Читать книгу Złota klatka - Camilla Lackberg - Страница 11
CZĘŚĆ 1
Sztokholm, sierpień 2001
ОглавлениеFuksówkę dla studentów Handelshögskolan otaczała wielka tajemnica. Kierownictwo uczelni nie mogło dowiedzieć się o poniżających praktykach, jakim byli poddawani studenci pierwszego roku. Udział w imprezie nie był obowiązkowy, ale doszłam do wniosku, że właściwie nie mam wyboru. Postanowiłam zrobić wszystko, co trzeba, by nie odstawać i stać się częścią grupy. Wreszcie mogłam, skoro byłam jak niezapisana kartka.
Było nas piętnaście podenerwowanych dziewczyn, spotkałyśmy się na łączce nad zatoką, gdzie zjawiło się mniej więcej tyle samo studentów drugiego roku. Sami faceci. Przytaszczyli kilka wielkich toreb z Ikei pełnych rozmaitych rekwizytów. Ustawili nas w szeregu i dokładnie nam się przyjrzeli. Potem kazali nam się rozebrać do bielizny i włożyć czarne worki na śmieci z wycięciem na głowę. Następnie miałyśmy wypić po dwa shoty wódki. Obok mnie stała wysoka dziewczyna o krągłych kształtach i rudych niesfornych włosach.
– A teraz na kolana! – polecił nieformalny lider studentów, Mikael, syn znanego potentata w dziedzinie nieruchomości.
Miał jasne włosy obcięte na pazia, małe świńskie oczka i był wyraźnie przyzwyczajony do posłuchu. Szybko zrobiłyśmy, jak powiedział.
– Dobrze – ciągnął. Uniósł przed sobą brązowe jajko. – Żółtko z tego jajka będziecie podawać sobie z ust do ust. Tam i z powrotem. Pierwsza osoba, do której żółtko wróci, ma je połknąć. Czyli ty. Jak masz na imię?
Wszystkie odwróciłyśmy głowy, żeby zobaczyć, która miała tego pecha.
– Chris – powiedziała dziewczyna stojąca obok mnie.
Mikael puknął jajkiem o kolano, wylał białko na trawę i podsunął jej pod nos skorupkę z żółtkiem. Chris wzięła je, bez ceregieli włożyła do ust i nachyliła się do mnie. Nasze usta się spotkały, faceci zaczęli wiwatować. Żółtko przeszło dalej, a mnie lekko zemdliło. Odwróciłam głowę w lewo i powtórzyłam całą tę procedurę z następną dziewczyną.
– Naprawdę to potem połkniesz? – spytałam Chris.
Wzruszyła ramionami.
– Jestem z Sollentuny. Łykałam gorsze rzeczy.
Zachichotałam, ale powiedziała to zupełnie obojętnie.
– Idziesz potem na imprezę?
– Tak, chociaż mam alergię na tych upajających się sobą, rozpuszczonych chłopaczków. Oni tylko czyhają, żeby zaimponować jakiejś niepewnej siebie dziewczynie i potem ją wykorzystać. To najgorsze miernoty na tej uczelni. A fuksówka właśnie dlatego odbywa się na samym początku semestru, żebyśmy się nie zorientowały, jacy z nich popaprańcy. Za dwa tygodnie żadna z tych dziewczyn nawet na nich nie spojrzy.
– To dlaczego tu przyszłaś?
– Żeby oddzielić ziarno od plew, rozpoznać ich, a potem unikać – odparła cynicznie. – Właśnie, masz fajne usta. Jeśli się upiję i nie będę miała się z kim migdalić, to do ciebie przyjdę.
Miałam nadzieję, że tak się stanie.
Przez resztę popołudnia odbywały się różne akcje, których głównym celem było chyba to, żeby podniecić chłopaków. Wylali nam na głowy solną zalewę z kiszonych śledzi, więc musiałyśmy się wykąpać w bieliźnie. Tym, które przegrywały w konkursach, malowali na czołach wielkie zera, a najbardziej pijane zostały zaszczycone autografami, które wypisywali im na piersiach, w wygięciu pleców i na tyłkach. Coraz częściej odchodziły na bok, żeby wymiotować, ale oni nadal wlewali w nas wódkę.
Zapadł wieczór, przyszła pora ruszać dalej. Ostatnia szybka kąpiel w zatoce, potem oddali nam ubrania. Wynajęty przez nich stary autobus miejski, który miał zawieźć nas na zabawę, był już w połowie zapełniony przez studentów pierwszego roku, którzy nie odważyli się wziąć udziału w fuksówce.
Kiedy wsiadłyśmy, złapali się za nosy. Jechało od nas rzygami, kiszonymi śledziami i wodą z zatoki. No i wódą. Trzy dziewczyny w samej bieliźnie trzeba było wnieść do autobusu, zostały ułożone w przejściu między siedzeniami. Jednej z nich obsunął się biustonosz, z którego wyłoniła się bieluteńka pierś z ciemnym sutkiem. Faceci śmiali się i pokazywali ją sobie palcem. Jeden ruszył do niej z aparatem cyfrowym. Chris zareagowała błyskawicznie. Najpierw wysunęła ramię jak szlaban, a potem zerwała się na nogi, żeby zastawić mu przejście.
– A ty, mały, dokąd?
– Przecież ona i tak nie zauważy – wybełkotał. – Śpi. Odsuń się.
Chris skrzyżowała ramiona na piersi i prychnęła. We włosach miała jeszcze jakieś wodorosty, ale jej postawa była zdecydowanie władcza. Stała mocno wrośnięta jak słup, chociaż autobusem kołysało. Mina gościa, który był od niej wyższy o głowę, była coraz mniej pewna siebie.
– No nie bądź taką zasadniczką, przecież to tylko żarty. Jesteś jakąś feministką czy co? – „Feministka” wypowiedział tak, jakby to było brzydkie słowo, a jednocześnie się uśmiechał.
Chris nie drgnęła. Wszyscy wlepili w nich wzrok.
– Dobra, mam to gdzieś – zarechotał, starając się nie wyglądać na kogoś, kto właśnie przegrał z dziewczyną.
– A ty dokąd? – zawołała za nim Chris, bo ruszył na swoje miejsce.
Wstrzymałam oddech. Jeszcze z nim nie skończyła?
– Idę usiąść – odparł niepewnie.
– Zapomnij, wracaj mi tu zaraz.
Zawrócił niechętnie.
– Ściągaj koszulkę – powiedziała.
– Co? – Zrobił wielkie oczy. – O, co to, to nie.
Rozejrzał się, szukając wsparcia, ale wszyscy tylko obserwowali z rozbawieniem ten spektakl.
– Ściągaj tę zasraną koszulkę, takie polo nosiło się w latach dziewięćdziesiątych, i dawaj tutaj. Nie widzisz, że jej zimno?
Dał za wygraną i zrobił, co mu kazała, pokręcił głową i wrócił na swoje miejsce. Okazało się, że pod różową koszulką polo miał nalany tors z wyraźnie zaznaczonymi sutkami. Facet wyraźnie czuł się nieswojo.
Chris obudziła dziewczynę, uniosła jej ręce i delikatnie włożyła na nią koszulkę.
– Daj mi flaszkę – powiedziała, siadając koło mnie, i wypiła kilka łyków piwa.
– Dobra robota – szepnęłam, stawiając sobie flaszkę na kolanach.
– Dzięki, ale zmuszanie tego biedactwa, żeby włożyła taką ohydną koszulkę, graniczyło z okrucieństwem – mruknęła.