Читать книгу Jezioro Ciszy. Inni - Anne Bishop - Страница 13

ROZDZIAŁ 8

Оглавление

GRIMSHAW

WTOREK, 13 CZERWCA

Grimshaw zastanawiał się, czy jest na tyle głodny, by narazić się na pytające spojrzenia i wścibskie pytania, gdy wejdzie na lunch do miejscowej jadłodajni Wchodź i Bierz. Przepytała go już Ineke Xavier, gdy spytał o pokój do wynajęcia. Początkowo nie chciała mu wynająć ostatniego pokoju – jeden z tych, które miała w ofercie, był miejscem zbrodni, a pozostałe zajął detektyw Marmaduke Swinn ze swoimi ludźmi z JWK – jednak kiedy zrozumiała, że Grimshaw do nich nie należy, ulokowała go w pokoju z prywatną łazienką, którego nie udostępniła tamtym.

Nie wiedział, co takiego zrobił Swinn, że nie zasłużył na najlepszy pokój, i nie obchodziło go to. Cieszył się, że udało mu się znaleźć nocleg; był też zadowolony z faktu, że gdy przyjechał do pensjonatu, chłopców z JWK akurat nie było. Poprzedniego dnia Swinn dał jasno do zrozumienia, że w ich dochodzeniu Grimshaw nie jest mile widziany. Pojawienie się dzisiaj w charakterze nowego, chociaż tymczasowego, funkcjonariusza policji w Sprężynowie z pewnością nie sprawi więc, że kolacje w pensjonacie będą przebiegały w miłej atmosferze.

Zastanawiając się, w jaki sposób wysyłać Hargreavesowi raporty w sprawie dochodzenia, do którego ma się nie zbliżać, patrzył, jak Julian Farrow przechodzi przez ulicę i przebija się przez grupkę Sprężyniaków, które zebrały się przed bankiem i komisariatem.

Poczekał, aż wejdzie na komisariat i zamknie drzwi. Wtedy zapytał:

– Czy coś takiego miało już kiedyś miejsce?

– Nie. – Julian był wyraźnie ponury. – Wayne, posłuchaj… Właśnie dzwoniła do mnie Ineke Xavier. Najwyraźniej właśnie wiozą tu Vicki DeVine na przesłuchanie.

– Nic dziwnego. Na jej terenie znaleziono trupa, a chłopcy z JWK muszą mieć oficjalne oświadczenie. – Grimshaw zmarszczył czoło. – Ale skoro Ineke się martwi, to dlaczego zadzwoniła do ciebie, a nie do mnie? Przecież podałem jej numer mojego telefonu komórkowego oraz numer na komisariat.

– Bo jeszcze cię nie zna. Jesteś policjantem z patrolu drogowego, przydzielonym tu tylko tymczasowo. Przywiozłeś ze sobą torbę z kilkoma zmianami odzieży oraz pokrowiec z zapasowym mundurem i paroma służbowymi koszulami…

– Czy pod moją nieobecność policzyła także moje majtki?

– Chodzi mi o to, że nikt nie wie, po której stronie się opowiesz. – Julian stanął obok Grimshawa przy oknie. Obaj obserwowali Sprężyniaki. Ludzie wchodzący i wychodzący z banku musieli je omijać. Stworzenia schodziły im z drogi, ale nie oddalały się zbytnio – a gdy nagle zapragnęły zaatakować czyjeś kostki lub łydki, delikwent nie miał żadnego pola manewru. – Wayne, w tym wszystkim musisz być dobrym gliną.

– Nie sądzę, żeby pani DeVine uważała mnie za dobrego glinę.

– W takim razie lepiej zrób coś, żeby zmieniła zdanie.

Grimshaw przyjrzał się człowiekowi, który kiedyś był jego przyjacielem. Może nadal nim był. Człowiekowi, który miał niesamowite wyczucie tego, co się dzieje w danym miejscu.

– W porządku. Będę dobrym gliną.

Julian skinął głową.

– Mówiłem ci, że musisz ostrożnie dobierać sobie sojuszników. Upewnić się, że wszyscy wiedzą, że jesteś dobry. – Spojrzał na Sprężyniaki. – Wszyscy.

– Cholera.

Na jedno z miejsc parkingowych przed bankiem wjechał nieoznakowany samochód. Natychmiast zwrócił uwagę Sprężyniaków.

Grimshaw założył służbowy pas i czapkę.

– Chyba na mnie pora.

Wyszedł na ulicę dokładnie w chwili, gdy jeden z agentów JWK otworzył tylne drzwi samochodu.

– Przepraszam – powiedział, patrząc na Sprężyniaki, które zaczęły się gromadzić wokół jego nóg. – Muszę pomóc tej pani.

Stworzenia zeszły mu z drogi i umożliwiły przejście do samochodu JWK, ale cały czas trzymały się tuż za nim.

Doszedł do wozu dokładnie w momencie, gdy Vicki DeVine wysiadła z niego chwiejnie. Ponieważ agent JWK tylko na nią patrzył, Grimshaw zrobił długi krok i wyciągnął rękę. Chwyciła ją. Nie był pewien, czy zdaje sobie sprawę z tego, czyją dłoń trzyma.

Cholera, ta kobieta cała się trzęsła. A sądząc po mowie ciała, była kilka oddechów od omdlenia.

– Pani DeVine, czy mogę coś dla pani zrobić?

– My się tym zajmiemy – facet z JWK uprzedził odpowiedź.

Spojrzała na Grimshawa. Chyba próbowała się skupić. On zaś zaczął się zastanawiać, co się wydarzyło w drodze z Kłębowiska.

– Detektyw mówi, że bezprawnie zajęłam Kłębowisko – odezwała się. – Chce zobaczyć dokumenty świadczące o tym, że ta ziemia należy do mnie. Idziemy do banku, żeby otworzyć moją skrytkę.

– Czy chce pani, żeby ktoś pani towarzyszył?

Skupiła się na nim trochę bardziej, tak jakby wreszcie zaczęła pojmować, kim jest i co mówi.

– Dziękuję, oficerze Grimshaw. Byłabym bardzo wdzięczna.

– Oficerze, to nie jest konieczne. – Marmaduke Swinn obszedł samochód i wkroczył na chodnik. Wyglądał tak, jakby miał ochotę kopnąć któregoś ze Sprężyniaków tak mocno, by wylądował po drugiej stronie ulicy. Stworzenia, które się w niego wpatrywały, wcale nie miały przyjaznych mordek.

– Chronić i służyć – powiedział Grimshaw z uśmiechem.

Był ciekaw, co by się stało, gdyby wskazał na Swinna i powiedział: To jest bardzo zły człowiek. Jak Sprężyniaki zareagowałyby na takie słowa? Czy przyjęłyby inną postać terra indigena, taką z kłami i szponami? Szacował, że na chodniku przed bankiem i komisariatem jest ich około trzydziestu. Gdyby przybrały śmiercionośną postać, szanse tych z JWK byłyby marne…

– Spójrzmy na te dokumenty i wyjaśnijmy temat. – Puścił dłoń Vicki, ale złapał ją za łokieć. Chciał, by czuła jego wsparcie w drodze do banku.

Za nimi podążyli Swinn i jego człowiek.

Stojący obok kasy dyrektor banku popatrzył na Grimshawa z zaskoczeniem. Następnie wymienił szybkie spojrzenie ze Swinnem.

Cholera. Co tu się działo? Dyrektor spodziewał się, że Swinn przyjedzie z Vicki DeVine, ale obecność Grimshawa zdenerwowała go do tego stopnia, że zaczął się pocić. Co oznaczało, że policjant nienależący do zespołu Swinna stanowił dla nich spory problem.

– Obecność tylu osób z całą pewnością nie będzie konieczna – powiedział bankowiec, po czym wyjął klucze i podsunął pani DeVine rejestr do podpisania.

Grimshaw rzucił mu spojrzenie, pod wpływem którego każdy złoczyńca zacząłby się wić. I ten zaczął.

Skrytka bankowa została wyjęta ze skarbca i przyniesiona do niewielkiego pokoju, w którym ludzie mogli na osobności coś z niej wyjąć lub coś do niej włożyć. Ponieważ pomieszczenie to było nie większe od windy, przy czym blat i krzesło zajmowały połowę przestrzeni, drugi mężczyzna z JWK został na zewnątrz. Cztery osoby w takim pokoiku to i tak był tłok. Grimshaw wiedział, dlaczego on i Swinn się tutaj znaleźli, ale jaką rolę pełnił dyrektor banku? Może świadka?

– Nie ma ich – powiedziała Vicki DeVine, wpatrując się w pustą skrytkę. – Dokumenty zniknęły. I pieniądze też! Miałam w skrytce sześć tysięcy dolarów…

– To jest bank – powiedział Swinn, podczas gdy dyrektor uparcie twierdził, że nic nie mogło zniknąć. – Dlaczego nie założyła pani lokaty? Przecież w skrytce te pieniądze w ogóle nie zarabiały.

Kobieta wbiła w niego wzrok.

– Bo nie straciłabym ich, gdyby bank upadł. To niewielka instytucja, a nie jakiś regionalny potentat. W ciągu ostatniego roku upadło kilka takich małych banków. Nie chciałam ryzykować.

– Ma pani problemy z zaufaniem? – mruknął Grimshaw.

– Tak! – Na jej twarz wróciły kolory. Doszedł do wniosku, że jeśli się wkurzy, to raczej nie zemdleje. Odpowiadało mu to.

– Do otwarcia skrzynki potrzebne są dwa klucze – powiedział Swinn. – Pani DeVine, myślę, że nie była pani z nami szczera.

– Wiem, co znajdowało się w tej skrzynce – zaprotestowała.

– Ale nie może pani tego udowodnić. – Swinn triumfował, tak jakby zdobył decydujący punkt.

– Racja. – Dyrektor banku gwałtownie pokiwał głową. – Nie może pani tego udowodnić.

– Oczywiście, że mogę – warknęła. – Zrobiłam listę wszystkiego, co schowałam do skrytki. Zrobiłam też zdjęcia przedmiotów z listy.

Nie dość, że problemy z zaufaniem, to jeszcze obsesja na punkcie gromadzenia rzeczy. Ale Grimshawa bardziej zainteresował fakt, że dyrektor banku ponownie zaczął się pocić. Tak, do otwarcia skrzynki potrzeba dwóch kluczy. To jednak nie oznaczało, że ktoś nie mógł dorobić klucza, a dopiero potem oddać jednego z nich klientce.

– Brakuje dokumentów, tak więc nie ma pani nic na potwierdzenie swej teorii – powiedział Swinn.

– Ale przecież mówiłam: to były kopie – odpowiedziała Vicki DeVine. – Oryginały znajdują się w skrytce w mojej sypialni w Kłębowisku.

Grimshaw skupił wzrok na Swinnie, a potem zapytał:

– Czy w pani domu jest teraz ktoś, kto ma na wszystko oko?

– Mam tam kilku ludzi – odparł Swinn, tak jakby pytanie było skierowane do niego.

– Tak sądzę – powiedziała Vicki. – Może.

Grimshaw kiwnął głową.

– Świetnie. W takim razie możemy wrócić do Kłębowiska i…

– Ta pani musi odpowiedzieć na kilka pytań odnośnie mężczyzny, który został zabity na jej terenie – warknął Swinn.

– Chwilę temu był pan pewien, że to nie jest jej teren.

– Grimshaw, nie zadzierajcie ze mną. Przeczytałem wasze akta.

Ta… Nie lubił pracować ani bawić się z innymi ludźmi. Szczególnie z takimi dupkami jak Swinn. I to głównie dlatego nadal był oficerem, a reszta już dawno awansowała. Ale reakcja Swinna sprawiła, że martwy człowiek stał się tylko wierzchołkiem góry lodowej. I potwierdziła, że Julian Farrow miał rację – w Sprężynowie działo się coś złego.

– Pani DeVine? – Grimshaw poczekał, aż kobieta zwróci na niego uwagę. – Zamknijmy pani skrytkę i chodźmy na komisariat.

– Po co zamykać pustą skrytkę? – spytała.

Po nic, pomyślał. Zastanawiał się jednak, ilu mieszkańców Sprężynowa opróżni swoje skrytki, gdy rozejdzie się wieść, że ich cenne przedmioty są tak samo bezpieczne w banku jak pod łóżkiem.

Jezioro Ciszy. Inni

Подняться наверх