Читать книгу Głosy z zaświatów - Remigiusz Mróz - Страница 7
ROZDZIAŁ 1
5
ОглавлениеNa tym etapie było już absolutnie niemożliwe, by Seweryn znalazł drogę ucieczki. Owszem, wiedział o tym, że monitoring był niesprawny – i tylko dlatego zagrał tą kartą, idąc w zaparte. Nie miał jednak pojęcia, że ktoś z bywalców kręcił filmik.
Kurwa mać.
Upewniał się przecież. Wydawało mu się, że był odpowiednio czujny i wyłapałby, gdyby ktoś skierował na niego obiektyw komórki.
Widziałby. Musiałby widzieć.
Może w takim razie Korolew blefował? Właściwie byłaby to dość dobra taktyka, w tym momencie być może jedyna, która mogła przynieść jakiekolwiek odpowiedzi.
Zaorski wbijał wzrok w oczy Burzy, starając się stwierdzić, czy wie o nagraniu. Sprawiała wrażenie nie mniej zaskoczonej od niego.
– Nie kłamię – odezwał się w końcu Seweryn. – I nie ma żadnego nagrania, bo zwyczajnie mnie tam nie było.
Anton uśmiechnął się i wrócił na swoje miejsce. Tym razem usiadł jednak bokiem do stołu i założył nogę na nogę.
– Żaden blef nie sprawi, że przyznam się do czegoś, czego nie zrobiłem – dodał Zaorski. – A zapewniam, że tamtą noc spędziłem w domu. Wyszedłem dopiero, kiedy skontaktowała się ze mną aspirant Burzyńska, żebym pomógł w oględzinach.
Uśmiech zdawał się zastygnąć na twarzy prokuratora, a jego postawa jasno informowała, że to on jest górą.
Może jednak nie blefował? Może ktoś rzeczywiście uchwycił Seweryna tamtej nocy w Przystani?
Jeśli tak, nie wywinie się z tego. Tyle w zupełności wystarczy, żeby prosto z pokoju przesłuchań trafił do celi. Postanowienie o tymczasowym aresztowaniu będzie tylko formalnością.
Samo w sobie go to nie martwiło, przetrwał już w gorszym miejscu. Sen z powiek spędzała mu jednak świadomość tego, co w takiej sytuacji stałoby się z dziewczynkami. Nie miał ich z kim zostawić, trafiłyby pod opiekę państwa. A to nigdy nie kończyło się niczym dobrym.
– Zamiast próbować mnie urobić, mógłby się pan zająć tym, kto, kiedy i w jakim towarzystwie widział tę dziewczynkę – podjął Zaorski. – Musiała przecież z kimś tam być, prawda?
Wciąż zero odpowiedzi.
– Ktoś ją przyprowadził, ktoś wyprowadził.
– Pan?
– Nie, nie ja, do kurwy nędzy – syknął Seweryn. – Mówię przecież, że mnie tam nie było.
– Na nagraniu to ewidentnie pan – odparł spokojnie Korolew. – Nietrudno pana rozpoznać. Czapka z daszkiem, skórzana kurtka, T-shirt z jakimś kołem zębatym.
Miał go wtedy na sobie, ale to także o niczym nie świadczyło. Anton mógł wiedzieć, jaką koszulkę Zaorski nosił kilka godzin później, i założyć, że jej nie zmieniał. Niewielkie ryzyko.
– Kim jest ta dziewczynka? – odezwał się prokurator.
– Nie wiem.
– Co pan z nią robił w tamtym motelu?
– Nie było mnie tam.
– I w jaki sposób pozbawił ją pan…
– Zaraz pana czegoś pozbawię – uciął Zaorski i odsunął nieco krzesło, jakby miał zamiar opuścić pomieszczenie.
W tej chwili dla całej trójki było już jasne, że to nie wchodzi w grę. Kaja przesunęła się kawałek w kierunku drzwi, jakby chciała to podkreślić. Z jej twarzy wciąż nie dawało się niczego wyczytać.
– Modus operandi sprawcy był dość zastanawiający – odezwał się prokurator. – Zabił tak, by nie wyglądało to na zabójstwo, i nie zostawił żadnych śladów. Robota kogoś, kto dobrze zna się na rzeczy.
Seweryn nie miał zamiaru odpowiadać na te śledcze zaczepki.
– Postawił pan ciekawą tezę o uduszeniu pozycyjnym – dodał Korolew. – To właśnie w ten sposób pan ją zabił?
Zaorski w końcu podniósł się z krzesła. Miał tego dosyć.
– Proszę siadać.
– Proszę pocałować mnie w dupę.
Napięcie w pokoju stało się tak gęste, że zdawało się wszystkich unieruchomić. Stan zawieszenia trwał aż do momentu, kiedy Korolew powoli wstał. Przez moment on i Seweryn przypominali zawodników czekających na rozpoczęcie walki po przeciwnych stronach ringu.
– Sporo pan zaryzykował – odezwał się w końcu Anton. – Stawiając na to, że blefowałem.
– Nic nie ryzykowałem, bo mnie tam nie było.
Korolew cofnął się niemal niezauważalnie, ale tyle wystarczyło, by Zaorski nieco odetchnął. Nawet tak nieznaczny ruch sugerował, że cała ta gadanina z nagraniem była tylko podpuchą, na którą miał się złapać.
Dzięki Bogu. Ani prokurator, ani Kaja nie mieli pojęcia, jaka jest prawda. W przeciwnym wypadku żadne z nich z pewnością tak łatwo by nie odpuściło.
– Oddałem wam zresztą dobrowolnie mój telefon – dodał Seweryn. – Możecie sprawdzić jego lokalizację zeszłej nocy.
– Mógł zostawić go pan w domu.
– Mogłem też zgłosić się do Milionerów i dobrze odpowiedzieć Hubertowi na ostatnie pytanie – odparł Zaorski i rozłożył ręce. – Po co to gdybanie? Niech pan się opiera na twardych dowodach.
– Taki mam zamiar.
– To proszę go wcielić w życie, bo do tej pory nie przedstawił pan niczego, co usprawiedliwiałoby przetrzymywanie mnie tutaj – syknął Seweryn i ruszył w stronę drzwi. – I jeśli to jest dla pana jakaś rozgrywka, to musiał pan już zrozumieć, że przegrał tę turę. Z tej okazji żegnam.
– Wolałbym jednak, by pan został.
– To proszę mnie aresztować.
Przypuszczał, że mężczyzna podejmie kolejną próbę zatrzymania go, ale prokurator się nie odezwał. Dopiero kiedy Zaorski złapał za klamkę, usłyszał głos Korolewa.
– Mam twarde dowody.
Seweryn obejrzał się przez ramię w momencie, kiedy Anton kładł na stole swój telefon.
– Zagrał pan va banque, ale ja nie blefowałem z nagraniem – oznajmił.
Burzyńska spojrzała na Zaorskiego, po czym oboje szybko podeszli do stołu i nachylili się nad komórką. Prokurator wyświetlił już nagranie, które musiał dostać niedawno od funkcjonariuszy.
Było wykonane w HD i mimo niedostatecznego oświetlenia w Przystani dość wyraźnie było widać mężczyznę przechodzącego za stolikiem. Nawet gdyby nie czapka, koszulka i kurtka, bez trudu dałoby się rozpoznać Zaorskiego.
Burza natychmiast się cofnęła, a Seweryn poczuł, że robi mu się gorąco. Wpadł w najgorszy możliwy sposób.
– Wróci pan na miejsce?
Zaorski zaklął w duchu. Wydawało mu się, że dość dobrze potrafił rozgrywać przeciwników w pokera. Tym razem jednak upatrywał blefu tam, gdzie powinien widzieć jedynie dobre karty.
Nie było sensu iść w zaparte. Być może istniały techniczne możliwości, by spreparować tego typu nagranie, ale nie w takiej jakości. I z pewnością nie w tak krótkim czasie.
Z powrotem usiadł naprzeciwko prokuratora. Starał się unikać wzroku Burzyńskiej, ale patrzyła na niego tak intensywnie, że w końcu musiał na nią zerknąć. Zdawała się znacznie bardziej rozsierdzona od Korolewa.
– To pan jest na tym nagraniu? – spytał prokurator.
– Tak.
– A więc był pan w Przystani.
Seweryn potwierdził lekkim skinieniem głowy, zastanawiając się, co powinien robić dalej. Szybko zrozumiał, że istnieje tylko jeden sposób, by wyjść obronną ręką. Nie był najlepszy i z pewnością wymagał pewnej ekwilibrystyki, ale innego wyjścia nie było.
– Dlaczego pan kłamał? – spytał Anton.
Zaorski popatrzył najpierw na rozmówcę, a potem na Burzę. Miał nadzieję, że to podsunie prokuratorowi najbardziej oczywiste z wytłumaczeń. Odczekał chwilę, zanim udzielił odpowiedzi.
– Moje córki były u koleżanki na noc – mruknął.
– I co w związku z tym?
Tym razem Seweryn starał się posłać prokuratorowi porozumiewawcze spojrzenie.
– Moglibyśmy dokończyć tę rozmowę w cztery oczy? – spytał.
– Myślę, że starsza aspirant słyszała już bardziej gorszące rzeczy.
– Ale niekoniecznie z moich ust.
Anton obejrzał się na Kaję, ta jednak wyraźnie nie miała zamiaru nigdzie się ruszać. Zaorski w końcu ściągnął czapkę i położył ją na stole. Potem głęboko westchnął, jakby przyszło mu mówić o rzeczach, których nigdy nie zamierzał poruszać.
– Wie pan, jaką mam opinię w mieście – podjął. – To raczej wyklucza jakiekolwiek… kontakty z płcią przeciwną. A nazwa Kurewskiej Przystani nie powstała przypadkiem.
– Więc korzystał pan z usług natury seksualnej?
– Zgadza się.
– Ktoś może to potwierdzić?
Seweryn zaśmiał się cicho.
– Pewnie. Tamtejszy alfons i jego pracownice chętnie wyznają organom ścigania, że dochodzi tam do sutenerstwa – rzucił. – Ile za to grozi? Trzy lata?
– Pięć.
– Tym chętniej z panem pogadają.
Korolew doskonale zdawał sobie sprawę, że sutener niczego mu nie powie, a dziewczyny zaczną cokolwiek zdradzać dopiero, kiedy będzie im się to opłacało – lub kiedy nie będą miały innego wyjścia.
– Mam uwierzyć, że nie wspomniał pan o tym ze wstydu? – odezwał się Korolew.
– Tak.
– Ma pan chyba świadomość, jak to brzmi.
– Cóż… niektóre rzeczy brzmią dziwnie, kiedy wypowiada się je na głos. To chyba jedna z nich.
Takie wytłumaczenie nie wystarczyłoby nawet, gdyby siedzący naprzeciwko mężczyzna był jego sojusznikiem. W tej sytuacji Seweryn nawet nie zbliżył się do przekonania go.
– Zmierzam do tego, że nie wygląda mi pan na świętoszka – odezwał się Korolew. – Ani na kogoś, kto uznawałby korzystanie z usług prostytutek za ujmę.
Zaorski podrapał się po karku.
– Co do zasady nie mam z tym problemu – rzucił. – Ale musi pan zrozumieć sytuację.
– Jaką sytuację?
– Pyta mnie pan o to wszystko, kiedy w pokoju znajduje się kobieta, którą kocham.
Oczy Zaorskiego nawet nie drgnęły. Wbijał wzrok prosto w prokuratora, starając się wmówić sobie, że są tutaj sami. Mimo to kątem oka zobaczył, że Burza niespokojnie się poruszyła.
Przez moment trwało niewygodne milczenie.
– To nie była jednorazowa wizyta – dodał niechętnie Seweryn. – Korzystam właściwie za każdym razem, kiedy córki śpią u koleżanki, a czasem… czasem po przyjściu opiekunki jadę do Przystani.
Potarł czoło i odchrząknął. Wiele oddałby za to, żeby Korolew dał wiarę jego słowom i już teraz go stąd wypuścił.
– Monitoringu wprawdzie nie ma i personel nic panu nie powie, ale… cóż, może ktoś poświadczy, że jestem stałym bywalcem.
Anton obrócił się w kierunku Kai, jakby mogła potwierdzić lub zaprzeczyć. Seweryn skorzystał z okazji i rzucił jej krótkie spojrzenie, utwierdzając się w przekonaniu, że jego wcześniejsza deklaracja wprawiła ją w porządną konsternację.
Musiała zastanawiać się, czy to prawda, czy może dość wygodna wymówka.
– A więc owszem, byłem tam ostatniej nocy. I nie tylko wtedy – dorzucił Zaorski. – Robi to ze mnie niezbyt świętego człowieka, ale chyba nie mordercę, prawda?
Korolew się nie odzywał.
– Może powinienem od razu to przyznać. Może nawet zrobiłbym to, gdyby nie obecność starszej aspirant, ale… sam pan rozumie.
Prawdopodobnie nie rozumiał, a już na pewno nie był gotów ot tak w to uwierzyć. Ostatecznie jednak miał zbyt mało, by zatrzymać tutaj Seweryna. Samo nagranie o niczym nie świadczyło, a obecności Zaorskiego w Przystani nie dało się połączyć ze śmiercią Heidi.
– Naprawdę powinien zająć się pan wiadomością po niemiecku, którą otrzymałem – kontynuował Seweryn. – Wydaje się jedynym tropem i…
Nie dokończył, bo nagle otworzyły się drzwi, a do środka wpadł komendant. Skinął na podwładną gestem nieznoszącym sprzeciwu, po czym wzrokiem zasugerował prokuratorowi, by on także wyszedł na korytarz.
– Moment… – jęknął Zaorski.
Nie zważali na jego protesty. Opuścili pokój, a potem zamknęli za sobą drzwi.
Seweryn czekał, aż któreś z nich wróci, ale mijały kolejne minuty, a nikt się nie zjawił. Powód mógł być tylko jeden.
Znaleźli dowód na to, że tym razem także kłamał.