Читать книгу Jak przetrwać w szkole i nie zwariować - Jan Wróbel - Страница 16

UCZ SIĘ, UCZ?

Оглавление

Zbyt rzadko pamiętamy, że dziecko ma ze szkoły wyjść i to jako homo sapiens, osobnik dorosły. Warto wynieść ze szkoły pewne drobne pożyteczne nawyki np. pracy, dyscypliny intelektualnej, umiejętności grania ról społecznych oraz podania prostopadłego przez całe boisko. Homo sapiens musi jednak umieć gdzieś zręcznie po drodze porzucić umiejętność bycia uczniem. „Szkolność” musi być traktowana przez niego jak kijek, którym szympans dosięgnie w końcu banana. Banan w łapie, kij szust w krzakach porzucony. Każdemu z nas zdarza się ten lepki sen – że wróciliśmy do szkoły, jeszcze raz musimy zdać maturę, siedzimy znowu w klasie… To tylko sen! Nie wrócimy do szkoły. Nie musimy trzymać w ręku kija przez całe życie.

Zbyt rzadko też pamiętamy, że szkoła nie uczy ani najważniejszych, ani najaktualniejszych, ani w ogóle żadnych „naj” treści. Chce nauczyć (inna sprawa, że niezbyt skutecznie) tego i tamtego, zgodnie z akurat panującą dydaktyczną modą, zgodnie z widzimisię twórcy programu czy podręcznika, zgodnie z jakąś tradycją – zwykle lepszą niż gorszą, jak to z tradycją bywa. Nie znam literalnie ani jednej osoby, która uważałaby, że jej własna szkoła nauczyła ją przede wszystkim potrzebnych w życiu rozwijających treści (co nie znaczy, że szkoła musi takich rzeczy uczyć, aby być dobra). Nie wiedzieć jednak czemu, gdy tylko nasze własne dzieci wkręci szkolny wir, zaczynamy martwić się, że nasze dziecko nie nauczyło się tego, śmego i owego. No, nie nauczyło się. I co się takiego strasznego stało?

Demonizując kłopoty 10- i 16-latka z nauką, bierzemy się za jego wychowanie. Niepomni tego, że za nieuctwo lub brak zdolności (myślicie, że obliczanie pola ostrosłupa zrobiło się prostsze niż za waszych czasów?!) szkoła już pacnęła wrażliwego młodzieńca, dokładamy mu w domu drugie tyle. W ten sposób umacniamy w dziecku przekonanie, że jest ułomne, a szkoła to nic miłego. Na pewno bardzo mu to pomoże w nauce!

Pal zresztą sześć emocje młodego. Pomyślmy o własnych. Naprawdę możemy się zdenerwować, przewidując przyszłość: dziecko nieuk, dziecko nieudacznik, dziecko bezrobotny, dziecko wieczny utrzymanek… Boże! Czy jednak na pewno mamy pewność, że ludzie idą właśnie tymi dwiema drogami – od dobrego ucznia do człowieka sukcesu albo od ucznia kiepskiego do pucybuta, którego długi rodzice spłacają z emerytury? A przede wszystkim – skąd miałaby wynikać nasza pewność, że jedynym źródłem wiedzy jest szkoła, podręcznik i nieśmiertelne zbiory zadań Dróbki – Szymańskiego? Dbaj o to, co dziecko robi po szkole: czy znajduje czas i ochotę na gitarę, muzeum, koncert, rozmowę, lekturę i czy z telewizji lub komputera wybiera cokolwiek wartościowego. Chodź z twoją pociechą do kina. Gadaj o przeczytanych książkach. Obserwuj dyskretnie, z kim spośród rówieśników najchętniej się spotyka. Powie ci to o wiele więcej na temat poziomu umysłowego twojego dziecka niż szkolne świadectwo.

„Pan chyba chce, abym przestała pracować”, powiedziała kiedyś pewna miła pani, kiedym wyeksplikował jej to, co powyżej. Nie chcę nikomu zaglądać w garnki. Wielu nauczycieli potwierdzi jednak, że szkolna diagnoza „dobrze się uczy” traktowana jest przez wielu rodziców jako sygnał, że mogą pracować, ile wlezie, natomiast komunikat „Państwa dziecko ma kłopoty” traktują jak komunikat o zdradzie ze strony losu. Nie jako naturalny komunikat o naturalnych problemach, lecz jako nawoływanie do zmiany kursu. Więcej czasu z dzieckiem, więcej czasu dla dziecka, mniej czasu na swoje sprawy… Irytacja. Kursu zmienić się nie chce – nieraz wydaje się wręcz, że nie można – toteż kłopoty z nauką traktuje się wrogo, a ich nosiciela – z niesmakiem i rozgoryczeniem.

Kiedyś, rzecz jasna dawno, dawno temu, rodzina przyjmowała wiadomości o kłopotach syna/córki z nauczeniem się dopływów Odry ze zrozumieniem, a nawet z pewną ulgą. Dzieciak po to jest, aby mieć trudności w nauce, prawda? Następnie zabierano się za łagodzenie problemów. Motto ze wspaniałego kryminału „Kłopoty to moja specjalność” wisiało nad stołem w kuchni – czyli w pomieszczeniu, w którym omawiano wzloty i upadki szkolnej kariery traktowanej z lekkim przymrużeniem oka.

Być może blefuję, nigdy nie było dawnych dobrych czasów. A przecież – mogą wrócić.


Jak przetrwać w szkole i nie zwariować

Подняться наверх