Читать книгу Walka o macierzyństwo. Jak wygrać z czasem i samą sobą - Weronika Marczuk - Страница 4
Rozdział 1 Początek początków. Gdzie zaczynają się blokady?
ОглавлениеGdybyśmy mogli panować nad podświadomością, mielibyśmy całkowitą kontrolę nad własnym życiem. Z łatwością rozpoznawalibyśmy problemy, znali ich źródła, umielibyśmy je szybko rozwiązać i jeszcze szybciej osiągać pełnię szczęścia. Podświadomość wpływa na każdą sferę naszego życia. Składamy się z myśli, przeczuć, przekonań i lęków. Ukryte mechanizmy, kalki zachowań i określone nastawienia tworzą tysiące blokad, o których istnieniu nie mamy pojęcia. Próbujemy osiągnąć jakiś cel, mamy plan działania i wydaje się nam, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, a nagle ponosimy porażkę. Zastanawiamy się dlaczego, co poszło nie tak, często nie potrafimy zrozumieć niespodziewanego biegu wydarzeń. Zaczynamy obwiniać siebie i innych. Psują się nasze relacje, pojawiają kłopoty ze snem, z emocjami. Nie mamy pojęcia, gdzie szukać pomocy. Coś jest nie tak, ale nie wiemy dlaczego lub jak to zmienić. Ucisk w brzuchu, napięcie w głowie, jakby nasza intuicja próbowała nam coś podpowiadać, tylko skąd właściwie pochodzi ten głos? Ogromna część tych problemów wynika z tego, że nasze nieuświadomione „kody” nie działają poprawnie. Utrwalamy błędne reakcje, które „wchodzą nam w charakter” i powodują coś, co w życiu objawia się jako blokady. Zaczynamy działać na swoją niekorzyść. Wypalenie, niepowodzenia, brak energii, wieczne: „Chcę coś zmienić”, „Muszę zacząć inaczej żyć”. Stałe napięcia, dezinfomacja, nieosiągnięte cele – to wszystko powoduje, że latami żyjemy w narastającej frustracji.
I często wtedy pojawia się myśl o upragnionej ciąży, która wydaje się być lekarstwem na wszystkie bolączki. Wyobrażenie, że nasze przyszłe dziecko przyniesie nam ukojenie, wytyczy cel, będzie ostoją i świetlaną przyszłością, jest najsilniejszym pragnieniem, jakie kiedykolwiek pojawiło się w naszym sercu. Zaczynamy starania o zajście w ciążę i... zaliczamy pierwszy kryzys. Okazuje się to trudniejsze, niż założyłyśmy. W pracy, w parku, na spacerze, na zakupach zaczynamy zwracać coraz większą uwagę na kobiety w ciąży, które choć zmęczone, wydają się być szczęśliwe. Kontynuujemy starania i… znowu nic. Pojawiają się więc w naszej głowie myśli o in vitro. Przekopujemy setki stron internetowych, zaczynamy wędrówkę po gabinetach lekarskich, robimy dziesiątki badań. I słyszymy diagnozę, po której płaczemy w poduszkę. Odkładamy pieniądze i w końcu decydujemy się na zabieg. Czekamy na wynik. Jest! Powiodło się! Będziemy rodzicami! Nareszcie wszystko będzie dobrze! Niestety, po kilku tygodniach tracimy ciążę... Ale zbieramy się psychicznie i zaczynamy od początku. Jednak bardzo często początek nie tkwi w kolejnych diagnozach dotyczących naszego ciała. Początek może być, i z reguły jest, ukryty głębiej i wcześniej, nie tylko w naszym dzieciństwie, ale bywa, że jeszcze w łonie naszej matki.
Oto opowieść Natalii:
Natalia
Moja mama nie mogła zajść w ciążę z powodu przewlekłej choroby. Jednak zdarzył się cud, udało się. Kiedy była już w zaawansowanej ciąży, okazało się, że pojawiły się poważne komplikacje i raczej nie będzie mogła urodzić bez tragicznych konsekwencji. Stanęła przed dramatycznym wyborem: urodzić dziecko albo przeżyć. Mama wybrała mnie. W czułym liście do mojego taty napisała, że gotowa jest poświęcić życie dla mnie. Zostawiła mu wskazówki, jak ma mnie wychowywać, prosiła, żeby mnie kochał. Żałowała tylko, że nie będzie mogła już zobaczyć, jak będę rosła. Jak zareagował tata? No cóż, nie zaprotestował. Heroicznie uważał, że trzeba ratować upragnione dziecko. Trudno sobie wyobrazić, co czuje kobieta, która wie, że nie zobaczy dziecka, które nosi w sobie, nie doświadczy cudu macierzyństwa, a jej ukochany nie walczy o nią. A przede wszystkim trudno sobie wyobrazić, jak wielki strach przed śmiercią trzeba pokonać, by podjąć taką decyzję!
A potem nastąpił kolejny cud – moja mama przeżyła. Nosiła, mnie, tuliła, cieszyła się każdą chwilą ze mną. Idylla, prawda? A jednak zawsze coś czaiło się pod tym szczęściem. U mamy – to poczucie poświęcenia, ofiarowania siebie dla dobra dziecka, które jak każde inne nie było idealne, ale niesforne, wyłamujące się ze standardów, eksperymentujące, zbuntowane, wywoływało żal do otoczenia, do męża, że mimo wszystko ona nie była aż tak ważna. Wtedy często wyłaniała się przede mną postać Mamy, która-gotowa-była-poświęcić-swoje-życie i karcącym lub smutnym spojrzeniem mówiła: „A ty jesteś taka niewdzięczna”.
Właśnie wtedy „wdrukował” się w moją podświadomość lęk, że ciąża może zagrażać życiu kobiety. Gdy po latach, pracując z mądrym terapeutą, dotarłam do tego wspomnienia, poczułam smutek i ulgę jednocześnie. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego wyparłam ze swojej świadomości wydarzenia, które okazały się mieć tak duży wpływ na moje życie. Zdałam sobie również sprawę, że nie tylko moja relacja z mamą, ale także niebywała więź łącząca mnie z ojcem oraz stosunki między rodzicami uwarunkowane były tym pierwotnym zdarzeniem. Ono miało również dalsze konsekwencje. Zaowocowało moim podświadomym lękiem przed ciążą i przekonaniem, że dziecko zmienia na gorsze relacje między rodzicami, zawsze jeden z nich zostaje w jakiś sposób skrzywdzony, poszkodowany.