Читать книгу Matki i córki - Ałbena Grabowska - Страница 12
MAGDALENA
ОглавлениеByłam przekonana, że to jakiś cham. Potem dowiedziałam się, że klął, bo w tym autobusie go okradli. Chciał zaimponować dziewczynie, zatrzymać autobus, a stracił wypłatę. Zostały mu w kieszeni jakieś grosze, za które kupił mi te stokrotki. Herbatę na rogu Nowego Światu kupiłam sama.
– Umówisz się ze mną jeszcze? – spytał.
Wahałam się. Był przystojny, szczupły, miał coś takiego w twarzy, co przypominało tego aktora, Marlona Brando. To mnie onieśmielało. Wychowałam się w domu, w którym rządziły kobiety. Mężczyzn widywałam tylko z daleka. Tak naprawdę paraliżował mnie strach, że któryś z nich zechce stać się częścią mojego życia. Na samą myśl, że mógłby przyjść na Tamkę i poddać się lustrującym spojrzeniom mamy i babci, robiło mi się zimno.
– Nie wiem – powiedziałam głupio, ale on chyba wziął to na karb tego, że musi się bardziej postarać.
– Hej, okradli mnie przez ciebie. Coś mi się chyba należy?
– Znaleźne? – błysnęłam dowcipem.
Roześmiał się. Miał ładne, równe zęby. Bardzo mi się podobał. Zdecydowałam się.
– Może umówię…
– W sobotę na tańce? Do klubu? – Mrugnął do mnie, jakby żartował.
W życiu nie byłam w żadnym klubie. Ratunku.
– Wolałabym na spacer – powiedziałam lekko.
Zdumiał się, ale natychmiast zgodził.
– Niech będzie spacer.
– W niedzielę w południe. W Łazienkach.
Uniósł brwi. Chyba nie znał nikogo takiego jak ja i wymyślił sobie, że jestem interesująca. Która dziewczyna w dzisiejszych czasach umawia się z chłopakiem w niedzielę w Łazienkach? Tylko taka, która boi się iść z chłopakiem do klubu, taka, która od razu myśli, że chłopak zacznie ją obłapiać po ciemku, a ona ucieknie z płaczem. Tylko taka, która panicznie boi się bliskości. Tylko taka, która mieszka ze starymi kobietami w obozowo-syberyjskiej mogile i nie zna normalnego życia. On tego nie wiedział. Wtedy jeszcze nie.
– Pod Chopinem? – Znów się uśmiechnął.
Musiał mieć wiele dziewczyn. Wszystkie moje koleżanki natychmiast by na niego poleciały. Kiwnęłam głową i wstałam.
– Odprowadzę cię – zaofiarował.
Jeszcze czego. Babcia by mnie na pewno wypatrzyła i nie dała żyć. Babcia na pewno by chciała, żebym nigdy nie miała chłopaka, męża ani nawet przyjaciela.
– Mieszkam niedaleko, nie trzeba.
– Twarda jesteś. – Ten uśmiech sprawiał, że miękły mi kolana. – Jak masz na imię?
– Magdalena. Magda.
– Marcin Jan Okiennik. – Podał mi rękę i przytrzymał moją dłużej, niż to było konieczne, patrząc mi głęboko w oczy. – Ale mówią na mnie Janek.
Z trudem wytrzymałam to spojrzenie. Potem wymaszerowałam z baru, modląc się, żebym nie potknęła się w progu i tym samym nie zrobiła z siebie idiotki.