sposób działa jego umysł. Z jednej strony nadawali na podobnych falach i byli roztropni, z drugiej Zaorski potrafił rzucać pozornie błahymi uwagami, które w okamgnieniu mogły sprawić, że cały racjonalizm zniknie.

– Weź pod uwagę wojny – dodał. – Każda przecież wybucha z błahych powodów, a…

– Nie masz ważniejszych rzeczy na głowie? – ucięła Burza.

– Ważniejszych od tworzenia topornych porównań, żeby okazać ci uczucie? Nie.

Pokręciła bezradnie głową, a potem wymownie spojrzała na kieszeń jego dżinsowych spodni. Seweryn uniósł brwi.

– Wzrok ci ucieka w ciekawe miejsca – zauważył.

– Wyciągaj telefon.

– Tak po prostu?

– Seweryn…

– Bez gry wstępnej?

Cały on. Przyjechał tu, żeby załatwiać ważkie sprawy, ale nie przeszkadzało mu to w sztubackich podchodach.

– Komórka – poleciła Burza.

– Tak jest, pani starsza aspirant.

Wyjął smartfona, odnalazł nagranie i oddał jej telefon. Kaja przez moment wsłuchiwała się w kojącą melodię, do której szybko dołączył głos mówiącej po niemiecku dziewczynki.

– Dreißigtausend… – powiedziała wolno, a potem zawiesiła głos. – Kinder.

Burza zerknęła na pasek świadczący o tym, ile czasu pozostało do końca nagrania. Kilkadziesiąt sekund. Liczyła na to, że usłyszy coś więcej – coś, co sprawiło, że Seweryn uznał, że w końcu mogą odkryć, co to wszystko oznacza.

Dziewczynka powtarzała jednak w kółko to samo. Dreißigtausend Kinder. Dreißigtausend Kinder.

Kiedy nagranie dobiegło końca, Seweryn stanął obok i przesunął palcem po wyświetlaczu. Nie odbierając Kai telefonu, wyświetlił plik tekstowy.

– Dostałem to razem z nagraniem – powiedział.

Z jego głosu całkowicie znikły przewrotność i skłonność do dygresji. Skupiał się wyłącznie na tym, co chciał jej pokazać. To z kolei sprawiło, że wiadomość, którą Burza zobaczyła, nabrała dodatkowego ciężaru.

„Masz już wszystkie elementy” – pisał Fenol. „Odkryj prawdę. Nie potrzebujesz liczb Catalana, Międzymorza ani mitu o Meduzie”.

Kaja poczuła się, jakby poraził ją prąd. Na plecach natychmiast pojawiły się nieprzyjemne ciarki, a nagły chłód zdawał się spaść na nią znikąd. Oderwała wzrok od ekranu i z przerażeniem spojrzała na Zaorskiego. Ostatnim, czego się spodziewała, było nawiązanie do tego, co wydarzyło się pół roku temu w Żeromicach.

– Czytaj dalej – powiedział cicho Seweryn.

„Nie potrzebujesz listów. Przyda ci się jednak ten, który je pisał”.

– Co takiego? – rzuciła Burza. – Co to ma być?

– Ewidentne nawiązanie do…

– Widzę. Kurwa mać, widzę – przerwała mu. – Ale jak to możliwe? Kto miałby… i dlaczego…

Potrząsnęła głową, jakby dzięki temu jej myśli mogły się poukładać. Jeszcze raz popatrzyła na wyświetlacz, a potem oddała komórkę Sewerynowi.

– Nie wierzę – powiedziała. – Po prostu nie wierzę.

Zaorski się nie odzywał.

– Jakim cudem to wraca?

– Nie mam pojęcia.

Znów energicznie pokręciła głową.

– Wiem za to, że musimy spotkać się z twoim ojcem – dodał szybko Zaorski. – Bo najwyraźniej wie o czymś, co może nam pomóc.

– Nie ma mowy.

– Sama widziałaś, co napisał Fenol.

Widziała, ale nie miała zamiaru przyjmować tego do wiadomości. Nie istniał żaden logiczny związek między tym, co się teraz działo, a listami ojca. Nie było żadnych punktów stycznych. Sprawy były zupełnie niezwiązane.

– To jakaś manipulacja – odezwała się. – Przecież to nie ma żadnego sensu.

– Może ma.

– Jaki?

Seweryn wzruszył ramionami.

– Nie dowiemy się, dopóki nie porozmawiamy z twoim ojcem.

Burzyńska dopiero teraz zreflektowała się, że ewentualna wizyta Zaorskiego u jej ojca nie będzie pierwszą. Był już u niego dwukrotnie i wciąż nie dowiedziała się, w jakim celu.

Może tu należało upatrywać jakiegoś powiązania?

– Ty miałeś już okazję z nim pogadać – rzuciła. – I to nie raz.

– Tak – przyznał. – Ale rozmawialiśmy o…

Urwał, kiedy podniosła rękę i popatrzyła na niego w sposób, który jasno informował, że nie ma zamiaru tego słuchać.

– Jeśli chcesz mydlić mi oczy, to lepiej nie mów nic.

– Chciałem tylko powiedzieć, że to było bez związku – odparł Seweryn. – Moje rozmowy z twoim ojcem nie miały nic wspólnego z tym, co się dzieje.

– Okej.

Wyjaśnienie właściwie niewiele jej powiedziało. Potwierdzało tylko, że gdyby pozwoliła Zaorskiemu mówić, usłyszałaby więcej wykrętów niż prawdy. Już jakiś czas temu uznała, że nie będzie drążyła – ojciec nie należał do jej życia. Seweryn również nie. Mogli robić, co im się żywnie podobało. Ich spotkania z pewnością odbywały się pod czujnym okiem administracji więziennej, nie mogły przynieść jej żadnych kłopotów.

Powtarzała to sobie, od kiedy tylko Korolew doniósł o widzeniach. Burzy niełatwo było poradzić sobie z ciekawością i irytacją, ale ostatecznie odsunęła je na bok. Może ze względu na to, że prawdy od Zaorskiego i tak by się nie dowiedziała.

Czy teraz sytuacja się zmieniła? Nie, chyba nie, mimo że ojciec z jakiegoś powodu został wciągnięty w sprawę zabójstw dzieci.

– Rozmawialiśmy głównie o tobie – odezwał się Seweryn.

– Mhm.

– Pytałem go o przeszłość.

Kaja się nie odzywała. Wciąż nie wiedziała, czy powinna drążyć – a jeśli nawet, to jak to zrobić, by usłyszeć prawdę.

– Zresztą sam może ci o tym powiedzieć – dodał Seweryn.

– Nie wybieram się do niego.

– Ale…

– Nie obchodzi mnie, w co gra Fenol. Nie zamierzam dać się w to wciągnąć.

Kotłowanina myśli była tak duża, że Burza nie wiedziała nawet, czy brzmi wiarygodnie. Popatrzyła na wejście do komisariatu i uznała, że najlepiej będzie, jeśli zajmie się tym, co w tej chwili najistotniejsze. Rozważania o złożeniu ojcu wizyty musiały poczekać.

– Co znaczy ta wiadomość po niemiecku? – spytała.

Zaorski przez chwilę jej się przyglądał, a potem lekko skinął głową, jakby musiał formalnie odnotować porzucenie poprzedniego tematu.

– Trzydzieści tysięcy dzieci – odparł.

– A konkretniej?

– Konkretniej nie wiem.

– Miałeś całą noc na sprawdzanie tego. I z pewnością nie robiłeś niczego innego.

– Piłem też trochę whisky – odparł. – Ale z mojego sprawdzania niewiele wynikło. To tytuł jakiegoś dokumentu o dzieciach, które uciekają z niebezpiecznych rejonów Azji i Afryki. I liczba uczestników tak zwanej krucjaty dziecięcej z tysiąc dwieście dwunastego roku. Trzydzieści tysięcy dzieciaków poszło wtedy do Ziemi Świętej, żeby czystością swoich serc wyzwolić ją spod panowania muzułmańskiego.

– Aha.

– Padły trupem, choć czystość serca to potężny oręż – dorzucił Zaorski. – Oprócz tego odkryłem, że trzydzieści tysięcy to też orientacyjna liczba zabawek dla dzieciaków na niektórych portalach zakupowych. No i w Kanadzie jest trzydzieści tysięcy dzieci czekających na przysposobienie. Oprócz tego armia bojowników w Ugandzie, BAO, porwała taką liczbę dzie…

– Czyli nie znalazłeś nic pomocnego?

– Nic – przyznał. – A w połączeniu z poprzednimi wskazówkami obraz jest równie mętny.

Burzyńska zaklęła w duchu. Miała wrażenie, że wszystko zostało zaprojektowane tak, by jednak musiała udać się do ojca. O ile rzeczywiście miał jakieś odpowiedzi.

– Z wiadomości jasno wynika, że nie mamy co liczyć na kolejne okruchy – dodał Seweryn. – Fenol jest przekonany, że z tych, które mamy, możemy złożyć cały obraz.

Kaja przysiadła na masce jego samochodu, a potem przez moment obserwowała policjantów wchodzących do budynku i z niego wychodzących. Od kiedy przyjechała, nie zauważyła żadnego poruszenia, a więc albo kolejnej ofiary nie było, albo nikt jeszcze o niej nie wiedział.

– Wszystko kręci się wokół dzieci – odezwała się cicho.

Zaorski usiadł obok, a samochód pochylił się nieco do przodu.

– Dzieci są ofiarami, dzieci czytają te wiadomości, dzieci zostały teraz bezpośrednio wymienione…

Głosy z zaświatów

Подняться наверх