Читать книгу Walka o macierzyństwo. Jak wygrać z czasem i samą sobą - Weronika Marczuk - Страница 9
Przez całe moje życie Inna była z nami
ОглавлениеJej duch obchodził z nami Święta, chodził do szkoły, był pytany, czy jakieś zdarzenie jest dla niego miłe… „Dziś są urodziny śp. Innoczki”, mówiła mama 13 sierpnia. „Oj, to przecież dzień, kiedy rok temu zaczęła raczkować”, „Gdyby żyła, chodziłaby do pierwszej klasy”, komentował tata. Tak, Tatusiu, gdyby Innoczka żyła, dziś byłaby czterdziestopięcioletnią kobietą, na pewno piękną i pogodną.
Mijały lata. Nie zdawałam sobie sprawy, że to doświadczenie zaważyło na moim późniejszym życiu – dziewczynki, nastolatki, młodej kobiety. Gdy w końcu podczas terapii to do mnie dotarło, prawda uderzyła mnie jak obuchem w głowę. Przepracowywałam ją, zapoznawałam się ze schowanymi głęboko lękami, smutkiem, perfekcjonizmem i nadmierną odpowiedzialnością. Dla specjalistów to było oczywiste, dla mnie nie. Musiałam poskładać życiowe puzzle: akcja – reakcja, przyczyna – skutek. Czy było czymś złym, że zawsze chciałam mieć najlepsze wyniki? Że dostawałam same piątki i kończyłam z wyróżnieniem kolejne szkoły, w tym muzyczną? Że poszłam na prawo? I wciąż mogłam sprawiać rodzicom radość? Pozostanie za granicą, mimo obaw, nie zepsuło mnie. Byli ze mnie dumni. Przyjechali na rozdanie dyplomów na Uniwersytecie Warszawskim: dyplom z wyróżnieniem wręczał ich córce premier Włodzimierz Cimoszewicz. Dalej zadawałam sobie pytania: czy było coś złego w tym, że kolejne cztery lata ciężko pracowałam? Potrafiłam w obcym języku skończyć z wyróżnieniem aplikację radcowską. Nawet na chwilę się nie zatrzymywałam, mało tego, w wieku trzydziestu sześciu lat obroniłam dyplom Master of Business Administration! Czy było w tym coś złego? Odpowiedź brzmi: nie. Przecież byłam ambitna, realizowałam wymarzony scenariusz. Tylko dlaczego w moim życiu wciąż czaił się chorobliwy lęk? Nieustannie uważałam na każdy swój krok, martwiłam się o powodzenie każdego zadania, którego się podejmowałam, a było ich mnóstwo, czasami nawet otrzymanie oceny niższej o chociażby jeden stopień, wywoływało u mnie nieuzasadniony niepokój. Zawsze chciałam „za bardzo”. Za bardzo zrobić, za bardzo pomóc, za bardzo się opiekować. Stworzyłam z siebie maszynkę do osiągania celów – swoich i innych ludzi.