Читать книгу Prawda zapisana w popiołach. Tom 1: Milczenie aniołów - Joanna Jax - Страница 13
11. Poznań, 1956
Оглавление– Już dobrze, skarbie, nie płacz. Mama jest przy tobie. Za kilka dni będziemy mogli zabrać cię do domu. Nie będzie cię również nękać milicja czy urząd bezpieczeństwa. Igor wszystko załatwił i wystarczy zeznanie twojej nauczycielki. – Hanka próbowała pocieszać łkającą w poduszkę Nadię.
Co prawda sala szpitalna nie wyglądała zbyt przytulnie, a rana była dość poważna, ale nie było powodu do takiej histerii. Operacja się udała i Nadia miała szansę powrócić do pełnej sprawności. W porównaniu z pozostałymi poszkodowanymi mogła nazywać się szczęściarą. Hanka Lewin nie była świadoma tego, dlaczego Nadia jest w takim kiepskim stanie psychicznym. Dziewczyna wiedziała jednak, że za chwilę to się zmieni. Nie obchodziła jej jednak reakcja matki czy Igora Łyszkina. Ona przeżywała swoje własne piekło.
Kiedy wybudziła się ze znieczulenia, zobaczyła twarz nobliwego lekarza, pochylającego się nad nią z zatroskanym wyrazem twarzy.
– Operacja się udała, wyjęliśmy pocisk. Straciłaś dużo krwi, więc trochę potrwa, zanim dojdziesz do siebie. Jest jednak też zła wiadomość…
Głos doktora docierał do niej jak przez ścianę. A może on się pomylił i owe słowa wcale nie były skierowane do niej?
– Panie doktorze… – wybełkotała. – To jakaś pomyłka…
– Nie wiedziałaś, moje dziecko, że jesteś w ciąży? – zapytał, zdziwiony. – To był trzeci miesiąc.
– Kiedy ja… ja normalnie miesiączkowałam – jęknęła.
– To się zdarza. Jednak byłaś w ciąży i poroniłaś. Być może doznałaś szoku albo niefortunnie upadłaś. Nie rozpaczaj, moje dziecko. Jesteś młodziutka, będziesz mogła mieć jeszcze dzieci.
Powinna właściwie być zadowolona. Dziecko wszystko by skomplikowało. Musiałaby zapomnieć o studiach, o swoich planach. Poza tym Michał wciąż był żonaty… A jednak wizja, że mogłaby zostać matką jego dziecka, rozczuliła ją. Pewnie dlatego, iż wówczas Michał nie miałby wyjścia i w końcu rozwiódł się, by stworzyć z nią rodzinę. Była przekonana o tym, że tak by właśnie było. A teraz dowiedziała się, że nic z tego nie będzie. Nie wiadomo dlaczego, ale popadła w przygnębienie, a potem ogarnęła ją rozpacz. Przecież nawet nie wiedziała, że jest w ciąży. Żałowała, że lekarz w ogóle jej o tym powiedział, bo od tej chwili nie była w stanie myśleć o niczym innym. Wciąż wyobrażała sobie, jak wyglądałoby dziecko jej i Michała. Widziała jego uśmiech, spojrzenie. Raz wyobrażała sobie słodką dziewczynkę z kędzierzawymi włosami, raz niesfornego chłopca z zawadiackim uśmiechem. Cierpiała i katowała się myślami. Potem uspokajała się na kilka godzin, a jej jedynym pocieszeniem była wizja kolejnej ciąży.
I w końcu przyjechała mama z Igorem. Widząc jej nieobecną twarz, a w końcu łzy spływające strumieniem po policzkach, zapewne myśleli, że płacze z powodu ran odniesionych podczas demonstracji. Chciała być dzielna, ale gdy zobaczyła Hannę, po prostu się rozkleiła.
– Skarbie, odwołałam koncerty, zostanę z tobą w Poznaniu. Igor już załatwia mi hotel. On musi wracać, pożyczył auto od Fonkowicza, wieczorem musi oddać, poza tym wiesz, jacy są chłopcy. Nie wiadomo, co im do głowy strzeli. – Hanka gadała jak nakręcona. W końcu pogłaskała córkę po długich włosach i dodała: – Porozmawiam z lekarzem, może uda się zorganizować transport i przenieść cię do Warszawy.
Zanim Nadia zdążyła zareagować, matki już nie było. Igor wyszedł za nią, na wypadek gdyby doktor miał do przekazania jakieś niepokojące wieści. Matka wróciła po kwadransie. Sama… Jej twarz była woskowo biała. Przysunęła taboret bliżej łóżka Nadii, po czym pochyliła się w jej stronę i zapytała cicho:
– Kim jest ten gnojek?
– A co to za różnica? To dziecko już i tak nigdy się nie urodzi – odparła słabym głosem Nadia. Starała się nie patrzyć na zatroskaną twarz matki.
– Masz siedemnaście lat… A on? Co wyście sobie myśleli? Sama jesteś jeszcze dzieckiem.
– Jeśli trzeba zajmować się domem i tymi dwoma potworkami, wtedy jestem dorosła, a teraz nagle znów nazywasz mnie dzieckiem. Wybierasz rolę dla mnie w zależności od sytuacji – prychnęła, zdenerwowana.
– Nadio, trzeba było przyjść do mnie. Nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic. Jeśli już zdecydowałaś się być dorosła, bądź również odpowiedzialna.
Hanka była zdruzgotana. Jej córka miała chłopaka, sypiała z nim, nawet zaszła z nim w ciążę, a ona żyła w nieświadomości, myśląc, że jej mała córeczka jest zbyt młoda na takie sprawy.
– Nie mogłam przyjść do ciebie i nie mogłam ci powiedzieć, mamo – stanowczo powiedziała Nadia.
– Dlaczego, córeczko?
– Bo zamieniłabyś nam życie w piekło…
– Myślisz, że ja nie bywałam zakochana? Uważasz, iż nie wiem, jak to jest stracić głowę dla mężczyzny?
– O, tak, mamo… Wiem, bo traciłaś ją kilka razy na moich oczach… – nieco złośliwie odparła Nadia.
Wiedziała, że matkę to zaboli. I nawet nie wiedziała, dlaczego chciała ją zranić. Chyba tylko po to, by przestała zadawać jej niewygodne pytania.
– Powiesz mi więc, dlaczego ukrywałaś swój związek? Swojego chłopaka? Chociaż to mi powiedz. – Głos Hanki zrobił się oschły.
– Bo jest ode mnie starszy…
– To nie zbrodnia.
– I jest żonaty – wydusiła w końcu.
– I zamierzasz to ciągnąć? Liczysz, że rozwiedzie się z żoną i będzie z tobą? Nie przyszło ci do głowy, iż on może chce jedynie przelotnego romansu, odskoczni od szarej codzienności? Coś ty sobie myślała? – Hanka starała się zachować spokój, ale nie bardzo jej to wychodziło.
– Właśnie takich pytań się obawiałam… Mamo, nie zrezygnuję z niego. Możesz mnie wyrzucić z domu, możesz krzyczeć na mnie i nie odezwać się do mnie nigdy więcej, ale ja z niego nie zrezygnuję. I nie powiem ci, kim jest, bo wiem, co zrobicie z Igorem… Zniszczycie go – wyrzuciła z siebie Nadia.
Była do szaleństwa zakochana w Michale. Była gotowa zgodzić się na każdy układ, byle jej nie zostawił, aczkolwiek wciąż nie opuszczała jej myśl o jego rodzinie. Chciała, żeby się rozwiódł, ale nie miała zamiaru z niego rezygnować, gdyby tego nie zrobił.
– I tak dowiem się, kim on jest – syknęła Hanka Lewinówna i wstała z taboretu.
Pożegnała się chłodno z córką, oznajmiła, że odwiedzi ją nazajutrz i opuściła salę szpitalną. Nadia była przekonana, iż teraz z Igorem knuli, jak popsuć jej związek i odsunąć ją od Michała.
Matka zapytała, co sobie myślała, ale ona chyba nie myślała w ogóle. Po prostu dała ponieść się uczuciu. A teraz, gdy już doszła nieco do siebie, musiała powiadomić Michała o tym, co się wydarzyło. Postanowiła napisać list i poprosić kogoś, by go wysłał. Matki nie chciała w to angażować, bo dowiedziałaby się, kim jest jej kochanek i być może wtedy korespondencja w ogóle nie dotarłaby do adresata.
Pod wieczór, gdy pielęgniarka przyszła z termometrami, Nadia poprosiła ją o kartkę, długopis i kopertę, po czym wcisnęła jej w dłoń pięć złotych. Kobieta nie zaprotestowała i pół godziny później Nadia pochylała się nad kartką papieru kancelaryjnego i pisała list do Michała. Postanowiła, że nie będzie informować go o tym, iż straciła ich dziecko. Nie była pewna, czy kiedykolwiek mu o tym powie. Może bała się jego reakcji, ale nie na fakt, że poroniła, tylko, że w ogóle zaszła w ciążę. Obawiała się, że jej kochanek wpadnie w panikę i każe się jej zabezpieczać. Dotychczas żyli gdzieś w obłokach, nie myśląc o konsekwencjach swojego szalonego romansu, i chciała, by nadal tak pozostało. A jeśli ponownie zajdzie w ciążę, po prostu postawi go przed faktem.
List Nadii był czuły i pełen zapewnień o miłości. Nigdy wcześniej nie pisała do Michała, ale nie obawiała się, że korespondencja trafi w niepowołane ręce. Michał mieszkał sam, w służbowej kawalerce, i rzadko kiedy odwiedzała go żona. Zresztą może dobrze by się stało, gdyby dowiedziała się w ten sposób o ich romansie. On nie mógłby mieć do niej żalu, że wyjawiła jego żonie ich sekret, a jego małżonka zapewne zażądałaby rozwodu. I wtedy byłby tylko jej. Na zawsze.
***
Następnego dnia rozmowa między Hanką i Nadią nie kleiła się. Skupiały się na mało osobistych tematach, głównie na tym, co się wydarzyło w Poznaniu i jakie to będzie miało konsekwencje. Miały różne poglądy na pewne kwestie, a Nadii się zdawało, że jej matki w ogóle nie zajmują podobne sprawy. W pewnym momencie między nimi zapanowała niezręczna cisza. I wtedy Nadii się przypomniała piegowata jak indycze jajo młoda kobieta.
– Mamo, mam prośbę. Wiem, że będziesz rozmawiała z Igorem. Wtedy, gdy oberwałam, pomogła mi pewna dziewczyna ze „Sztandaru Młodych”, z Warszawy. Aresztowano ją, nawet nie wiem dlaczego. Czy Igor mógłby się dowiedzieć czegoś o niej? I powiadomić jej redakcję? Podawała mi adres i nazwisko, ale nie pamiętam… Wiem tylko, że miała na imię Nela. No i zapamiętałam tytuł gazety. Była piegowata, na pewno w redakcji będą wiedzieli, o kogo chodzi.
– Swołocz – mruknęła Hanka pod nosem.
Chciała dodać coś jeszcze, ale chyba ugryzła się w język, bo doskonale znała poglądy swojej córki. Pokiwała jedynie głową na znak, że zrobi to, o co poprosiła Nadia.
– Może ją już wypuścili – bez przekonania dodała Nadia. – Tak czy inaczej, chyba powinnam jej podziękować.
– Myślę, że jej nie wypuścili, dranie – syknęła Hanka.
– Nie mów tak, mamo. Jeśli ją trzymają, na pewno mają powód, a jeżeli nie należała do tej bandy wichrzycieli, zwolnią ją do domu.
– A jeśli, jak to ty nazwałaś, należy do tej bandy wichrzycieli? – nieco złośliwie zapytała matka, bo w istocie wywrotowe poglądy niektórych znajomych Nadii momentalnie ich dyskwalifikowały w jej oczach.
– Tak czy siak, podziękować trzeba. I powiadomić kogoś. Nic więcej. Nie zamierzam się z nią zaprzyjaźniać. – Uśmiechnęła się. Pierwszy raz od pięciu dni.