Читать книгу Walka o macierzyństwo. Jak wygrać z czasem i samą sobą - Weronika Marczuk - Страница 11
Brak własnego dziecka – jedyne, czego żałowałam
ОглавлениеJedyne, z czym się nie mogłam pogodzić. Jedyne pragnienie, dla którego warto było zmienić życie i zacząć kolejny etap. Historia mojego przeświadczenia, że czeka na mnie, gdzieś tam w przestworzach, moje dziecko, które kiedyś urodzę, które przyjdzie na świat oczekiwane przez wszystkich bliskich, jest kanwą do spisania opowieści o staraniu się, by zwalczyć swój instynkt przetrwania na rzecz instynktu pokazania świata istocie, która jest ważniejsza ode mnie samej, by się nie poddać, pomimo trudnych doświadczeń. I nawet najczarniejsze proroctwa, że po rozwodzie sobie nie poradzę bez męża, że będę w tym kraju nikim, zupełnie na mnie już nie działały. Ja już wiedziałam, jak jest naprawdę. Usłyszałam swoją duszę. Na szczęście.
Przekonałam się na swoim przykładzie, że nawet jedno słowo może zachwiać delikatnym światem dziecka. Czy każdy rodzić ma świadomość tego, jak jedno wydarzenie, jedno zdanie, mogą wpłynąć na dorosłe życie jego dziecka, jego postawę, wybory i w końcu na decyzję o posiadaniu własnych dzieci? Czy rozumie, że nawet drobne incydenty, rodzinne zabobony, obejrzany film oraz to, co przekazuje dziecku (nawet w dobrej wierze), może stać się dla niego gehenną? To, co dla dorosłych nie stanowi nawet tematu do rozważania, dla dziecka może stać się źródłem wielu złych decyzji, a w ich wyniku, ogromu życiowych trudności.
komentarz eksperta
ELINA DENIS – psycholożka rodzinna, trenerka VIP, psychoanalityk, procesor (PEAT, KNOWLEDGISM), certyfikowana terapeutka czaszkowokrzyżowa, osteopata, autorka kursu Communication Mastery, założycielka Happines Club oraz twórczyni metodologii terapii śmiechem i rozwijania zdolności poznawczych.
Kto chciałby, by ceną jego błędu stało się czyjeś życie? A życie najbliższej osoby? A życie czterolatka? Wyobraź sobie, że z całą powagą i przekonaniem powiedziano ci: „Jeśli zachowasz się nieprawidłowo, my, twoi rodzice, umrzemy” (tak zabrzmiało to w głowie małego dziecka). Nawet dorosły mógłby nie udźwignąć takiego ciężaru. Dzieciństwo znika. Znika beztroska, która z czasem mogłaby przekształcić się w zakorzenioną i spokojną wiarę w siebie. A co najważniejsze, strach odbiera prawo do popełnienia błędu i eksperymentowania. Dorastanie odbywa się w cieniu stałej, nieznośnej odpowiedzialności.
Można oczywiście rozważać, co to za ciężar poczucia winy? Nieszczęście spadło najpierw na każdego z rodziców (żal i przerażenie stratą, samooskarżanie), stąd wzięło się wzajemne obwinianie i próby zrzucenia z siebie trudnego do udźwignięcia ciężaru. Zdruzgotani rodzice, nie mogąc znieść takiego życia, przenoszą ogromną część odpowiedzialności na starszą córkę. Niczym rozpalony węgiel przerzucają odpowiedzialność z jednego na drugiego. Aż ten ogień i ból spada na małe dziecko, które jeszcze nie umie się bronić, nie wie, jak uniknąć ciosów.
Dziecko staje się dorosłą kobietą, zmuszoną zmagać się w życiu i z różnymi okolicznościami, i ze swoimi lękami. Kobieta rozgląda się i zastanawia, jak dalej żyć? Co zrobić z odebranym dzieciństwem, gdy nie jesteś już dzieckiem? Kiedy dusza, ciało i umysł dorastały w strachu i deficytach miłości?
Wnioski i porady
Nakarmić głodujących jest sprawą samych głodujących. Tak, jak najbardziej odpowiednimi komórkami dla organizmu są te, które wyrastają z własnych komórek macierzystych, tak, najbardziej ekologiczną miłością dla duszy jest jej własna miłość.
Najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić, aby sobie pomóc, to zostać w swojej wyobraźni najlepszą, najbardziej opiekuńczą matką i powrócić do siebie-dziecka. Przytul tę malutką, przestraszoną, bezbronną istotę. Przytul ją do siebie tak bardzo, jak to konieczne, aby to dziecko poczuło pełne bezpieczeństwo i spokój najgłębiej jak się da, do ostatniej swojej komórki.
Tak, wygląda to jak film science fiction, w którym bohaterowie mogą wrócić do przeszłości, by coś zmienić. Jak się okazało (dzięki naukowcom!), dla naszych neuronów nie jest ważne, czy doświadczamy czegoś w głowie, czy w rzeczywistości. Znacznie ważniejszy dla nich jest sposób na najlepsze rozwiązanie problemu.
Obraz i uczucie utrwala się. Następnie jest on oznaczany jako najlepsze rozwiązanie i wysyłany do podświadomości, aby w podobnym przypadku móc automatycznie zadziałać, użyć gotowego zachowania lub nastroju.
Dlaczego musimy wracać do przeszłości? Ta ofiarowana dziś miłość pokrywa ranę jak bandaż. A pierwotna, nieodłączna miłość, hojnie wlana w chwili, gdy rana się pojawiła, leczy ranę od samego początku, od samego źródła, to znaczy NA ZAWSZE.
Taka wewnętrzna praca jest dobra nie tylko dla delikatnych i wrażliwych kobiet. Richard Bach, autor wspaniałych książek (najprawdopodobniej znacie jego Mewę lub Iluzje) opisuje w Ucieczce z bezpieczeństwa swoje głębokie, osobiste doświadczenie pracy z sobą-dzieckiem. To najlepsza książka dla kogoś, kto szuka swojego źródła siły, zakorzenienia i pełni oraz wyjścia z narzuconego w dzieciństwie losu.
ciekawostka
Czy wiesz, że to, jak widzimy świat i swoje w nim miejsce, kształtuje się nie tylko w okresie prenatalnym czy wczesnym dzieciństwie, ale jest zależne nawet od przeżyć naszych przodków? Udowadniają to najnowocześniejsze badania epigenetyczne, czyli tzw. dziedziczenie pozagenowe, które odgrywa kluczową rolę w procesie modyfikacji naszych genów. Dzięki niemu dziedziczymy nie tylko konkretne cechy fizyczne – nos, kolor oczu czy figurę, lecz również uczucia, wspomnienia i emocję. Żeby bardziej namacalnie uświadomić sobie, co to oznacza, można powiedzieć, że geny jako takie to paliwo do samochodu, ale jazda jest możliwa tylko po naciśnięciu na pedał gazu i uruchomieniu silnika, którym jest właśnie ekspresja genów. Teraz mamy już więc pewność, że wpływają na nas również czynniki środowiskowe: jak jedli, co pili nasi przodkowie, czy byli szczęśliwi czy zestresowani. I w drugą stronę: dbając dziś o swój tryb życia, masz ogromną szansę przekazać następnym pokoleniom dobre nawyki, zdrowie, a nawet pozytywne myślenie. Wspaniała sprawa i duża odpowiedzialność!
Udowadnia to również eksperyment. Laboratoryjne myszy poddano działaniu zapachu przypominającego woń kwiatu wiśni, jednocześnie poddawano gryzonie lekkim elektrowstrząsom. Po pewnym czasie myszy reagowały na zapach nerwowym zachowaniem i strachem. Badacze ze zdumieniem stwierdzili, że również potomstwo myszy zachowuje się nerwowo, czując zapach kwiatów wiśni. Co więcej, wspomnienia stresu związanego z zapachem wiśni zostały przekazane także mysim wnukom. Lęk był więc wynikiem dziedziczenia. Naukowcy nazywają to pamięcią komórkową lub epigenetyczną. Nasze komórki zapamiętują i przekazują przeróżne informacje następnym pokoleniom, które na stałe „grawerują się” w kodzie genetycznym. Warto wspomnieć, że początek tej transmisji międzypokoleniowej ma miejsce w okresie życia wewnątrzmacicznego1.
1 Jośko-Ochojska J., Traumatyczne przeżycia matki ciężarnej a zdrowie jej dziecka, https://dzieckokrzywdzone.fdds.pl/index.php/DK/article/view/566/430 (dostęp: 04.03.2020).
Rodzicielstwo jest więc stanem, do którego przygotowujemy się od najmłodszych lat, zanim jeszcze pomyślimy o dziecku. Jak to możliwe? Wszystkie przeżycia zapisują się w naszej podświadomości poprzez ich powtarzanie. Emocje kształtują obrazy i przekonania (o nas samych, o świecie, o związkach, o rodzicach i rodzicielstwie), a te szybko się automatyzują. Działamy jak roboty zgodnie z zapisanymi „instrukcjami”. Czy to jest dobre? Wszystko jest po to, żeby nas chronić, żebyśmy nie musieli czuć bólu. To wszystko ma nam zapewnić przetrwanie, co jak już wiemy jest dla naszej biologii najważniejsze.
komentarz eksperta
KATARZYNA HAJDUGA – trenerka mentalna, terapeuta pracy z oddechem i terapii craniosacral, szkoleniowiec. Pracuje z kobietami mającymi trudność z zajściem w ciążę oraz przygotowującymi się do procesu in vitro.
Sama jest dzieckiem z jednym punktem w skali Apgar z przedwczesnego porodu. Nie dawano jej szans na przetrwanie. Jednak pragnienie życia oraz ciężka praca nad sobą spowodowały, że po latach poruszania się na wózku wstała na nogi, by móc pracować na rzecz ludzi.
Wszystkie emocje, które najczęściej przeżywałaś w życiu (nawet, jeśli były trudne) dla twojego organizmu są tymi, które zapewniają przetrwanie. Może wydaje się to niedorzeczne, bo nikt nie chce czuć smutku, samotności czy strachu, lecz w wyniku powtarzalnego odczuwania tych stanów przez dużą część życia twoje ciało programuje się na cykliczne wydzielanie określonych hormonów. Stajesz się wzorem matematycznym i nawet, jeśli czujesz się niewygodnie, to przecież jest jakoś... swojsko. Doskonale wiesz, jak z tego wyjść i co będzie dalej, więc daje ci to poczucie bezpieczeństwa.
Taki przykład. Pracowałam kiedyś z kobietą, której mama zmarła przy porodzie i ta kobieta jako mała dziewczynka przez większość czasu czuła się opuszczona i niewidzialna. Ten stan stał się częścią jej tożsamości. Utrwalał się z każdym rokiem, a ona coraz bardziej stała z boku i trudno jej było nawiązywać i utrzymywać relacje. Potwierdzała w ten sposób cały czas, że jest opuszczona. Pewnego dnia ktoś ją zauważył. Był to mężczyzna, który ją adorował i był w tym wytrwały. W końcu uległa tej adoracji, czego konsekwencją był związek i miłość. Na początku kobieta nie umiała znieść zainteresowania i uwagi, którą obdarzał ją ukochany. Kiedy oswoiła się z tym, że ktoś jest obok niej, okazało się, że nie może zajść w ciążę, mimo żadnego wyraźnego problemu natury fizjologicznej. Starali się o dziecko długo, lecz bezskutecznie. Właśnie wtedy zgłosiła się do mnie. Wtedy już miałam za sobą doświadczenie współpracy ze szkołą rodzenia, a przede wszystkim pracowałam często z kobietami pragnącymi być matkami.
Kiedy ta kobieta trafiła do mnie, miała prawie czterdzieści lat. Bardzo chciała być matką, dać dziecko swojemu mężowi, który o tym marzył. Im dalej w las, tym bardziej okazywało się, że na przeszkodzie macierzyństwu stoją lęki, że nie zdąży być mamą, że jeśli nie urodzi, to partner poczuje się rozczarowany i ją zostawi, czyli znowu ona będzie opuszczona. I koło się zamknie. Okazało się również, że na dnie tego wszystkiego jest również lęk przed śmiercią. Przekonania: „Umrę, jeśli urodzę” oraz „Nie byłam wystarczającym powodem, by mama ze mną została, więc nie zasługuję na to, o czym marzę”. Domknięcie tej części, która była nieukochana i zabranie siebie z tego utknięcia w przeszłości przeniosło się też na fizjologię. To było tak uwalniające dla tej kobiety, że nagle całe jej ciało rozluźniło się i wzięła głęboki oddech. A dziś? Ta kobieta jest mamą. Zmienił się wzór, który był utrwalony przez wiele lat. Uwolnienie lęku, zdjęcie z siebie odpowiedzialności za śmierć własnej mamy i porzucenie poczucia niezasługiwania na miłość, przyniosły przełom i odmianę.
Wnioski i porady
W którym momencie przychodzi przełom do świadomego życia? Czy każdy z nas jest ofiarą swojej osobistej historii?
Moment budzenia się świadomości przychodzi, kiedy czujesz, że coś nie działa, nie możesz pójść dalej. Masz wrażenie, że kręcisz się w kółko i nie dostajesz od życia tego, czego pragniesz. Wtedy stajesz w punkcie zero i dokonujesz korekty. Często są to trudne momenty przebudzenia. Zachęcam cię do tego, abyś rozpoznała swoje potrzeby (te niezaspokojone) i zapytała siebie, jak możesz najpierw sama je zaspokoić. Dlaczego? Z mojego wieloletniego doświadczenia pracy z ludźmi widzę, że niezaspokojone potrzeby, a co za tym idzie – hormonalny algorytm, tworzą blokady, trzymają nas w przeszłości. Kiedy je rozpoznasz, proszę, spisz pomysły, w jaki sposób mogłabyś je karmić regularnie, aż się napełnią i nasycą.
Naszym obowiązkiem w dorosłym życiu jest przerwać własny łańcuch traum, by nie przekazać ich potomstwu. Jeśli umiemy dotrzeć do prapoczątków swoich późniejszych zachowań, które warunkują dziś nasze życie, a możliwe, że spowodowały problemy z zajściem w ciążę, to zapewne uda się nam znaleźć sposób, by sobie z nimi poradzić, przekłuć je w świadome doświadczenie, na którym można budować, a nie tracić.
Do tematów poruszanych w książce napisałam dedykowane medytacje. Znajdziesz je na kanale YouTube Weronika Marczuk. Zapraszam cię do słuchania i wspólnej podróży.