Читать книгу Wojownik słońca - Beata Pawlikowska - Страница 18

12.

Оглавление

Świat zaczął się zmieniać. Wszystko stopniowo stawało się coraz bardziej obce. Ja byłam obca, nawet dla samej siebie. Wiatr wiał poza moją głową i nigdy mnie nie dotykał. Drzewa szumiały gdzieś daleko, za zasłoną. Coś się działo, coś przestawało się dziać, ale wszystko znajdowało się poza mną.

Czasem ogarniał mnie wielki smutek. Siadałam wtedy w fotelu obok Leo i prosiłam:

– Przytul mnie.

Kiedy mnie przytulał, wszystko stawało się jeszcze bardziej obce, puste, samotne i smutne. Kiedy płakałam, moje łzy kapały na mech i kamienie, wsiąkały w piasek, a potem szemrząc odpływały w dal jako strumyki.

Na szczęście krzew z kwiatami w kształcie dzwonów nie przestawał kwitnąć. Kielich pełen chłodnego nektaru przynosił ulgę i sen.

Leo był czasem dobry jak dziecko, a czasem krzyczał i bił. Mówił, że wie, że na mnie nie zasługuje, że nie poradzi sobie beze mnie, że jestem jedyną dobrą rzeczą, jaka mu się przytrafiła, a następnego dnia wyzywał od przybłęd, kłamców i oszustek. Potem spał, potem przepraszał, a kiedy się budził, nigdy nie wiedziałam w jakim będzie nastroju.

Całe szczęście, że mieliśmy słodkie kielichy.

Po pewnym czasie zauważyłam, że jest mi ciężko. Ciężko w dziwny, nieokreślony sposób. Tak jakby życie nagle zaczęło ważyć tonę. Uświadomiłam sobie, że nie mogę już ruszyć w dalszą drogę i że zostanę tu na zawsze. Przy krzaku dzwonnych kwiatów obok Leo. Jak więzień, który nie może uciec, ponieważ nie jest w stanie dostrzec ścian swojego więzienia.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Wojownik słońca

Подняться наверх