Читать книгу Jezioro Ciszy. Inni - Anne Bishop - Страница 14

ROZDZIAŁ 9

Оглавление

VICKI

WTOREK, 13 CZERWCA

Nie odeszliśmy od banku nawet kilku kroków, gdy czarny, luksusowy sedan z przyciemnianymi szybami zajął miejsce parkingowe przed komisariatem policji. Był lśniący, kurz z drogi nie osiadł na jego karoserii. Może ktoś wypolerował go specjalnym woskiem. Czy kierowca zdradziłby mi sekret, gdybym go o to zapytała? Moje małe zielone autko wyglądało jak brązowe przez to, że codziennie jeździłam piaszczystą drogą do Kłębowiska.

Otworzyły się tylne drzwi i z wozu wysiadł mężczyzna.

Był… smakowity. To znaczy wyglądał jak podwójny deser lodowy z gorącą polewą, karmelem i górą prawdziwej bitej śmietany. Jego włosy były ciemniejsze niż brownie Ineke i miał najpiękniejsze czekoladowe oczy, jakie widziałam.

Uśmiechnął się do mnie, a ja chciałam się do niego zbliżyć, ale oficer Grimshaw złapał mnie za rękę i unieruchomił. Czy on nie wiedział, że tacy cudowni mężczyźni nigdy nie uśmiechają się w ten sposób do kluchowatych, potarganych kobiet? Głupi człowiek.

– Jestem adwokatem pani DeVine – powiedział Smakowity. – Chciałbym porozmawiać z moją klientką na osobności. Możemy to zrobić w moim biurze. – Wskazał na piętro komisariatu, potem podał Grimshawowi swoją wizytówkę.

Kim on był? Czym ja byłam?

– Cholera. – Grimshaw raczej wydyszał to słowo, niż je wypowiedział.

– Nie jest pan publicznym obrońcą – rzekł Swinn i przepchnął się do przodu. – A jej nie stać na nikogo poza publicznym obrońcą.

Szczera prawda, zwłaszcza odkąd ktoś zwinął mi pieniądze na czarną godzinę, które przechowywałam w bankowej skrytce.

– Chcę porozmawiać z moją klientką na osobności – powtórzył Smakowity. Jego oczy nie wyglądały już jak stopiona czekolada.

– W takim razie może pan porozmawiać z nią na komisariacie. Mamy tam z tyłu mały pokój, wykorzystywany właśnie do takich celów.

No jasne, dalej, uśmiechnij się złośliwie.

– Pan Sanguinati i pani DeVine mogą porozmawiać w sali z przodu, jeśli tylko sobie życzą.

Sanguin… Och… Co oznaczało, że nie był zwykłym facetem.

Ale…

Grimshaw puścił moją rękę i dotoczyłam się na komisariat. Smakowity prawnik wampir podążył za mną.

Usiadłam na krześle dla gości. On przyniósł sobie drugie krzesło i usiadł twarzą do mnie, nasze kolana niemal się dotykały. A potem pochylił się do przodu i wziął mnie za ręce.

– Pani DeVine, pani się cała trzęsie. – Przejechał kciukiem po mojej dłoni. Czy to miało mnie uspokoić? Nie sądzę. Zwłaszcza że patrzył na mnie, jakbym była rożkiem waniliowym, na którego właśnie ma ochotę. – Czy ci mężczyźni w jakikolwiek sposób panią skrzywdzili?

– Jacy mężczyźni?

– Czy źle się pani czuje?

Coś go denerwowało, a gdy zerknął w stronę drzwi, zaczęłam wszystko rozumieć. W owej chwili nie należałam do najbystrzejszych osób na świecie – zawsze mam tak pod wpływem stresu – ale jak powiedziałam, czytam dużo thrillerów, więc wreszcie dodałam dwa do dwóch. W programach telewizyjnych mądrzy ludzie określają to jako niefizyczną ingerencję lub psychologiczne zastraszenie.

O to właśnie pytał. Czy jego klientka trzęsie się przez to, co się wydarzyło? Problem polegał na tym, że w dzieciństwie i w trakcie małżeństwa z Yorickiem opanowałam technikę uciekania do bezpiecznego, tajemnego miejsca w moim umyśle, do szafy z moim kocykiem i kapciami w króliczki – do miejsca, którego nikt nigdy nie znalazł. Cały czas słyszałam, co się mówi do mnie albo o mnie, słyszałam, co zrobiłam źle, ale wszystko to było przytłumione przez coś na kształt grubych drzwi. Tak więc słyszałam – i nie słyszałam.

Minutę po opuszczeniu Kłębowiska zatrzasnęłam te tajemne drzwi. Dlatego chłonęłam, ale nie przerobiłam tego, co mówił do mnie detektyw Oślizgły Swinn. Nie wyszłam z szafy, dopóki Grimshaw nie wziął mnie za rękę. Dopiero wtedy zrozumiałam, że znowu jest bezpiecznie i mogę być całkowicie obecna.

Nie chcąc się odsuwać, odwróciłam nadgarstek, żeby spojrzeć na zegarek.

– Hmm. Już prawie pora lunchu. Gdy jestem zestresowana i zapominam coś zjeść, robię się trochę roztrzęsiona. – Tego dnia nie jadłam jeszcze nic poza ciasteczkiem, co było niezbyt mądre.

– Proszę poczekać tutaj. – Smakowity ścisnął moje dłonie i wstał, by odejść, ale nagle się zatrzymał. – Nie przedstawiłem się jeszcze. Jestem Ilya Sanguinati.

– Mój adwokat.

– Tak.

Westchnęłam.

– Doceniam propozycję. Naprawdę. Ale szczerze mówiąc, panie Sanguinati, nie byłoby mnie stać na zapłacenie choćby za rękaw od garnituru, który ma pan na sobie, nie mówiąc o pańskiej stawce godzinowej.

– Możemy omówić plan spłaty.

Wgapiłam się w niego. Plan spłaty? Mogłam sobie wyobrazić, jakie narzuciłby mi odsetki. Ale… on był taaaki smakowity. Tak naprawdę co znaczy kropla lub dwie krople krwi między dziewczyną a jej prawnikiem, skoro jej szyi dotkną te usta? A ponieważ podgryzanie szyi to jednak coś innego niż uprawianie seksu, byłam pewna, że poradzę sobie z tym tak samo jak dziewczyny w romansach, które czytałam w zeszłym tygodniu.

Na pewno z chęcią bym zaryzykowała.

Uchylił drzwi i zaczął z kimś rozmawiać. Usłyszałam, jak Oślizgły Swinn zrzędzi, gdy Sanguinati zamknął drzwi i wrócił na swoje miejsce.

– No dobrze – powiedział. – Proszę mi powiedzieć, jak to się stało, że została pani nadzorczynią Kłębowiska. I co pani wie o człowieku, który miał pecha i zginął na pani terenie.

– Bycie martwym jest bardziej niewygodne dla niego niż dla mnie.

Wzruszył ramionami. Ruch ten był bardzo subtelny i łatwo było go przeoczyć, ale jednocześnie miał w sobie pewną dzikość i swobodę.

Pominęłam część o Żywotnej Kończynie Yoricka i wyjaśniłam, w jaki sposób otrzymałam Kłębowisko oraz trochę gotówki w ramach ugody rozwodowej. Z radością opuściłam Dyspozytornię, ponieważ chciałam zacząć od nowa i miałam nadzieję, że uda mi się zmienić Kłębowisko w opłacalny biznes, dzięki któremu będę mogła się utrzymać. Fakt, że nieruchomość znajdowała się na zachodnim krańcu Jezior Palczastych, był kolejną zaletą, ponieważ dzięki temu byłam w odpowiedniej odległości od Dyspozytorni i mojego byłego.

Nie brzmiałam tak optymistycznie i zuchwale, jak bym chciała, ale obwiniałam o to niski poziom cukru we krwi. Jednakże Ilya Sanguinati ani nie przewracał oczami, ani nie prychał, ani mi nie przerywał. Po prostu słuchał. Skończyłam opowiadać mu o Aggie i gałce ocznej, przez którą musiałam zgłosić obecność nieboszczyka, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.

Do środka wszedł Julian.

– Nie wiedziałem, co będziesz chciała zjeść, więc zgadywałem. Grillowana kanapka z serem i shake czekoladowy. Mam jeszcze małą miseczkę krojonych truskawek, bo przy kolacji Helen powiedziała, że z każdym posiłkiem powinno się jeść trochę owoców.

– To cudownie – odparłam. – Dziękuję.

Julian położył jedzenie na podkładce na biurku i wysunął mi krzesło.

– No dobrze – powiedział Ilya Sanguinati, gdy siedziałam już za biurkiem. – Załatwmy tę sprawę.

Poczułam, jak żołądek mi się skręca.

Podniósł rękę.

– Pani tylko je i słucha. Ja wszystkim się zajmę. Potem pojedziemy do Kłębowiska i zajmiemy się dokumentami.

Zauważyłam, że Julian stanął za mną, gdy na komisariat weszli kolejni mężczyźni. Oficer Grimshaw zajął miejsce po przekątnej biurka, a Ilya Sanguinati stanął przed biurkiem. To tak, jakby otaczało mnie pole siłowe stworzone z męskich ciał. Czułam się wystarczająco bezpiecznie, żeby wyjść z mojej mentalnej szafy i słuchać, jednocześnie jedząc lunch.

To była naprawdę bardzo smaczna kanapka. Helen nie chciała powiedzieć, co robiła, że zawsze wychodziły jej takie smaczne – to chyba kwestia doboru gatunków sera – ale to było moje ulubione jedzenie na pocieszenie.

Na komisariat wszedł detektyw Swinn. Chciał wyjść na zarozumiałego, ale nie miał ku temu odpowiednich warunków fizycznych. Coś jak Yorick. Jako ostatni pojawił się dyrektor banku. Zakładałam, że drugi agent JWK nie został zaproszony na to przyjęcie.

– No dobrze – powtórzył Ilya Sanguinati. – Musimy dojść do jakiegoś porozumienia.

– Pani DeVine musi odpowiedzieć na kilka pytań – powiedział z uporem Swinn.

Mój prawnik go zignorował i skupił się na dyrektorze banku.

– Gdy teraz rozmawiamy, dwóch moich krewnych, którzy w naszej rodzinie zajmują się kontaktami z bankami, sprawdza zawartość skrytek depozytowych mieszkańców Stróżówki. Podobnie jak pani DeVine, prowadzimy szczegółową listę wszystkiego, co umieszczamy w banku.

Spojrzałam na dyrektora, a potem na ogórek kiszony, który był dodatkiem do kanapki. Jeden i drugi miał ten sam odcień zieleni.

Odsunęłam ogórek i skupiłam się na kanapce.

– Moi kolejni krewni – ciągnął prawnik – ci, którzy interesują się handlem i nieruchomościami, również są w banku i wypłacają z kont wszystkie nasze fundusze.

– A-ale nie możecie – zająknął się dyrektor. – Jeśli wycofacie tyle pie…

– Bank nie będzie już zdrową, rentowną instytucją. – Ilya Sanguinati się uśmiechnął. – Muszę również pana poinformować, że umowa najmu budynku, którego właścicielem jest Stróżówka, nie zostanie odnowiona, chyba że spełnione zostaną dwa warunki.

– Ale w Sprężynowie nie ma innego budynku, który nadawałby się na bank, a przynajmniej takiego, którego nie trzeba byłoby odnawiać – zaprotestował dyrektor.

– Wiem. – I znowu ten uśmiech.

Zamrugałam. Czyżbym dojrzała błysk kłów?

– Jakie są wasze warunki? – zapytał oficer Grimshaw.

– Jutro rano pani DeVine wróci do banku i otworzy skrytkę depozytową. Jeśli brakujące dokumenty i siedem tysięcy dolarów się odnajdą…

– To było sześć tysięcy dolarów – przerwał dyrektor.

– Teraz jest już siedem.

Wow. To było lepsze niż kryminał, który w zeszłym tygodniu oglądałam w telewizji.

Ktoś delikatnie popukał mnie w ramię, przypominając mi, że powinnam jeść. Ale tak naprawdę pewnie chodziło o bezkrwawe upuszczenie krwi.

– Drugi warunek jest taki, że do jutrzejszego poranka zrezygnuje pan z posady dyrektora banku. I nie będzie pan już w nim pracował. Jeśli te warunki zostaną spełnione i nie odkryjemy żadnych nieprawidłowości w naszych skrytkach depozytowych, zostawimy tyle funduszy, by bank był wypłacalny.

Teraz mój adwokat zwrócił się do policjanta z JWK. Moją uwagę przykuł jakiś ruch w oknie.

– Czy to Sprężyniak? – Kiwnęłam głową w tamtą stronę. – Czy one mogą być takie duże?

Ilya Sanguinati spojrzał za okno, a potem na mnie.

– Nie. One robią… Ludzkie lekkoatletyczki robią to podczas wydarzeń sportowych.

– Piramidę? Piramida ze Sprężyniaków? – Spojrzałam na stworka. On – lub ona – zrobił zadowoloną minę. – Mogę zrobić zdjęcie?

Jeśli wyjdę z tego cało, kupię sobie koszulkę „Kocham Sprężyniaki”.

Zapadła cisza.

– Przepraszam – mruknęłam. – Odłączyłam usta od rozumu.

– Na ulicy zdjęcia robi już kilka osób, między innymi Dominique Xavier – powiedział Julian. – Na pewno ci jakieś da.

– Kwestie związane z bankiem są nie na temat – rzekł Swinn. – Chodzi o to, co sprowadziło tego zabitego człowieka do Kłębowiska.

– Zgadzam się – rzekł Ilya Sanguinati. – Ale przecież otrzymał pan już wstępny raport z sekcji zwłok, a zatem wie pan, że nie ma szans, żeby to pani DeVine go zabiła.

Znowu cisza.

– To co go zabiło? – zapytał Grimshaw. – Zabezpieczyłem miejsce zbrodni, ale odczułem ulgę, gdy ekipa JWK zaczęła prowadzić dochodzenie.

– Uszkodzenie kręgosłupa.

– Nie zostało to oficjalnie podane do wiadomości – rzekł niepewnie Swinn.

– My o tym wiemy. – Ilya Sanguinati spojrzał na mnie. – Skończyła pani lunch? Shake’a może pani zabrać ze sobą.

Nawet Oślizgły Swinn uskoczył na bok, gdy mój prawnik odprowadził mnie i napój do swojego eleganckiego, czarnego samochodu. Kierowca, sądząc po wyglądzie – inny Sanguinati, otworzył mi tylne drzwi, a Ilya zablokował wszelkie próby zbliżenia się Swinna. Wreszcie odjechaliśmy.

– Dziękuję. – Nie wiedziałam, co jeszcze mogę powiedzieć. No dobrze, było coś jeszcze. – Dlaczego pan to robi?

– Bo była pani miła dla Aggie. Jest pani pierwszą osobą od czasu Honorii Dane, która wykazała jakieś zrozumienie dla natury Kłębowiska.

– Czyli?

Jego oczy znów wyglądały jak płynna czekolada.

– Że zostało zbudowane na terenie terra indigena. Założenie było takie, że ludzki opiekun będzie pomagał zainteresowanym terra indigena nauczyć się poprawnie naśladować ludzkie zachowanie.

Och… Wow. To wyjaśniało kilka rzeczy na temat Aggie. Była wolontariuszką, wysłaną, żeby sprawdzić, czy się nadaję. Teraz żałowałam, że nie porozmawiałam z nią o koszuli nocnej.

– Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś wynajmowała pokoje również ludzkim lokatorom, o ile będą tolerować swoich sąsiadów.

Napiłam się shake’a, żeby dać sobie czas do namysłu.

– Czy wszyscy wiedzą o Kłębowisku? Że tak naprawdę to osada terra indigena?

– W czasach Honorii? Wydaje mi się, że wiedziało o tym wtedy wielu mieszkańców Sprężynowa. Ale czy ktoś spoza wsi to rozumiał… – Subtelnie wzruszył ramionami.

To wyjaśniało, dlaczego w rodzinie Yoricka zawsze powtarzano, że biznes ciotki był niewypałem. Nie wiedzieli, co tak naprawdę zbudowała – i dlaczego. Tak, była ekscentryczną wizjonerką. Może gdy dorosnę, będę taka jak ona.

Wyjrzałam przez okno w chwili, w której mijaliśmy drogowskaz do Mill Creek Lane, co oznaczało, że przegapiliśmy mój zjazd. Kiedy w końcu skręciliśmy w nieoznakowaną żwirową drogę, prowadzącą – byłam tego pewna – na drugą stronę jeziora, zaczęłam się denerwować.

– Myślałam, że wracamy do Kłębowiska, żeby przejrzeć dokumenty.

– Jeszcze nie – odparł Ilya Sanguinati. – Jestem pewien, że te dokumenty są w porządku. Jedziemy do Stróżówki, żeby pomogła mi pani w przeglądaniu innych dokumentów.

– Jakich?

Uśmiechnął się, ale i tak poczułam niepokój.

– Tych, które miał przy sobie martwy mężczyzna.

Jezioro Ciszy. Inni

Подняться наверх