Читать книгу Dramaty - Anton Czechow - Страница 12

Scena piąta

Оглавление

Anna, Głagoliew, Siergiej, Bugrow, Płatonow i Sasza (w rosyjskim stroju).

PŁATONOW (w drzwiach do Saszy) Zapraszam! Uprzejmie prosimy, młoda kobieto! (wchodzi za Saszą) No i wreszcie jesteśmy nie w domu! Ukłoń się, Saszo! Dzień dobry, generałowo! (podchodzi do Anny, całuje ją w rękę, potem w drugą)

ANNA Okrutny, niegrzeczny… No jak można kazać tak długo czekać na siebie? Dobrze wiesz, jaka jestem niecierpliwa! Droga Aleksandro… (całują się)

PŁATONOW No i wreszcie jesteśmy nie w domu! Dzięki Ci, Boże! Przez pół roku nie widzieliśmy parkietu, ani foteli, ani wysokich sufitów, ani nawet ludzi… Całą zimę przespaliśmy w barłogu, jak niedźwiedzie, i dzisiaj dopiero wypełzliśmy na świat boży. Siergiej! (całują się)

SIERGIEJ I urósł, i utył… i cholera wie, co tam jeszcze… Aleksandra! Boziuniu, jak utyła! (ściska jej dłoń) Jak pani się czuje? Wyładniała i utyła!

PŁATONOW (ściska dłoń Głagoliewa) Pan Porfirij… Cieszę się, że pana widzę…

ANNA Co nowego? Jak żyjecie, Aleksandro! Ale siadajcie już, kochani! Opowiadajcie… Siądźmy!..

PŁATONOW (chichocze) Siergiej! To ty? Boże! Gdzie twoje długie włosy, studencka kurtka, i słodki tenorek? No, powiedz coś!

SIERGIEJ Jestem imbecylek. (śmieje się)

PŁATONOW Bas, absolutny bas! No? Siądźmy… Porfirij, niech się pan posunie! Ja siadam. (siada) Siądźcie, panowie! Uff… Upał… Co, Saszo! Wąchasz?

Siadają.

SASZA Wącham.

Śmiech.

PŁATONOW Czuć ludzkim mięsem. Cudo zapach! Mam wrażenie, że się już sto lat nie widzieliśmy. Do cholery, ile ta zima się ciągnie! A jest i mój fotel! Poznajesz, Saszo? Przesiadywałem na nim pół roku temu dniami i nocami, szukając z generałową przyczyny wszystkich przyczyn i przegrywając twoje błyszczące kopiejki… Gorąco…

ANNA Naczekałam się, straciłam cierpliwość… Ze zdrowiem w porządku?

PŁATONOW Bardzo… Muszę zameldować, generałowo, że przytyłaś i troszkę wyładniałaś… I gorąco dzisiaj, i duszno… Zaczynam już tęsknić do zimna.

ANNA Jak oni oboje barbarzyńsko utyli! Szczęśliwi ludzie! Jak ci minął ten czas, Michaił?

PŁATONOW Tradycyjnie paskudnie… Całą zimę spałem i pół roku nie widziałem nieba. Piłem, jadłem, spałem, czytałem żonie na głos Mayne Reida…[7] Paskudnie!

SASZA Żyło się dobrze, tylko nudno, oczywiście…

PŁATONOW Nie nudno, ale bardzo nudno, skarbie. Tęskniłem za tobą strasznie… Jak zresztą teraz moje oczy! Anno, zobaczyć cię, po długim, potwornie dręczącym bezludziu i brzydkoludziu – to przecież niewybaczalna rozkosz!

ANNA Masz za to papierosa! (daje mu papierosa)

PŁATONOW Merci.

Zapalają papierosy.

SASZA Wczoraj pani przyjechała?

ANNA O dziesiątej wieczór.

PŁATONOW O jedenastej widziałem światło u ciebie, ale nie miałem odwagi zajrzeć. Pewnie byłaś zmęczona.

ANNA A trzeba było zajrzeć! Gadaliśmy do drugiej.

Sasza szepce Płatonowowi do ucha.

PŁATONOW Szlag! (uderza się w czoło) Ale pamięć! Coś wcześniej nic nie mówiła? Siergiej!

SIERGIEJ Co?

PŁATONOW A on nic nie mówi! Ożenił się i nic nie mówi! (wstaje) Ja zapomniałem, a oni nic nie mówią!

SASZA I ja zapomniałam, kiedy on tutaj mówił… Gratuluję, Siergieju! Życzę panu… wszystkiego, wszystkiego!

PŁATONOW Mam zaszczyt… (kłania się) Żyjcie długo i szczęśliwie, kochany przyjacielu! Siergieju, dokonałeś cudu! Nie spodziewałem się po tobie takiej ważnej i odważnej decyzji. Jak szybko i jak momentalnie! Kto by cię podejrzewał o taką herezję?

SIERGIEJ Taki jestem! I szybko i momentalnie! (śmieje się głośno) Sam nie podejrzewałem się o taką herezję. Błyskawicznie się uwinąłem. Zakochałem się i ożeniłem!

PŁATONOW „Zakochałem się” było każdej zimy, ale tym razem jeszcze się ożeniłeś, cenzurę sobie wprowadziłeś, jak mówi nasz pop. Żona to najpotworniejsza, najbardziej czepliwa cenzura. Nieszczęście, jak do tego głupia! Posadkę już masz?

SIERGIEJ Proponują mi pracę w progimnazjum[8], ale sam nie wiem. Nie chce mi się w progimnazjum! Pensja mała, no i w ogóle…

PŁATONOW Bierzesz?

SIERGIEJ Na razie jeszcze zupełnie nic nie wiem. Raczej, nie…

PŁATONOW Hm… Znaczy, będziemy się obijać. To już trzy lata, jak skończyłeś studia?

SIERGIEJ Tak.

PŁATONOW Właśnie… (wzdycha) Nie ma cię kto bić! Trzeba będzie powiedzieć twojej żonie… Przehulać dobre trzy lata! Co?

ANNA Za gorąco teraz, żeby poruszać wzniosłe tematy… Ziewać mi się chce. Z jakiego powodu tak długo nie przychodziliście, Aleksandro?

SASZA Czasu nie było… Misza reperował klatkę, a ja poszłam do cerkwi… Klatka się połamała, nie można było tak słowika zostawić.

GŁAGOLIEW A co dziś w cerkwi? Święto jakieś?

SASZA Nie… Poszłam zamówić mszę u ojca Konstantina. Dzisiaj imieniny nieboszczyka ojca Miszy, i jakoś nie wypadało się nie pomodlić… Byłam na nabożeństwie…

Pauza.

GŁAGOLIEW Michaił, ile to czasu minęło, od śmierci pańskiego ojca?

PŁATONOW Ze trzy, cztery lata…

SASZA Trzy lata i osiem miesięcy.

GŁAGOLIEW Naprawdę? Boże! Jak ten czas leci! Trzy lata i osiem miesięcy! Kiedy myśmy się widzieli ostatni raz? (wzdycha) Ostatni raz to w Iwanowce, obaj byliśmy ławnikami… I wtedy miało miejsce zdarzenie, które wyjątkowo dobrze charakteryzuje nieboszczyka… Pamiętam, sądziliśmy wtedy jednego biedniutkiego i pijaniutkiego bezdusznego geometrę za łapówkarstwo i (śmieje się) uniewinniliśmy… Pan Wasilij, nieboszczyk, przeforsował… Ze trzy godziny obstawał, przytaczał dowody, pieklił się… „Nie oskarżę go, krzyczał, póki wy wszyscy nie przysięgniecie, że sami nigdy nie bierzecie łapówek!” Nielogiczne, ale… nie było na niego rady! Zmęczył nas okrutnie… Był z nami wtedy też zmarły generał Wojnicew, pani mąż, Anno… Też człowiek w swoim rodzaju.

ANNA No, ten by nie uniewinnił…

GŁAGOLIEW Tak, on się upierał przy skazaniu… Pamiętam obu, czerwoni, wściekli, aż się w nich gotowało… Chłopi trzymali stronę generała, a my, szlachta, stronę Wasilija… Oczywiście, zmogliśmy… (śmieje się) Pański ojciec wezwał generała na pojedynek, generał nazwał go… przepraszam, szują… Ale była zabawa! Napoiliśmy ich potem do nieprzytomności i pogodziliśmy… Nie ma nic łatwiejszego, niż godzić dwóch Rosjan… Poczciwiec był z pana ojca, dobre miał serce…

PŁATONOW Nie dobre, a byle jakie…

GŁAGOLIEW Wielki był człowiek w swoim rodzaju… Szanowałem go. To była wspaniała znajomość!

PŁATONOW No a ja się tak nie mogę tym pochwalić. Nasze drogi się rozeszły, kiedy nie miałem nawet włoska na brodzie, a ostatnie trzy lata byliśmy prawdziwymi wrogami. Ja go nie szanowałem, on uważał mnie za pustaka i… obaj mieliśmy rację. Nie lubię tego człowieka! Nie lubię za to, że umarł spokojnie. Umarł tak, jak umierają ludzie uczciwi. Być szują i jednocześnie nie chcieć sobie z tego zdać sprawy – to straszna cecha rosyjskiego łajdaka!

GŁAGOLIEW De mortuis aut bene, aut nihil[9], Michaił!

PŁATONOW Nie… To łaciński bełkot. Według mnie – de omnibus aut nihil, aut veritas[10]. Ale lepiej veritas, niż nihil – to w każdym razie bardziej pouczające… Umarli, sądzę, nie potrzebują ulgowych ocen…

Wchodzi Iwan Trylecki

Dramaty

Подняться наверх