Читать книгу Matki i córki - Ałbena Grabowska - Страница 5
SABINA
ОглавлениеSądziłam, że moja tajemnica jest bezpieczna. Tymczasem stoi w moim domu jakaś podfruwajka i wyjawia Lili mój sekret. Skąd taki ktoś, takie nic właściwie, może znać moją historię? Magdalena, niedobra córka. Ona musiała napomknąć tej pannicy, że grałam na skrzypcach. Pewnie w archiwum nieszczęsnej uczelni są jeszcze moje zdjęcia. Tak, nazywam się Sabina Rywlin, byłam wielką skrzypaczką. Gdyby nie wojna, uczyliby się o mnie w szkołach. Gdyby nie wojna, grałabym razem z Arturem Rubinsteinem i to ze mną zdradzałby swoją żonę. Gdyby nie wojna…
Nie umarłam jak inni ludzie. Jestem duchem, który nie chce pójść w dalszą drogę. Jestem świadomością przekazaną nieświadomemu, malutkiemu dziecku w chwili jego narodzin. Czemu opowiadałam maleńkiej córce wszelkie szczegóły ze swojego wojennego życia, z tych kilku lat, które całkowicie odmieniły moje losy? Myliłam się, wierząc, że małe dzieci nie pamiętają. Moje słowa musiały wedrzeć się do każdej pojedynczej komórki i zasiać w jej galaretowatym mózgu ziarno niepewności. Kim była jej matka? Nie chciałam, żeby o tym wiedziała. Nie powinna, gdyż to może wpłynąć na jej los.
Lila ma rację. Bystre dziecko. Nie umarłam jak inni ludzie.
– Co tam mruczysz, Sabciu? – pyta mnie moja matka, która także nie umarła.
– Nic, nic… – próbuję ją zniechęcić. Nie lubię, kiedy mówi do mnie „Sabciu”.
Całe życie była ciekawska. Kiedy wróciłam z obozu, nie chciałam o niczym rozmawiać. Sądziłam, że powinna to zrozumieć. Nie chciałam jeść, nie chciałam żyć. To irracjonalne. W obozie człowiek robi wszystko, aby przetrwać. Walczy dzień po dniu, pazurami trzyma się straszliwego życia. Myśli sobie – cierpię, więc jestem. Przetrwam, nadzieja mnie nie opuści. Przetrwałam, a nadzieja odeszła. Stało się tak, jakbym właśnie teraz chciała umrzeć. Teraz, kiedy przecież mogłam żyć.
Jeździłam do lasu i wchodziłam tam, gdzie znajdowały się znaki „uwaga miny”. Niech by mnie któraś rozerwała, abym przestała tak cierpieć. Ale miny nie okazały mi litości. Próbowałam wejść na tory, ale pociąg zatrzymał się tuż przede mną, a roztrzęsiony maszynista wrzasnął: „Gówniaro! Życie ci niemiłe?”. Życie nie tylko było niemiłe. Było nieznośne.
– Należało powiedzieć im prawdę… – Matka spojrzała na mnie znacząco.
Nienawidziłam jej w tej chwili. Ona chciała wyjawić prawdę o mnie? Sama nie powiedziała prawdy o sobie. Przekazała mi swoją historię, gdy sama byłam niemowlęciem, na zawsze naznaczając mnie jej piętnem. Dla córki i wnuczki miałyśmy szmatławe historyjki o Syberii i obozie. Nie było w nich słowa prawdy. Bez jednego prawdziwego słowa.