Читать книгу Dramaty - Anton Czechow - Страница 9
Scena druga
ОглавлениеCi sami, Głagoliew i Siergiej.
GŁAGOLIEW (wchodząc) Tak, tak, kochany Siergieju. Pod tym względem my, zachodzące gwiazdy, jesteśmy lepsi i szczęśliwsi niż wy, gwiazdy wschodzące. I mężczyzna, jak pan widzi, nie był przegrany, i kobieta była wygrana.
Siadają.
Usiądźmy, bo się zmęczyłem… Kochaliśmy kobiety jak najszlachetniejsi rycerze, wierzyliśmy w kobietę, uwielbialiśmy ją, bo widzieliśmy w niej lepszego człowieka… A kobieta to człowiek doskonały, Siergieju!
ANNA Po co oszukiwać?
NIKOŁAJ Kto oszukuje?
ANNA A kto tego pionka tu postawił?
NIKOŁAJ Sama go postawiłaś!
ANNA Ach tak… Pardon…
NIKOŁAJ Właśnie, że pardon.
GŁAGOLIEW I mieliśmy przyjaciół… Przyjaźń za naszych czasów nie była tak naiwna i tak niepotrzebna. Za naszych czasów były kluby, kółka literackie… Za przyjaciół, zresztą, mieliśmy w zwyczaju iść w ogień.
SIERGIEJ (ziewa) Piękne kiedyś były czasy!
NIKOŁAJ A w naszych strasznych czasach od tego mamy strażaków, żeby szli w ogień po przyjaciół.
ANNA Głupie to, Nicolas!
Pauza.
GŁAGOLIEW Zeszłej zimy widziałem w Moskwie na operze, jak pewien młody mężczyzna płakał pod wpływem dobrej muzyki… To przecież dobrze?
SIERGIEJ Chyba nawet bardzo dobrze.
GŁAGOLIEW I ja tak myślę. Więc proszę mi powiedzieć, czemu siedzące obok damulki i ich mężczyźni uśmiechali się patrząc na niego? Z czego się śmiali? I on sam, widząc, że ludzie widzą jego łzy, powiercił się w fotelu, zarumienił się, wykrzywił twarz w paskudnym uśmiechu i potem uciekł z teatru… Za naszych czasów nie wstydzono się dobrych łez, nie wyśmiewano ich…
NIKOŁAJ (do Anny) A żeby ten miodousty zszedł na melancholię! Szczerze nie znoszę! Uszy bolą!
ANNA Tsss…
GŁAGOLIEW Byliśmy szczęśliwsi od was. Za naszych czasów ludzie rozumiejący muzykę nie uciekali z teatru, mogli dosiedzieć na operze do końca… Pan ziewa, Siergieju… Przytłoczyłem tym pana…
SIERGIEJ Nie… Ale niech pan już reasumuje, Porfiriju! Czas…
GŁAGOLIEW No… I tak dalej, i tak dalej… A jeśli reasumować wszystko co powiedziałem, to wyjdzie, że za naszych czasów ludzie byli kochający i nienawidzący, a zatem i oburzeni, i pogardzający…
SIERGIEJ Pięknie, a dzisiaj takich nie ma, co?
GŁAGOLIEW Myślę, że nie.
Siergiej wstaje i podchodzi do okna.
I brak takich właśnie ludzi powoduje, że toczy nas dziś gruźlica…
Pauza.
SIERGIEJ Bezpodstawne, panie Porfiriju!
ANNA Nie mogę! Tak od niego zalatuje tym okropnym paczuli[5], że aż niedobrze się robi. (kaszle) Odsuń się trochę!
NIKOŁAJ (odsuwa się) Sama przegrywa a biedne paczuli winne. Zadziwiająca kobieta!
SIERGIEJ Nie wolno rzucać w twarz oskarżenia opartego na samych domysłach i ciepłych wspomnieniach minionej młodości!..
GŁAGOLIEW Możliwe, że się mylę.
SIERGIEJ Możliwe… Tu akurat nie miejsce na to „możliwe”… Mocne oskarżenie!
GŁAGOLIEW (śmieje się) Ale… mój drogi, pan się zaczyna złościć… Hm… Już to jedno pokazuje, że nie jest pan rycerz, nie umie pan z należnym szacunkiem przyjąć poglądów przeciwnika.
SIERGIEJ Już to jedno pokazuje, że umiem się oburzać.
GŁAGOLIEW Ja nie wszystkich, jasna sprawa, co do jednego… Są też wyjątki, Siergieju!
SIERGIEJ Jasna sprawa… (kłania się) Najuprzejmiej dziękuję za ustępstwo! Cały urok pana sposobików polega na tych ustępstwach. No a co, gdyby wpadł na pana człowiek niedoświadczony, nie znający pana, wierzący w pana wiedzę? Przecież udałoby się panu przekonać go, że my, to znaczy ja, Nikołaj, maman i w ogóle wszyscy mniej lub bardziej młodzi, nie umiemy się oburzać i pogardzać…
GŁAGOLIEW Ale… pan już… Ja nie mówiłem…
ANNA Ja chcę posłuchać pana Porfirija. Zostawmy to! Wystarczy.
NIKOŁAJ Nie, nie… Można grać i słuchać!
ANNA Wystarczy. (wstaje) Znudziło mi się. Później skończymy.
NIKOŁAJ Kiedy przegrywam, to siedzi jak przyklejona, a jak tylko zacznę wygrywać, to ona czuje potrzebę słuchania pana Porfirija! (do Głagoliewa) I kto pana prosił tyle gadać? Przeszkadza tylko! (do Anny) Proszę siadać i grać dalej, inaczej uznam cię za pokonaną!
ANNA A uznawaj sobie! (siada naprzeciw Głagoliewa)