Читать книгу Dramaty - Anton Czechow - Страница 21

Scena czternasta

Оглавление

Ci sami i Szczerbuk

SZCZERBUK (w drzwiach) Owsa koniom nie dawaj: źle wiozły!

ANNA Hura! Jest mój kawaler!

WSZYSCY Panie Pawle!

SZCZERBUK (w milczeniu całuje w rękę Annę i Saszę, w milczeniu kłania się mężczyznom, każdemu z osobna i następnie kłania się wszystkim) Przyjaciele moi! Powiedzcie mnie, niegodnemu indywiduum, gdzie ta osoba, którą ujrzeć moja dusza pragnie? Podejrzewam i myślę, że osobą tą jest ona! (wskazuje Sofię) Pani Anno, proszę łaskawie przedstawić mnie jej — aby wiedziała, co ze mnie za człowiek!

ANNA (bierze go pod rękę i przyprowadza do Sofii) Podporucznik gwardii w stanie spoczynku Pawieł Szczerbuk!

SZCZERBUK A w świecie emocji?

ANNA Ach tak… Nasz przyjaciel, sąsiad, kawaler, gość i wierzyciel.

SZCZERBUK Tak jest! Pierwszy kompan generała nieboszczyka! Pod jego przewodem brałem fortece, zwane damskim polonezem. (kłania się) Pozwoli pani rączkę!

SOFIA (wyciąga rękę i cofa natychmiast) Bardzo miło, ale… nie trzeba.

SZCZERBUK Przykro… Męża pani na rękach nosiłem, kiedy jeszcze pod stołem piechotą chadzał… Mam po nim znak i ten znak zabiorę ze sobą do grobu. (otwiera usta) Ooo! Zęba nie ma! Widać?

Śmiech.

Na rękach go trzymałem, a on, Sieriożeńka, pistoletem, którym zabawiać się raczył, w zęby mi udzielił nagany. He, he, he… Łobuziak! Kochaniutka, nie miałem przyjemności poznać imienia, trzymaj go krótko! Urodą swoją przypomina mi pani pewien obraz… Tylko nosek nie ten… Nie da pani rączki?

Pietrin przysiada się do Wiengierowicza-ojca i zaczyna na głos czytać mu gazetę.

SOFIA (podaje mu rękę) Jeśli pan aż tak…

SZCZERBUK (całuje rękę) Merci panią! (do Płatonowa) Co słychać, Miszeńka? Jaki heros wyrósł! (siada) Znałem cię jeszcze w tym okresie, gdy ze zdumieniem patrzyłeś na świat boży… I ciągle rośnie, ciągle rośnie… Tfu! Żeby nie zapeszyć! Chłopisko! Jaki przystojniak! Czemu, amorku, nie idziesz wojskową ścieżką?

PŁATONOW Płuca słabiutkie, panie Pawle!

SZCZERBUK (wskazując Nikołaja Tryleckiego) On tak powiedział? Słuchaj tej papli to bez głowy zostaniesz.

NIKOŁAJ Panie Pawle, tylko bez wyzwisk!

SZCZERBUK Leczył mi bóle w krzyżu… Tego nie jedz, tamtego nie jedz, nie śpij na podłodze… I nie wyleczył. To się go pytam: „Czegoś brał pieniądze i nie wyleczył?” A on mówi: „Jedno z dwojga – mówi – albo leczyć, albo pieniądze brać”. Jaki mądrala?

NIKOŁAJ No jak kłamie, Belzebub Bucefałowicz!? Ile pan mi zapłacił, jeśli wolno spytać? Pan sobie przypomni! Sześć razy do niego jeździłem, a dostałem raptem rubla, i to podartego… Chciałem go dać żebrakowi, nawet żebrak nie wziął. „Strasznie – mówi – podarty, numerów nie ma!”

SZCZERBUK A sześć razy był u mnie nie dlatego, że chorowałem, tylko dlatego, że córeczka mojego dzierżawcy jest kelke szoz[28].

NIKOŁAJ Płatonow, ty siedzisz blisko niego… Stuknij go w łysinę w moim imieniu! Zrób to dla mnie!

SZCZERBUK Odczep się! Wystarczy! Nie drażnij śpiącego lwa! Młody jeszcze, ledwo odrósł od ziemi. (do Płatonowa) I ojciec twój był w porządku! Żyliśmy z nieboszczykiem w wielkiej przyjaźni. Figlarz był z niego! Dziś takich wesołków już nie ma, jak my… Echhh. Było minęło… (do Pietrina) Gierasia! Bój się Boga! My tu dyskutujemy, a ty czytasz na głos! Trochę kultury!

Pietrin czyta nadal.

SASZA (szturcha Tryleckiego w bok) Tato! Tato, nie śpij tutaj! Wstyd!

Iwan Trylecki budzi się i po chwili znowu zasypia.

SZCZERBUK Nie… Nie mogę mówić!.. (wstaje) Jego słuchajcie… On czyta!..

PIETRIN (wstaje i podchodzi do Płatonowa) Co pan powiedział?

PŁATONOW Zdecydowanie nic…

PIETRIN Nie, pan coś powiedział… Powiedział pan coś o Pietrinie…

PŁATONOW Chyba się panu przyśniło…

PIETRIN Krytykujemy?

PŁATONOW Nic nic mówiłem! Naprawdę, to się panu przyśniło!

PIETRIN Niech pan sobie gada, ile chce… Pietrin, Pietrin... Co Pietrin? (wkłada gazetę do kieszeni) Pietrin, może, na uniwersytecie się uczył, doktor praw[29] może… Słyszał pan?… Tytuł naukowy zatrzymam do śmierci… Tak, że tak! Radca dworu…[30] Słyszał pan? I pożyłem dłużej niż pan. Szósty krzyżyk stuknie, dzięki Bogu!

PŁATONOW Bardzo miło, ale… co z tego wynika?

PIETRIN Pożyjesz tyle, co ja, skarbeczku, to się dowiesz! Życie przeżyć to nie byle żart! Życie to nie bajka…

PŁATONOW (wzrusza ramionami) Nie wiem, co pan chce przez to powiedzieć, poważnie… Nie rozumiem pana… Zaczął mowić o sobie, a z siebie zjechał na życie… Co pan może mieć wspólnego z życiem?

PIETRIN No, jak życie pana złamie, wstrząśnie porządnie, to i pan zacznie ostrożnie patrzeć na młodych… Życie, mój panie… Co to jest życie? Otóż! Kiedy człowiek się rodzi, to wchodzi na jedną z trzech dróg życiowych, a poza nimi innych dróg nie ma: pójdziesz na prawo – wilki cię zeżrą; pójdziesz na lewo – sam zeżresz wilki; pójdziesz prosto – zeżresz siebie samego.

PŁATONOW Co pan powie… Hm… Doszedł pan do tej konkluzji drogą nauki, doświadczenia?

PIETRIN Drogą doświadczenia.

PŁATONOW Drogą doświadczania… (śmieje się) Pan to opowie komuś innemu, szanowny panie Gierasimie, a nie mnie… W ogóle radziłbym panu nie poruszać ze mną wzniosłych tematów… I bawi mnie to, i nie wierzę. Nie wierzę waszej starczej mądrości domowego wyrobu! Nie wierzę, przyjaciele mojego ojca, nie wierzę głęboko, zbyt szczerze waszym prostym mowom o trudnych sprawach, wszystkiemu, do czego doszliście własnym rozumem!

PIETRIN Taaak… Faktycznie… Z młodego drzewka wszystko można zrobić: i domek, i statek, wszystko… a stare, szerokie i wysokie, ni cholery, do niczego się nie nadaje…

PŁATONOW Nie mówię o starych ludziach w ogóle; mówię o przyjaciołach mojego ojca.

GŁAGOLIEW Michaił, ja też byłem przyjacielem pańskiego ojca!

PŁATONOW A mało miał przyjaciół… Czasami całe podwórze było zatłoczone karetami i powozami.

GŁAGOLIEW Nie… Ale, to znaczy, że i mnie pan nie wierzy? (śmieje się głośno)

PŁATONOW Hm… Jak to panu powiedzieć?.. I w pana słabo wierzę.

GŁAGOLIEW Tak? (wyciąga do niego rękę) Dziękuję, mój drogi, za szczerość! Pana szczerość jeszcze bardziej mnie przywiązuje do pana.

PŁATONOW Poczciwiec… Nawet głęboko pana szanuję, ale… ale…

GŁAGOLIEW Proszę powiedzieć!

PŁATONOW Ale… ale trzeba być zbyt ufnym, żeby wierzyć w tych bohaterów Fonwizina, w solidnych Starodumów i cukrowych Miłonów, którzy całe swoje życie jedli kapuśniak z jednego talerza z Bydlakinem i z Prostakową[31] i w tych satrapów, którzy dlatego są święci, że nie robią nic złego, ani nic dobrego. Niech się pan tylko nie złości!

ANNA Nie lubię tego rodzaju dyskusji, a szczególnie, kiedy prowadzi je Płatonow… Zawsze źle się kończą. Michaił, poznaj, nasz nowy znajomy! (wskazuje na Wiengierowicza-syna) Isaak Wiengierowicz, syn pana Abrama, student…

PŁATONOW Aaa… (wstaje i podchodzi do Wiengierowicza-syna) Bardzo miło! Bardzo się cieszę. (wyciąga do niegu rękę) Dużo bym teraz dał, żeby mieć prawo znów nazywać się studentem…

Pauza.

Rękę podaję… Weź ją, albo daj mi swoją…

WIENGIEROWICZ-SYN Nie zrobię ani jednego, ani drugiego…

PŁATONOW Co?

WBNGIEROWICZ-SYN Nie podam panu ręki.

PŁATONOW Zagadka… Dlaczego?

ANNA (na stronie) O co tu do cholery chodzi?!

WIENGIEROWICZ-SYN Mam swoje powody… Gardzę takimi ludźmi jak pan!

PŁATONOW Bravissime… (ogląda go) Powiedziałbym ci, że to mi się strasznie podoba, gdyby to nie połechtało twojego samolubstwa, które należy zachować dla przyszłości…

Pauza.

Patrzysz na mnie, jak wielkolud na pigmeja. Może naprawdę jesteś wielkoludem.

WIENGIEROWICZ-SYN Jestem uczciwym człowiekiem i nie jestem trywialny.

PŁATONOW Czego ci gratuluję… Byłoby dziwne podejrzewać w młodym studencie nieuczciwego człowieka… Nikt nie pyta o twoją uczciwość… Nie dasz ręki, chłopaku?

WIENGIEROWICZ-SYN Nie daję jałmużny.

Nikołaj Trylecki syka.

PŁATONOW Nie dajesz? Twoja sprawa… Mówię o przyzwoitości, nie o jałmużnie… Mocno gardzisz?

WIENGIEROWICZ-SYN Jak tylko może człowiek, który z całej duszy nienawidzi banalności, pasożytnictwa i pajacowania…

PŁATONOW (wzdycha) Dawno już nie słyszałem takich słów… „Zawodzący głos jamszczyka, jakąś bliską brzęczy piosnką!…”[32] Tak, i ja kiedyś byłem mistrzem fajerwerków słownych… Tylko to, niestety, banały… Miłe banały, ale tylko banały… Może odrobinę szczerości… Fałszywe dźwięki potwornie rażą nienawykłe ucho…

WIENGIEROWICZ-SYN Może skończymy tę rozmowę?

PŁATONOW Czemu? Słuchają nas chętnie, a myśmy jeszcze nie zdążyli się znudzić sobą… Podyskutujmy dalej w tym stylu…

Wbiega Wasilij, za nim Osip

Dramaty

Подняться наверх