Читать книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg - Страница 13
ОглавлениеN ie wolno mu było jechać w przyczepie, a był to dopiero początek rozczarowań na tak zwanych wczasach. Nic nie było tak, jak sobie wyobrażał. Milczenie przerywane tylko przykrymi słowami stało się jeszcze bardziej przykre, gdy nie było domu, w którym mogli się od siebie odseparować. Okazało się, że wczasy to po prostu więcej okazji do awantur i wybuchów złości matki. Po każdej kłótni ojciec szarzał i kurczył się jeszcze bardziej.
To był jego pierwszy wspólny wyjazd z rodzicami, ale domyślał się, że co roku jeździli w to dziwne miejsce o nazwie Fjällbacka9. Nie było tam gór, tylko kilka pagórków. Przede wszystkim zaś kemping był płaski. Ich przyczepa stanęła wśród mnóstwa podobnych. Nie bardzo mu się to podobało, ale ojciec wytłumaczył mu, że to rodzinne strony matki i dlatego tu przyjeżdżają.
Dziwił się, że nie spotykają się z żadnymi krewnymi. Podczas kłótni w ciasnej przyczepie usłyszał, że mieszka tu ktoś nazwany Staruchą, ktoś, kto należał do jej rodziny. Śmieszne słowo. Starucha. Matka chyba jej nie lubiła, bo mówiła o niej głosem jeszcze twardszym niż zwykle. Nigdy się z nią nie spotkali. To po co przyjeżdżali?
Najbardziej nie lubił we Fjällbace kąpieli. Nigdy dotąd nie kąpał się w morzu. Z początku nie wiedział, co o tym myśleć, ale matka nalegała. Kazała przestać się certolić. Powiedziała, że nie życzy sobie mieć syna mięczaka. Więc nabrał w płuca powietrza i ostrożnie wszedł w morze, chociaż zatykało go od zimnej, słonej wody. Gdy sięgnęła pasa, przystanął. Z zimna nie mógł oddychać. W dodatku miał wrażenie, jakby coś się ruszało wokół jego nóg, jakby pełzało, chodziło po nim. Matka podeszła do niego, zaśmiała się, wzięła go za rękę i poprowadziła jeszcze dalej. W jednej chwili poczuł się bardzo szczęśliwy. Jego dłoń w dłoni mamy, jej śmiech niosący się dźwięcznie po wodzie. Nogi szły same, unosiły się nad dnem. W końcu nie czuł już oparcia pod stopami, ale nie przeszkadzało mu to, bo matka trzymała go, niosła, kochała.
I nagle puściła. Poczuł, jak jej ręka wyślizguje się z jego dłoni. Próbował złapać się czegoś rękami i nogami. Na piersi poczuł zimno, jakby woda się podniosła. Sięgnęła ramion, szyi, zadarł do góry podbródek, żeby nie nalała się do ust, ale nie zdążył i poczuł w gardle słone zimno. Woda nie przestawała się podnosić, przykryła policzki, oczy, wreszcie zamknęła mu się nad głową. Ucichły wszystkie odgłosy, słyszał tylko szum stworzeń pełzających, czołgających się pod wodą.
Zamachał rękami, broniąc się przed pójściem na dno, ale nie potrafił sobie poradzić ze ścianą wody. Gdy w końcu poczuł, że jakaś ręka chwyta go za ramię, w pierwszym odruchu chciał się nadal bronić. Coś pociągnęło go w górę, głowa wynurzyła się na powierzchnię. Chciwie łapał powietrze, chociaż pierwszy oddech był ostry, bolesny. Matka trzymała go twardo, ale wiedział, że woda już go nie dostanie.
Był jej wdzięczny, że go uratowała i nie dała zginąć, ale w jej oczach dostrzegł pogardę. Musiał coś zrobić źle, znów sprawił jej zawód. Gdyby wiedział, czym ją rozczarował…
Sińce na ramieniu miał jeszcze długo.
9
Nazwa Fjällbacka jest zbitką dwóch słów: fjäll – góra, góry, i backa – backe znaczy pagórkowaty.