Читать книгу Jak przetrwać w szkole i nie zwariować - Jan Wróbel - Страница 10

JAK PRZEŻYĆ WYWIADÓWKĘ

Оглавление

Wiadomość, że do polskiej szkoły wkraczają dzienniki elektroniczne, wywołuje nerwowe emocje wielu nauczycieli. Znowu będą musieli się czegoś nauczyć! Naprawdę rewolucyjną zmianę dzienniki prowadzone w komputerze niosą jednak nam, rodzicom. (Nie-)obecności, oceny, uwagi i komunikaty znajdą się w Internecie i każda mama oraz każdy tata (i ten biologiczny, i ten aktualny) mogą za pomocą operacji trwającej 30 sekund wejść w posiadanie całej wiedzy o ludzkim życiu.

Koniec podwójnego życia naszych pociech. Koniec dwóch wersji szkolnych osiągnięć: domowej („właściwie wszystko mi się udaje”) i realnej. Wszyscy wiedzą o sobie wszystko – a w każdym razie to, co nauczyciel był łaskaw zapisać w dzienniku. Konsekwencje tej rewolucyjnej zmiany będą ogromne, a jedną z jej ofiar będzie wywiadówka. Nie ma co jej żałować.

Fundamentem tego wydarzenia, jakim są odwiedziny stada rodziców w szkole, jest założenie, że dzieci (młodzież) kłamią w domu. W dniu wywiadówki opiekunowie wstrętnych kłamczuchów dowiadują się w szkole prawdy. Szkoła dba o to, by ujawnienie prawdy odbywało się w sposób maksymalnie męczący dla rodziców. Długie kolejki do nauczycieli, zwłaszcza tych najbardziej potwornych, i nieczynna szatnia to dopiero wstęp. W kolejnych odcinkach: pańska wyniosłość, z którą traktuje się petenta, szukanie numeru w notatkach („Kowalczyk, Kowalczyk…, aha, 19”), ledwo zawoalowana sugestia, że słabe wyniki dziecka to skutek braku odpowiedniej opieki w domu i dziedzicznego idiotyzmu, oraz nieunikniony finał w postaci wspólnego pomstowania na młode pokolenie, na złe towarzystwo, na telewizję, Facebooka i na dokładkę oczywiście lenistwo dziecka. Wspólne narzekanie jest ze strony rodziców chytrym zabiegiem – dzięki niemu topnieją lody i dzieciak, mimo wszystko, dostanie jeszcze szansę napisania poprawkowej klasówki z ciągów. Uff, udało się.

Życie opiera się na hipokryzji, więc nie bijmy się w pierś zbyt mocno, ale trochę się jednak palnijmy w czoło. Wytworzyliśmy system zachęcający do mijania się z prawdą, wbrew świętej zasadzie „i nie wódź nas na pokuszenie”. Nakłaniamy dzieci do ukrywania prawdy cały rok i obrywania tylko kilka razy – przy okazji wywiadówek. Dla nas samych to wcale wygodny system – kilka razy w roku zapłaczemy nad swoim losem, losem rodziców Bałwanów i Kretynów, za to przez resztę roku mamy wolne.

Założenie, że ludzie, bez względu na wiek, z zasady opowiadają w domu wszystko o sobie, ze szczególnym wyeksponowaniem tego, co zrobili złego, jest całkowicie fałszywe, czyż nie? „Krzyczałam dzisiaj na koleżankę w pracy, że pobrudziła szminką szklanki, a okazało się, że to nie ona. I tak jej nie przeprosiłam, bo nie lubię suki. W zeszłym roku specjalnie kupiła sobie taką samą bluzkę, jaką ja mam” – ejże, naprawdę opowiadacie o sobie takie kawałki w domu? Aby dzieci pochyliły smutno główki ze wstydu, że Pan Bóg zesłał na nich taką mamę? A może wyznajecie po powrocie z pracy: „Pominęli mnie przy premii, bo niestety spóźniałam się. Ale tak trudno wstawać w listopadzie, prawda?”. Jednak spodziewamy się, że nasze własne dzieci wrócą „z pracy” i obsypią nas informacjami, po których złapiemy za szmatę i waląc niedojdy po łbie, wykrzyczymy, że za karę w sobotę nie pójdą do zoo.

Bogu dzięki, nawet w Szwecji nie wymyślono jeszcze wywiadówki na odwyrtkę: nasze dzieci nie chodzą naszymi śladami, by dowiedzieć się od naszych przełożonych, jak nam idzie w pracy. Nie łudźmy się, że wyglądałoby to całkiem inaczej. Mechanizm spotkania „o nich, bez nich” byłby podobny.

Na wywiadówki nie należy chodzić. Należy się tylko na nich pokazać. Tu głową kiwnąć, tu zrobić zafrasowaną minę. Koniecznie powdzięczyć się do wychowawczyni. I czmychnąć, zanim jad nie dostanie się do serca. Twoje dziecko najprawdopodobniej marnie sobie radzi w szkole, łże na ten temat na potęgę, z potęg złapało dwie pały i zadaje się ze złym towarzystwem. Samo nie jest zapewne towarzystwem lepszym. I co z tego? Wywiadówka jest jedną z gorszych okazji, by o tym rozmawiać. Indywidualne rozmowy z nauczycielami/lkami są bardzo wskazane; nawet jeżeli oni się mylą, dobrze jest posłuchać opinii o naszych dzieciach wyrażonych przez tych, którzy te dzieci widzą poza domem. Umawiaj się na takie rozmowy, ale unikaj rytuału Dnia Prawdy. I domagaj się od szkoły, aby prowadziła dziennik internetowy dostępny dla rodziców. Wtedy o pale z potęg dowiesz się tego samego dnia, w którym ocena zostanie wystawiona, a nie po miesiącu lub dwóch, kiedy zdążyła już urosnąć do rozmiarów dębu.

Jak przetrwać w szkole i nie zwariować

Подняться наверх