Читать книгу Walka o macierzyństwo. Jak wygrać z czasem i samą sobą - Weronika Marczuk - Страница 10
A gdzie w tym wszystkim byłam ja?
ОглавлениеTo odkrycie pomogło mi zrozumieć moje zawodowe rozdwojenie. Z jednej strony: perfekcjonizm w dążeniu do bycia dobrym prawnikiem – wyróżnienia, własna kancelaria. Z drugiej: produkcja filmowa, fundacja artystyczna, projekty twórcze. Moja miłość do wiedzy skierowała mnie na ścieżkę prawniczą, prestiżową. Natomiast moja artystyczna dusza, czyli miłość do muzyki i tańca, zabierała mnie w rejony, gdzie nie wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik, gdzie mogłam dać upust swojej tęsknocie za byciem dzieckiem, odtworzyć dzieciństwo, które skończyło się tak dramatycznym cięciem. Tak połączyły się dwa tory. Nauczyłam się produkować filmy, na prośbę znajomych zagrałam Ukrainkę w serialu „Plebania”, wystąpiłam też w filmie, co znowu było cofnięciem się do ukochanych lat szkolnych i występów przed publicznością. Mimo że świetnie sobie radziłam: grałam, tworzyłam, kreowałam, nie pozwalałam nazywać siebie artystką, bo przecież w związku artysta mógł być tylko jeden. Grzecznie stałam w drugim rzędzie. Zresztą, przez całe dzieciństwo przygotowywano mnie do takiej roli. Choć tańczyłam, grałam na fortepianie i byłam świetna w szkolnych przedstawieniach, rodzicie twierdzili, że lepiej skończyć pedagogikę lub prawo, twardo stąpać po ziemi. Jakież to teraz jest jasne, jakie oczywiste… Wszystko, co robiłam jako prawnik czy organizator – chwalono i zauważano, a to, co dotyczyło twórczości – traktowano jako mało znaczący epizod, ewentualnie hobby. Przecież lepiej być prawnikiem i prezesem firmy. Ktoś musi w domu być poważny. Ktoś musi być odpowiedzialny. I tylko szczera zazdrość przyjaciółek oraz podziw ludzi czasem dawały mi do myślenia… Ale odpędzałam te myśli. Nie mogłam zawieść. Podjęłam się TEJ ROLI. Teraz już wiem.
Kolejny etap terapii pozwolił mi wreszcie uszanować swoje potrzeby i odciąć się od oczekiwań innych. Nigdy nie obwiniałam nikogo za niepowodzenia, zaczęłam więc pracę nad sobą: wychodzenie z kokonu, pozbycie się poczucia winy, zaprzestanie chowania się w cień, znalezienie czasu dla swoich zajęć i docenienie siebie. Zmiany we mnie spowodowały wybuch. Rozerwał on „złotą klatkę”, w której żyłam przez lata, odzyskałam podmiotowość, pozwoliłam sobie na głośne mówienie, czego pragnę, a nawet bez wyrzutów sumienia przyjęcie propozycji pracy w telewizji. Jak to wszystko wpłynęło na kwestię poruszaną w tej książce?
Rozważania zostawię ekspertowi, ale wtedy, 13 lat temu, zrobiłam bilans na zamknięcie ważnego etapu w życiu. Bez narzekania, obiektywnie, bez żalu, ze zrozumieniem tego, że na wszystko jest odpowiedni czas: tytuły – mnóstwo, małżeństwo – dwanaście lat, sympatia ludzi – bardzo duża, liczba dzieci chrzestnych – siedmioro, liczba dzieci wychowanych – jedna cudowna córka byłego męża, własnych – zero!