Читать книгу Prawda zapisana w popiołach. Tom 1: Milczenie aniołów - Joanna Jax - Страница 16
14. Poznań, 1956
ОглавлениеKiedy Nela Domosławska była małą dziewczynką, obwiniała się za całe zło świata. Uważała, że to z powodu jej niesfornego zachowania zaginął ojciec, a matka zmarła na tyfus. Czuła się nawet winna temu, że pewnego dnia wypędzono ich z przytulnego, wygodnego mieszkania w Oszmianie na Kresach Wschodnich, zapakowano do bydlęcych wagonów i wywieziono do dalekiego Kazachstanu, a tam nie było ani gdzie spać, ani co jeść. Obecnie już wyrosła z tego, chociaż i teraz najpierw próbowała znaleźć winę w sobie, a dopiero później doszukiwała się jej u innych. Tym razem jednak ani przez chwilę nie pomyślała, iż zrobiła coś, co mogło sprawić, że wylądowała w zatęchłej celi. Chyba że ktoś potrafił czytać w jej myślach i na tej podstawie ją oskarżył.
Pierwsze dni przesłuchań były koszmarem. Sądziła, że czas przemocy fizycznej czy tortur już minął, ale myliła się. Najgorsze było to, że mężczyzna, który ją przesłuchiwał, zdawał się nie słuchać tego, co do niego mówiła. Nie torturował jej, ale kilka razy dostała po twarzy i raz poczęstował ją solidnym kopniakiem. Nawet wówczas, gdy udowodniła, że jest dziennikarką, a na placu Kochanowskiego znalazła się przypadkiem, niczego to nie zmieniło. Po dwóch dniach została kolejny raz doprowadzona do pokoju przesłuchań i wtedy ten człowiek rzucił jej w twarz plik zdjęć, które zrobiła tego koszmarnego dnia, dwudziestego ósmego czerwca.
– Od początku węszyliście. Od chwili, gdy ci wichrzyciele opuścili zakład i zbezcześcili tablicę z nazwą – prychnął.
– Jestem dziennikarką, przyjechałam zrobić reportaż o Międzynarodowych Targach Poznańskich, dowiedziałam się o protestach, więc tam poszłam, żeby zdać relację. Nie chciałam pisać źle o władzy ludowej – skłamała. I postanowiła nie pyskować, jak to często się jej zdarzało.
– A co chcieliście zrobić z działaczką ZMP?
– Z kim? – zdziwiła się Nela. – Chodzi o tę uczennicę? Przecież mówiłam ze dwadzieścia razy o tym. Została ranna, gdy z okien urzędu zaczęto strzelać. Chciałam pomóc. Zapytajcie ją. Powinniście mnie posadzić, gdybym jej nie pomogła. W końcu aktywistka…
– Jej nauczycielka, członkini partii, zeznała, że chcieliście z niej zrobić żywą tarczę. Komu miałbym więc wierzyć? Wam czy zasłużonej działaczce partyjnej? Należycie do partii?
Pokręciła przecząco głową.
– No właśnie. A wasz kolega redakcyjny potwierdził, że mieliście wywrotowe poglądy…
– Ta lampucera z ptasim nosem widziała mnie po raz pierwszy w życiu, a kolega Paliński każdego traktuje jak potencjalnego wroga Polski Ludowej. Jedyne, co mu w życiu wychodzi, to donoszenie na współpracowników.