Читать книгу Złota klatka - Camilla Lackberg - Страница 15

CZĘŚĆ 1
Sztokholm, sierpień 2001

Оглавление

– A co ma w sobie ten cały Jack… jak mu tam? – spytałam, kiedy Chris postawiła przede mną następne piwo.

– Adelheim – odparła, siadając. – Chyba żartujesz?

– No poza tym, co widać. Że przystojny. Ale dość banalny typ urody.

– Przystojny to mało. Ze szlacheckiej rodziny. O mocno nadszarpniętej reputacji. Wszyscy chcą się z nim kumplować, wszystko się wokół niego kręci. Wszystkie dziewczyny by go chciały. Sama mogłabym pieprzyć się z nim do nieprzytomności – odpowiedziała sucho Chris.

Właśnie wypiłam duży łyk i zakryłam ręką usta, żeby nie opryskać całego stolika. Jej komentarz nie był może specjalnie zabawny, ale od alkoholu zawirowało mi przed oczami całe pomieszczenie, dodatkowo podkręcając jej słowa i zamieniając je w żart.

W tym samym momencie podeszli bliżej. Rozglądali się za miejscem przy jakimś stoliku.

– Co się dzieje? – syknęła Chris, która siedziała odwrócona do nich tyłem, ale widziała moje zaciekawione spojrzenie.

– Szukają miejsc… i…

Chris zrobiła wielkie oczy. Zacisnęła usta.

– Idą tu – szepnęłam.

– O cholera! Nie patrz na nich! Przestań się gapić! Zaśmiej się. Śmiej się, jakbym opowiedziała najlepszy dowcip, jaki kiedykolwiek słyszałaś!

Odchyliłam się i zaśmiałam głośno. Czułam się idiotycznie. Chris również się zaśmiała. Głośno, przesadnie, w moich uszach był to śmiech na granicy szaleństwa. Jack Adelheim z kolegą odczekali, aż przestaniemy.

– Moglibyśmy się przysiąść? – spytał Jack. – Obiecujemy, że nie będziemy przeszkadzać.

– Jasne – odparła dość obojętnie Chris, podniosła wzrok z udawanym zaskoczeniem.

Jack szybko usiadł obok mnie, a kolega koło Chris, po czym nieco chwiejnie wyciągnął rękę przez stół.

– Henrik.

– Mat… to znaczy Faye – powiedziałam. Jeszcze się nie przyzwyczaiłam do swojego nowego wcielenia.

Trudno zrzucić skórę. Trudniej, niż myślałam.

Odwróciłam się do Jacka i powtórzyłam procedurę z przedstawianiem się. Uśmiechnął się. Miał piękny, otwarty uśmiech. Jego niebieskie oczy patrzyły prosto w moje. Owszem, nie dało się zaprzeczyć, że przystojny. Ale miałam Viktora, zresztą nie byłam taką dziewczyną. Na dodatek Chris pewnie rozbiłaby mi nos szklanką, gdybym próbowała zbliżyć się do Jacka.

– Miło poznać.

Kiedy już wszyscy się przedstawili, Chris nachyliła się i ostentacyjnie spytała, co sądzę o nowym prezydencie USA, George’u W. Bushu. Przewróciłam oczami i odpowiedziałam, przedstawiając w skrócie, co wyczytałam w porannym komentarzu redakcyjnym „Dagens Nyheter”. Jack i Henrik natychmiast włączyli się do dyskusji. Jack był po mojej stronie, Henrik przeciwko. Panował taki hałas – Bryan Adams śpiewający Summer of 69 – że docierały do mnie tylko strzępy tego, co mówili.

Po chwili zdążyłam zapomnieć, co Chris mówiła o Jacku. Był po prostu miłym facetem, z którym dobrze mi się rozmawiało. Henrik postawił następną kolejkę piwa.

– W podziękowaniu za to, że pozwoliłyście się przysiąść – powiedział, podsuwając nam dwie szklanki piwa.

Nie odrywał wzroku od Chris, która jednak nie raczyła na niego spojrzeć.

Barman krzyknął, że za pół godziny zamykają, koniec zamówień. Chris zaczęła się wiercić.

– Muszę do toalety – powiedziała przepraszająco.

Henrik zerwał się, żeby ją przepuścić. Jack odwrócił się do mnie.

– Jakie macie plany na dzisiejszy wieczór?

Zawahałam się. Zerknęłam na komórkę, nadal żadnego znaku życia od Viktora.

– Sama nie wiem. Chris ma ochotę jeszcze poimprezować, więc pewnie pójdę z nią. A wy?

Jego obecność była tak namacalna, że zrobiło mi się nieswojo. Działał na mnie wręcz podskórnie i nie miałam pewności, czy mi się to podoba.

Henrik wciąż stał. Rozglądał się po lokalu.

– My chyba będziemy kontynuować zabawę u Henrika. Możecie iść z nami, jeśli chcecie.

– Może. Tylko najpierw pogadam z Chris.

– Zrób to – odparł, nie odrywając ode mnie niebieskich oczu. – Czym się zajmujesz? Może studiujesz?

Miał ciemne, gęste rzęsy, przez co kolor jego oczu wydawał się jeszcze intensywniejszy. Nasze uda chwilami stykały się pod stołem.

– Studiuję na Handelshögskolan – odparłam niedbale i wypiłam łyk piwa.

Zawsze z największym trudem ukrywałam dumę z własnych osiągnięć. Że udało mi się podnieść po tym, co się stało, że uzyskałam świadectwo umożliwiające dostanie się na Handelshögskolan i zrealizowałam to, o czym wielu marzy, chociaż nie miałam takich warunków jak większość studentów tej sztokholmskiej uczelni.

– Co ty powiesz, ja też. Na pierwszym roku?

– Tak.

Obracałam szklankę w dłoniach. Gdzie ta Chris?

– I jak? Podoba ci się?

Wierciłam się, bo skupił na mnie całą swoją uwagę, a ja wolałam trzymać się w cieniu. Viktor nigdy nie patrzył na mnie tak wprost i był to jeden z powodów, że czułam się przy nim dobrze. Moje tajemnice pozostawały moimi. Natomiast Jack jakby prześwietlał mnie wzrokiem.

– Owszem – odparłam przeciągle. – Chociaż to dopiero tydzień, więc trudno powiedzieć.

Chris wróciła do stolika i spojrzała na nas ciekawie.

– On… Masz na imię Jack, prawda? – odezwałam się niepewnie. Przytaknął. – Jack pyta, czy mamy ochotę iść z nimi do… Henrika? Ale my wybieramy się gdzieś dalej, tak?

Próbowałam ukryć, czego tak naprawdę chcę.

Widać było po Chris, że zrobiłam na niej wrażenie swoją operatywnością. Ale ku mojemu zdziwieniu tylko wzruszyła ramionami.

– Może. Zobaczymy – powiedziała. – Najpierw chcę potańczyć.

– To zwijamy się do Sturecompagniet – wtrącił Henrik.

– Nie mam siły stać tam w kolejce do wejścia – westchnęła Chris, zarzucając rudymi włosami.

– Nie ma obaw. Jack załatwi wejście – odparł Henrik. – Prawda, Jack?

– Jasne – powiedział Jack, nie odrywając ode mnie oczu. – Nie ma problemu.

Wstał i podał mi rękę. Zerknęłam na komórkę. Żadnej wiadomości. Viktor stał się nagle nieważny. Schowałam komórkę do torebki i chwyciłam rękę Jacka.


Zgodnie z jego obietnicą bramkarze wpuścili nas bez kolejki. W drodze do części dla VIP-ów był ciągle zatrzymywany przez chcących pogadać facetów i dziewczyny, które mizdrzyły się do niego, trzepocząc rzęsami i wydymając usta. Wmawiałam sobie, że wdzięk Jacka na mnie nie działa i bawi mnie, że ludzie – zarówno mężczyźni, jak i kobiety – są nim do tego stopnia oczarowani.

W części dla VIP-ów zrobił rundę honorową, podając wszystkim rękę, niczym prezydent składający państwową wizytę. My tymczasem – ja, Chris i Henrik – stanęliśmy przy barze, gdzie Henrik zamówił drinki i shoty. Poziom pijaństwa w klubie sięgnął zenitu. Ludzie wrzeszczeli sobie prosto do ucha, zapluwając się. Kobiety w kusych kieckach albo skąpych topach i krótkich spódniczkach. Mężczyźni w cienkich pastelowych koszulach i dżinsach albo chinosach. Radziłam sobie w tej konkurencji tylko dzięki pożyczonej sukience, czułam spojrzenia omiatające moje ciało. Byłam obserwowana i oceniana, ale cieszyło mnie to zainteresowanie, a także jak to działało na Jacka, kiedy co pewien czas pojawiał się w moim polu widzenia.

Złota klatka

Подняться наверх