Читать книгу Jak przetrwać w szkole i nie zwariować - Jan Wróbel - Страница 12

INTERNET, KOMPUTER, BIMBER, SZKLANKA

Оглавление

Internet powoli wychodzi na główne uzależnienie naszej młodzieży. Narkotyki są bardzo groźne, alkohol jest bardzo groźny, jednak przynajmniej nie można powiedzieć, że szkoła te niebezpieczne używki wspiera. Do Internetu – tego monstrum odrywającego od czytania książek, oglądania dobrych filmów, sportu, rozmowy – szkoła zachęca.

Pracownia komputerowa stanowi przedmiot zabiegów każdego samorządu, w modzie jest zadawanie prac domowych z wykorzystaniem informacji skrytych w Internecie. A w żadnej szkole nie ma pracowni palenia marihuany, a do domu nie zadaje się studium nad bimbrem. Nastolatek, który chce zapalić, wymyka się z domu. Nastolatek, który chce posiedzieć nad komputerem, przeciwnie, pędzi z podwórka do domu. Bywają rodzice, którzy nałóg komputerowy po cichu wzmacniają. Przynajmniej dziecko siedzi w domu… Częściej jednak rodzice biadolą, że dziecko godzinami siedzi nad klawiaturą, a oceny w szkole – pod psem, a komunikacja z rodzicami – pod psem, a oczytanie – pod psem. „Wie pan – z przekąsem pochwaliła mi się niedawno troskliwa matka – wychodzę do pracy z kablem od komputera, aby córka nie wróciła pokątnie do domu i nie zaczęła grać!”. Dożyliśmy czasów, w których wagary mogą oznaczać ucieczkę ze szkoły do domu…

Poruszam temat internetomanii i komputeromanii z niechęcią. Najzwyczajniej w świecie nic się nie poradzi na to, że szkoła proponuje zadania związane jakoś z komputerem. Mało tego, powinna tak robić (i piszący te słowa również tak robi, z zadawaniem tekstów z Wikipedii na klasówkę włącznie). Absolwenci szkół będą siedzieć w pracy za biurkiem, na którym coraz częściej nie ma telefonów, ale ekran komputera – niemal zawsze. A z ekranu wychylają się ludożercze stwory, fejsbuki, gaduły, portale, fora, piłkarzyki i internetowy Adam Małysz. Kto nie umie pływać w wirtualnej rzeczywistości, tonie. Albo odcina się od niej, wyrzucając domowy „komp” na szmelc, prowadząc życie w pewien sposób godne i budzące podziw – płacąc jednak za nie cenę zdziwaczenia.

Tak, większość ludzi młodych sporo czasu spędza przy komputerze, a przecież nie wpada w ciąg i wyrasta na normalnych, mniej młodych ludzi spędzających sporo czasu przy komputerze. Nie, nie jest łatwo powiedzieć, kiedy nastolatek już nie spędza dużo, lecz za dużo godzin jako przystawka do konsoli bądź klawiatury. Niestety w szkołach nie prowadzi się zajęć dla rodziców (i uczniów, czemu nie?) na temat uzależnienia od komputera. W wielu domach komputer jest przy tym używany przez samych rodziców, a wiemy dobrze, jaka jest siła pogadanek antynikotynowych w wydaniu rodziców palących paczkę Marlboro dziennie. Rodzice niesiadający do komputera też lekko nie mają, bo słyszą, że „nie rozumieją”. I rzeczywiście tak jest. Nadmiernie restrykcyjna polityka antykomputerowa kończy się zresztą znalezieniem sobie przez malców innych niż dom dziupli z komputerem: domu koleżanki, kafejki internetowej, pracowni w szkole…

Jeżeli coś w ogóle można poradzić, to:

– Komputer stoi na środku mieszkania, tak aby każdy domownik miał dostęp do urządzenia, a zarazem by nie zaszywał się ze swoim elektronicznym przyjacielem u siebie w pokoju; komputer jest jak piecyk, włącza się go wtedy, kiedy trzeba upiec ciasto.

– Rodzice powinni sami używać komputera zarówno do spraw poważnych, jak i do rozrywki, rzecz jasna w stonowanych porcjach (półtorej godziny „Cywilizacji” mało?, może warto wziąć grę do pracy).

– Nie wahać się przed wizytą u psychologa, kiedy zaczniecie podejrzewać u dziecka syndrom uzależnienia.

– Nie wahać się przed wizytą u psychologa, kiedy zaczniecie podejrzewać u siebie syndrom uzależnienia.

– Nie lekceważyć, nie demonizować.

I, oczywiście, raz na kilka tygodni wypatrzeć na wzgórzu jakiś wiatrak i natrzeć na niego z całych sił.

Jak przetrwać w szkole i nie zwariować

Подняться наверх