Читать книгу Noah jest bardziej - Simon James Green - Страница 5
Rozdział czwarty
Оглавление– Wygłaszam mowę – obwieścił Noah, spoglądając na Connora Evansa, gdy na boisku czekali obok siebie na przybycie autokaru z Francuzami.
– Tak? Super – mruknął Connor, klaszcząc w rękawiczkach, żeby mu nie zmarzły dłonie.
– Nic wielkiego – ciągnął Noah. – Tylko parę słów, żeby ich powitać w Wielkiej Brytanii. Ktoś musi to zrobić.
– Fajnie – odparł Connor i spojrzał na Harry’ego. – Też pomagasz z tą mową, Haz?
Harry pokręcił głową.
– Niektóre sprawy lepiej pozostawić Noahowi.
Connor zachichotał.
– Święta racja.
Noah przytaknął i uśmiechnął się uprzejmie. Nie bardzo mu się podobało, że Harry i Connor byli wciąż tacy koleżeńscy wobec siebie. Jakim cudem po tym, jak Harry tak beztrosko porzucił Connora na rzecz Noaha, oni dalej się przyjaźnili, rozmawiali i śmiali? Śmiali, całkiem prawdopodobnie, z niego.
Co gorsza, Connor zaczął się uważać za jakiegoś geja alfa w szkole. Zafarbował krótkie włosy na platynowy blond, jego spodnie stały się węższe, mięśnie urosły, a Noah nie miał wątpliwości, że owłosienie Connora doskonale odpowiadało zaleceniom zawartym na stronach dla gejów. Poza tym krążyły plotki, że Connor spotykał się z chłopakiem z trzynastej klasy – dwa lata starszym! Jak buntowniczo. To mogłoby znaczyć, że obecnie Connor miał jakieś doświadczenie seksualne, bo zaopiekował się nim jego kumpel z ostatniej klasy, który z pewnością pokazał mu, co i jak. Jeśli coś w tym temacie miałoby się zadziać między Noahem a Harrym, Noah musiał polegać na podwórkowych śmieszkach, podejrzanych stronach internetowych i książce o dojrzewaniu (która nie zawierała ani słowa o gejach). Niektórzy to mają łatwo w życiu.
Tym bardziej Harry powinien się przekonać, że braki Noaha w WIEDZY O ŻYCIU SEKSUALNYM GEJÓW są aż nadto nadrobione w dziale umiejętności przemawiania publicznego. W końcu co jest ważniejsze?
– Czeeeść, chłopaki! – Podeszła do nich Jess Jackson.
Mały brzuszek zaczął jej wystawać pod szkolną spódnicą, ale poza tym nic się nie zmieniła: była ubrana bardziej wieczorowo niż do szkoły, z pomalowanymi paznokciami, z jedwabistymi włosami i perfekcyjnym makijażem.
– Jess, Noah przygotował mowę – powiedział Connor.
Oczy Jess pojaśniały.
– Przygotowałeś mowę, Noah?
– Tak, przygotowałem małą mowę.
– A o czym? – Jess wyszczerzyła się, jakby to była najbardziej emocjonująca wiadomość, jaką usłyszała od miesięcy.
– Takie tam. – Noah wzruszył ramionami, strzepując niewidoczny pyłek ze swetra. – Powitam ich w naszym skromnym kraju. Nie żeby mi się chciało, ale szkoła mnie o to poprosiła.
– Mmm – zachichotała Jess. – Ale super. Uwielbiam to. – Rzuciła okiem na miejsce, gdzie stała Melissa wraz z innymi wyniosłymi i prawdopodobnie wrednymi dziewczynami. – Hej, Mel? MEL?! NOAH PRZYGOTOWAŁ MOWĘ!
– NIE PIERDOL, PRZYGOTOWAŁEŚ MOWĘ, NOAH?! – odwrzasnęła Melissa.
Noah się skrzywił.
– Tylko… tak, taką małą.
– CO?!
– TAK! TAKĄ MAŁĄ! – krzyknął Noah w odpowiedzi. – Boże, dlaczego wszyscy tak o tym gadają?
Connor łypnął na niego.
– Ziom, sam zacząłeś.
– Tylko wspomniałem. – Noah zamilkł, gdy autokar wtaczał się na podjazd. – O matko, już tu są. Lepiej podejdę do pani Stirling.
Noah przepchnął się przez tłum, podczas gdy wszyscy umilkli w oczekiwaniu. On wiedział, o co im chodzi. Jego rówieśnicy mogą być średnio zainteresowani tym, jacy ci Francuzi będą albo kto komu zostanie przypisany, ale najważniejsze pytanie brzmiało, czy któryś z nich będzie wysportowany.
Noah odchrząknął, poprawił szkolny krawat, strzepnął jeszcze trochę niewidocznego pyłku ze swetra i zerknął na panią Stirling, żeby dała mu znak. Poprzez boisko Jess Jackson posłała mu całusa.
– Nie mogę się doczekać twojej mowy, Noah! – zawołała.
Skinął głową. Już wypracował sobie najlepszy sposób na Jess – nie walczyć z nią.
Drzwi autokaru otworzyły się z sykiem i francuscy uczniowie postawili pierwsze kroki na brytyjskiej ziemi. Około trzydziestu uczniów wysypało się z autokaru. Chłopcy, dziewczyny, niscy, wysocy, jedni pryszczaci, inni z aparatami ortodontycznymi – mimo ich reputacji i kraju pochodzenia w zasadzie wszyscy byli zupełnie jak oni. Noah znowu pogładził krawat. Pani Stirling spoglądała na swoją podkładkę do pisania, ale spodziewał się, że w każdej chwili może dać mu sygnał do rozpoczęcia.
– MOWA! – wrzasnęła Jess Jackson.
Noah spojrzał na nią i zmarszczył brwi. Jess powinna zrozumieć, że takie rzeczy są właściwie zaplanowane – oficjalne mowy nie wygłaszane są ot tak. Musi czekać na znak.
Pani Stirling przyłożyła do ust megafon. Noah się skrzywił. Czy ma wygłaszać mowę przez to coś, jak jakiś dowódca ataku? Czy ta szkoła nie ma odpowiedniego systemu nagłośnieniowego?
– Dobra, słuchajcie! – zaczęła pani Stirling. – Przywitajmy naszych gości z Francji z brytyjską serdecznością!
Tłum eksplodował okrzykami, których głośność i intensywność były zupełnie niespójne z tym, co świętowano.
– Okej, okej! – ryknęła pani Stirling. – Jest bardzo zimno, więc zacznijmy…
Noah znów odchrząknął. To była na pewno jego chwila. Zerknął na Harry’ego, Connora i Jess. Harry uniósł kciuki.
– Dajesz, Noah! – zawołała Jess ku uciesze swoich koleżanek.
Pani Stirling znowu patrzyła w swoją podkładkę, najwyraźniej nie widząc zakłócenia.
– Dobra, ustawcie się w rządku, to pan Baxter przedstawi was waszym nowym francuskim ami3… Noah spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.
– Bagaże idą do woźnego, zanim zabierzecie do domu swojego ucznia…
Powinien coś powiedzieć?
– I nie zapomnijcie o naszym meczu piłki nożnej Anglia–Francja dziś po południu. Przypominam, że to mecz towarzyski, a nie okazja, żeby, jak usłyszałam pewnego ucznia z dwunastej klasy, „przypomnieć im, kto wygrał wojny napoleońskie”. Dziękuję, zachowujcie się odpowiedzialnie.
Nie, nie, nie, nie!
Wszyscy zaczęli się kręcić, formując kolejkę, żeby odebrać swojego francuskiego ucznia. Noah stał z szeroko otwartymi oczami, czerwieniejąc z powodu bycia zapomnianym.
A. Co. Z. Jego. Mową?!
Spojrzał na Harry’ego, Connora i Jess. Connor pękał ze śmiechu. Harry miał oczy tak samo wybałuszone jak Noah i patrzył na panią Stirling znikającą w tłumie. Jess była zachwycona.
Dobra, jest w porządku. I tak miał gdzieś tę mowę. Nieważne, że spędził tygodnie na pisaniu i ćwiczeniu tej mowy mimo powtórek do próbnych egzaminów i tylko zmarnował czas. Następnym razem, gdy pani Stirling albo ktokolwiek inny poprosi go o pomoc, to grzecznie odmówi. Wtedy dopiero będą żałować. Kto będzie prowadzić loterię z fantami na festynie letnim? Nie on.
Noah pochylił głowę i zaczął dyskretnie usuwać się z małego podium, udając, że był taką samą częścią tłumu jak wszyscy i nie miał żadnych specjalnych zadań do wykonania.
Jess doskoczyła do niego. Brakowało jej tchu ze śmiechu.
– Epickie, Noah! Super! Najlepsza mowa, jaką w życiu słyszałam!
Łypnął na nią.
– Dzięki – mruknął przez zaciśnięte zęby.
– Mój ulubiony kawałek to ten, kiedy nic nie mówiłeś i nawet nie wygłosiłeś tej mowy. To tak, jakbyś zaprzeczył samej idei przemówienia!
Nie da się złapać na tę przynętę. Może zachowywanie się tak, jakby go szczerze komplementowała, ją zmiesza.
– Dzięki, Jess.
– Od tego sukcesu na pewno ci odbije.
Albo i nie.
Mrugnęła do niego i wmieszała się w tłum.
Noah wziął głęboki, uspokajający oddech, zanim wpadł na niego uchachany Connor.
– Noah, o ja cię pierdzielę – powiedział Connor, klepiąc Noaha w plecy. – Ziom, to było komiczne.
Wysilił się na uśmiech.
– No. Udało mi się wywinąć.
Connor zadławił się śmiechem.
– Musimy się częściej spotykać. W zasadzie to musimy, bo widziałeś to ciasteczko, które przypadło w udziale Harry’emu?
Noah rozejrzał się akurat wtedy, gdy dotarł do nich Harry z drugim najpiękniejszym chłopcem, jakiego Noah widział w życiu.
– Cześć, chłopaki! – zaszczebiotał Harry.
Noah zrozumiał, dlaczego był tak rozszczebiotany. Ten chłopiec hipnotyzował urodą. Miał pięknie wyrzeźbioną szczękę, płonące ciemne oczy, psotny uśmiech, lekko opaloną skórę i ciemnobrązowe, rozwichrzone włosy. Ten chłopiec mógłby zagrać w reklamie perfum.
– Jestem Pierre – powiedział chłopiec jedwabistym, melodyjnym głosem. – Pierre Victoire4.
3
Ami (fr.) – przyjaciel.
4
Victoire (fr.) – zwycięstwo.