Читать книгу 100 przebojów muzyki klasycznej - Robert Ginalski - Страница 6

Przedmowa

Оглавление

Czym jest przebój muzyczny? W dużym uproszczeniu można by powiedzieć, że to taki utwór, który znienacka zaczynamy nucić przy goleniu bądź na spacerze, nie bardzo nawet wiedząc, skąd i dlaczego przyplątał nam się do głowy; kompozycja, którą teoretycznie znamy wszyscy, chociaż niekoniecznie mamy pojęcie, kto jest jej autorem. I wcale nie musi to być dzieło wybitne – bywa, że wystarczy skoczna melodia, porywający rytm lub to nieokreślone „coś”, co sprawia, że utwór po prostu nam się podoba.

Muzyka klasyczna ma jednak to do siebie, że najsłynniejszych i najpopularniejszych dzieł niekiedy zanucić się nie da. Gwizdania pod prysznicem nie można więc traktować jako wyznacznika. Najlepszą rekomendacją jest to, czy dana kompozycja przyciąga słuchaczy na koncert. Jeśli tak – to przebój gotowy.

Polska jest chyba jedynym krajem cywilizowanym, w którym muzykę klasyczną zwykle określa się jako „poważną”. To koszmarne określenie – muzyka jest albo dobra, albo zła i nie ma powodu, dla którego klasyka miałaby deprecjonować inne, „niepoważne” gatunki.

Z drugiej strony, jeśli chodzi o przeboje muzyki klasycznej Polska ma niewątpliwą zasługę: w dzisiejszym rozumieniu słowa „przebój” pierwszym hitem „klasyki” była Modlitwa dziewicy zmarłej w 1861 r. Tekli Bądarzewskiej-Baranowskiej. Tę fortepianową miniaturę przez ponad pół wieku grywały panny z dobrych domów jak świat długi i szeroki. Znalazła się na ścieżce dźwiękowej filmu Kraina Hi-Lo, a Kurt Weill wykorzystał ją w swojej operze Rozkwit i upadek miasta Mahagonny. Imieniem Tekli Bądarzewskiej nazwano nawet jeden z kraterów na Wenus! Obecnie trudno byłoby usłyszeć ten zapomniany już drobiazg, gdyby nie Japończycy, którzy – zapewne na fali nieuleczalnej miłości do Chopina – w 2007 r. wydali płytę kompaktową z utworami Bądarzewskiej.

W muzyce rozrywkowej z przebojem często mamy do czynienia wtedy, gdy po latach odkurzy go inny wykonawca, w innej aranżacji. Weźmy chociażby The Shoop Shoop Song. Nagrana w 1964 roku przez Betty Everett piosenka doczekała się wielu tak zwanych coverów, ale dopiero wersja Cher z 1991 roku uczyniła z niej światowy przebój. Świetne skądinąd autorskie wykonanie I Shot the Sheriff Boba Marleya znane było nielicznym, dopóki piosenki tej nie spopularyzował Eric Clapton. A już najbardziej skrajnym przykładem może być Asereje (The Ketchup Song). Pierwsza, koszmarnie anemiczna wersja zespołu Monkey Circus przeszła zupełnie bez echa i dopiero niesamowicie energetyczne nagranie Las Ketchup uczyniło z niej światowy, choć tylko sezonowy przebój.

W muzyce klasycznej przebojami najczęściej są kompozycje oryginalne, aczkolwiek bywają wyjątki. Podstawowym instrumentem, z jakim kojarzy nam się Hiszpania, jest gitara. Zapewne dlatego utwory największych hiszpańskich kompozytorów piszących na fortepian, jak Albéniz czy Granados, bądź na orkiestrę, jak Manuel de Falla, znane są głównie z transkrypcji na gitarę klasyczną. Liczba aranżacji na inne instrumenty również jest oznaką popularności i często stanowi o tym, czy mamy do czynienia z przebojem.

Podobnie jak skala wykorzystania dzieł klasycznych w ścieżkach dźwiękowych filmów. Wśród kompozytorów przodują Mozart, którego dzieła znalazły się w blisko 300 filmach, oraz Beethoven, Czajkowski, Vivaldi, Bach i Wagner (każdy „ma na koncie” ponad 200 filmów). Jeśli chodzi o utwory, medalowe miejsca zajmują: Eine Kleine Nachtmusik Mozarta, Nad pięknym modrym Dunajem Straussa i Cztery pory roku Vivaldiego, a zaraz za podium plasuje się O Fortuna Orffa.

W ostatnich latach można by dodać jeszcze dwa wyznaczniki tego, czy coś jest przebojem (zwłaszcza wśród ludzi młodych): liczbę pobrań danego utworu jako dzwonka do telefonów komórkowych oraz częstotliwość pojawiania się w reklamach. Podczas pisania tej książki tylko w ciągu jednego dnia oprócz wyżej wymienionych czterech dzieł usłyszałem z ekranu telewizora kolejne pięć z opisanych kompozycji, które towarzyszyły reklamom rozmaitych produktów, od piwa przez meble i sieć marketów po perfumy, dezodoranty i samochody: Uwertury Rossiniego do Cyrulika sewilskiego i Wilhelma Tella, Cwałowanie Walkirii Wagnera oraz W grocie Króla Gór Griega i Wschód słońca z Tako rzecze Zaratustra Straussa. Nic dziwnego: jak dowodzą badania, muzyka jest drugim – zaraz po humorze – magnesem przyciągającym telewidzów do reklam, zdecydowanie skuteczniejszym niż na przykład udział gwiazd ekranu. Skoro więc największe światowe koncerny decydują się na wybór muzyki klasycznej, a nie popularnej do jakże dopracowanych w każdym szczególe kampanii reklamowych, o czymś to świadczy!

Pewien mój znajomy w chwilach radości nucił melodyjnie: „Tralala, tralala, czy to miłość”, nie zdając sobie sprawy, że podśpiewuje początek Symfonii g-moll KV 550 Mozarta. Od czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej wszyscy znamy melodię do słów Ody do radości Schillera, ale nie każdy wie, że jest to fragment ostatniej części IX Symfonii d-moll op. 125 Beethovena. W tej książce przybliżam te i inne przeboje muzyki klasycznej, od jednominutowych miniatur po kompozycje trwające ponad godzinę.

Każda lista przebojów rządzi się swoimi prawami i ma to do siebie, że niekoniecznie zawiera dzieła wybitne. Dlatego proszę się nie dziwić, że wśród utworów, powiedzmy, Beethovena znajdziemy taki drobiazg jak Dla Elizy, a nie ma miejsca dla Missa solemnis. Bagatelka wielkiego wiedeńczyka jest bowiem znana wszystkim, a wspaniała, monumentalna Msza uroczysta to jednak propozycja dla wyrobionych melomanów i przy całej swej wielkości nie spełnia kryteriów przeboju. Powtarzam więc – książka ta nie jest wykazem największych dzieł w dorobku kompozytorów, tylko najpopularniejszych.

Dziwić też może skromna reprezentacja twórczości Chopina i Mozarta. Wynika to stąd, że niewiele utworów Chopina wyróżnia się w jakiś szczególny sposób; na dobrą sprawę jako przeboje należałoby wymienić wszystkie etiudy, preludia, mazurki, ballady, nokturny… Podobnie rzecz ma się z Mozartem.

Nawiasem mówiąc, 100 przebojów muzyki klasycznej nie jest listą przebojów, a jedynie wykazem najpopularniejszych dzieł. Lista ma bowiem to do siebie, że nieuchronnie przyznaje medale i ustawia hierarchię według kolejności. Sprawdza się to na przykład w radiu, gdy oceniamy najpopularniejsze piosenki w danym tygodniu, ale już lista 500 utworów wszech czasów magazynu „Rolling Stone” nasuwa poważne wątpliwości. O ile większość zawartych w niej utworów nie budzi zastrzeżeń, o tyle ich miejsca na liście są przedmiotem zażartej dyskusji – i nic dziwnego. Bo na podstawie jakich kryteriów grupa 172 krytyków i muzyków ustaliła, czy wyżej powinna się znaleźć piosenka (I Can’t Get No) Satisfaction Rolling Stonesów, Hey Jude Beatlesów czy Layla Claptona? Taka klasyfikacja mija się z celem. Wszelka twórczość artystyczna to nie sport, tu się medali nie rozdaje. Czyje arcydzieła należałoby bowiem postawić „na pudle”: Bacha, Mozarta, Chopina…? Bez sensu. Dlatego książka ta wymienia sto przebojów w kolejności alfabetycznej według nazwisk kompozytorów, bez silenia się na ich hierarchizowanie.

Swoją drogą, tytułowe sto przebojów należy traktować bardzo umownie – korzystając z okazji, przemycam więcej równie popularnych utworów, dla których zabrakło miejsca w setce. Linki zamieszczone na końcu każdego rozdziału pozwolą szybko odsłuchać omawiane dzieła na YouTube. Może się wprawdzie zdarzyć, że jakieś nagranie zostanie wycofane, ale znając tytuł i autora, każdy i tak bez trudu je znajdzie.

Oprócz krótkich informacji o kompozytorach, opisów utworów i okoliczności ich powstania oraz ciekawostek podaję też informacje o co ciekawszych przeróbkach i najlepszych nagraniach. Najpopularniejsze dzieła muzyki klasycznej można bowiem dostać w dziesiątkach interpretacji wielkich bądź marnych artystów, ale nawet znane nazwisko nie gwarantuje, że akurat ta propozycja przypadnie nam do gustu (chociaż to oczywiście najbezpieczniejsze kryterium wyboru, kiedy dokonujemy zakupu w ciemno). Tymczasem jeśli nie chcemy się zrazić do klasyki, na początku bezwzględnie należy jej słuchać w najlepszych wykonaniach – bo te marne, jak chociażby wciskane naiwnym w tanich edycjach dodawanych do prasy, mogą zniechęcić do muzyki klasycznej raz na zawsze. Dopiero z czasem można, a wręcz należy się bawić porównywaniem interpretacji różnych wykonawców. Jest to kolejna cecha odróżniająca muzykę klasyczną od popularnej: w tej drugiej wciąż szukamy nowych utworów, w klasyce zaś (po zgromadzeniu stosownej kolekcji nagrań) rzadziej rozglądamy się za nowymi dziełami, a chętniej słuchamy nowych wykonań tego, co już mamy i znamy.

Z przebojów muzyki wokalnej uwzględniam tylko fragmenty instrumentalne (uwertury bądź suity orkiestrowe) – arie operowe czy pieśni zasługiwałyby na osobną książkę.

Link:

Modlitwa dziewicy: http://www.youtube.com/watch?v=rxeEbO47QSw

100 przebojów muzyki klasycznej

Подняться наверх