Читать книгу Głosy z zaświatów - Remigiusz Mróz - Страница 9

ROZDZIAŁ 1
7

Оглавление

Nauki przedkomunijne szły Adzie całkiem nieźle, chociaż części niektórych modlitw niespecjalnie rozumiała. Pytała księdza, dlaczego został „ukrzyżowan” i „pogrzebion”, o co chodzi z owocem żywota i co to jest cudzołożenie, ale nie chciał mówić.

Tata też ją zbywał, a w ogóle to nudził się strasznie na pierwszym spotkaniu, na którym musieli być rodzice. Mówił potem, że ksiądz gada inwantylnie nie tylko do dzieci, ale też do dorosłych. Ada nie bardzo wiedziała, co to znaczy, ale jak tylko go zapytała, tata powiedział, żeby lepiej skupiła się na szukaniu belriso.

Co którąś niedzielę musiał przychodzić na mszę o czternastej i zawsze narzekał. Adzie wydawało się, że lubi być w kościele, ale nie lubi ludzi, którzy dziwnie na niego patrzą. Obracali się, gadali, a czasem nawet pokazywali go palcem. Tylko ksiądz Wiesiek się do niego uśmiechał.

Ada lubiła księdza Wieśka. Miała z nim katechezy w szkole, a potem przygotowania do komunii w małej salce niedaleko szkoły. Nie chciało jej się uczyć na pamięć Składu Apostolskiego i Wyznania Wiary, no i często jej się wszystko myliło, ale na spotkaniach było miło i czasem nawet śmiesznie.

Ksiądz Wiesiek dużo mówił o tym, jak dobrze jest przyjmować pierwszą komunię, i Ada nie mogła się już tego doczekać. Zaplanowała sobie, że potem zostanie ministrantką. Wydawało się to dorosłe, a ona była już przecież duża.

Kiedy powiedziała o tym księdzu, ucieszył się. Był dumny i powiedział, że należy jej się jakaś nagroda. Nie powiedział jaka, ale Ada czuła, że to będzie coś dużego. Inaczej na pewno tak wesoło by nie zareagował.

Dzisiaj po naukach tata miał po nią przyjechać. Lidka czekała w szkolnej świetlicy, pewnie grała w coś na komórce, ale ona wyszła z salki i nie miała co robić. Wypatrywała taty, ale nie przyjeżdżał. Zadzwoniła parę razy, ale nie odbierał.

Zaczęła trochę się denerwować, bo była już głodna. Miała lekcje od ósmej i nie zjadła dzisiaj za dużo. Poza tym chciała już po prostu być w domu i pooglądać bajki na Netfliksie.

– Taty jeszcze nie ma? – rozległ się głos zza jej pleców.

Ada obróciła się w kierunku księdza Wieśka, kiedy ten powoli do niej podchodził. Stanął obok, włożył ręce do kieszeni i tak jak ona zaczął się rozglądać.

– No nie ma – odparła.

– Dziwne. Zawsze jest po ciebie jako pierwszy z rodziców.

Dziewczynka skinęła głową i się uśmiechnęła. Co miała powiedzieć? Nie chciała cały czas przytakiwać.

– Może coś go zatrzymało w pracy? – spytał ksiądz Wiesiek.

– No nie wiem…

– Dawał znać?

– Nie.

– Próbowałaś do niego dzwonić?

– Nie odbiera.

Ksiądz wyciągnął jedną rękę z kieszeni i lekko poklepał ją po plecach. Zrobiło jej się trochę lepiej, bo już zaczynała czuć się niefajnie. Wszystkie dzieci pojechały, a ona została sama.

– Nie martw się, na pewno zaraz przyjedzie.

– Nie martwię.

– A gdzie twoja siostrzyczka?

Ada wskazała okna świetlicy w znajdującym się nieopodal budynku szkoły. Ksiądz Wiesiek przez chwilę patrzył w tamtym kierunku, a ona zastanawiała się, co ma jeszcze powiedzieć. Okropnie długo się nie odzywali.

– O czym myślisz? – spytał w końcu ksiądz.

– O skorupach ślimaków.

Popatrzył na nią wesoło, a potem przykucnął obok.

– Jak to? – zapytał.

– Skąd one je biorą?

– Dobre pytanie.

– Znajdują? Czy dostają od innych ślimaków?

– Niestety nie wiem – przyznał ksiądz Wiesiek łagodnym głosem.

Zawsze tak mówił i chyba dlatego Ada tak go lubiła. Inni dorośli czasem się denerwowali, czasem mówili coś pod nosem i nie zwracali na nią uwagi. On zawsze był miły i słuchał. I podchodził blisko, żeby dobrze słyszeć i nie musieć podnosić głosu. Można z nim było rozmawiać szeptem, jeśli się chciało.

– Możemy sprawdzić w internecie, jeśli chcesz – powiedział. – Razem rozwiążemy tę tajemnicę.

Skinęła rezolutnie głową i wyjęła komórkę.

– Wygodniej na komputerze – dodał, a potem popatrzył na wejście do salki.

– No dobra.

Dziwnie potarł się po udzie, jakby nic go nie swędziało, tylko zrobiło mu się niewygodnie.

– To chodźmy – powiedział, a potem się podniósł.

Wziął ją lekko za rękę, a ona poczuła się bezpiecznie. Taty nie było, ale ksiądz się nią zaopiekuje.

Kiedy ruszyli w stronę budynku, Ada usłyszała dźwięk silnika. Od razu się odwróciła, nawet nie czując, że jej dłoń wysunęła się z ręki księdza. Zobaczyła samochód taty i wesoło do niego zamachała.

– Jest! – oznajmiła.

– Widzisz, mówiłem.

Ksiądz poprowadził ją do auta, a potem uścisnął rękę tacie. Zaczęli rozmawiać o rzeczach, które zupełnie jej nie interesowały. Widziała, że tata jest bardzo zmęczony, a wtedy zawsze lubi narzekać. Teraz też mówił coś o tym, że życie rzuca mu kłody pod nogi.

Ada pociągnęła go za kurtkę.

– Taaatooo…

– No już, już. Jedziemy.

Podziękował księdzu Wieśkowi, a potem podjechali po Lidkę do szkoły. Ada od razu sprawdziła jej tornister, bo młodsza siostra często zostawiała niedojedzone kanapki albo w ogóle ich nie ruszała. A ona musiała pilnować.

– Zjadłam – burknęła do niej Lidka.

Raz przemyciła jedną do auta, a potem schowała pod fotelem z przodu. Tata znalazł ją dopiero, jak zrobiła się zielona. I nie był zadowolony.

– Tateeł… – zaczęła Lidka. – Puścisz du, du, du?

– Jasne, że puszczę.

Tata włączył, a one przez chwilę śpiewały i kołysały się na tylnym siedzeniu. Adzie nie dawało jednak spokoju to, o czym jeszcze przed chwilą myślała.

– A tato…?

– Tak?

– Skąd ślimaki biorą skorupy?

Spojrzał na nią w lusterku i podrapał się po karku.

– Już się z nimi wykluwają – powiedział. – Muszla jest wtedy mała i przezroczysta, a potem rośnie i twardnieje.

– Czemu?

Tata kaszlnął nerwowo, jakby powiedziała coś, co go przestraszyło.

– Dzięki wapniowi – powiedział. – To on sprawia, że ślimak ma potem przenośny domek.

– A może z niego wyjść? – włączyła się Lidka.

– Nie.

– Czemu?

Tata znowu się spiął.

– Bo jest zrośnięty ze swoją skorupą, nie może jej zostawić – odpowiedział, a potem obrócił się do nich. – I dlaczego w ogóle was to interesuje?

Lidka wzruszyła ramionami, zajęta grą na komórce.

– Tak o – wyjaśniła Ada. – Jakbyś chwilę później przyjechał, tobym już wiedziała, bo z księdzem Wieśkiem mieliśmy to sprawdzić.

Tata skinął głową i się uśmiechnął. Lubił księdza Wieśka. Ona też.

Przez chwilę się nie odzywali, a po du, du, du zaczęło lecieć tu, for, siks, ejt, motorłej. Ada umiała to śpiewać, ale nie chciała się wyrywać.

– Tateł… – odezwała się Lidka.

– Tak, bombelku?

– Ej!

– Co? – Tata udawał niewiniątko. – Wy do mnie tak, to ja do was tak. Wiecie, jak to się nazywa? Sprawiedliwość. Uczcie się, bo każdego w końcu dosięga.

Ada nie słuchała. Była przyzwyczajona, że jak tata rzuci takie hasło, to potem gada i gada. I nigdy nic mądrego.

– Mamy w domu coś słodkiego? – spytała Lidka.

– Mnóstwo rzeczy.

– Ale nie sałatę?

– Nie. Śledzie w occie.

– Fuj! – obruszyła się siostra. – Kupmy coś po drodze.

– Nic nie kupimy, bo tata musi zaraz uciąć sobie drzemkę w pokoju. A jak się obudzi, to będziemy sprzątać. Wszyscy razem.

Ada wymieniła się z Lidką spojrzeniami. Najlepiej było nic więcej nie mówić.

Dojechali do domu w milczeniu, a kiedy tata zaparkował przed garażem, Lidka była już tak zajęta komórką, że w ogóle zapomniała o tym, że chciała słodyczy. Szkoda, gdyby trochę pomęczyła, to tata kupiłby coś po drodze.

– Tateł…

– No?

– Co to jest fe… nol?

Tata nagle się obrócił.

– Co powiedziałaś?

– Fenol.

Rozejrzał się, jakby nagle się czegoś przestraszył. Ada też poczuła się niefajnie. Rzadko widziała, żeby tata się czegoś bał.

– Dlaczego pytasz?

– No bo wysyła mi plik – powiedziała Lidka i podniosła telefon.

Tata popatrzył na komórkę, a potem złapał za klamkę i mocno popchnął drzwi. Wyskoczył z auta, jakby się paliło, i Ada nie zdążyła zapytać nawet, o co chodzi.

Głosy z zaświatów

Подняться наверх