Читать книгу Własna firma krok po kroku - Grzegorz Krzemień - Страница 26

1. Etap pierwszy:
Firma to my
Ludzie
Warto było

Оглавление

Niepostrzeżenie stajecie się zgranym zespołem. Wykonując te wszystkie firmowe zadania zdołaliście się prawdziwie polubić. Wręcz traktujecie siebie jak członków rodziny. Wszak wiele wspólnie przeżyliście. Przeszliście już pierwsze próby charakterów. Pamiętam jak na tarasie w naszej siedzibie Piotr – wtedy grafik, dziś head of creative team – jadł kebab i opowiadał tym, którzy nie pamiętali, co działo się dnia poprzedniego na imprezie firmowej. W jej trakcie doszło do przepychanek między innymi klientami baru a naszą ekipą. Skończyło się poobijaniem żeber. On ucierpiał najbardziej. Jedząc, wciągnął powietrze. Mimo ścisłego obandażowania skrzywił się w grymasie bólu i powiedział: „Ale i tak warto było”. Takie historie, opowiadane latami, budują przyszłe DNA firmy oraz świadomość, że ludzie mogą na sobie polegać. Nawet w czasie barowych bójek. Swoją drogą – przyszedłbyś do pracy z połamanymi żebrami?

Integracja. Znam historie towarzyszące początkom wielu firm. Jedna z nich, medialna, z której usług pewnie nie raz w ciągu tygodnia korzystasz, na pierwszą integrację zaprosiła ludzi na wyjazd pod miasto. Jechało się na własną rękę PKS-em i trzeba było wziąć własne kanapki. Ludzie, którzy wzięli w tej imprezie udział, do tej pory opowiadają, że była to najlepsza integracja, jakiej kiedykolwiek doświadczyli.

Po co o tym piszę? Aby ci udowodnić, że na początku niewiele potrzeba, żeby zintegrować zespół, jeśli dobrze się czujecie we własnym sosie. Do dziś w firmie mamy zdjęcia żoliborskich krawężników o piątej nad ranem, robione na początku XXI wieku, w czasach niskokosztowych imprez firmowych przy grillu. To też były najlepsze imprezy.

To, że się lubicie, widać na spotkaniach z klientem, na których kupujecie i przekonujecie uśmiechem i emanacją tego, że nadajecie na tych samych falach. Okazuje się, że warto codziennie pielęgnować pracownicze relacje, a z perspektywy zarządu – kulturę organizacyjną, aby po latach było co wspominać. W firmach też rodzą się trwałe przyjaźnie i wzajemne zaufanie. Ci, którzy do organizacji nie pasują, szybko sami, w naturalny sposób się wykruszą. Jakkolwiek to zabrzmiało – następuje selekcja naturalna. Tak buduje się prawdziwy zespół zdolny iść po największe cele.

Na tym etapie praca to jedna wielka przygoda, nieustannie coś się buduje, sprzedaje, jeździ do klienta, słyszy się opinie (czasami pochlebne), czeka na kontakt, poznaje nowych ludzi. Takie ciągłe biznesowe randkowanie. Atmosfera w pracy jest super. Przez kolejne lata będziecie wspomnieniami wracać do tych chwil i opowiadać, „jak to było, gdy…”. Po dziesięciu latach, kiedy już zatrą się w pamięci początki i przyjdą nowi ludzi, będą to już morskie opowieści o potworach z głębin. Legendy firmowe wiecznie żywe.

Dla nas jedną z takich założycielskich opowieści jest historia, kiedy w 2005 roku pracowaliśmy dla Shella nad multimedialną prezentacją dotyczącą wprowadzenia paliwa VPower podczas konferencji w Budapeszcie. Poprawki nanoszone były do ostatniej chwili, przez co spóźniliśmy się na ostatni samolot o 23.00. Konferencja zaczynała się o 10.00 rano w Budapeszcie. I te 800 kilometrów pokonaliśmy najlepszym wtedy firmowym samochodem – białym Chevroletem Aveo z silnikiem 1.2, który rozpędzał się do setki w 100 sekund. Nagraną płytę z prezentacją dostarczyliśmy na 15 minut przed rozpoczęciem konferencji.

Własna firma krok po kroku

Подняться наверх