Читать книгу Ukryta siła - Рич Ролл - Страница 13
SŁÓWKO NA TEMAT RESTAURACJI
ОглавлениеMoje szczęście polega na tym, że ponieważ mieszkam w Los Angeles, mam dokoła bez liku restauracji wegańskich i wegetariańskich, których menu nie gwałci zasad Mocy Roślin, a co więcej, często są gotowe na sporządzenie jakichś potraw spoza karty, aby zadowolić moje gusta. Rozumiem jednak, że nie każdy żyje w takim otoczeniu. To prawda, iż na całym świecie coraz częściej można spotkać restauracje z menu zawierającym pozycje roślinne i bezglutenowe, ale daleko jeszcze do tego, aby takie jedzenie dominowało. W znalezieniu ciekawego i polecanego przez innych miejsca w twojej okolicy pomoże ci aplikacja mobilna o nazwie Happy Cow, która jest bezpłatnym ogólnoświatowym katalogiem wszystkich najlepszych wegańskich i wegetariańskich restauracji oraz sklepów spożywczych. Korzystam z niej podczas każdej podróży (wraz z AirVegan, dostępną w App Store aplikacją, dzięki której wiem, gdzie na danym lotnisku zjem coś wegańskiego), co już wielokrotnie pozwoliło mi uniknąć marnowania czasu czy chodzenia z burczącym brzuchem. Wciąż jednak masz duże szanse na znalezienie się w lokalu, w którym nie będzie żadnych pociągających czy choćby akceptowalnych potraw. I co wtedy? Dobrze znam ten kłopot. Dotyka mnie to zwłaszcza w sytuacjach biznesowych, kiedy nie mam wpływu na to, w jakie restauracji lądujemy. Z drugiej zaś strony, nie znoszę robić awantur i ściągać na siebie uwagi. Wszyscy znamy „tego faceta”; drzazga w bucie: nie może zjeść jak wszyscy, a tylko doprowadza kelnerów i resztę gości do szału swoimi żądaniami. Jeśli więc i ty boisz się takich sytuacji, dobrze cię rozumiem.
Ale przy odrobinie zmyślności i przewidywania, można żeglować także i po tych zdradzieckich wodach. Po pierwsze zatem, jeśli będziesz uprzejmy – a może i nawet odrobinę przepraszający za swoje dziwactwa – to podobnie jak ja, stwierdzisz, że ludzie zazwyczaj są dość wyrozumiali. A z równowagi ich wyprowadzają wyniosłość i pogarda. Dlatego w podobnych sytuacjach zawsze staram się zachować humor i apelować do wyrozumiałości. W efekcie spotykam się o wiele częściej z zaciekawieniem niż z wrogością. Moje prośby o podanie czegoś spoza karty czy niezgoda na coś w niej występującego zdumiewająco często stają się okazją do żywej i interesującej rozmowy przy stole. W najlepszych przypadkach zdarza się, że moi przyjaciele, partnerzy lub klienci zaczynają się zastanawiać nad swymi wyborami kulinarnymi. Kluczem jest nienatarczywość. Jeśli uparcie obstajesz przy swojej jedynej słuszności, albo co gorsza usiłujesz innych ratować lub nawracać, będą uciekać, gdzie pieprz rośnie.
Nie lubisz scysji? Ja też ich nie znoszę. Kiedy więc przychodzi czas składania zamówień, spokojnie wyjaśnij sprawę kelnerce lub kelnerowi, aby nie wyjść na „tego faceta”. Nie musisz tego robić przy stole, może zaczepić ich gdzieś na boku. Spytaj, czy można by zamówić coś spoza jadłospisu. I naprawdę będziesz zaskoczony tym, jak często spotkasz się ze zrozumieniem.
Nawet w najtrudniejszym środowisku kulinarnym najczęściej jestem w stanie zamówić coś akceptowalnego. W japońskich restauracjach: roślinne sushi, szpinak, lekko podsmażone grzyby, sałatkę z wodorostów; w chińskich i hinduskich: ryż z warzywami; w meksykańskich: warzywne burrito; w restauracji stekowej: sałatkę jarzynową, pieczonego ziemniaka, warzywa na parze; u Włochów: makaron z sosem pomidorowym (aczkolwiek trzeba uważać, gdyż własne makarony mogą zawierać jajka, dlatego lepiej się upewnić). A miskę sałaty z sosem vinaigrette dostanie się praktycznie wszędzie.
Mam też wrażenie, że dzisiaj praktycznie co krok można dostać burgery warzywne. A jak już nic innego nie zostanie, weganin zawsze może szukać ratunku we frytkach. Nie ma co ukrywać, że niekiedy wybór nie jest nadzwyczajny, najważniejsze to się nie poddawać i znajdować najlepsze w danej sytuacji rozwiązanie.
Pisałem już zresztą wcześniej, że aby uniknąć podobnych dylematów, zawsze staram się mieć ze sobą termos z przygotowanym w domu koktajlem, porcję ryżu czy soczewicy, a także odpowiadające mym gustom przekąski. Dzięki temu mogę się najeść przed wyjściem do restauracji, w której nie spodziewam się dobrej oferty. A w trakcie posiłku zamawiam coś drobnego i przez cały czas nie tracę dobrego humoru.
* W trosce o całkowitą przejrzystość chciałbym oświadczyć, że nie jestem opłacany, sponsorowany ani w żaden sposób wynagradzany przez żadną z firm czy marek wymienionych w tej książce, chyba że wyraźnie jest to opisane w tekście. Po prostu piszę tylko o produktach, których używam i które polecam, i tyle.
** Oświadczenie: 22 Days sponsorowało w przeszłości niektóre z odcinków mojego podcastu. I choć już nie współpracujemy, to i tak wspominam o tej marce, ponieważ uwielbiam ich produkty i stosuję je regularnie.