Читать книгу Dramaty - Anton Czechow - Страница 23
Scena szesnasta
ОглавлениеCi sami bez Osipa.
WIENGIEROWICZ Każdy, ale nie pan, młody człowieku, może sobie pozwalać na prawienie mi morałów, do tego w takiej formie. Jestem obywatelem i, prawdę mówiąc, pożytecznym obywatelem… Jestem ojcem, a pan kto? Kto pan jesteś, młody człowieku? Przepraszam, chłystek, co roztrwonił majątek, a teraz zabrał się do świętej sprawy, do której nie ma najmniejszego prawa, zepsuty człowiek…
PŁATONOW Obywatel… Jak pan jest obywatel, to jest to bardzo złe słowo! Wyzwisko!
ANNA On nie przestanie! Płatonow, po co zatruwasz nam dzień swoim moralizatorstwem? Po co tyle gadać? I jakie masz prawo?
NIKOŁAJ Niespokojnie żyje się z tymi najsprawiedliwszymi i najuczciwszymi… Do wszystkiego wtykają nos, wszędzie mają coś do załatwienia, wszystko ich obchodzi…
GŁAGOLIEW Panowie, wesoło zaczęliście a smutno skończyliście…
ANNA Nie powinieneś, Płatonow, zapominać, że kiedy goście się kłócą, to gospodarze czują się wyjątkowo niezręcznie…
SIERGIEJ To prawda, dlatego od tej chwili ogólne tsss… Pokój, zgoda i cisza!
WIENGIEROWICZ Nie daje ani chwili spokoju! Co ja mu zrobiłem? Szarlatan!
SIERGIEJ Tssss…
NIKOŁAJ Niech się kłócą! Dla nas tylko zabawniej.
Pauza.
PŁATONOW Jak się rozejrzeć wokół, zastanowić poważnie nad tym, to można się przewrócić!.. A najgorsze, że wszystko w miarę uczciwe, znośne, milczy, jak grób i tylko się gapi… Wszystko patrzy na niego ze strachem, wszystko kłania się do ziemi temu otłuszczonemu, pozłoconemu dorobkiewiczowi, wszystko od stóp do głów mu zawdzięcza! Honor puszczony z torbami!
ANNA Płatonow, uspokój się! Zaczynasz zeszłoroczną historię, nie zniosę tego!
PŁATONOW (pije wodę) Dobra. (siada)
WIENGIEROWICZ Dobra.
Pauza.
SZCZERBUK Męczennik jestem, przyjaciele moi, męczennik!
ANNA A tam co znowu?
SZCZERBUK Nieszczęście, przyjaciele moi! Lepiej w trumnie leżeć, niż żyć z taką zjadliwą żoną! Znowu sobie temat znalazła! Mało mnie nie zabiła w zeszłym tygodniu, ze swoim diabłem, rudym Don Juanem[39]. Śpię ja sobie na dworze pod jabłonką, sny pochłaniam, obrazy z przeszłości we śnie z zawiścią oglądam… (wzdycha) Nagle… Nagle jak mnie ktoś rąbnie w głowę! Boże! Koniec, myślę, przyszedł! Trzęsienie ziemi, walka żywiołów, potop, deszcz ognisty… Otwieram oczy, a przede mną rudy… Złapał mnie za boki – i jak mnie walnie z rozmachu w pewne miejsce, a potem mnie plask o ziemię! Przyskoczyła okrutnica… Chwyciła mnie za moją niewinną brodę (chwyta się za brodę), myślę sobie, no to już nie przelewki! (uderza się w łysinę) Mało nie zabili… Myślałem, że Bogu duszę oddam…
ANNA Przesadza pan, panie Pawle…
SZCZERBUK Stary babol przecież, najstarszy na świecie, brzydka jak noc stara torba, a tu masz… miłość! Oż ty wiedźmo! A rudemu w to graj… Pieniążków moich mu trzeba, a nie jej kochania…
Wchodzi Jakow i podaje Annie wizytówkę.
SIERGIEJ Od kogo to?
ANNA Niech pan przestanie, panie Pawle! (czyta) „Comte Glagolief”[40]. Po co takie zadęcie? Proś! (do Głogoliewa) Panie Porfiriju, pana syn!
GŁAGOLIEW Mój syn?! Skąd się tu wziął? Jest za granicą!
Wchodzi Kiriłł Głagoliew.