Читать книгу Złota klatka - Camilla Lackberg - Страница 6

CZĘŚĆ 1

Оглавление

Jack siedział przy stole kuchennym, w ciemnoniebieskim szlafroku, i czytał „Dagens Industri”4. Nawet nie podniósł wzroku, kiedy weszła, ale przyzwyczaiła się, że tak się zachowuje, gdy jest zestresowany. Zważywszy na wielką odpowiedzialność, jaka spoczywała na jego barkach, i ile godzin spędzał w pracy, zasługiwał, żeby w weekend mieć spokój.

W takie dni ich mieszkanie o powierzchni czterystu metrów kwadratowych, powstałe w wyniku połączenia czterech mniejszych, wydawało jej się klaustrofobiczne i zupełnie nie wiedziała, co ze sobą zrobić.

Wracając samochodem z Lidingö5, dokąd zawiozła Julienne, żeby córka pobawiła się z koleżanką z przedszkola, wyobrażała sobie, jak będą spędzać przedpołudnie. Tylko we dwoje. Zaszyją się w łóżku, obejrzą wspólnie jakiś program telewizyjny, który następnie zjadą za głupotę i prostactwo. Chciała posłuchać, jak spędził tydzień. Pospacerować za rękę po Djurgården6.

Porozmawiać, jak dawniej.

Sprzątnęła resztki ze śniadania, które zjadła z córką. Płatki zmiękły w kefirze. Nie cierpiała dotyku mokrych płatków, ścierając je, musiała opanować mdłości, jakie budził ich kwaśny zapach.

Na wyspie kuchennej było mnóstwo okruszków, a na samym brzegu, zmagając się z siłą ciążenia, balansowała nadgryziona kanapka. Nie spadała, bo leżała masłem do dołu.

– Mogłabyś posprzątać przed wyjściem z domu, co? – odezwał się Jack, nie podnosząc wzroku znad gazety. – W weekendy nie musimy chyba mieć sprzątaczki?

– Przepraszam. – Faye przełknęła gulę, która urosła jej w gardle, i przeciągnęła ścierką po zlewie. – Julienne koniecznie chciała już wyjść. Okropnie krzyczała.

Jack mruknął coś i czytał dalej. Po powrocie z joggingu wziął prysznic. Ładnie pachniał Armani Code, perfumami, których używał już wtedy, kiedy się poznali. Julienne była zawiedziona, że nie zobaczyła taty, który zdążył wyjść, zanim się obudziła, a wrócił, gdy jej już nie było. Ranek był nerwowy. Córka nie zaakceptowała żadnej z czterech propozycji śniadania, a ubieranie jej kosztowało ją wiele potu.

Tak czy inaczej, blat był już czysty. Ślady po bitwie sprzątnięte.

Faye odłożyła ścierkę do zlewu i spojrzała na męża siedzącego przy stole. Wysoki, wysportowany i odpowiedzialny, miał wszystkie klasyczne atrybuty człowieka sukcesu, jednak pod wieloma względami był nadal chłopcem. Ona jedna widziała go takim, jaki był naprawdę.

Zawsze będzie go kochała, cokolwiek się zdarzy.

– Kochanie, niedługo powinieneś się ostrzyc.

Wyciągnęła rękę, zdążyła dotknąć kilku wilgotnych kosmyków, zanim się uchylił.

– Nie mam czasu. Rozszerzenie działalności spółki jest skomplikowane i muszę być totalnie skupiony. Nie mogę, jak ty, latać co chwilę do fryzjera.

Faye usiadła na krześle obok niego. Złożyła ręce na kolanach i usiłowała przypomnieć sobie, kiedy była ostatnio u fryzjera.

– Chcesz o tym porozmawiać?

– O czym?

– O Compare.

Powoli przeniósł wzrok z gazety na nią. Pokręcił głową i westchnął. Żałowała, że się odezwała, że nie ścierała dalej blatu. Mimo to podjęła jeszcze jedną próbę.

– Kiedyś chciałeś…

Drgnął i opuścił gazetę. Nieco przydługa grzywka opadła mu na twarz, ze złością pokręcił głową. Nie mogłaby dać mu w spokoju poczytać? Zetrzeć blat? Być szczupła, piękna i układna? Przez cały tydzień tyrał. Na ile go znała, pewnie zamknie się w swoim gabinecie w wieży, żeby dalej pracować. Dla niej i dla Julienne. Żeby im było dobrze. Bo to i c h cel. Nie jego, tylko ich wspólny.

– A po co mielibyśmy rozmawiać? Przecież ty się już nie znasz na biznesie. Trzeba być na bieżąco. Nie można polegać na dawnych sukcesach.

Faye zaczęła kręcić obrączką.

Gdyby się nie odezwała, spędziliby to przedpołudnie tak, jak sobie wymarzyła. Wszystko zepsuła jednym głupim pytaniem. Chociaż wiedziała, że tak będzie.

– Wiesz przynajmniej, jak się nazywa minister gospodarki? – spytał.

– Mikael Damberg – odparła odruchowo. Prawidłowa odpowiedź.

Pożałowała, widząc jego spojrzenie.

– Okej. Niedługo wejdzie w życie nowe prawo. Wiesz jakie?

Wiedziała, ale pokręciła głową.

– No jasne, że nie wiesz. Chodzi o to, że jako firma musimy teraz miesiąc wcześniej przypominać naszym klientom, że kończy im się umowa. Przedtem przedłużała się automatycznie. Rozumiesz, co to znaczy?

Pewnie, że wiedziała. Mogłaby wyliczyć dokładnie, co to znaczy dla Compare. Mimo to kochała go. Siedziała w kuchni za milion koron z mężem, który był chłopcem w ciele mężczyzny, mężem, którego tylko ona znała i kochała ponad wszystko. Dlatego pokręciła głową. Zamiast powiedzieć, że należąca do Compare Leasando AB, niewielka spółka dystrybuująca energię, straci około dwudziestu procent klientów, których umowy nie zostały automatycznie przedłużone. Oznaczało to zmniejszenie obrotów o pięćset milionów koron rocznie. A zysków o dwieście milionów.

Tylko pokręciła głową.

Kręcąc obrączką.

– Nie wiesz – skonstatował Jack. – Dasz mi teraz czytać?

Podniósł gazetę, by wrócić do świata liczb, kursów akcji, nowych emisji i zakupów przedsiębiorstw, tematyki, której Faye poświęciła trzy lata studiów na Handelshögskolan7, zanim je przerwała. Dla dobra Jacka. Firmy. I rodziny.

Wypłukała ścierkę pod kranem, namoknięte płatki i okruszki wybrała ręką ze zlewu i wyrzuciła do śmieci. Z tyłu dochodził szelest gazety. Cicho zamknęła drzwi szafki, żeby mu nie przeszkadzać.

4

„Dagens Industri” − dziennik finansowy wydawany w Sztokholmie przez sześć dni w tygodniu.

5

Lidingö − wyspa w bezpośrednim sąsiedztwie Sztokholmu.

6

Djurgården − wyspa i dzielnica Sztokholmu z licznymi parkami i muzeami.

7

Handelshögskolan − Wyższa Szkoła Handlowa.

Złota klatka

Подняться наверх