Читать книгу Matki i córki - Ałbena Grabowska - Страница 7

LILA

Оглавление

Dziś, mając czterdziestkę na karku i będąc po studiach psychologicznych, inaczej bym na tę sprawę spojrzała. A wtedy, cóż – spieprzyłam temat. Poszłam z ową flecistką na uczelnię, zajrzałam do archiwum i przeczytałam o swojej babci same okrągłe zdania. Ogólniki na Okólniku. Babcia przyszła na świat niedaleko Irkucka, na Syberii. Tam mieszkała do szóstego roku życia i zaczęła uczyć się gry na skrzypcach. Skrzypce na Syberii? Sądziłam, że ludzie na zesłaniu nie mają luksusów w postaci skrzypiec. Wróciła do Polski wraz z matką i poświęciła się grze w klasie profesora takiego a takiego, w szkole muzycznej, potem bla, bla, bla i akademia… W międzyczasie koncerty, imponująca ścieżka zawodowa. I słowa klucze, pozornie tylko otwierające drzwi do życiorysu babci. Szkoła muzyczna, konserwatorium, dyplom z wyróżnieniem, nagroda, Grand Prix, pierwsze miejsce, zabrakło miejsc na podium, przeskoczyła samą siebie. To ostatnie brzmiało głupio. Jak można przeskoczyć samą siebie? Niby grą na skrzypcach? To co, że w wieku osiemnastu lat zagrała koncert Paganiniego uważany za niemożliwy do wykonania i tym samym zapisała się złotymi zgłoskami (nutami chyba) w historii muzyki, obok Kochańskiego1, jako najmłodsza osoba, która wykonała to dzieło. I to na dodatek kobieta. Odpowiednie, zadziwiające wszystkich słowo. Kobieta. Babcia była kobietą. Niby zawsze to wiedziałam, ale nie sądziłam, że była kobietą od początku swojego istnienia. Tajemnica jest kobietą. Babcia jest kobietą. Kobieta jest tajemnicą. Babcia jest tajemnicą. Odkryję ją, babciu, możesz być tego pewna.

– Czemu mi nie powiedziałaś, że babcia grała na skrzypcach? – spytałam mamę tego samego wieczoru. Właśnie robiła sobie herbatę do kolacji. Zesztywniała, a ja poczułam satysfakcję.

– Skąd o tym wiesz?

– Czy to tajemnica? – zaatakowałam. – Dlaczego nigdy mi o niczym nie mówicie?

– Masz na myśli mnie? – znowu nie odpowiedziała na moje pytanie.

O nie, moja droga, nie pozwolę ci na te uniki. Zabrałyście mi ojca, dziadka, pradziadka, mam genotyp XXXX czy jaki tam, ojca brak, a teraz się jeszcze okazuje, że nic nie wiem o własnej babce. Niechbym znała chociaż połowę swoich genów.

– Powiedziałaś o tym lokatorce, a mnie nie mogłaś?

– Nie powiedziałam jej… – Nawet na mnie nie spojrzała.

– Cóż, mnie też nie. Czemu?

– Nie ma o czym mówić… – Odwróciła się do mnie plecami, podeszła do okna i spoglądała na wewnętrzne podwórze z trzepakiem w roli tronu.

Dobre sobie. Nie ma o czym mówić. Genialna babcia i nie ma o czym mówić?

– Mam na myśli ciebie, babcię i prababcię – nie ustępowałam. – Dlaczego nie wiedziałam, że babcia była skrzypaczką? To chyba nie jest tajemnica.

Ten cholerny brak jakichkolwiek prawdziwych wspomnień. Żadnych opowieści poza banałami. Jak przodkinie mogły istnieć, także po śmierci, skoro nie miały żadnego bagażu? Matka nic nie mówiła. Może zastanawiała się nad tym samym.

– To bardzo bolesne – powiedziała, wciąż wpatrując się w widok za oknem.

– Ile muszę mieć lat, żeby dowiedzieć się o swoim dziedzictwie?

Dopiero teraz odwróciła się do mnie.

– Jesteś już duża, masz prawo wiedzieć – westchnęła.

Następnie usiadła na kuchennym stołku i wskazała mi miejsce koło siebie. Było w tym geście coś w rodzaju pasowania na równą sobie i ja się na to nabrałam.

– Gdzie są jej skrzypce? Dlaczego nigdy nie grała w domu? Czemu o tym nie rozmawiałyśmy?

Mama po raz kolejny westchnęła, potem popatrzyła w dal, ponad moją głową. Dziś wiedziałabym, że to typowe sztuczki psychologiczne, mające na celu uwiarygodnienie własnej opowieści. Wtedy po prostu pomyślałam, że ciężko jej zacząć.

– Babcia była niezwykle zdolna… Miała szansę na wielką karierę. Światową. Kobiety w tamtych czasach…

Tyle jest kobiet w tak zwanych czasach. Krainy czasów zasiedlają same kobiety. Uciśnione, niespełnione, kobiety ozdobniki, kobiety Medee, Hery i hetery… I te, którym się udało, ale nie do końca. Nie naprawdę. To osiągnęła sukces czy nie? Czy bycie kobietą było przeszkodą czy przeciwnie – pomogło jej? U mnie w klasie na trzydzieści trzy osoby jest dwadzieścia pięć dziewczynek. Mamy jednego nauczyciela mężczyznę – od WF-u, ale nie uczy naszej klasy. Był pan od fizyki, ale odszedł na wyższą uczelnię. W okolicznych sklepach są ekspedientki, w kasie biletowej pani, lody sprzedaje kobieta, listonoszka przynosi listy. Nie widziałam z bliska żadnego mężczyzny niemalże od urodzenia. Tyle jest kobiet, a mimo to ciągle słyszę o tym, że „kobiety w tamtych czasach to i tamto”.

– Owe czasy nigdy się nie skończą dla naszej rodziny, prawda?

– O czym ty mówisz, Lilu?

O tym, że jesteśmy rodziną czarownic. Jedyną na świecie, w której przychodzą na świat same dziewczynki, bez udziału mężczyzn.

– Opowiedz mi o babci – przymiliłam się. – Czemu przestała grać na skrzypcach?

Zamieszała łyżeczką w herbacie. Potem zamieszała historię.

– Tuż przed wybuchem wojny proponowano jej wyjazd z Polski. Dziadek nawiązał pewne znajomości.

To moja babcia miała ojca? Niemożliwe. Nie zbaczajmy jednak z tematu.

– Mówiłaś, że dziadek umarł niedługo po powrocie z Syberii…

– Tak. Przetrwał zesłanie i zmarł już wolny, dziesięć lat po tym, jak wrócili. Mama i babcia zostały same.

– Czemu nie chciały wyjechać? – spytałam ostrożnie. – Nie bały się wojny?

Matka uśmiechnęła się smutno.

– Dziś wiemy, czym była ta wojna. Wtedy uważano, że po pierwszej wojnie światowej nikt nie rozpęta drugiej.

No tak, myślenie życzeniowe dopadało większość poprzednich pokoleń. Ci, którzy wszczynali wojny, mieli jednak inne życzenia.

– Nie wierzyły, że wojna wybuchnie, tak?

– Tak. – Wyraźna ulga w głosie. – Plan był taki, że pojadą do Wiednia. Mama miała zaplanowane koncerty w październiku trzydziestego dziewiątego. Nie zdążyły. Wybuchła wojna i wszystko się zmieniło.

Znam te opowieści. Niemcy wchodzą do Polski, bomby, łapanki, Żydzi do gazu. To nie dotyczy nas.

– Prababcia była Polką, ale pradziadek miał żydowskie korzenie. Ukrywali to. Nie poszli do getta.

Naprawdę? To rzeczywiście możliwe czy znów mnie oszukuje? Później się nad tym zastanowię. Teraz opowiadaj, mamo, opowiadaj. Co się stało z całą rodziną?

– Jak babcia trafiła do obozu?

– Babcia uczyła muzyki. Nie wolno było. Ktoś doniósł i aresztowano ją.

– Uczyła gry na skrzypcach? Przecież to słychać…

– Nie wiem, Lilu… Mnie mówiła, że uczyła muzyki. Nie dociekałam. Wywieziono ją do obozu.

– Do Oświęcimia?

– Tak – potwierdziła mama. – Była w obozie. Tam głodowała, walczyła o życie. Przetrwała. Kiedy wróciła po wojnie, nie chciała już grać na skrzypcach.

– Nie chciała grać na skrzypcach? Tak po prostu?

– Nie tak po prostu – stwierdziła mama. – Odmroziła ręce.

Usiłuję przypomnieć sobie palce babci. Nie mogę. Nie głaskała mnie nimi, nie robiła kanapek, nie lepiła pierogów. Robiła mielone i schabowe z karkówki. Ręce miała chyba normalne. Takie starcze, z plamami na skórze, ale normalne. Nie, zaraz. Palec wskazujący lewej ręki był taki zakrzywiony. Pamiętam, kiedy śliniła go, żeby przewrócić kartki książek. Pisała lewą ręką. Ręce. A więc to o nie chodziło?

– Miała krzywy palec lewej ręki – mówię.

– Nie mogła kontynuować kariery skrzypaczki. Zrezygnowała.

Babcia pracowała w Instytucie Francuskim, uczyła tego języka dzieci. Sądziłam, że to jej wyuczony zawód.

– Nie skończyła filologii francuskiej?

– Tak naprawdę nie. Mówiła świetnie po francusku, bo pochodziła z inteligenckiego domu. Po wojnie wystarczyło powiedzieć, że papiery spłonęły w powstaniu. Odtwarzano wszystkie dokumenty, świadectwa urodzenia, dyplomy uczelni. Zresztą wiadomo, że przez sześć lat nie było żadnej oficjalnej edukacji. Podawało się tajne komplety jako gimnazjum, nawet jako studia. Wojna zmieniła wszystko.

Biedna, biedna babcia. Tak zabić jej marzenia.

– Niepotrzebnie ta dziewczyna wywołała wspomnienia, Lilu. Źle się stało. Dla nas bardzo źle. Przede wszystkim dla ciebie.

Przecież to nie twoje wspomnienia, mamo. To jedynie wspomnienia babci. Dlaczego tak się ich boisz?

– Co się stało ze skrzypcami babci? – zmieniłam temat.

Mama wydawała się nieco pewniejsza.

– Babcia została aresztowana z tymi skrzypcami. To był bardzo cenny instrument. Nie stradivarius, ale z tego, co wiem, niemalże równie cenny. Jeden z Niemców zabrał je i chciał roztrzaskać o ścianę, ale inny się sprzeciwił. Ci Niemcy… Niektórzy byli bardzo wrażliwi. Znali się na sztuce. Nie pozwolił zniszczyć skrzypiec, ale je zabrał. Wywiózł pewnie do Rzeszy.

– Nie szukaliście ich potem? – spytałam jeszcze.

Mama uśmiechnęła się z politowaniem.

– Po tylu latach? Gdzie ich szukać? Igła w stogu siana. Śpij, Lilu, i zostaw przeszłość w spokoju.

Nie chciałam jej zostawić, ale wtedy to zrobiłam. Pooglądałam na Okólniku jeszcze kilka wycinków z gazet i na tym się skończyło. Wyobraziłam sobie babcię z numerem obozowym wytatuowanym na ręce. Nigdy nie widziałam jej bez bluzki z długim rękawem. Nigdy nie widziałam jej w jakimkolwiek negliżu. Jedynie starcze stopy wyłażące z papuci, sine i pełne czerwonych żyłek. Wywołałam obraz, który nie mógł być niczyim wspomnieniem. Młoda, delikatna dziewczyna idąca ulicą. Ciężarówki, które podjeżdżają. Wysypujący się esesmani. Sznela, sznela, jak mówią na filmach. Babcia próbuje uciekać, trzymając skrzypce w dłoni. Ktoś łapie ją za ramię i spycha w tłum, gdzie stoją inni. Jest przerażona. Do grupki podchodzi jeden z oficerów i mówi coś po niemiecku. Czy znała niemiecki? Jeśli tak, to była jeszcze bardziej przerażona, bo Niemiec powiedział, że w odwecie za jakąś akcję Szarych Szeregów rozstrzelają dziesięciu z nich. Nie, nie dziesięciu, dwudziestu. Czy żegnała się z życiem? Sądziła, że to ona stanie pod murem? Czy obozowe piekło nie natchnęło jej potem myślą, że wtedy, tamtego dnia, to powinna być ona? Zabrali dziewczynę, która stała obok niej. Krzyczała. Tamta, nie babcia. Że ma małe dzieci, żeby ją zostawili. Krzyczała, musieli ją wlec. Ustawili dwudziestu pod murem. Nie, najpierw dziesięciu, a potem kolejnych dziesięć osób. Strzelali krótkimi seriami. Tamta dziewczyna próbowała uciekać, więc tylko trafili ją w bok. Podszedł do niej oficer i dobił ją pistoletem. Pozostali myśleli, że to koniec i będą mogli pójść do domu, mylili się. Kazano im wejść do wozu, a potem wywieźli. Dwa dni czekała na transport do Oświęcimia razem z innymi na wielkim placu. Nie było gdzie się umyć, żadnej toalety. Mały chłopiec sprzedawał cukierki, a ludzie je od niego kupowali. Jakaś kobieta płakała, że jej synek zginął, kradnąc węgiel z wagonów. Rabin się modlił. Chyba tak to musiało wyglądać. Potem zabrali jej skrzypce.

1

Paweł Kochański (1887–1934) – jeden z najwybitniejszych polskich skrzypków okresu międzywojennego. Grał na stradivariusie na największych scenach świata. Jego gra inspirowała takich kompozytorów jak Prokofiew, Strawiński czy Szymanowski, który jemu zadedykował swoje największe arcydzieła.

Matki i córki

Подняться наверх