Читать книгу Hannibal - Thomas Harris - Страница 8

CZĘŚĆ I
Waszyngton
Rozdział 6

Оглавление

W pokoju, gdzie upływa życie Masona, panuje cisza, choć ma ona swój własny, delikatny rytm: szumy i westchnienia respiratora dającego Masonowi oddech. Pokój spowija mrok, w którym jarzy się jedynie wielkie akwarium, gdzie murena kręci niestrudzenie ósemkę po ósemce, a jej cień porusza się niczym wstęga po pokoju.

Splecione włosy Masona tworzą gruby węzeł leżący na osłonie respiratora, która pokrywa jego pierś na podnoszonym łóżku. Przed nim jest zawieszone urządzenie składające się z rurek przypominających piszczałki.

Długi język Masona wysuwa się zza zębów. Oplata nim końcówkę rurki i dmucha w nią przy następnym pulsie respiratora.

Z głośnika na ścianie natychmiast odzywa się głos.

– Słucham pana.

– „Tattler”. – Gubi pierwsze „t”, lecz głos jest głęboki i donośny jak głos spikera radiowego.

– Na stronie pierwszej…

– Nie czytaj. Pokaż na monitorze. – Mason nie wymawia głosek „p” i „m”.

Duży ekran na wysuwanym monitorze trzeszczy. Niebieskozielony obraz przechodzi w róż, gdy pojawia się tytuł gazety.

– „Anioł śmierci: Clarice Starling, maszyna do zabijania z FBI” – czyta Mason przez trzy powolne oddechy respiratora. Może powiększyć zdjęcia.

Tylko jedna ręka wystaje spod kołdry. Trochę może nią ruszać. Dłoń niczym blady krab przesuwa się bardziej dzięki ruchom palców niż sile wychudzonego ramienia. Głowa Masona jest w znacznym stopniu unieruchomiona, palec wskazujący i środkowy spełniają funkcję czułków, a kciuk, palec serdeczny i mały ciągną rękę do przodu. Dłoń trafia na pilota, którym można powiększać i przewracać strony.

Mason czyta powoli. Okular nad jego jedynym okiem dwa razy na minutę syczy cichutko, zwilżając pozbawioną powieki gałkę oczną. Na szkle często pojawia się mgiełka. Przebrnięcie przez dwa artykuły zajmuje mu dwadzieścia minut.

– Pokaż prześwietlenie – zażądał Mason po skończeniu lektury.

Zajęło to chwilę. Duża płachta zdjęcia rentgenowskiego wymagała odpowiedniego podświetlenia, żeby była czytelna na monitorze. Miał przed sobą ludzką rękę, która najwyraźniej uległa kontuzji. Na kolejnym zdjęciu pojawiła się dłoń i całe ramię. Strzałka wskazywała na stare pęknięcie kości ramiennej mniej więcej w połowie między łokciem i barkiem.

Mason przyglądał się zdjęciu przez wiele oddechów.

– Teraz pokaż list – polecił w końcu.

Na ekranie pojawiło się piękne, kaligraficzne pismo: litery powiększone do absurdalnych rozmiarów.

– „Droga Clarice – czytał Mason. – Z entuzjazmem śledziłem przebieg twego publicznego zniesławienia i upokorzenia…”. – Sam rytm tego głosu przywołał stare myśli, które zakręciły Masonem, łóżkiem, pokojem, zerwały strupy z jego potwornych snów i przyspieszyły bicie serca, za którym nie nadążał oddech. Urządzenie natychmiast wyczuło podniecenie i szybciej wypełniło płuca powietrzem.

Przeczytał cały list w tym bolesnym tempie przy pracującym respiratorze, jakby jechał na koniu. Nie mógł zamykać oka, ale gdy skończył czytać, jego umysł odpłynął na chwilę. Musiał pomyśleć. Respirator zwolnił. Mason znów dmuchnął w rurkę.

– Słucham pana.

– Połącz mnie z kongresmenem Vellmore’em. Przynieś słuchawkę. Wyłącz głośnik.

– Clarice Starling – powiedział do siebie z następnym oddechem, na który pozwolił mu respirator. Imię i nazwisko nie posiadały głosek wybuchowych. Wymówił je całkiem wyraźnie. Nie opuścił żadnego dźwięku. Czekając na telefon, zdrzemnął się przez chwilę. Cień mureny pełzał po pościeli, twarzy i splecionych włosach.

Hannibal

Подняться наверх