Читать книгу Jak przetrwać w szkole i nie zwariować - Jan Wróbel - Страница 9

MAMY PROBLEM

Оглавление

Bywam pytany, rzecz jasna, i o to: „Moje dziecko ma problem ze szkołą, co robić”? Odpowiadałem kiedyś odruchowo, nie bez żartobliwej intencji, że należałoby raczej odwrócić zagadnienie – szkoła ma problem z moim dzieckiem, co robić… Zauważyłem jednak z czasem, że większość rodziców bez entuzjazmu reagowała na mój żart. Ironizować w tej sprawie przestałem. Żałuję.

Nie jest bowiem niczym szczególnym, że dzieci mają ze szkołą problemy, a szkoła z uczniami. Troska o to, aby Ala nie miała kłopotów w szkole, lecz by idealnie wpasowała się w tryby szkolnej maszyny, wynika z mylnego założenia. Niedopasowanie dziecka do szkoły nie jest zazwyczaj objawem ułomności, lecz objawem zdrowia. Nie każdy nadaje się na żołnierza, nie każdy nadaje się na ucznia. W sprawie wojska panuje powszechna zgoda, że „nie każdy”, natomiast co do szkoły – skoszarowanej instytucji stawiającej trudne do spełnienia wymagania behawioralne, intelektualne, społeczne i etyczne – przywykło się uważać, że „każdy”.

Bzdura! Wystarczy przyjrzeć się bytowi nazywanemu „dobrym uczniem”. „Dobry uczeń” jest punktualny. Jest pracowity. Jest zdolny. Jest uczynny dla kolegów. Dla koleżanek też nie jest taki najgorszy. Jest kulturalny. Unika przemocy. Jest słowny. Jest zaangażowany. Jest uspołeczniony. Jest dojrzały (najlepiej – ponad wiek). Jest nienormalny. Przepraszam, wymsknęło mi się. To wynik narastającej irytacji. Nie mieszczę się w powyższym schemacie, podobnie jak trzy czwarte rodziców uczniów „niedobrych”, czyli normalnych. Niezbyt pracowitych, punktualnych czasami, zdolnych okazjonalnie, notorycznie niedojrzałych etc. etc.

Jeżeli dziecko nie radzi sobie w szkole, lepiej nie szukać od razu Bóg wie jakich przyczyn i lepiej nie pomstować, lecz wydać z siebie westchnienie ulgi. Cyborg wypełniający oczekiwania szkoły powinien budzić niepokój rodziny. Odznaka „Wzorowy uczeń” powinna być traktowana jako delikatna sugestia ze strony pedagogów, że z dzieckiem może coś być nie w porządku. Tak bardzo pasuje do szkoły, że po jej ukończeniu będzie starał się całe życie być dobrym uczniem. Zdziwaczeje, stanie się pośmiewiskiem, gdy w końcu założy rodzinę, wpadnie w dodatkową zgryzotę, widząc, jak bardzo jego własne dzieci nie przypominają jego. Inny wariant: zderzenie z rzeczywistością, w której „wzorowy uczeń” jest nikomu do niczego niepotrzebny, wywołuje u naszego bohatera głęboki przełom psychiczny – nasz bohater staje się cyniczny, zaniedbany, niepunktualny i wybitnie niekoleżeński, na koniec zaczyna palić tanie papierosy. W sumie wina rodziców. Mogli w odpowiedniej chwili opłacić zajęcia z niewzorowości i uratować dziecko, póki był na to czas.

Zastanówmy się na serio. Spokojne siedzenie w klasie, ten podstawowy wymóg stawiany naszym pociechom, jest nieprzyjemne i nienaturalne. Nie wymaga zresztą żadnych szczególnych przymiotów charakteru, chyba że uznać za cnotę skłonność do stuporu. Wasze dziecko nie sprawia żadnych kłopotów w klasie, bo jest spokojne? Alarm! Albo boi się nauczycieli, albo jest osowiałe, albo nierozgarnięte, albo niedożywione (no, to już naprawdę wstyd).

Waszą córeczkę chwalą w szkole, że zawsze odrabia prace domowe, bez proszenia przynosi wodę patyczakom dożywającym swych dni w szkolnej pracowni i miło uśmiecha się do całego grona pedagogicznego? Nawet do pani od muzyki przezywanej Hannibal Lecter? Alarm! Pomyśl tylko, czy naprawdę chcesz, aby twoja córka była całe życie uroczym popychadłem kolejnych szefów, a zapewne także koleżanek i kolegów. Wszyscy lubimy znajomych, których można wykorzystywać, ale chrońmy od tego losu własne dzieci.

Przed iluś tam laty uczyłem w gimnazjum, zresztą dobrym i wartym polecenia. Podczas rady pedagogicznej kilka pań dość zdecydowanie opowiadało się za wyraźnym obniżeniem stopnia z zachowania trzem chłopcom, którzy… Nie, żadni tam chuligani – raczej rozrabiacy. A to się kręcą, a to o coś pytają, a to się nie słuchają, a to zrobią po swojemu, a to klasę nakręcą, że pracować się nie da. Zapytałem w końcu, kogo te panie wolałyby za zięcia – któregoś z tych trzech ancymonów, czy jednak tego grzecznego Zyzia, ucznia, jak to się określa, „wzorowego”. Ale miałem ubaw!

Jak przetrwać w szkole i nie zwariować

Подняться наверх