Читать книгу Głosy z zaświatów - Remigiusz Mróz - Страница 8

ROZDZIAŁ 1
6

Оглавление

Burza nie mogła uwierzyć w to, co przekazał im komendant. Wydawało się to po prostu niemożliwe.

– Jezu… – szepnęła. – Dwie martwe dziewczynki w przeciągu dwóch dni?

– Na to wygląda – odparł Konarzewski.

– Gdzie znaleziono tę drugą?

– W okolicach Krasnobrodu.

– Więc to nie nasza właściwość…

– Nie nasza – przyznał komendant. – I tamtejsi może nawet by nas o tym nie poinformowali, gdyby nie to, że ofiara była identycznie ubrana.

Kaja mimowolnie zobaczyła przed oczami martwą dziewczynkę w białej sukience. Widziała ją na Heidi, jeszcze zanim ta trafiła na stół sekcyjny. Wyglądała wtedy spokojnie, niemal błogo. W istocie jednak z pewnością przeżyła prawdziwy horror.

– Tak samo zadbana jak nasza – dodał Konarzewski. – Na razie nic więcej nie wiem.

Anton Korolew milczał, nerwowo przygładzając zarost otaczający usta. Burzy wydawało się, że prokurator widział i słyszał już w życiu niejedno, ale informacja o kolejnej zamordowanej kilkulatce wyraźnie nim wstrząsnęła.

Musiał zmierzyć się z tym, co powoli stawało się oczywiste. Mieli w okolicy seryjnego zabójcę dzieci.

– Wiozą do nas ciało? – odezwała się Burzyńska.

– Nie. Na razie czekają na decyzję z góry.

Inspektor posłał Korolewowi ponaglające spojrzenie, ale ten zdawał się odpłynąć myślami zupełnie gdzie indziej.

– Panie prokuratorze – odezwała się Kaja. – Trzeba to jakoś skoordynować.

Anton potrzebował jeszcze chwili. Kiedy w końcu poukładał sobie w głowie wszystko, co musiał, wyciągnął telefon i oświadczył, że zajmie się sprawą.

W jego głosie Burza wyraźnie usłyszała niepewność i sama zaczęła zastanawiać się, czy Korolew w ogóle ma kompetencje do poprowadzenia postępowania, które najwyraźniej miało zasięg większy niż same Żeromice.

Pod okręg zamojski na pewno podlegał rejon Biłgoraju i Tomaszowa Lubelskiego, więc nie powinno być problemu. A może Krasnobród podpadał bezpośrednio pod Zamość? Tak, chyba tak.

Kaja oparła się plecami o drzwi i zamknęła oczy. Starała się zrozumieć, co się dzieje i jaki ma to związek z Sewerynem. Z pewnością nie było przypadkiem, że to właśnie on dostał plik z nagraniem. Nocna kradzież samochodu zdawała się dodatkowym potwierdzeniem.

W pokoju przesłuchań przez moment uwierzyła, że Korolew faktycznie przyłapał go na kłamstwie, które rzucałoby na niego cień podejrzeń. Tłumaczenie Zaorskiego było jednak przekonujące – przynajmniej dla niej.

Abstrahując od deklaracji uczuć, którą tam złożył, wszystko miało sens. I sama jego obecność w Przystani bynajmniej nie mogła świadczyć o tym, że przyłożył rękę do zabójstwa Heidi.

Na Boga, w życiu przecież nie skrzywdziłby dziecka. O czym ona w ogóle myślała?

Kiedy Korolew skończył rozmowy, podszedł do niej niepewnym krokiem, jakby wciąż nie mógł dojść do siebie. Zasadniczo nie powinna się dziwić, sama była wstrząśnięta.

– Miejsce odnalezienia ciała jest w okręgu zamojskim? – spytała.

– Tak. Mamy całą gminę Krasnobród.

Oczywiście. Najwyraźniej jej też w głowie nie chciały ułożyć się podstawowe fakty. Ale to oznaczało, że zabójca działa na niewielkim terenie. I że wciąż jest gdzieś blisko.

– Wracamy do Zaorskiego – postanowił prokurator.

– Jest sens? Przecież to ewidentnie…

– Oczywiście, że jest sens – uciął Anton. – Mam jeszcze kilka pytań, na które musi odpowiedzieć.

Burza była przekonana, że mają teraz ważniejsze rzeczy na głowie, ale się nie odezwała. Może zresztą w istocie powinni dopytać o parę spraw, a ona chciała tego uniknąć z powodów czysto osobistych.

Po tym, co usłyszała w tamtym pokoju, nie wiedziała nawet, w jaki sposób na niego spojrzeć. Czuła, że powinna jak najszybciej uciec, oddalić się od Seweryna. Każdy, nawet najmniejszy, kontakt ponownie zbliżał ich do siebie. A na to nie mogła sobie pozwolić.

Potrzebowała spokoju, stabilizacji, normalnego życia rodzinnego. Wszystko to, co przeszła w ostatnim czasie, zachwiało jej psychiką, a powrót do dawnej równowagi zdawał się jedynym ratunkiem.

I pomagał, realnie pomagał. Wiązał się z dotkliwym brakiem Zaorskiego, ale powodował, że zachowała zdrowie psychiczne. Tylko dzięki temu udało jej się poradzić sobie ze świadomością, że pozbawiła życia dwóch ludzi pod Delawą. I tego, że jej ojciec nie tylko żyje, ale też odsiaduje karę pozbawienia wolności w zamojskim więzieniu.

– Pani aspirant? – odezwał się Korolew, a ona dopiero teraz uświadomiła sobie, że chwycił za klamkę. – Idzie pani?

– Tak.

Weszła za nim do pomieszczenia, nie do końca przekonana, czy nie lepiej byłoby zostawić ich samych.

Zaorski chodził nerwowo po pokoju, a kiedy ich dostrzegł, zatrzymał się i cofnął pod ścianę. Oparł się o nią plecami i skrzyżował ręce na piersi. Wyraźnie nie był w nastroju do dalszej rozmowy.

– Puszczacie mnie? – spytał. – Czy stawiacie mi zarzuty?

– Na razie chcielibyśmy…

– Na razie pytam grzecznie – uciął Seweryn. – Za moment po prostu dam panu w pysk, a potem napiszę do Rzecznika Praw Obywatelskich i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, że zrobiłem to tylko ze względu na to, że byłem tu przetrzymywany nielegalnie.

Nikt się nie odzywał, a Zaorski podciągnął rękaw kurtki i sprawdził godzinę.

– Moja młodsza córka czeka na mnie w świetlicy – oznajmił. – Starsza dwadzieścia minut temu skończyła nauki przedkomunijne, a ja nie mogę nawet skorzystać z telefonu. Jeśli ma pan dzieci, to doskonale pan wie, że nic mnie tu, kurwa, nie zatrzyma.

Anton zasunął krzesło, sugerując, że rozmowa niebawem dobiegnie końca.

– Mam tylko dwa pytania – powiedział. – Potem jest pan wolny.

Burzyńska odetchnęła. Przy braku solidnych dowodów był to dobry ruch, szczególnie że Korolew musiał zająć się teraz innymi rzeczami.

– W porządku?

– Mhm.

– Po pierwsze interesuje mnie pańskie źródło zarobków.

Seweryn zmrużył oczy.

– Z czego utrzymuje pan siebie i rodzinę? – dodał prokurator. – Nie pracuje pan w szpitalu i nie ma pan już… cóż, dochodów z innych źródeł. Skąd w takim razie pieniądze?

– Z pięćset plus.

– Pytam poważnie.

– A ja tak samo odpowiadam – bąknął Zaorski. – Poza tym mam jakieś oszczędności. Wie pan, pracowałem trochę w Krakowie, dostaje się za to pensję. Oprócz tego znów nawiązałem współpracę z Instytutem Ekspertyz Sądowych Sehna.

– Doprawdy?

– Niech pan to sobie sprawdzi.

Seweryn popatrzył znacząco na drzwi, a Korolew pokiwał głową, jakby chciał powiedzieć, że już za moment w końcu go stąd wypuści.

– Sprawdzę – zapewnił. – A pana proszę o odpowiedź na jeszcze jedno pytanie.

– Może pan prosić do woli.

Anton się skrzywił.

– Dlaczego odwiedzał pan ojca starszej aspirant Burzyńskiej w więzieniu?

Zaorski mimowolnie zerknął na Kaję, po czym szybko się zmitygował i wbił wzrok w prokuratora.

– Że co? – wypalił.

W jego głosie zabrakło realnego zdziwienia. Jeśli pojawiła się choćby jego nuta, to tylko dlatego, że Seweryn nie rozumiał, jak Korolew dotarł do tej informacji. Kaja zaś poczuła się, jakby otrzymała kolejny cios.

Przez moment wszyscy milczeli.

– Wedle mojej wiedzy był pan dwukrotnie na widzeniach w zamojskim zakładzie karnym – dodał beznamiętnym głosem prokurator. – I za każdym razem spotykał się pan tam z byłym komendantem Burzyńskim.

– Ale…

– Skąd wiem? Cóż, to niewielkie miasto.

Seweryn przełknął ślinę z pewnym trudem, co nie uszło uwagi oskarżyciela.

Burza starała się pozbierać, ale wrażeń miała stanowczo za dużo. W dodatku Zaorski znów przywodził na myśl człowieka, który został przyłapany na gorącym uczynku. Ewidentnie nie wiedział, jak się z tego wytłumaczyć – mimo to próbował.

Kaja słuchała go uważnie, kiedy opowiadał swoją wersję zdarzeń. Według niego w wizytach nie było niczego podejrzanego. Chciał ustalić kilka spraw związanych z przeszłymi wydarzeniami, zamknąć pewien etap, może w jakiś sposób pomóc.

– Pomóc? – odezwała się w końcu Burza. – Niby jak?

– To twój ojciec…

– I?

– Chciałem po prostu…

– Co? – wpadła mu w słowo, ignorując uspokajające spojrzenie Korolewa. – Chciałeś odegrać rolę mediatora? Pomóc mi w poukładaniu relacji z człowiekiem, który przez dwadzieścia lat udawał, że nie istnieje? Słyszysz, co ty w ogóle pierdolisz?

– Pani aspirant…

Burzyńska uniosła rękę, dając do zrozumienia, że już skończyła. Wyszła, zanim Zaorski zdążył udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi. Nie było sensu czekać. I tak nie uwierzyłaby w żadne jego tłumaczenie.

Głosy z zaświatów

Подняться наверх